Anda di halaman 1dari 170

MARIUSZ

ZIELKE
TWARDZIELKA

Projekt okadki: Pawe Panczakiewicz/pANCZAKIEWICZ ART.DESiCN


Redakcja: Maria leszyska
Redakcja techniczna: Karolina Bendykowska
Korekta: Jadwiga Piller, Maria leszyska
Wszystkie postacie i wydarzenia opisane w ksice s fikcyjne, a wszelkie podobiestwo do osb yjcych jest
przypadkowe.
Zdjcie na okadce: Tim Robinson/Arcangel Images
for the text by Mariusz Zielke for this edition by MUZA SA, Warszawa 2014
ISBN 978-83-7758-691-4
Wydawnictwo Akurat Warszawa 2014

Jak to moliwe, dziwna dziewczyno,


e jeste tak wieloma kobietami
dla tylu ludzi?
Sylvia Plath, Dzienniki 1950-1962

Pewnego wieczoru wziem na kolana Pikno.


I przekonaem si, e jest gorzkie.
Arthur Rimbaud, Sezon w piekle. Iluminacje

Prolog
wrzesie,
ubiegy rok

Za Wolinem skrcili w prawo na Warnowo. Micha nie zareagowa na niemiae protesty


przyjaci i zwolni, podziwiajc malownicz okolic. Wska drka biega pomidzy
egnajcymi ju lato drzewami, ogromnymi poaciami brudnozielonych pl i pastwisk
ogrodzonych popkanymi belkami, z rzadka tylko pilnowanymi przez stare, czerwone mury
domostw. Mimo kocwki wrzenia wci byo ciepo i sonecznie. Otworzy szeroko okno,
wdychajc wiee powietrze, specyficzny zapach gospodarstw i zagrd wymieszany z
wyczuwalnym z daleka dymem z palenisk, ktry szybko ustpi mocnej woni sosen, bukw i
dbw wspaniaej kniei, cigncej si kilometrami a do nadmorskich piaszczystych pla niemal
pustych w tym miejscu i o tej porze roku.
- Ale powietrze. To nie Warszawa, chopcy.
- Nad morzem wda wchodzi mi jak mleko. Na co jestemy przygotowani, prawda,
panowie? - Pawe podsun mu pod nos butelk single malta, zapakowan w papierow torb.
Micha pomyla, e picie z gwinta trzydziestoletniego bimbru po piset dolcw za butelk
trzeba uzna za profanacj, nawet jeli ma si go ca skrzynk w baganiku i pewno
darmowego uzupenienia zapasu w razie koniecznoci.
- Prowadz. - Odsun rami z butelk i zawoa do tyu: - Bud si, mody!
Artur, ktry w protecie przeciw zmianie trasy udawa, e pi, westchn gono i zaartowa:
- Ju niedziela?
Przyjaciele rozemiali si gromko. Rozumieli si bez sw. Kady gupi art, kaprys, problem.
Byli najlepszymi przyjacimi, znali si niemal jak kochankowie. Trzy wsplne lata w Szkole
Gwnej Handlowej, rok na wymianie na Uniwersytecie w Sussex oraz wizyty na uczelniach w
Chinach i Brazylii wzmocniy wizi przyjani i stanowiy solidny fundament na przyszo.
- Dlaczego nie jedziemy przez Midzyzdroje? - zaprotestowa Artur.
- Chcesz spotka mojego starego? - odpar Micha.
Artur spojrza w okno. Ojciec Michaa nie przepada za nim i chopak chyba zdawa sobie z
tego spraw, cho udawa, e si tym nie przejmuje.
- Aaa, zapomniaem. - Pokiwa gow. - Szkoda. Tamtejsze dziewczyny...
- Powiniene raczej spieszy si do Grodna.
Znw ten porozumiewawczy miech. Tak, powinnimy spieszy si do dziewczyn z Grodna.
Tam nie bdzie adnych niedopowiedze, niepotrzebnych fochw, min i wybiegw. Jasna, prosta
sytuacja. Sono zapacili za ogie, ktry ich czeka. Ale warto byo.
- Ciekawe, co tym razem przygotowaa nam Sonia? - Pawe pocign porzdny yk z butli. J te bym chtnie przelecia.
- A kogo ty by nie przelecia - zadrwi Artur i klepn przyjaciela w kark. - Pamitasz t
paskud z akademika?
- To nie byem ja...
- No tak, zapomniaem, e po drugiej butelce przechodzisz w trzeci wymiar...
Micha pokrci gow z zadum. Kto, kto wymyli mu ycie, naprawd powinien dosta
medal. Mia najwspanialszych przyjaci na wiecie, najpikniejsz dziewczyn pod socem,
wietnego staruszka z otwartym na wszystkie zachcianki portfelem, kas i wielk przyszo.
Staa przed nim otworem, rozwieraa ramiona, czekaa na niego. Tyle drg do wyboru. Tyle
moliwoci.
wietne ycie.

