Anda di halaman 1dari 16

Czarna legenda Generała

Ilekroć próbujemy znaleźć w zasobach sieci globalnej potrzebną nam


informację, korzystamy z narzędzi popularnie zwanych wyszuki-warkami.
Niewątpliwą ich zaletą jest to, że skracają one nasz czas poszukiwania
informacji w gąszczu globalnej wioski. Poboczną zaletą jest także to, że
wskazują nam one na kontekst, z którym poszukiwane słowo-klucz
występuje. W przypadku słowa "Pinochet" ten kontekst jest jednoznaczny -
krwawy dyktator, junta wojskowa, terror, ludobójstwo, tyran, faszysta,
morderca, zbir etc. Wirtualnymi sąsiadami generała są takie postacie jak:
Kaligula, Hitler, Stalin, Mao. Bokassa czy kanibal Idi Amin. Internet jest tu
wyrazicielem potocznego wyobrażenia o Pinochecie.

Sprawa zapomnianego już w Europie generała Pinocheta powróciła w 1998


roku, prawie po 30 latach od zamachu stanu, kiedy to w nocy z 15 na 16
października Scotland Yard zatrzymał w Londynie generała. Podstawą
zatrzymania był akt oskarżenia o ludobójstwo przygotowany przez
hiszpańskiego prawnika. Zdecydowana większość światowych mediów
powitała fatalną decyzje Brytyjczyków z nieskrywaną radością i
entuzjazmem. Podobna atmosfera towarzyszyła polskim mediom, gdzie jak
zwykle stanęła na wysokości zadania opiniotwórcza "Gazeta Wyborcza".
Media, komentując zatrzymanie tego prawicowego puczysty, karmiły
swych odbiorców makabrycznymi opowieściami o chilijskim czasie
apokalipsy sprzed 30 lat, o horrorze ludobójstwa junty wojskowej, obozach
koncentracyjnych i sadystycznych zapędach chilijskiego krwawego
uzurpatora Nie ulega wątpliwości, ze casus Pinocheta jest pod wieloma
względami wyjątkowy: żaden inny polityk XX wieku nie ma tak złej prasy,
jak właśnie generał Augusto Ugarte Pinochet. Nienawiść do generała u
lewicowych "obrońców praw człowieka" przekroczyła już granice absurdu,
łatwiej z ich ust usłyszeć usprawiedliwienie pod adresem Stalina, Poi Pota,
Mao, niż Pinocheta. Stałym i charakterystycznym propagandowym
zabiegiem lewicy jest to, że zawsze musi ona wedle dialektycznych
założeń mieć wyraźnego i czytelnego wroga. Jeżeli takowego nie ma, to
tworzy go sama na potrzeby propagandowe. Tworzy go na wzór anty-
ikony, uosobienia wszelkiego zła, czarnego luda, jest to stały element
misternie budowanej lewicowej wizji świata. Do takich anty-ikon z całą
pewnością należy właśnie Pinochet.

Obserwując ten zjednoczony front nienawiści, postawić można tylko jedną


tezę: największą winą Pinocheta było to, że skutecznie zatrzymał
rewolucyjny marsz komunistów z Hawany do Ziemi Ognistej,
powstrzymując tym samym komunistów przed zawładnięciem całą
Ameryką Południową i wprowadzeniem tam pax sovietica.

Historia przewrotu

Jeżeli statystycznego Polaka spytać o to, dlaczego i w jakich warunkach


Pinochet przejął władzę w Chile, trudno będzie uzyskać rzetelną
odpowiedź. Najczęściej jednak pytani rekompensują brak wiedzy "faktami
o łamaniu demokracji, podstawowych praw obywatelskich, krwią na rękach
dyktatora, wroga postępu, zbrodniarza i faszysty". Za taki stan rzeczy
odpowiedzialne są przede wszystkim media, które przez wiele lat za
pomocą wulgarnej propagandy cierpliwie urabiały kłamliwy obraz
dyktatora. Dlatego, pisząc o Pinochecie, konieczne jest przedstawienie
historii przewrotu i obalenia rządu Salwadora Allende. Droga Allende do
prezydentury była trudna. Trzykrotny pretendent do fotela prezydenckiego
w 1970 roku został wybrany zaledwie trzecią częścią głosów (w wyborach
bezpośrednich żaden z kandydatów nie przekroczył wymaganego progu
elekcji), do wyboru prezydenta zmuszony był zatem Kongres. Allende
uzyskał 36,1% poparcia, przy czym 12 socjalistów spośród 25 głosujących
było przeciwnych kandydaturze Allende, swoje obiekcje wobec
kandydatury zgłosili też komuniści chilijscy. Od samego początku władzy
prezydent Allende dążył do stworzenia państwa robotników i chłopów, za
co niejednokrotnie otrzymywał od przywódców socjalistycznych krajów
ordery, nagrody i pochwały. W 1973 roku otrzymał Międzynarodową
Nagrodę Leninowską, w górach Tadżykistanu zaś imię Allende otrzymało
nowo odkryte pasmo górskie. W Polsce dziennikarze Polityki ufundowali
nagrodę w wysokości 10 tyś. złotych im. Salwadore Allende. Wdzięczność
była zresztą obustronna: prezydent Chile wielokrotnie deklarował
przywiązanie do leninowskich zasad i powoływał się na zażyłą przyjaźń z
tow. Breżniewem, którego podziwiał jako wybitnego męża stanu
(wielokrotnie był jego gościem w Moskwie), podziwiał też rewolucję
kulturalną w Chinach (pochłonęła szacunkowo ok. trzech milionów ofiar).
Podziwiano także samego Salwadora, za jego wiarę w socjalizm podziwiali
go Fidel Castro i Cne Guevara. Nic zatem dziwnego, że rozochocony
Allende wprowadził w szkołach i na wyższych uczelniach obowiązkową
naukę marksizmu-leninizmu. Przyrzekł proletariuszom corocznie
przekazywać po 100 tyś. mieszkań. Rozpoczęła się kampania "władzy
ludowej", wedle znanego nam scenariusza: powołanie "rad chłopskich",
przejęcie majątków prywatnych na prowincji, w miastach zaś przejęcie
fabryk przez "zgromadzenia robotnicze" i "bataliony rewolucyjne".