Jak to powiedziaa ta wrka w Chinach? Czeka ci ycie pene wrae, tylko takie si
liczy.
Wraenia.
A tych dzisiejszego wieczoru nie zabraknie. Ju Sonia si o to postara. Jeszcze nigdy si na
niej nie zawiedli. Dziewczyny zawsze speniay wszystkie zachcianki, byy pikne, niezwyke,
cudowne. I wcale nie przypominay kurewek. Normalne laski, tyle e z zaadowanym do mzgw
odpowiednim oprogramowaniem. adnych narzeka, wykonywanie polece bez mrugnicia
okiem, wieczny umiech na piknych buziach i sterczce cycki. Nie zmuszay si, byy chtne i
radonie uczynne. Inicjatywa wasna mile widziana, podobnie jak nieudawane orgazmy. Miejcie z
tego troch przyjemnoci. Wasi klienci s tego warci. S bogaci, zadbani, czyci, nawet jeli
starsi, to na szczycie drabiny spoecznej. A z takimi jak Micha i jego przyjaciele... Sama
przyjemno.
Micha popatrzy po przyjacioach. Smuke, uminione, opalone ciaa. Sympatyczne twarze
nigdy niepoddane ekstremalnym prbom, ktre zostawiaj rysy w oczach i charakterze. Silni,
wspaniali, wadczy. Przyszli panowie wiata.
Z takimi to naprawd sama przyjemno.
Nawet dla takich cudownych kobiet jak one.
Gwiazdy. Byy prawdziwymi gwiazdami.
- Moe dzi bd mia przysz krlow sceny? - westchn teatralnie Artur.
- Dzieciaki ci nie uwierz, jak opowiesz, kogo w modoci posuwae.
- Nie zamierzam mie dzieci.
- Dzieci to tylko problemy, prawda, Hades?
Hades, ksywka Michaa od dnia, gdy zdoby tytu krla nocy klubu Hades. Mimo e kojarzya
mu si tylko z dobrymi rzeczami, nie lubi jej. Moe dlatego, e w przeciwiestwie do przyjaci
by zadeklarowanym optymist. Nawet gdy si walio i palio, on dostrzega blask soca,
wiateko w mroku.
Nie poddawaj si, nie jeste sabeuszem, zawsze walcz do koca - tak mawia jego ojciec.
Hades. Naprawd kiepska ksywka dla niego.
Wtedy, tamtego wieczoru w Hadesie, pozna ucj. ucj o piknym imieniu i jeszcze
wspanialszym ciele, wosach jak marzenie, rozkoszy wymalowanej na twarzy. Kobiet, z ktr
kady normalny facet... chciaby mie dzieci.
Tak, on zupenie powanie o tym myla.
Myla o dzieciach z ucj.
- Co tam, Hades? Masz odpowiednie zabezpieczenie? - Artur pomacha mu paczk
prezerwatyw przed nosem. - Wszystkie kolory tczy i na deser wielka czer. Big Daddy, jak
pseudonim tego synnego boksera. Chciaby mie tak pa, co nie...?
Nie sucha ich. Wyczy si. Mgby teraz przymkn oczy i byby tylko on, wiatr, morskoleny zapach wczesnej jesieni, powoli wpadajce w i czerwie kolory lici... I ucja. Jej
wspaniaa, rozemiana buzia. Ta jedyna. Ciekawe, jak zareaguj przyjaciele, gdy im o tym
powie? Gdy wyjawi, e w kocu si zdecydowa. e to wanie ona, ta jedyna.
Dzieci. Tak, chc mie z ni dzieci.
Ju widzia te miny. Rozdziawione w zdumieniu gby. Podrcznikowy przykad osupienia.
Ale pomidzy nami nic si nie zmieni, nie bjcie si, wszystko zostanie po staremu. Piwo co

czwartek, niedzielny basen, weekendowy bryd do rana przy dobrej butelce. Ojciec bdzie
dostarcza single malty jak dzi. Duo ich dostaje, nie zbiednieje od utraconej skrzyneczki. Tak,
tak. I rowery, narty, bungie, tenis. Wszystko zostanie po staremu.
A dziewczyny?
To te si nie zmieni? Nie bdziesz ju szuka dla nas Soni i jej anielic? Diablic raczej. Nie
bdzie ci al? Rzeczywicie potrafisz to urwa? ucja zastpi ci je wszystkie? Naprawd jest taka
dobra? Opowiedz nam.
Nie uniknie takich pyta.
Zacisn mocno szczk.
Bdzie broni jej honoru. atwe dziewczyny to inny temat. Ja te nie chc rozmawia o
waszych dziewczynach. Bo ich nie mamy. W takim razie nie bd chcia. Nie bd wypytywa.
Wy te musicie j uszanowa. Bo ona jest inna, wyjtkowa. Zapamitajcie to sowo: wyjtkowa.
A widzisz, co jednak si zmieni.
Pierwsza zmiana, potem druga.
Trzecia.
Czwarta.
Potem ju poleci. Bdzie z grki.
Zapomnisz o pitkowym piwku, na narty pojedziesz z ni, a nie z nami, wybierzesz plae na
Bora Bora zamiast nurkowania z orkami w norweskich fiordach. Powoli zaczniesz odpuszcza.
Zamienisz wyzwania na ciep koderk. Wejdziesz pod kapciuch, zapomnisz. Zapomnisz o nas.
Bzdura. ucja lubi orki, polubi was, wy polubicie j.
To twarda baba, nie mimoza.
Ale... macie racj.
Nic nie bdzie takie jak kiedy.
- Co si tak zamyli? Nie moesz si doczeka?
Wyjechali na chwil z lasu, a potem cignli mozolnie na trjce wsk drk przez ciemne,
gste ostpy parku narodowego a do samego Grodna. Duy luksusowy jeep bez trudu pokona
ostatni cz trasy z resztkami asfaltu i wielkimi dziurami w nawierzchni. Micha zaparkowa
przed bram wjazdow, na ktrej widnia napis:
Woliski Park Narodowy
Grodno
Kompleks edukacyjny

Dyurka - jak zawsze - bya pusta. Nikt nie musia pilnowa tego zadupia. Otworzy bram i
wrci do samochodu. Obaj przyjaciele wystawiali ju by przez szyby.
- Boe, ale tu cudnie. Niesamowite - szepn Artur.
- Twj stary ma naprawd nieze chody - doda Pawe.
- Mojemu staremu nic do tego - fukn Micha. Nie lubi, gdy jego wasne sukcesy
prbowano powiza ze znajomociami ojca. To on wynalaz t will i sam zaatwi wszystkie
formalnoci zwizane z dzieraw. Nawet pierwsz rat i wadium wpaci ze swojego konta.
Ojciec w niczym mu nie pomg.
- Nie wciekaj si, tylko artuj.
- Znajd sobie inny obiekt do kpin.

- Chyba wiem jaki, zobaczcie.