W swych licznych wystąpieniach Allende nawoływał: bierzcie ziemię bez


obaw. Nacjonalizowano kopalnie miedzi, której Chile było głównym
dostawcą w świecie. Dobrze prosperujące kopalnie zabrane zostały
"kapitalistom" (gdyż ci: osiągali nadmierne zyski) i oddane w ręce ludu
pracującego Chile. Od roku 1970 do 1972 młodzież zrzeszona w Ruchu
Lewicy Rewolucyjnej (MIR) zagrabiła 1767 majątków ziemskich, Allende
widząc skalę akcji prosił tylko ziemian, by dobrowolnie opuszczali majątki i
nie stawiali oporu. Znane są także przypadki morderstw właścicieli
sklepów, za to, że pomagają

utrzymywać system wyzysku. Nie jest tajemnicą, że idee lewicowe


przeszły w akty przemocy, rabunku i zwykłego wandalizmu, a młodzi
rewolucjoniści okazali się po prostu bandytami, którzy trafili na ideowo
podatny grunt. Jak wspomina naoczny świadek wydarzeń, ksiądz Michał
Poradowski, pełniący w tym czasie posługę kapłańską w Chile: Tym
terrorystycznym bandom często przewodzili młodzi ludzie pochodzący ze
znanych chilijskich rodzin dotkniętych dżumą marksistowską. Na przykład
córka rektora Uniwersytetu Katolickiego w Santiago, który sam był
komunistą. Ta dziewczyna organizowała i uczestniczyła z bronią w ręku w
zamachach na "kapitalistyczne" banki. O wyczynach młodych bojówkarzy
lewicowych milczała prasa całego świata, a jeżeli już pisała, to skrzętnie
ukrywała ideologiczne podłoże zwykłego bandytyzmu. Zresztą sam Allende
w momencie dojścia do władzy ułaskawił czołowych działaczy lewicowych,
skazanych właśnie za akty wandalizmu (Luciana Gruz, Miguela Enripuez,
Humberta Sotomayor czy swojego siostrzeńca Andreasa Allende). Akt
ułaskawienia tłumaczył tym, że nie można karać za przestępstwa
"młodych idealistów". Skazany za zabójstwo Max Joel Marambio
awansował nawet po amnestii na osobistego ochroniarza prezydenta. Na
efekty reform socjalistycznych nie trzeba było długo czekać. W kraju
zaczęło brakować żywności, Allende obejmował kraj z 23-procentową
inflacją. Dzięki "reformom" socjalistycznym w ciągu kilku miesięcy
zamieniła się ona w hiperinflację. W 1972 roku wynosiła 163 procent, na
początku roku 1973 osiągnęła 190 procent, by przed zamachem osiągnąć
750%, co było niechlubnym rekordem światowym (2,5% dziennie!).
Apokaliptycznego obrazu zaczerpniętego z orwellowskiej rzeczywistości
dopełniały lewicowe bojówki na ulicach miast, z bronią gromadzoną przez
rewolucyjną młodzież z całego socjalistycznego obozu, która przyjechała
do Chile w nadziei stworzenia tam komunistycznego raju i wprawianiu się
w partyzantce miejskiej.

W bogatym Chile pojawił się głód, w wyniku czego rząd zaczął bardzo
skrupulatnie reglamentować brakującą żywność, środki czystości i części
zamienne, jednym słowem wszystko (na półkach sklepowych nie ostał się
nawet ocet, jedyny dostępny towar "codziennego użytku" w czasie
budowania dobrobytu w PRL-u). Powołano Rady Inspekcji Robotniczo-
Chłopskiej mające czuwać nad reglamentacją towarów. Uzbrojeni
funkcjonariusze przeprowadzali "akcje kontrolne" w sklepach,
magazynach, na drogach i w pociągach. Ceniony dorsz, którego tak
chętnie spożywali Chilijczycy, stał się towarem deficytowym, propaganda
zachęcała jednak Chilijczyków, by zastępowali dorsza skorupiakami, które
można

znaleźć przy nabrzeżu... Powodem braku żywności było znacjonalizowanie


majątków ziemskich, które w państwowych kołchozach jakoś nie mogły
wyprodukować wystarczającej ilości żywości. Na początku kryzysu władze
zdecydowały sprowadzać żywność z zagranicy za dewizy. Allende,
obejmując kierowanie krajem, przejął kilkaset milionów dolarów zapasów
dewizowych - zmarnował je w niespełna dwa lata. Największe źródło dewiz
- produkcja miedzi - w wyniku nacjonalizacji przynosiła już tylko straty.
Zdesperowani Chilijczycy, widząc już krawędź przepaści, próbowali
ograniczyć władzę Allende, jednak prezydent w 1972 roku w obliczu
narastającej fali protestu odpowiadał hardo: Uważajcie, na cios odpowiemy
uderzeniem stokroć silniejszym, rewolucja naznaczona jest zawsze krwią,
sprawa socjalizmu jest nadrzędna. Protestujących zaś przeciwko brakowi
żywności górników z Chuquicamata przekonywał, że nadmiernie troszczą
się o zaspokojenie własnych korzyści, zamiast patrzeć na wyższy interes,
jakim jest socjalizm. W 1972 roku Allende utworzył Federacyjną Partię
Jedności Ludowej, której nieskrywanym celem była likwidacja demokracji
parlamentarnej oraz walka z kułakami. Odcinając, poprzez swe reformy
socjalistyczne, Chile od światowej wymiany handlowej, Allende nawiązał
jednocześnie bliskie stosunki z ZSRR, NRD i Kubą. Przy tym sam siebie
postrzegał jako męża opatrznościowego dla ojczyzny (kłopotliwe imiona
Salwador Isabelino od Najświętszego Serca Jezusa, nadane mu na chrzcie
przez matkę Laurę Gossens, odrzucił, pozostawiając, jak sam przyznał,
propagandowo: Salwadore - Zbawiciel). Bratanica Allende (nie posądzana
bynajmniej o sympatię dla Pinocheta) przyznała po latach, że wystarczyły
zaledwie trzy lata rządów stryja, by nie było w sklepach żywności i
podstawowych środków czystości, a sam stryj, nie widząc wyjścia z
sytuacji, modlił się o zamach stanu.

Pod rządami Allende Chile ogłosiło jednostronne moratorium na swoje


zagraniczne zadłużenie, czyli de facto zbankrutowało. Banki wstrzymały
kredyty, kapitał zagraniczny uciekł, znacjonalizowane gospodarstwa rolne
przestały produkować żywność, stanęły fabryki, eksport spadł do zera,
import przestał istnieć, skończyły się dodrukowywane pieniądze, a zapasy
dewiz się skończyły (resztę wydano na przemyt broni do Chile).
Zbuntowani robotnicy, widząc, że zarabiane pieniądze są bezwartościowe,
wyszli na ulicę. Słynny był tzw. Marsz Pustych Garnków, gdy głodni
mieszkańcy Santiago wyszli na ulice, tłukąc pustymi garnkami o bruk
stolicy, domagając się ustąpienia Allende (czołówki gazet donosiły:
Dręczący brak chleba ("El Mercurio"), Dlaczego brakuje chleba? l ryżu? l
oliwy? l cukru? l gazu? /... ("Ultima Hora").

Od tego czasu lewica zaczęła przemycać do Chile broń. Na jak ogromną


skalę szykowano przejęcie zbrojnej kontroli na krajem, wskazuje ilość broni
przerzuconej do Chile (głównie z Kuby): 30 tysięcy sztuk broni palnej, ilość
przekraczająca uzbrojenie chilijskiej armii, liczącej w 1973 roku jedynie 26
tysięcy żołnierzy! Broń sprowadzano potajemnie z Kuby i Czechosłowacji.
Zgromadzony arsenał składał się z materiałów wybuchowych, broni
krótkiej, maszynowej, moździerzy i granatników przeciwczołgowych. Broń
z Kuby przewoziły też regularnie państwowe linie lotnicze LAN, oficjalnie
deklarując jako ładunek cygar. Allende, uzbrajając "bataliony rewolucyjne"
oraz lewicowych partyzantów spoza Chile (których w momencie przewrotu
przebywało w samym Santiago 13 tysięcy), obudził apetyt światowej
lewicy na przejęcie władzy całkowitej w kolejnym kraju. Masowy ruch
lewicowy w Chile spalił jednak na panewce, bo ani robotników okupujących
fabryki, ani chłopów w kołchozach, ani sił zbrojnych nie udało się wciągnąć
do rewolucyjnej walki. Mimo to w wyniku uporu Allende katastrofa zbliżała
się z dnia na dzień. 30 kwietnia po raz pierwszy bojówkarze lewicowych
batalio

nów otworzyli zmasowany ogień do "prawicowej reakcji", czyli do


strajkujących górników z El Teniente. Doszło do regularnych starć z
barykadami i bronią palną. Do dziś nie wiadomo, ile osób wówczas zginęło.
14 czerwca głodni górnicy ruszyli na stolicę w celu obalenia rządu. Dwa dni
później dotarli do Santiago, po drodze do łączyli do nich studenci.
Dochodziło do regularnych potyczek z lewicowymi bojówkarzami. 30
czerwca Allende, nie panując już nad sytuacją, ogłosił w stolicy stan
wyjątkowy z godziną policyjną. W ca łym kraju zakazano jakichkolwiek
demonstracji i zaostrzono cenzurę. Na początku roku 1973 zastrajkowali
kierowcy ciężarówek, Allende w odpowiedzi nakazał siłą rekwirować
pojazdy. Aresztowano wielu kierowców (głównie za kradzież kierownic). W
Santiago stan wyjątkowy zamieniono na stan wojenny. Rokosz przeciwko
rządowi zataczał coraz szersze kręgi, do strajku dołączyli kolejarze,
marynarze, handel i służba zdrowia. Lewicowcy z organizacji MIR w całym
kraju przeprowadzali akcje sabotażowe, podkładali bomby, wysadzali w
powietrze słupy wysokiego napięcia, pozbawiając dopływu energii do
głównych miast kraju. Augusto Pinochet wspomina: To była już wtedy
otwarta wojna z elementami guerilli. Odbywały się regularne potyczki
pomiędzy zwolennikami lewicy a wojskiem chilijskim.

W roku 1973 Allende powołał Zespół Osobistych Przyjaciół (Grupo de


Amigos Personales - GAP), których zadaniem było zabicie
głównodowodzących generałów, kiedy pojawi się próba zamachu stanu. 50
przybocznych pretorian Allende stanowiło też ochronę osobistą
prezydenta. Socjalistyczna Partia Chile wraz z ciągle napływającymi
rewolucjonistami z innych krajów tworzyła dobrze wyszkoloną armię. Z
zeznań byłych działaczy wynika, że szkolili się oni głownie w walkach
ulicznych. Tworzono podgrupy składające się z 10 osób, trenowano
wytwarzanie granatów (z puszek po kawie Nesca, gwoździ, prochu,
zaspawanego wieczka i lontu), koktajli Mołotowa. Elitarne ośrodki
kształcenia znajdowały się w Santiago, w prywatnej rezydencji Allende
przy ulicy Tomasza Morusa.

W odpowiedzi na kryzys i masowe wystąpienia zakładano w każdym


zakładzie sabotażowe "komitety samoobrony socjalistycznej", mające
walczyć z prawicową reakcją. Zastępca Allende, przywódca socjalistów
Carlos Altamirano ogłosił, że nieuniknione będzie poważne starcie
pomiędzy siłami zachowawczo-tradycyjnymi a reprezentacją nowego,
postępowego świata socjalistycznego. Wzywał też, by lud chilijski na tę
okoliczność gromadził broń, gdyż pięści i świadomość rewolucyjna
zapewne nie wystarczą. Już po zamachu stanu okazało się, że socjaliści nie
żartowali. Odkryty po ataku na pałac La Moneda plan "Z" zakładał
przejęcie totalnej władzy i wymordowanie tysięcy przeciwników
rewolucyjnych zmian (przywódców partii, generałów, karabinierów etc.).
Plan "Z" nosił adnotację, że należy go wcielić w życie 19 września, w dniu
święta wojska. Jednak 5 września Allende ogłosił w mediach, że zapasy
mąki się skończyły i starczy jej tylko na kilka dni. "Niefortunną" informacją
Allende spowodował, że zabrakło czasu, by rewolucjonistom rozdać broń.

11 1X1973

Parlament, widząc narastający kryzys, na kilka tygodni przed zamachem


zażądał od Allende rezygnacji z prezydentury. Prezydent nie chciał o tym
słyszeć. Większością głosów parlament pozbawił go zatem prezydentury.
Rzadko podaje się w mediach, że armia chilijska początkowo nie zdradzała
ochoty do interwencji. Sam głównodowodzący generał Pinochet przyznaję,
że do golpe skłoniły go dwa motywy. Jako zawodowy żołnierz, przywykły
do wykonywania rozkazów, działał na polecenie chilijskiego Trybunału
Konstytucyjnego. W przeddzień zamachu Trybunał Konstytucyjny i
parlament, przekazały całkowitą władzę wykonawczą w ręce wojska, czyli
głównodowodzących: Augusto Pinocheta- naczelnego wodza wojsk
chilijskich, admirała Jose Toribo Me no - dowódcy marynarki
wojennej,generała Gustavo Leigh-zwierzchnika lotnictwa i Cesara Mendoza
- szefa karabinierów. Był i motyw osobisty dla Pinocheta: telefon od jego
córki Lucii. Augusto Pinochet w wywiadzie udzielonym w 1998 roku Janowi
Fijorowi wyznaje: Zatelefonowała do mnie córka, Luda, miała wtedy dwóch
małych chłopców, z rozpaczą w głosie oświadczyła, że nie ma im co dać
jeść. Ta mlekiem i miodem płynąca ziemia przestała rodzić. Dalsze życie
było w takich warunkach niemożliwe. Tym bardziej że ogarnięty
szaleństwem rewolucji Allende nie liczył się z niczym i nikim. Ostatnie dwa
lata jego prezydentury to właściwie rządy dyktatorskie. Gdybyśmy wtedy
nie wkroczyli, Chile przestałoby istnieć jako państwo, a komu nistyczna
pożoga rozprzestrzeniłaby się na cały kontynent. Rosjanie tylko zacierali
ręce. Zapłaciliśmy za to ogromną cenę. Wystarczy, że zginie chociażby
jeden człowiek, to już cena jest zbyt wysoka. Ubolewam nad tym, co się
stało, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Stanę liśmy przed klasycznym
wyborem mniejszego zła; ratowaliśmy kraj, ratowaliśmy byt i przyszłość
kilkunastu milionów Chilijczyków. To była obrona konieczna, działanie w
obronie własnej. Gdybyśmy nie dążyli do utrzymania pra worządności -
proszę mi wierzyć - Chile zmieniłoby się w morze krwi... Na kilka miesięcy
przed zamachem stanu nawet życzliwe Allende media krytykowały armię
za bezczynność. W Chile nie dato się żyć. Ludzie, którzy byli wtedy ze mną
blisko, wiedzą, jak bardzo tego"gol-pe" nie chciałem. Uważam przewroty
za takie samo zło, jak rewolucję. Robiliśmy wszystko, by problem
rozwiązać na drodze rokowań, ale Allende działał jak szaleniec. W
przeddzień zamachu stanu Pinochet otrzymał depeszę operacyjna
ustalającą godzinę zamachu stanu od admirała Jose Toribo Merino. Na
odwrocie odręcznie widniała adnotacja: Augusto, jeśli nie użyjesz
wszystkich sił w Santiago, nie doczekamy jutra.