Na parkingu przed gwnym budynkiem byej rzdowej willi sta samochd Soni.
- Ciekawe, czy udao jej si speni wszystkie nasze oczekiwania.
- A kiedy si nie udao?
Zaparkowali obok, chwycili worki z rzeczami oraz prowiantem i ruszyli do najbliszego
budynku. Drzwi byy otwarte. Pusta recepcja sprawiaa niesamowite wraenie.
- Czuj si jak w Czarnobylu - szepn Pawe. - Wymare miasto w wersji mini. Stara
pieprzona komuna, relikt przeszoci, przearty przez czas.
Usyszeli chichot dziewczyn na grze i spojrzeli po sobie.
- Nie mog si doczeka. - Artur obliza wargi.
- Spokojnie, najpierw si przygotujemy.
- Ech, te wasze niespodzianki.
Weszli do przeznaczonej dla nich czci budynku, rozpakowali rzeczy wykpali si i woyli
garnitury.
- Jak nie ty - oceni Michaa Pawe. - Hades w gajerku.
- Prosiem ci, eby mnie tak nie nazywa.
- Dobrze, ju dobrze. - Pawe wyjrza przez okno w sam por, by zobaczy odjedajcy
samochd Soni. Zgodnie z umow miaa pojawi si dopiero jutro rano, by odebra dziewczyny.
Pierwszy szed Artur, chwiejc si wesoo na boki z butelk wina w rku, za nim Pawe, na
kocu Micha. Zwykle to on prowadzi. Dzi jednak wola poczeka. To ostatni raz. Wicej ju
nie bdzie. Zostanie tylko ucja.
Stanli przed drzwiami i Pawe wyj paczk z kok.
- Kto chce na zacht?
Micha zwykle odmawia, ale tym razem wcign troch biaego proszku, czujc nagy
przypyw mocy. Ostatni raz. Ostatni raz.
Soce rozbyso i eksplodowao.
Znw by bogiem.
Ostatni raz.
Niech zatem bdzie wyjtkowy.
- Daj jeszcze jedn dziak. Moc.
Pocign i poczu gwatowny przypyw adrenaliny. A nim wstrzsno. Wspaniale. Jak
mody bg. Sprawi, e trafisz na Olimp, krlowo, kimkolwiek jeste. Nie miaa lepszego
kochanka. Czeka ci p godziny jazdy bez trzymanki na moim byku o demonicznym ksztacie.
Prawdziwa czysta rozkosz. Zobaczysz. Przekonasz si.
Drzwi wolno si otwieray.
Artur wszed, wesoo pogwizdujc i koyszc si na boki kanciastymi, szybkimi ruchami.
Chodzi tak, jak si kocha i bi - szybko, ostro, gwatownie. By znacznie bardziej ekspresyjny
ni Pawe, ale Micha czasem nakrywa go na chwilach refleksji, i wydawa si wwczas zupenie
innym czowiekiem.
No tak, robi z siebie gupka na pokaz - myla Micha.
Z kolei Pawe cigle wydawa si taki sam. Cichy wywaony, spokojny. Tylko kiedy kto go
naprawd zdenerwowa, wpada w furi. Wtedy lepiej by daleko.
Artur postawi butelk z winem na stole i zagwizda, tym razem gono i ostentacyjnie, chcc

okaza, jak bardzo podoba mu si wybr Soni. Zgodnie z zamwieniem dziewczyny byy trzy.
Brunetka, ruda i blondynka. Artur chcia z pocztku Murzynk, ale w ostatniej chwili wycofa si
i zmieni wytyczne. Pawe jak zawsze poprosi o rud.
Ale eby bya inna ni ostatnio. Nie to, eby mu tamta nie pasowaa...
Po prostu nie wchodzi si dwa razy do tej samej rzeki - powiedzia, silc si na dowcip,
cho wyranie nie o to chodzio.
Moe mu nie wyszo albo wstydzi si czego innego?
A ty? - zapytaa wwczas Michaa Sonia.
Przymkn oczy i wyrecytowa: Metr siedemdziesit pi, redni biust, proste blond wosy za
ramiona, zielone oczy. Ma by pikna. Wosy mog by sztuczne. Ale oczy... maj by... praw dziwe. I cycki. Musz stercze, wyzywa, prowokowa. Ma mie adne cycki.
I oto staa przed nim. Dokadnie taka, jak j opisa. Metr siedemdziesit pi, zielone oczy,
wosy blond i proste. Bez peruki. Pod wieczorow sukni o perowym kolorze sterczce cycki.
wiea letnia opalenizna gratis, bez zamwienia. Twarz jakby troch rozmazana, jak na starym
zdjciu.
Idea. Idea pikna.
Zacisn mocno zby, by nie da po sobie pozna wstrzsu, jakiego dozna.
A za bliska ideau.
Koka ju dziaaa. Po fali mocy i euforycznego uniesienia wzrok, jeszcze przed chwil
wyjtkowo wyostrzony, zacz pata mu figle. Kontury si rozmazay.
Dziewczyna przed nim urosa o par centymetrw, staa si wielk bezksztatn, mas, a
potem wszystko wrcio do normy.
Uff. Mocny towar.
Artur i Pawe do szybko zabrali si do roboty, a oni tylko na siebie patrzyli. Zakopotani,
zdziwieni, zszokowani tym, e mogli na siebie trafi, tak dobrze dobrani, jakby byli dwiema
powkami tego samego jabka.
- Nic nie powiesz? - Umiechna si.
Wzruszy ramionami.
Co mia mwi? Nie chcia tu przyjeda. Zrobi to tylko dla przyjaci. Nie chcia korzysta.
W takim razie dlaczego przyjecha? Dlaczego opisa Soni swoje wymagania, a gdy spenia je co
do joty, straci na wszystko ochot?
Artur znikn w pokoju obok ze swoj dziewczyn, a Pawe z rud przysiedli si do nich.
- Co takie smuty? Poradzimy co na to? - Pawe poda wszystkim kolejn dziak kokainy.
Obie dziewczyny wcigny bez protestw.
- Jestecie modelkami? A moe piewacie? Chrki? Macie ju na koncie jak pyt? Nie,
ciebie to chyba widziaem w serialu. Grasz te na scenie?
Ruda pokrcia karcco palcem. Nie, nie, nie. Nie bawimy si w takie pytania. Porzdne z nas
kurwy. Nie rozmawiamy o naszym prawdziwym yciu i nie wypytujemy o wasze.
- Mam ochot na whisky. - Micha wsta i wyszed.
Czarna jczaa ju pod Arturem. omota jak zawsze ostro, bez przystanku. Mocne, porzdne
rnicie. Tak robi prawdziwy mczyzna, tumaczy kiedy Michaowi, one wanie tego potrzebuj, duej, twardej pay, maszyny z dobrze naoliwionymi mechanizmami, si i wigorem. Na
gaskanie i ciepe swka przychodzi czas pniej. Chcesz, naucz ci. Nie, dziki, sam potrafi.

Te tak potrafi.
Zamkn drzwi, wszed do swojego pokoju i wygrzeba z baaganu torb z yskaczem. Nagle
do drzwi zapukaa ona. Przysza za nim. To dobrze czy le? Moe i dobrze? A moe le.
- Id si przej.
- Mog pj z tob?
Wzruszy ramionami.
Szli przez las w kierunku play. Orodek mia wasn, dug lini wybrzea, na ktrym o tej
porze roku nikogo nie byo.
- Moe zrobimy to na play?
- Jak ci na imi?
- A jak chcesz?
- ucja - wypali. Skoro jeste kopi ucji, czemu nie miaaby mie tak samo na imi. Moe by?
- Jak sobie yczysz.
Wyszli na pla i Micha usiad, oparszy si o ach piachu. ucja usiada obok. Pi w
milczeniu. Ona take si nie odzywaa. Wygldali jak para starych, znudzonych sob kochankw.
- Upijesz si?
- Zamierzam.
- Wtedy... moe ci si nie uda.
- Nie zaley mi.
- Z kok to niebezpieczne. Niebezpiecznie czy alkohol i narkotyki.
- Lubi niebezpieczestwo. Ty nie?
- To zaley, z kim je dziel.
- A ze mn?
- Z tob byoby... wspaniale. - Prbowaa zetrze mu drobinki piasku z policzka, ktre nagle
rzuci im w twarze powiew wiatru, ale odsun gwatownie gow i odtrci jej do. Nie, ze mn
nie bdzie.
- Dlaczego? Nie podobam ci si?
Milcza. Dopiero po paru sekundach powiedzia:
- Jeste pikna.
- No wic dlaczego mnie nie chcesz?
Spojrza na ni. Ta pikna, wspaniaa, niezwyka buzia. Niemal taka sama jak buzia ucji w
jego wyobrani.
- Zakochaem si - powiedzia.
- I to jest powd do picia?
- Zakochani nie rni si wiele od alkoholikw. Cay czas s na rauszu.
- Naprawd j kochasz?
Pokiwa gow. Naprawd.
- Nie musimy tego robi. Moemy po prostu posiedzie.
Znowu skin gow, a potem gwatownie wsta i si zatoczy. Miaa racj. Alkohol z kok nie
zadziaay za dobrze; by mocno zrobiony.
- Poczekaj, pomog ci.
Wstaa, lecz on odskoczy, jakby zobaczy potwora. Potkn si, przewrci, poderwa si i

cofa drobnymi kroczkami, z rosncym przeraeniem w spojrzeniu. Patrzy na ni szeroko


otwartymi oczami, byszczcymi jak gwiazdy. Nie, cho moe tak si wydawao, on nie patrzy
na ni. Patrzy... za ni. Bo ciemno nagle wybrzuszya si, zawirowaa i wyplua falujc istot,
ktrej nie by w stanie opisa. Potwora, przeraajcego demona o bladej twarzy i drgajcych jak
rj os oczodoach. Szed powolnym krokiem w ich stron, a ona go nie widziaa, nie rozumiaa
tego rosncego w Michale przeraenia. Nie dostrzegaa niebezpieczestwa.
Blisko, coraz bliej.
Czer o bladym obliczu ju bya tu za ni i... dopiero wtedy ucja si odwrcia i odskoczya
przeraona.
Ale nie zdya krzykn.
Posta chwycia j w ramiona i zacisna czarny szal na jej szyi, ustach, a potem poara,
pochona w caoci, pokrya mrocznym cieniem, gstniejcym mrokiem.
Zniknli. Nie byo ju nic.
Tylko ciemno.
Nie czeka duej.
Co kazao mu biec. Uciec od tej faszywej projekcji i kamliwej wizji ucji. Nie pozwoli jej
si oszuka, skusi, wystraszy. Bieg coraz szybciej, nie syszc nawoywa i prb. Poczekaj,
nie uciekaj, nie zostawiaj mnie tu samej.
To nie by gos ucji.
Gos potwora.
Przemiewczo piskliwy, zowrogi chichot demonicznego kara.
Uciek. Dobieg do domu, pokona schody, przeskakujc po trzy stopnie naraz, i zatrzasn za
sob drzwi sypialni. Pooy si i zamkn oczy, drc w alkoholowo-kokainowej delirce.
ucji tu nie byo. To by tylko sen.
Tylko zy sen.