10 września po południu z portu w Yalparaiso wypłynęła w morze pod


pozorem manewrów eskadra złożona z krążownika, czterech niszczycieli,
trzech korwet i łodzi podwodnej. Okręty oddaliły się jednak tylko za linię
horyzontu, by o świcie powrócić w pełnej gotowości bojowej. O 4 rano
władze wojskowe spacyfikowały większość rozgłośni radiowych i
telewizyjnych oraz internowały przedstawiciel władzy marksistowskiej w
całym kraju (likwidując przy tej okazji spore nielegalnie magazyny broni).
O 6 rano całe Santiago kontrolowane już było przez drugi pułk pancerny
wojska. Przerwano wszystkie połączenia telefoniczne. O godz. 8'rano
poprzez jedyną działającą rozgłośnie radiową Allende z La Moneda
poinformował rodaków o puczu wojskowym, nawołując proletariuszy do
zbrojnej konfrontacji z nielegalną juntą wojskową.

O godz. 9.30 rano Pinochet ostatni raz poprosił Allende, by wraz z rodziną
opuścił kraj specjalnym samolotem, który mu użyczy. Allende odmówił,
więc o 11.00 wojska zaatakowały pałac La Moneda, przejmując
jednocześnie totalne dowództwo wojskowe nad krajem. Zamknięto fabryki,
przejęto wszystkie rozgłośnie radiowe i telewizyjne (część
zbombardowano), wprowadzono godzinę policją, prosząc, by cywile na
czas zaprowadzania ładu nie wychodzili z domów, oraz oddali nielegalnie
posiadaną broń. W pałacu prezydenckim La Moneda Allende z gwardią
przyboczną stawiał zaciekły opór, sam prezydent zniszczył z bazooki czołg.
Lewicowa propaganda uczyniła z Allende bohatera walki o socjalizm,
kreując między innymi wizję jego bohaterskiej śmierci. Za pomocą
Gabriela Garcia Marqueza cały świat mógł się dowiedzieć, w jak bestialski
sposób siepacze Pinocheta zamordowali walczącego do końca prezydenta.
W Polsce Perspektywy z 14 września 1979 roku tak opłakiwały śmierć
prezydenta: Allende poniósł bohaterską śmierć w bezpośredniej wymianie
ognia z żołdakami Pinocheta. Już po zastrzeleniu Allende, każdy z oficerów
oddał strzał w zwłoki prezydenta Republiki, zaś jeden z podoficerów
zmiażdżył jego twarz kolbą karabinu.

Mit śmierci Allende potrzebny był lewicy światowej, jednak jego ostatnie
chwile były zupełnie inne. Wedle naocznych świadków i opinii lekarza,
Allende popełnił samobójstwo (miał tylko jedną ranę postrzałową). Nie żył
już przed nadejściem żołnierzy. Zastrzelił się z pistoletu podarowanego mu
przez samego Fidela Castro. Lewica w Chile po latach przyznała się do
kłamstwa. Na łamach chilijskiego Analisis (tygodnika, który z braku
czytelników upadł kilka lat temu) Francisco Martorell bez skrupułów
przyznał, że: mit bohaterskiej śmierci był potrzeby w czasie dyktatury
Pinocheta, teraz (lata 90.) można już powiedzieć prawdę. Późnym
wieczorem opanowano miasto, a woskowi dowódcy wystąpili w telewizji,
składając przysięgę narodowi i Konstytucji. Jednak jeszcze przez cztery
tygodnie trwały regularne walki, głównie w stolicy. Ofiary po obu stronach
wyniosły ok. 1600 osób.

Od początku przewrotu wojsko w Chile wiedziało, kto jest bezpośrednio


odpowiedzialny za katastrofę kraju, stąd zapowiedziano marksistom,
trockistom, leninistom: No pasaran. Junta zabroniła działać jakimkolwiek
organizacjom marksistowskim, atych, którzy nie chcieli się
podporządkować, deportowała z kraju na Kubę i do Związku Radzieckiego.
PrzywódcaMIR, LuisCon/alan, wymieniony naWładymiraBukowskiego, już z
Moskwy kierował działalnością zbrojną organizacji. 7 września 1980 roku
zorganizował nieudany zamach na Pinocheta, w którym zginęło pięciu ludzi
z obstawy prezydenta. Sam Pinochet nie zginął tylko dlatego, że człowiek,
który do niego strzelał, nie potrafił obsługiwać broni. Oficjalna wersja
porażki zamachu tłumaczona była przez Moskwę złym doborem amunicji.
Amerykańska imperialna amunicja zawiodła... (Po obaleniu Żelaznej
Kurtyny okazało się, że istnieją liczne dowody na sponsorowanie, szkolenie
i przerzut partyzantów z ZSRR do Chile przez Komitet Centralny KPZR. W
partyzantce miejskiej szkolili też bojówkarzy Niemcy z NRD w
podberlińskim obiekcie "Baikal". Bułgarzy przekazali Niemcom na ten cel
50 tyś. dolarów. Dokumenty odkryte przez Władymira Bukowskiego
obejmowały pomoc dla rebelii z lat 1976-1990). Jeszcze przez długie
tygodnie po przewrocie saperzy rozbrajali podłożone ładunki wybuchowe
(często ładunki pułapki, jak na Uniwersytecie Chilijskim w Santiago, gdzie
poniósł śmierć porucznik Luis Carevic, rozbrajający bombę, co więcej
członkowie MIR-u przez wiele miesięcy tropili ciężarną wdowę po
poruczniku Carevicu, próbując ją zabić tylko dlatego, że była żoną
żołnierza). Ilekroć pisze się o "klasycznym" przewrocie wojskowym w Chile,
pomija się fakt, że wojsko działało na polecenie parlamentu oraz, że w
czasie całego przewrotu nie zginął ani jeden polityk, ani jeden wysoki
rangą urzędnik poprzedniego rządu, ani jeden członek lewicowej koalicji
Jedność Ludowa. Jedyną ofiarą był samobójca Allende. Większość
przywódców lewicowych została na czas wyprowadzenia kraju z chaosu
internowana na wyspie Dawson. O "wybitnych przedstawicieli ludu
chilijskiego" upominali się przedstawiciele Układu Warszawskiego.
Pinochet ogłosił, że jest w stanie zwolnić ich z aresztu pod warunkiem
natychmiastowego opuszczenia przez nich Chile, bez prawa powrotu do
kraju. Żaden z krajów bloku socjalistycznego nie chciał jednak udzielić
gościny lewicowym bojówkarzom (jedynym wyjątkiem była wymianaLuisa
Corvalana na Władimira Bukowskiego 18 grudnia 1976 roku). Kraje całego
bloku socjalistycznego z PRL na czele zerwały bądź zawiesiły we wrześniu
1973 r. stosunki dyplomatyczne z Republiką Chile (Polska Ludowa zerwała
stosunki z Chile 10 października 1973 r.).

W roku 1978 ogłoszono amnestię i wypuszczono na wolność 1500


rewolucjonistów, zatrzymano jednak tych, którzy oskarżeni byli o zwykłe
przestępstwa. Wraz z amnestią Sąd Najwyższy skierował wiele spraw
przeciwko nadużyciom także ze strony wojska (aresztowani zostali generał
Sergio Arellano Stark, pułkownicy Marcelo Moren i Sergio Arredondo,
brygadier Pedro Espinoza i kapitan Patricio Diaz).