CZ PIERWSZA - WYZWANIE
dziesi miesicy pniej,
lipiec, teraz

1
Sala bya pogrona w mroku. Dziewczyna otwieraa i zamykaa oczy, prbujc przebi
wzrokiem nieustpliwe ciemnoci. Zadraa, gdy z czarnej mazi i szarawych chropowatoci
wyowia zarys pierwszej twarzy. Bladej, wieccej, jakby pokrytej jak lepk substancj.
Sekund pniej zobaczya kolejn i jeszcze jedn. Wszystkie byy jasne i miay identyczne rysy.
Maski. Nagle zrozumiaa, e to tylko maski.
Maski zabjcw.
Gdzie w oddali rozbysa pierwsza wieca, na chwil j olepiajc. Przymkna oczy, a kiedy
je otworzya, mrok nie by ju jedynym wadc pomieszczenia. Otaczay j. Demony, cay legion

demonw. Dziesitki, setki okutanych w satynowe peleryny postaci. Maski z czarnymi otworami,
w ktrych kryy si oczy i usta. Niewidzialne, ukrywajce przed wiatem podniecenie i rozkosz.
Bya pewna, e te oczy byszcz podliwie, usta ociekaj lin i aknieniem, ykaj
gorczkowo powietrze, ktrego coraz wicej da rozpdzone serce.
Jej serce take bio jak szalone.
Podobno pierwszy raz zawsze tak jest.
Serce bije mocno z niepewnoci. Nie wie, co je czeka.
mier zawsze wywouje przyspieszone bicie serca - wyjania jej kobieta, ktr nazywali
Matk. - Przynajmniej za pierwszym razem. Potem umiera si duo atwiej. Wszystko staje si
prostsze.
Dzi miaa umrze po raz pierwszy.
Postacie otoczyy kamienne oe ciasnym krgiem. Znw poczua zimno i niewygod.
Nieoczekiwanie zawstydzia j jej nago.
Oczy zebranych, mimo e ukryte w cieniu masek, wwiercay si w kady zakamarek jej
intymnoci. Oblizyway oblenie jej due piersi, wklsy brzuch i mocne rodkowoeuropejskie
biodra. Wnikay w zagbienia i cienie obnaonego bezwstydnie ona. Paliy skr i wntrznoci,
jeszcze mocniej poganiajc serce.
Nigdy tak si nie czua. Nawet w klubie, podczas prywatnych sesji w pokoju na grze, gdzie
zgadzaa si na wszystko, gdzie podtykaa swoj kobieco pod nos bogatych chtnych, gdzie nie
miaa prawa do adnej intymnoci i wadzy nad ciaem.
Nawet wwczas.
Bya siln kobiet. Jak kada Sowianka. Nie podda si. Nie da im si wystraszy. Nie okae
lku. Nie jest tchrzem.
Spojrzaa hardo i zacisna usta, by nie krzykn.
Przez sal przeszed szmer podziwu.
Dawno nie mieli na stole kogo tak odwanego i tak piknego.
Nawet mczyni przywizani do ofiarnego stou okazywali strach.
Zamkna oczy, by nie zepsu wszystkiego w ostatniej chwili, i wtedy usyszaa kolejny
gony szmer.
Nadchodzi.
Nadchodzio nieuniknione.
Usyszaa jakie zaklcia w nieznanym jzyku, z trudem rozpoznajc gos Matki.
- Aba uhali marma tham...
Tum odpowiedzia goniejszym pomrukiem.
- Aba uhali marma tham...
Matka mwia coraz goniej, by ostatnie sowo niemal wykrzycze.
- ...marma tham...- odpowiedzia tum grzmico.
Matka nabraa powietrza i zakrzykna:
- Aba uhali marma tham...!
Tum odpowiedzia krzykiem i wtedy nie wytrzymaa. Musiaa spojrze, musiaa go zobaczy,
cho Matka j przestrzegaa. Najlepiej zamkn oczy, nie patrze, czeka na niego, czeka na
przyjemno, na rozkosz, na mier. mier najlepiej powita w intymnoci zamknitych oczu.
Taka jest najprzyjemniejsza.

Taka da ci najwicej rozkoszy.


Sta ju przed ni. Potny, z obnaonym torsem i nabrzmia mskoci. Szeroki tors i
muskularne ramiona pokryway gste krcone czarne wosy. Mocarne barki i kark byszczay
naoliwione, krtk szyj zamiast gowy wieczy eb byka. Rogaty i paskudny, sprawia wraenie
prawdziwej gowy zwierzcia. By jednak mniejszy. To musiaa by dobrze zrobiona maska.
Chyba e posta przed ni nie bya czowiekiem.
- Aba uhali marma tham...
Czowiek byk zarycza i wszed na ni. Poczua dziwny zapach. Mieszank mczyzny,
olejkw i kadzide. Zacisna powieki, nie chcc widzie nic wicej. atwiej znosi okropnoci,
gdy si ich nie widzi. Nie da im satysfakcji, nie bdzie baga o lito, paka i krzycze.
Nie mylaa o swojej seksualnoci i upokarzajcym akcie. Baa si troch blu, ktry musia
nastpi, ale postanowia, e wytrwa, pokae im swoj si i moc.
Czekaa z zamknitymi oczami, a w ni wniknie, posidzie j i upokorzy, gdy nagle wszystko
ucicho, zamaro. Wci czua jego zapach, syszaa oddech, wiedziaa, e jest nad ni, a caa
zamaskowana publika nie znika, nie okazaa si iluzj. Nic si nie zmienio, a jednak niezwyka
cisza sprawia, e gdzie w gbi duszy pojawia si nadzieja. Nic wicej jej nie zrobi. Koniec
upokorzenia. Nie dojdzie do adnego aktu. mier okae si artem.
Czekaa, mylc o tym, jak to si stao, e znalaza si w tym miejscu.
Myl o czym przyjemnym - doradzia jej Matka. - Gdy bdzie ci to robi, myl o czym
przyjemnym. Bdzie atwiej.
Nie miaa przyjemnych wspomnie.
Nawet gdy mylaa o Marice, jej dusza si nie radowaa.
Mariko, gdzie jeste? Dlaczego mnie zostawia? Dlaczego o mnie zapomniaa?
Dziewczyna zacisna mocno zby i otworzya oczy.
Potwr nie znikn.
Wci by nad ni i napawa si jej rosncym w oczach przeraeniem.
A potem, mimo wszystkich obietnic i zarzeka, dziewczyna krzykna.
Gono, ile tylko miaa si.
Gdzie w jej gowie Matka umiechna si ciepo i powiedziaa to, co przed godzin: Jeli
bdziesz musiaa, nie krpuj si. Krzycz. Krzycz gono.
I tak nikt ci nie usyszy.