Augusto Pinochet, decydując się na przewrót, zdawał sobie sprawę, że


zaprowadzenie porządku jest jedynie pierwszym krokiem do spokoju
społecznego. Nie uzyska się go bowiem bez naprawy gospodarki.

Reanimacja gospodarki po socjalizmie

Sprawę przywrócenia normalnej gospodarki komplikował fakt, że jej


odbudowa musiała odbywać się w warunkach ogólnoświatowej recesji.
Zasługą nowych władz wojskowych było to, że już na początku udało się
powstrzymać napędzaną przez rząd Allende inflację. Posunięcia
wojskowych były bolesne i niepopularne, sam Pinochet niejednokrotnie
wspominał, że możliwe to było tylko w warunkach dyktatury. Umożliwiło to
jednak przestawienie się gospodarki na mechanizmy rynkowe, w czym
dopomogły kredyty udzielone przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Pod koniec lat siedemdziesiątych już można było zauważyć optymistyczne


zmiany: inflację opanowano, wystąpił znaczny wzrost dochodu
narodowego, by u progu lat osiemdziesiątych Bank światowy mógł
poinformować: działające w nadzwyczaj niekorzystnych okolicznościach
władze chilijskie przeprowadziły udany manewr ekonomiczny, nie mający
precedensu w historii.
Sam Pinochet wspomina: Eksport - w latach 1973-1987 - wzrósł
czterokrotnie, przy równoczesnym spadku o połowę wpływów z wywozu
miedzi. Wzrost produkcji rolnej wyniósł w tym czasie ponad 500 proc.
Dochód narodowy wzrastał w tempie prawie W proc. rocznie. Wiedziałem,
że jeśli poprawi się masom, rewolucyjna gorączka opadnie, l nie omyliłem
się. Wystarczy spytać przeciętnego Chilijczyka, jak w wyniku rządów
wojskowych zmieniło się jego życie. Pozostawiłem kraj kwitnący, w
prospericie, która nie ominęła żadnej grupy społecznej. Całe życie byłem
tylko żołnierzem. Politykiem stałem się niemal w przeddzień przewrotu, l
nagle olśnienie; wiedziałem, że od wielu lat na Universidad Catolica de
Chile działa silna grupa wykształconych w USA ekonomistów, mądrych,
światłych ludzi, którzy nie mieli dotychczas okazji wykazania się.
Zwróciłem się do nich. Powstała grupa konsultacyjna, do której zaprosiłem
przedstawicieli wszelkich ugrupowań społecznych i politycznych.
Powierzyłem decyzje ludziom mądrym, wykształconym, niezależnym i
patriotom. Dałem im wolną rękę.

Generał niejednokrotnie wspominał, że oddał gospodarkę w ręce


fachowców, gdyż jako żołnierz nie czuł się po prostu kompetentny. Na
początku 1975 r. Chile odwiedził późniejszy noblista - prof. Milton
Friedman, z którego rad korzystała w Chile tzw. Szkoła Chicagowska,
ratująca gospodarkę kraju. Skutecznie przeprowadzono proces
reprywatyzacyjny. Prawowitym właścicielom zwrócono wcześniej
znacjonalizowane kopalnie, banki, majątki ziemskie i przedsiębiorstwa.
Wedle wytycznych ekonomistów amerykańskich rozpoczęła się
prywatyzacja wszystkiego: od fabryk po służbę zdrowia i oświatę.
Zreformowany system emerytalny (poprzez wpuszczenie na rynek 21
prywatnych funduszy emerytalnych) i jednoczesne zniesienie przymusu
ubezpieczeń stało się inspiracją dla wielu krajów. Oczywiście, radykalnie
obniżono podatki, a cła obniżono lub całkowicie zniesiono. Już w krótkim
czasie po urynkowieniu wszystkich cen półki sklepowe zapełniły się
towarami, o których przez ostatnie lata Chilijczycy mogli tylko pomarzyć,
bezrobocie (ok. 40%) spadało z roku na rok, drastycznie też obniżyła się
inflacja. Na takie warunki wolnego rynku kapitałowego czekały największe
koncerny świata, które zaczęły inwestować w Chile ogromne kwoty.
Zniesiono koncesje i pozwolenia w branży energetycznej i
telekomunikacyjnej, z tego też powodu abonenci chilijscy płacą dziś
najniższe na świecie ceny za połączenia zamiejscowe.Wojskowy rząd
wydał też wojnę biurokracji, likwidując wszystkie urzędy powołane za
rządów socjalistów (np. do reglamentacji żywności - jako już niepotrzebne,
czy kontroli handlu -jako szkodliwe). Generał Pinochet zapowiedział, że
Chile stanie się od tego czasu krajem właścicieli, a nie proletariuszy. W
1976 r. odbyło się referendum, w którym prawicowy rząd poparło trzy
czwarte społeczeństwa (która partia europejska ma takie poparcie we
własnym kraju?!). Chilijczycy zdecydowali się również w 1980 r. na
przyjęcie wojskowego projektu konstytucji, 67 procent Chilijczyków chciało
zaś, by prezydentem kraju przez kolejne 9 lat został generał Pinochet.
Augusto Pinochet rządził do r. 1988 - w tym właśnie roku odbyło się
kolejne referendum, które przegrał. Ogłosił, że za dwa lata opuści pałac
prezydencki, jednak pod pewnymi warunkami: ci, którym odda władzę
muszą zaniechać zemsty zarówno na przeciwnikach, jak i zwolennikach
junty. Kolejne dwa lata rządów Pinocheta upłynęły pod znakiem
przekazania władzy w ręce cywili. 11 marca 1990 r. Pinochet dotrzymał
słowa: w Chile rozpoczęły się rządy cywilne. "Krwawy dyktator" przekazał
władzę w ręce nowo wybranych władz. Po raz kolejny udowodnił, że
szanuje wolę rodaków. Całe odebranie władzy Allende i wyjście z kryzysu
trafnie podsumował admirał Jose Merino: umieraliśmy z głodu, siedząc na
skrzyni pełnej złota. Potrzebny był tylko klucz, by ją otworzyć. Tym
kluczem był Augusto Pinochet.

światowe echa zamachu z 11 IX

Głosy sprzeciwu wobec Pinocheta, podniosły się głównie za granicą.


Lewicowi bojówkarze deportowani z kraju otrzymywali z Moskwy pieniądze
na liczne prelekcje o tym, jak faszystowscy mordercy Pinocheta zgotowali
krwawą łaźnię chilijskim masom pracującym. Moskwa sponsorowała też
płatne ogłoszenia w prasie światowej ("New York Times": Chile: masakra
trwa!). Do propagandowej hucpy dołączyli wierni lewicowi działacze z całej
Europy. We Francji stworzono Komitet na Rzecz Podtrzymania Rewolucji
Walki Ludu Chilijskiego, a na Pola Marsowe co rusz wylęgała lewicowa
młodzież protestując przeciwko chilijskim prawicowym zbirom. Mury
Rzymu pokryły graffiti o bohaterskim Allende. W Belgii każdego 11. dnia
miesiąca urządzano manifest solidarności z chilijską lewicą. Oczywiście, i
lewica w Polsce nie pozostała w tyle. Pierwsza odpowiedziała załoga
Kombinatu Nawozów Azotowych w Puławach robiąc spektakularne
masówki, do Puław dołączyli robotnicy z Chełmna, Kraśnika i Żerania,
gdzie na odczyty zaproszono Yolodię Taitelboima, sekretarza Komunistów
Chilijskich. Solidarność z uciemiężonym narodem chilijskim wyraził tow.
Gierek, goszcząc z honorami Hortensję Allende, wdowę po bestialsko
zamordowanym bohaterze, który pozostanie w naszej pamięci jako
wybitny mąż stanu. Edward Gierek "błyskotliwie" zauważał, że terror
Pinocheta jest: kontynuacją nazizmu, który tak ciężko doświadczył Polskę
Ludową. Hortensja Bussi Allende znalazła się także (obok Cyrankiewicza,
Iwaszkiewicza i Wajdy) w gronie przedstawicieli budowniczych pokoju.
Powstał też wzorem innych krajów Komitet Solidarności z Narodem
Chilijskim, którego przewodniczącym został Edmund Osmańczyk. Krajowa
Rada Kobiet Polskich nie kryła, jak głęboko przeżywa tragedię kobiet
chilijskich. Kobiety z tej organizacji domagały się przywrócenia utraconego
domu wszystkim chilijskim kobietom. Polscy artyści na znak solidarności
przekazali ponad 50 swoich prac Międzynarodowemu Muzeum im.
Salwadora Allende w Hawanie (m.in. Tadeusz Kantor, Jerzy Nowosielski,
Jonasz Stern). Do dziś wydawana Polityka przyznawała w tym czasie
nagrody im. Salwadore Allende. Jeżeli uznać logikę komunistów kreujących
Allendego na bohatera, możemy także za kilka lat usłyszeć o
nieszczęsnym idealiście, który do końca walczył na gruzach
zbombardowanego Berlina o prawa dla swojego narodu. Na końcu, widząc
swą beznadziejną sytuację, też popełnił samobójstwo, obaj też byli
socjalistami.
Od zamachu stanu z 11 września 1973 roku i po wyprowadzeniu kraju z
nędzy generał Augusto Pinochet poznał smak lewicowej wendetty. Gdy
odpoczywał w jednej z sal londyńskiej prywatnej kliniki po operacji
kręgosłupa, dosięgła go ręka lewicowej mafii. O północy przybyli policjanci
angielscy i poinformowali pacjenta w języku angielskim, że jest
tymczasowo aresztowany, wyłączyli telefon i odcięli pacjenta od świata,
zezwalając tylko na wizyty lekarza.

Lewicowa wendetta polityczna

Hiszpański sędzia Baltasar Garzon wydał na terenie Wysp Brytyjskich


nakaz aresztowania chronionego immunitetem międzynarodowym
generała chilijskiego za rzekome zbrodnie popełnione w jego kraju. Ten
deputowany Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) oskarżył
generała o terroryzm (!!!), ludobójstwo i stosowanie tortur, a także o
antysemityzm (z tego zarzutu wycofał się najszybciej po licznych
protestach żydowskiej społeczności w Chile). W całej sprawie nie można
pominąć udziału Joan Garces, prawnika, byłego bliskiego współpracownika
Allende w Chile, pomagającego budować tam socjalistyczny raj. Smutne
jest to, że Pinochet traktował Wielką Brytanię jak swoją drugą ojczyznę.
Jeszcze kilka dni przed zatrzymaniem w jednym z wywiadów stawiał ją za
wzór demokracji, praworządności, ładu i porządku. Brytyjczycy zdali się nie
widzieć, że wniosek o aresztowanie i ekstradycję, złożony przez
hiszpańskiego

sędziego nie ma zupełnie sensu, gdyż Pinochet nie popełnił zbrodni na


terenie Hiszpanii i Wielkiej Brytanii ani żadnego kraju związanego z
Hiszpanią i Wielką Brytanią umowami ekstradycyjnymi. Co więcej, w
trakcie procesu żaden ze stawianych Pinochetowi zarzutów nie został
udowodniony, wszczęte w Hiszpanii formalne śledztwo porzucono, gdyż
bazowało na subiektywnych relacjach rzeko mych świadków (na dodatek
sprzecznych ze sobą). Nie dano jednocześnie Pinochetowi szansy obrony
przed hiszpańskim sądem, nie zawiadomiono go nawet o wszczętym
przeciwko niemu postępowaniu, co jest formalnie niedopuszczalne w
żadnym kraju europejskim. Pinochet, dokonując zamachu stanu, nie
mieszał się w sprawy innych krajów, jak Castro (wedle publicysty
meksykańskiego dziennika "La Cronica", nie można winić Castro, bo
przecież robił to w dobrej sprawie...). Skrzętnie pomijano fakt, że Pinochet
działał na polecenie władzy zwierzchniej oraz to, że aresztowaniu generała
sprzeciwiał się aktualny, legalny i demokratycznie wybrany rząd chilijski
na czele z prezydentem Eduardo Frei.

W świetle tych faktów nie dziwi, że fatalna decyzja Anglików podjęta


została w dziewięć lat po dobrowolnym odejściu Pinocheta ze świata
polityki. W ciągu tych lat Pinochet bywał w Anglii wielokrotnie, bywał też w
niej także w czasach sprawowania dyktatury.

Warto tu dodać, że sprawa generała zbiegła się w czasie z innym


procesem, mianowicie ze sprawą o ekstradycję prokurator Heleny
Wolińskiej, bezpośrednio odpowiedzialnej za śmierć generała Emila "Nila"
Fieldorfa, dowódcy Kedywu, bohatera polskiego podziemia. Wolińska
uczestniczyła w sfingowanym stalinowskim procesie opartym na
sfałszowanych dowodach. Jednak brytyjski wymiar sprawiedliwości nie
zastosował się do petycji polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, gdyż:
ekstradycja Żydówki do kraju, w którym znajdowały się obozy śmierci,
może zostać nieprzychylnie przyjęta przez środowiska żydowskie. Przy
całej tej sprawie trudno też komentować sprawę generała Wojciecha
Jaruzelskiego, wydającego rozkaz o wprowadzeniu stanu wojennego, gdzie
świadomość przelanej krwi była oczywista. Szef polskiej junty wojskowej w
odróżnieniu od Pinocheta miał tylko jeden cel: utrwalać socjalizm.

Zatrzymanie generała w całym świecie uznano za historyczny przełom,


gdyż od tego czasu podobno już żaden dyktator nie mógł czuć się
bezpiecznie, gdziekolwiek przebywał. Całej sprawie dodaje pikanterii fakt,
że w tej samej klinice przebywał na leczeniu zmarły w 1994 roku Erich
Honnecker, dawny przywódca NRD, każący swoim żołnierzom strzelać do
każdego rodaka, który ośmieli się przekroczyć mur w Berlinie. Gdy jeden z
dziennikarzy zasugerował hiszpańskiemu sędziemu podjęcie tego rodzaju
spraw, ten oświadczył, że... nie jest tym zainteresowany. Drugą sprawą
jest to, że w tym samym czasie Fidel Castro, kokietowany przez Zachód
jeździł z oficjalnymi wizytami po całym świecie. Hiszpański prokurator
odrzucił także wniosek grupy kubańskich emigrantów o osądzenie pod
zarzutem ludobójstwa i tortur kubańskiego Comandante (który odpowiada
za około 60 tyś. zamordowanych Kubańczyków). W tym samym czasie, gdy
funkcjonariusze Scotland Yardu zatrzymywali w szpitalu Pinocheta, Fidel
Castro bawił z oficjalną wizytą w Hiszpanii, Tony Blair spotykał się zaś na
raucie z przywódcą irlandzkich terrorystów Garrym Adamsem.