2
Ciao znalaz biegacz. Jak co rano przed prac robi przebiek po parku, a potem troch
wygupia si nad rzek. Na pytanie mundurowych, co dokadnie robi, miaukn jak kot,
wyrzuci jedn rk nad gow, drug do przodu z zacinit pici i powiedzia: Udawaem
Bruce'a Lee. By bez wtpienia lekko szurnity i poza podejrzeniem.
Po spisaniu jego danych i zezna policjanci odesali go do domu. Potem obejrzeli dziewczyn,
upewniajc si, e na pewno nie yje, zabezpieczyli teren wok miejsca zbrodni i czekali na
ledczych oraz technikw.
Ci pojawili si dopiero po pgodzinie. Duo klli, schodzc w d po skarpie, do rzeki. Jeden

z nich cigle poprawia opadajce spodnie i mwi przez zby, e wszystkiemu winny jest niski
poziom wody. Brudne, stalowe odmty powoli, jednostajnie toczyy si w nieuregulowanym
korycie, niosc mieci, gazie, stare deski, wirujc koo mielizn, powalonych konarw i
piaszczystych ach. Gdy posterunkowy zapyta, w czym lepszy jest wyszy poziom, tamten
odpar niegrzecznie:
- Przykryby twoj gupot.
Obejrzeli pospiesznie ciao, podrapali si po gowach, a potem poszli na kaw i pczki. Byli
fanami amerykaskich filmw, ktre chonli wczeniej na wsplnych seansach wideo, a ostatnio
na HBO.
Kto kompetentny przyjecha dopiero o smej, kiedy byo ju naprawd ciepo i co niektrzy
zaczli si martwi, czy ciao nie zacznie jeszcze gorzej cuchn.
Posterunkowy osania oczy doni przed socem, patrzc w gr.
Wysoki, bardzo chudy i troch nieforemnie zbudowany mczyzna mia na sobie star
marynark i spodnie z cienkiego materiau. Wyglda dokadnie tak, jak powinien wyglda
detektyw. Przepity, wypalony, zniszczony, przegrany.
Cikie powieki niemal przykryway oczy nieokrelonego koloru, bruzdy i gsta siatka
zmarszczek zachodziy na siebie, postarzajc twarz. Wyblaka i zszarzaa cera, zniechcajca
postura i jaki przeraajcy smutek w oczach sprawiay, e od lat nie obejrzaa si za nim adna
kobieta.
Nazywa si Rodzki i nie wierzy w sprawiedliwo.
Zapa ju tylu drani, a oni cigle wracali i ponownie wpadali w jego rce. Jedyne, co go
naprawd wkurzao, to przemoc wobec kobiet. Mia crk i w kadej ofierze w pewnym
momencie j dostrzega, jak gdyby jego pokrcony, wypalony umys prowokowa go, by wreszcie
da sobie spokj, przystawi pistolet do gowy i skoczy z tym raz na zawsze.
Obejrza miejsce zbrodni nieco dokadniej ni pozostali, pogada z technikami, zapyta o
spnionego lekarza sdowego, a potem doczy do tych, co poszli na kaw i pczki. Zamwi
jednak tylko col light i poprosi o popielniczk.
- Tu nie wolno pali. Ustawa...
- Daj popielniczk i nie pierdol.
Barman by wystarczajco zmczony po nocy, by si kci. Gliny przyszy, gdy sprzta i
zamierza zamyka. Skoro chcieli jara, to przecie nie dadz mu mandatu. Niech jaraj.
- Co tam u twojej starej, Rodzki? - zapyta niegrzecznie ten od opadajcych spodni.
Rodzki uda, e nie syszy. Usiad przy stoliku obok, ignorujc zapraszajce gesty.
Po co traci energi na sowa, ktre nawet nie mog zabole, gdy ich zwyczajnie nie pojm.
Nie tykaj gwna, bo bdzie gorzej mierdzie.
Poszli i zostawili go samego.
Rodzki odszuka komrk i zadzwoni do crki.
- Co jest, tato, znowu znalaze jak dziewczyn?
- Dziewczyn?
- Trupa - sprecyzowaa. - Jak znajdujesz trupa modej dziewczyny, dzwonisz do mnie.
- Ach tak. Nie, nie znalazem trupa.
Nie uwierzya. Za dobrze go znaa.
- Bdzie o tym w telewizji?

- W telewizji pewnie nie. Moe w gazetach.