W momencie aresztowania w Londynie generała Augusto, światowi


przywódcy lewicy nie kryli satysfakcji. Groteskowość tej sytuacji wzmacnia
to, że niektórzy z nich (np. Joschka Fischer, szef dyplomacji niemieckiej)
sami w młodości sympatyzowali z terrorystycznymi lewicowymi
organizacjami. Za sprawą aresztowania Pinocheta jeszcze raz mogli
wznieść się na czerwonych skrzydłach swej ideowej młodości. Do grona
polityków zacierających ręce dołączyli ludzie ze świata sportu (Diego
Maradona) czy wdowy po politykach (Danielle Mittterand, Hortensja
Allende). W Polsce najgłośniej domagali się kary dla dyktatora członkowie
Federacji Młodych Unii Pracy, posuwając się nawet do aktów agresji
(zaatakowanie posła Mariusza Kamińskiego, jadącego złożyć uznanie
więźniowi politycznemu w Londynie).

Zatrzymanie generała okazało się jednak wielką kompromitacją. Jeden z


sędziów, lord Leonard Hoffmann okazał się bowiem pracownikiem Amnesty
International, w całej sprawie składając fałszywe zeznanie przed
przystąpieniem do aktu oskarżenia. Co więcej, według prawa angielskiego
Pinochet mógł być sądzony tylko za wykroczenia po 1988 roku, kiedy to
Wielka Brytania ratyfikowała konwencję ONZ w sprawie przestępstw
politycznych. W Chile trwały w tym czasie manifestacje w sprawie
"oddania" generała - skrzętnie ukrywane przez media europejskie.
Od tego czasu zaczynają się dziać dziwne rzeczy - rząd hiszpański
zrezygnował z walki o ekstradycję Pinocheta do Hiszpanii, brytyjscy
prawnicy zaś nie byli w stanie "znaleźć paragrafu" na Pinocheta, minister
Straw nagle zaczyna się niepokoić o zdrowie uwięzionego generała, a rząd
hiszpański występuje z oficjalnym stwierdzeniem, że nie będzie
protestował przeciwko uwolnieniu Pinocheta. 3 marca 2000 roku generał
zostaje zwolniony z aresztu i wraca do ojczyzny, witany w Santiago jak
bohater narodowy. Cała sprawa skończyła się kompromitacją brytyjskiego
wymiaru sprawiedliwości. Brytyjskie media niechętnie też wspominały, że
fatalna decyzja brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości kosztowała
podatników ok. 16 tyś. dolarów (koszty procesowe, wynajęcie willi-
więzienia, obstawy, pilnowanie manifestacji zarówno zwolenników, jak i
przeciwników uwięzienia generała) oraz milionowe straty w wyniku
zerwania przez rząd z Chile licznych umów handlowych z Wyspami
Brytyjskimi wskutek pogwałcenia immunitetu chilijskiego senatora. Utrata
prestiżu Wielkiej Brytanii na arenie międzynarodowej jest, oczywiście,
największą i niewymierną klęską. Socjaliści woleliby o sprawie zapomnieć,
dlatego media tak niechętnie donosiły o wystąpieniu baronessy Margaret
Thatcher, wygłoszonym 6 października 1999 roku na konferencji Partii
Konserwatywnej w Blackpool w obronie Pinocheta. Żelazna Dama mówiła:
Chcę, abyście wiedzieli, jak głęboki wstyd i gniew odczuwamy dziś w
obliczu tego, jak zostało potraktowane Chile, honor, godność, suwerenność
i były przywódca waszej ojczyzny. Pragnę zapewnić Chilijczyków, że
chociaż obecny rząd Partii Pracy może zachowywać się w sposób
zasługujący tylko na pogardę, to Brytyjczycy nie zapomnieli, co oznacza
lojalność wobec przyjaciół. Rząd Partii Pracy współuczestniczył w
przybranym w szaty prawa kidnapingu senatora Pinocheta, który został
aresztowany w nocy, po operacji kręgosłupa, w okolicznościach, jakich nie
powstydziłoby się państwo policyjne. Wiemy, że wszystko to zrobiono w
oparciu o niezgodny z prawem, jak potem oceniły sądy, nakaz
aresztowania. Wiemy, że władze zdawały sobie z tego sprawę, bo wysłały
pospiesznie prawników do Hiszpanii, aby przygotować i przywieźć inny,
nowy. Przyjaciele, jest to rząd, który dyskredytuje i hańbi Wielką Brytanię.
Chodzi o zemstę, o rewanż lewicy. Na tym wyłącznie polega "sprawa
Pinocheta". Obrazą dla zdrowego rozsądku, a także karykaturą
sprawiedliwości, jest utrzymywanie, że przywódca państwa może być
automatycznie kryminalnie oskarżany o wszystko, co stało się za jego
rządów, niezależnie od tego, czy autoryzował jakieś działania, czy też nie.
Na podobnej zasadzie panowie Blair i Straw powinni liczyć się z kryminalną
odpowiedzialnością za wszystko, co dzieje się w każdym więzieniu i na
każdym posterunku policyjnym Zjednoczonego Królestwa i być
przygotowani na ekstradycje do Hiszpanii, aby za to odpowiedzieć.

Media, komentując całą sprawę wystąpienia Thatcher, stwierdziły, że


Żelazna Dama zardzewiała. Pokazywano natomiast chętnie ujęcia z
Londynu, pełne rozwrzeszczanych przeciwników, natomiast zwolenników
generała pokazywano zwykle... dwóch. Pomijano całkowicie fakt, że w tym
samym czasie w Chile odprawiane były msze święte za zdrowie pana
Augusta, w których brały udział tłumy. Niestety, oficjalne władze Chile
(lewicowy prezydent Ricard Lagos Escobar, delegowany w 1973 roku przez
samego Allendego na ambasadora w Moskwie) nie pojawiły się witać
powracającego do domu Pinocheta. Co więcej, z chwilą powrotu generała
do ojczyzny prezydent Escobar zapowiedział, że Pinochet musi się w końcu
zdeklarować: albo jest chory psychicznie i odchodzi całkowicie z życia
publicznego, albo w przeciwnym razie czeka nań ok. 60 procesów
cywilnych w kraju (Lagos wycofał się z tego szantażu pod naciskiem
chilijskiego Sądu Najwyższego, który powołał się na dożywotni immunitet
generała oraz na prawo amnestii z 1978 roku).