- Gazet ju nikt nie czyta. Pu farb w necie.
- Farb?
- No, daj cynk cwelom z portali sieczkarskich.
- Jakich?
- Ech, tato...
Wyj notes i wpisa:
wtorek 2 lipca pierdolony upa chyba ze trzydzieci pi stopni sma rano a nie da si
wytrzyma. Trup dziewczyna moda adna. Nie pojad dzi do szpitala.
Nie stosowa przecinkw, rzadko stawia kropki.
Kaszln, zapali papierosa i dopi col light.
Przy skarpie parkoway ju dwa nowe samochody. Nad ciaem nachylaa si gromadka
nowych staruchw. Gliny kryy, zbierajc dowody, fotografujc, mierzc lady butw i
odlego psich kup. Kurewska robota.
Rodzki chcia si ju zmy, gdy usysza gone nawoywania.
- Halo, panie nadkomisarzu! Tutaj, prosz do nas.
Kutasiski? Ty tutaj? Od kiedy to ruszasz dup do jakiej dziwki? Przecie ciebie interesuje
tylko adowanie si bez wazeliny w tyek komendanta gwnego i dogldanie przetargw, przy
ktrych moe co skapn i dla ciebie. No i telewizja. Lubisz chodzi do telewizora i mdrzy
si, jakimi to profesjonalistami jestemy. Tak, w mdrzeniu jeste superprofesjonalist. Tak jak w
obstawianiu wyjazdw subowych i szkole w Ameryce. Praca nie dla ciebie. Co tu robisz,
kutasie?
- Inspektorze Kulasiski. - Rodzki podszed i grzecznie si ukoni.
- Przesta z tym inspektorem, Tadzik. Co mylisz?
Rodzki wzruszy ramionami.
- Poczekajmy, co tam powie doktor po sekcji. Nie ma co si spieszy.
- Wiesz, o co mi chodzi. To znowu on?
Rodzki chcia odpowiedzie od razu, ale poszed za rad dowiadczenia. Odczekaj chwil,
policz do dziesiciu i oce, co ci si bardziej opaca.
- Nie wiem - mrukn.
- Ostatnim razem zrobie awantur, e powinnimy potraktowa to powanie i da przeciek
do mediw. Moe zrobilimy bd...
- Moe. Pjd ju...
Inspektor nie odpowiedzia, wic Rodzki odszed, powczc nogami. Dopiero gdy wsiada do
starej, wysuonej kii z siedmioletni gwarancj i serwisem w policyjnych zakadach, za ktre
kto ju poszed siedzie z powodu niegospodarnoci czy korupcji, inspektor go zawoa.
- Rodzki. U nas nie ma seryjnych. Zapamitaj to sobie. Oni nie istniej.
Tia...
Trzy godziny pniej Kulasiski wezwa go do swojego gabinetu. Nie by sam. W pokoju przy
szafce z medalami i pucharami sta drugi mczyzna - mody, wysoki i postawny. Mia starannie

przystrzyone jasne wosy uczesane na bok, pucoowat twarz i may nos. Oczy o
szmaragdowym odcieniu patrzyy odwanie i czujnie.
- Nadkomisarz Rodzki, porucznik Lisicki - przedstawi ich inspektor. - Porucznik Lisicki
bdzie koordynowa nasze ledztwo z pracami prowadzonymi przez ABW.
- Nasze ledztwo?
- W sprawie seryjnego zabjcy kobiet - dokoczy jak gdyby nigdy nic Kulasiski. - Wiem,
co zamierzasz powiedzie, Tadzik, ale dobrze ci radz, nie mw tego. Tak jak mwiem to
wielokrotnie w mediach: seryjni zdarzaj si niezwykle rzadko, praktycznie si nie zdarzaj. To
zupenie odosobnione, rzadkie przypadki.
Rzadkie to jest gwno po zjedzeniu zbyt wielu czereni - mia ochot odpowiedzie Rodzki,
patrzc na nieco nadpsute owoce lece w pucharze na stole, ale zrezygnowa.
Lepiej milcz, milczenie bardziej go zaboli.
No tak, tyle e trzeba jeszcze umie trzyma jzyk za zbami.
Trzeba umie...
- Przeszo ci ju? - zapyta inspektora.
- Co takiego?
Rodzki umiechn si znaczco do Lisickiego.
- Rozwolnienie. Cay komisariat si martwi, e szef ma rozwolnienie. Nawet Kaka. A moe
ona najbardziej...
Kulasiski zblad, a potem poczerwienia. Ciekawe, czy z powodu rozwolnienia, czy Kaki. A
moe jednego i drugiego. Czyby buc naprawd nie sysza tych artw o nim i o Kace? Trzeba
byo nie da si nakry w kiblu na harcach, to by nie byo kawaw o sraczce i lodzikach, a take
dziwnych ulotek z karykatur przedstawiajc opasego, gburowatego szefa w rozpitym mundurze i przyklejon do kobiec postaci na kolanach, ktra mwia:
OMWMY JESZCZE KWESTI NAGRD I PREMII.
Lisicki popatrzy bez zainteresowania w twarz jednego i drugiego, po czym wyszed bez
sowa.
- Powinien si nazywa Kutasiski - powiedzia, gdy ju znaleli si sami w korytarzu.
Rodzki umiechn si szeroko. Ju ci lubi, mody. Naprawd wiesz, jak zdoby serce
takiego starego drania jak ja.
Wystarczyo jednak pi minut w pokoju Rodzkiego, by zmieni zdanie.
Lisicki by jeszcze wikszym kutasem.
Moe najwikszym, jakiego Rodzki mia okazj pozna w swoim dugim yciu.

3
Niebieski odcie i przesuwajce si przez ekran pasy troch przeszkadzay. Jednak jak na
kamer przemysow obraz by do wyrany. Przez par pierwszych sekund nic si nie dziao i
Rodzki spojrza ze zniecierpliwieniem na zegarek. Nie przyszli tu podziwia szpitalne widoczki.
Lekarz uspokajajco unis do i pokiwa gow, jakby chcia powiedzie: Spokojnie, zaraz si
zacznie.
I mia racj.