Przy całej sprawie lewicowej wendetty politycznej widać też słabość partii
prawicowych. Żadna światowa licząca się partia nie wystąpiła w obronie
generała (z wyjątkiem kilku polityków), a tzweks-premier Rzeczypospolitej
Jerzy Buzek z radością przyjął zaproszenie lewicowego prezydenta-elekta
Lagosa na fetę zaprzysiężenia. Nikt już nie wspominał obłudnych
zapewnień Lagosa wobec Chilijczyków, jeszcze przed podjęciem
prezydenckiego stolca, że sprawa generała jest zakończona. Obecnie
zapowiedział, że zrobi wszystko, by z historii Chile wymazać pamięć o
generale Pinochecie.

Zakończenie

Większość Chilijczyków wyraża się o Augusto Ugarte Pinochecie z


ogromnym szacunkiem, uważając go za Ojca narodu i męża
opatrznościowego. W światowych mediach generał Pinochet uważany jest
jednak za tyrana. Pinochet sam tak to tłumaczy: Nam opinię urabiali
uciekinierzy polityczni po przewrocie w 1973 roku. Wyjeżdżali do Europy
Zachodniej, do Stanów Zjednoczonych i tam mówili, co chcieli. Nikt tego
nie kontrolował, nikt nie sprawdzał. Musimy pamiętać, że to właśnie dzięki
Pinochetowi Chile u progu XXI wieku to kraj o dynamicznie rozwijającej się
gospodarce, stabilny i bogaty, z zadowolonymi mieszkańcami, wolny od
lewicowych szaleństw reszty krajów Ameryki Południowej. Chile jako
najbogatszy kraj kontynentu to wyspa dobrobytu. Sam Pinochet natomiast
stworzył niedościgniony wzór postępowania dla dyktatorów, po
wprowadzeniu własnego kraju w stan dobrobytu i wolności potrafił
odsunąć się w cień, dając wolną rękę demokratycznie wybranym rządom
cywilnym (choć analizując sytuację ostatnich miesięcy w Chile, mam
pewne wątpliwości co do słuszności tej decyzji). Pinochet nie uległ pokusie
władzy totalnej, by wypompować wzorem innych dyktatorów resztki
pieniędzy z kraju na prywatne konta czy spełnić sadystyczne zachcianki.
Za to, co zrobił dla całego kontynentu, powinien być raczej uhonorowany
pokojową nagrodą Nobla. Niestety, w świetle jupiterów pokojowe nagrody
Nobla odbierają Jasser Arafat, Szymon Perez, Nelson Mandela czy Michaił
Gorbaczow. Jedyną nagrodą dla Pinocheta pozostaje wdzięczność rodaków
i wierność armii chilijskiej.

Na zakończenie warto zauważyć, że europejscy politycy, atakując generała


Pinocheta, zdają się zapominać, że polityka to nie tylko czerwone dywany
na lotniskach, ordery, rauty, jarmarczne wystąpienia i dbałość o wskaźnik
popularności. Obraz prawdziwego polityka pokazał Augusto Pinochet, który
potrafił podjąć ogromnie trudną decyzję, by ratować swój kraj, będąc
jednocześnie świadom tego, jak ogromnie straci na popularności i jakie
szykany spotkają go ze strony lewicy. Wybrał jednak drogę trudną,
wiedząc, że jest ona skuteczna, bo ratuje kraj przed nędzą, także moralną.
Wybrał drogę izolacji i samotności, wiedząc jednocześnie, jak ogromny
ciężar będzie musiał dźwigać przez następne lata. Chilijski przewrót w
porównaniu z innymi krajami Ameryki Łacińskiej był najmniej bolesny.
Dość porównać długą walkę z lewicowym terroryzmem w Peru (25 tyś.
ofiar), Kolumbii (30 tyś. ofiar), Nikaragui (50 tyś. ofiar) czy na Kubie, gdzie
liczba ofiar i rozmiar nędzy jest skrzętnie skrywany. Warto też zwrócić
uwagę, że nie każda dyktatura jest zła. Nawet w historii najnowszej Europy
nikt nie kwestionuje hucznych obchodów wojskowego zamachu stanu z
1944 roku w Niemczech. Wszystkim tym, którzy uważają dyktaturę
Pinocheta za klasyczną warto przypomnieć, że w wyniku przewrotu
zawieszono tylko działalność Kongresu; rząd i sądownictwo były wciąż
niezależne.

W dobie wyniesienia demokracji do formy porządkującej całą sferę życia


publicznego warto przytoczyć słowa Augusta Pinocheta: Demokracja
formalna jest zaprzeczeniem naturalnej formuły państwa i stanowi
sztuczny twór myśli ludzkiej. Stanem naturalnym jest poszanowanie
autorytetu, który nie stanowi przeciwieństwa wolności, lecz tylko anarchii.
My, katolicy, wiemy, że istnienie autorytetu jest czymś normalnym, gdyż
wywodzi się od Boga.

FRONTY

Po dzień dzisiejszy liczba ofiar przewrotu woskowego jest niejasna.


Oficjalne dane mówią o 3 196 przypadkach śmierci lub zaginięć, jednak
rzadko dodawane jest tu wyjaśnienie, że jest to liczba ofiar po obu
stronach. Wojska bezpośrednio podległe generałowi zostały "osądzone" za
139 ofiar, jednak nawet co do tego nie ma pewności. Stąd przypisywanie
Pinochetowi setek tysięcy ofiar (tak twierdziła Hortensja Bussi de Allende,
wdowa po prezydencie, zmieniając zresztą często liczbę od 15 tysięcy do
90 tysięcy) jest zwykłym kłamstwem.

Niejednokrotnie Amnesty International organizowało spektakularne akcje


składania goździków pod ambasadą chilijską w różnych zakątkach świata
(z roku na rok zmniejszając ich liczbę, gdyż jeden goździk symbolizować
miał jedną ofiarę "prawicowego terroryzmu"), jednak nigdy nie zdobyli się
na gest, by w ten sam sposób uczcić, na przykład, poległych saperów
rozbrajających ładunki wybuchowe podłożone przez lewicowych
bojówkarzy na ulicach, w metrze czy w szkołach. Selektywna cześć oddana
zostanie tylko czerwonym "męczennikom".

Analizując sprawę Pinocheta, nie wolno nam zapominać, że jego dyktatura


przyniosła ofiary w ludziach, zdarzały się egzekucje i tortury (choć sam
generał nigdy do nich nie nakłaniał, a wręcz skrupulatnie, jako przywódca
państwa, przestrzegał, by ich nie popełniano). Nikt nie próbuje twierdzić,
że pierwsze lata rządów junty były łagodne i pokojowe (każdego cywila
złapanego z bronią w ręku karano śmiercią). Jednak to właśnie zasada
silnej ręki sprawiła, że ofiar było tak niewiele. Wdowa po prezydencie
Allende tak mówi o Pinochecie: to analfabeta, który nie potrafi mówić,
kiedy mówi odsłania się. Ostatnio spytany przez biskupów katolickich o
stosowanie tortur zamiast zaprzeczyć, przyznał, że o takich przypadkach
słyszał. Inwektywa w ustach lewicy ukazała w istocie szczerość generała i
obnażyła kłamliwą naturę zdającej relację.

Smutne jest to, że człowiek, który w sferę praxis wprowadził marzenie


Stefana Kisielewskiego, by wziąć za mordę i wprowadzić kapitalizm,
otrzymał od międzynarodowej społeczności jedynie pogardę i brak
szacunku.

dr Roman Konik

Anda mungkin juga menyukai