Przez ekran przetoczyy si trzy postaci. Dwie miay biae kitle, trzecia bya prawie nag
kobiet. Mczyni w kitlach wyranie nie trzymali pionu, sprawiajc wraenie wstawionych i
rozochoconych. Kobieta take wygldaa na rozbawion. Zniknli, by po trzech sekundach
wrci na ekran w przedziwnej konstelacji. Jeden mia ju zdjte do kolan spodnie. Kobieta
chyba go caowaa. Drugi przyciska si do jej plecw. I wtedy nagle scena miosna zamienia si
w peen okruciestwa balet. Kobieta uderzya okciem tego z tyu, jednoczenie czstujc
kolanem drugiego z mczyzn. Zama si jak scyzoryk i upad na kolana. Kobieta ruszya za tym
trafionym okciem, znikajc z pola widzenia kamery.
Rodzki znw zerkn na zegarek. Facet trafiony w jdra dobre pitnacie sekund skrca si
przed ich oczami. Wtedy wrcia do niego. Chwycia go lew rk za wosy i zacza obija twarz
krtkimi, pozornie lekkimi ciosami prostymi. Gdy lea ju cakowicie pokonany i zniechcony,
uya jeszcze kolana. A potem nogi.
Lekarz wyczy wideo.
Nazywa si Krapp. Rodzki zastanawia si, czy to jakie niemieckie, a moe ydowskie
nazwisko, ale nie zapyta o to.
- Temu drugiemu zamaa nos i rk. Chopak ma zaburzenia widzenia. Bia tak, eby
zostawi jak najwicej ladw. Potem powiedziaa, e chciaa zrobi im krzywd. Du krzywd,
eby j zapamitali.
- I twierdzi pan, e nie miaa powodu? - zapyta Lisicki.
- Lubi zadawa bl, to jej odpowied.
- Ale jednak co musieli jej zrobi?
- Nie. - Pokrci gow. - To wzorowi pracownicy.
Rodzki westchn.
- Jak pan wytumaczy, e wzorowi pracownicy, jak widzielimy, dopucili si kontaktw
cielesnych z pacjentk?
- Sprowokowaa ich.
- Wszyscy pascy wzorowi pracownicy ulegaj takim prowokacjom?
Lekarz przekn lin. Lisicki umiechn si wesoo, jak przystao na sadyst. Lubi patrze
na cierpienie innych.
- Marika jest wyjtkowo przebiega.
- I to jest wytumaczenie?
- Nie - przyzna. - Niemniej jednak prosz zrozumie moje obiekcje. Ta pacjentka powinna
zosta pod cisym nadzorem i w zamkniciu. W przeciwnym razie...
- Tak?
- Nie rcz za... jej zachowania.
Lekarz odda mu kartk papieru z kilkoma piecztkami.
- Mam nadziej, e panowie to przemylicie.
Lisicki obliza usta i uprzedzi Rodzkiego, odbierajc kartk od lekarza. Spojrza na ni, jakby
upewnia si, e jest to ten sam dokument, ktry ju zna.
- Jeli si nie myl, jest tu wyranie napisane, co pan ma zrobi?
- Tak, ale dyrektor i minister zapewne nie wiedzieli o omawianych wypadkach. Nie mog
uwolni tak niebezpiecznej osoby.
- My j przejmujemy.

- Jednake...
Lisicki wsta i podszed do lekarza na tyle blisko, e ich nosy niemal si stykay. Byli
podobnego wzrostu.
- Albo pan si tu podpisze, albo to ja podpisz si za pana.
Mierzyli si wzrokiem, w kocu lekarz odpuci.
- Jak pan chce. Nie rcz...
Lisicki wyrwa mu podpisan karteczk i ruszy do wyjcia. W innych okolicznociach Rodzki
by mu pogratulowa, a tak tylko doczy do agenta, starajc si dotrzyma mu kroku. Lisicki
szed na pewniaka, jakby dobrze zna rozkad pokoi w szpitalu.
Izolatki byy w drugim segmencie, za pokojem pielgniarek, a tu obok kanciapy sanitariuszy.
Marika leaa w pierwszej. Lisicki pokaza dokument sanitariuszowi i nakaza mu otwarcie drzwi.
Patrzyli przez chwil na lec na ku kobiet.
- Dlaczego jest przywizana? - zapyta Lisicki.
- Hm, robia sobie krzywd - rzuci pielgniarz. - Wie pan, drapaa do krwi i tak dalej.
- ...i tak dalej? To gdzie s rany?
- Nie dopucilimy, by si porania. - Na twarzy pielgniarza wykwit drwicy grymas.
Rodzki myla, e Lisicki poczstuje chopaka z gwki, ale tylko spojrza na niego karcco.
- Uwolnij j, a potem wyjd.
Pielgniarz wzruszy ramionami, po czym uwolni najpierw nogi dziewczyny, a potem rce,
starajc si pozosta poza ich zasigiem. Na koniec odskoczy, uniemoliwiajc ewentualny atak,
i ruszy do wyjcia. Rodzki w ostatniej chwili, niby od niechcenia, podstawi mu nog. Chopak
potkn si i ledwie zdy osoni gow ramieniem, uderzajc w cian przy drzwiach.
- Co jest, kurwa...
- Chciae co powiedzie, chopcze? - Rodzki byskawicznie stan naprzeciwko z
opuszczonymi rkami i czeka z najbardziej potuln min, na jak by w stanie si zdoby. No
prosz, bagam, uderz mnie. Nie jestem grony. Tylko tak ci si wydaje. Z pewnoci mnie
pokonasz. Sprbuj mnie uderzy, bagam.
Ale szczeniak nie by a taki gupi. Oczy Rodzkiego nie kamay. Mg udawa caym ciaem,
ale jedno spojrzenie wystarczyo, by wystraszy najtwardszych motocyklistw z baru dla
harleyowcw, a co dopiero takiego gogusia.
Pielgniarz wyszed bez sowa, trzaskajc drzwiami.
Marika usiada na ku i potara przeguby doni.
- Co to za przedstawienie? Jestecie z cyrku?
Rodzki rozemia si.
- Jestemy glinami - powiedzia cicho. - A waciwie ja jestem glin, a ten obok nazywa
siebie agentem. Jest z ABW.
- ABW?
Lisicki skin gow. Podstawi krzeseko i usiad. Rodzki opar si o cian, pogmera w
poszukiwaniu papierosw, namaca paczk, lecz nie wyj jej z kieszeni. Wytrzymam do
wyjcia - pomyla.
- I pewnie uwaasz si za najlepszego z najlepszych?
Lisicki wzruszy ramionami.
- W pewnych sprawach...

- Krtactwach, oszustwach czy wrabianiu niewinnych? Wy to nazywacie...


- ...bezpieczestwo narodowe - uzupeni Rodzki z wyranym rozbawieniem. Podobaa mu
si coraz bardziej ta dziwaczna dziewczyna o niebywale chudych ramionach i nogach,
chopicych biodrach i kipicej w caym ciele energii. Mia przeczucie, e mu si spodoba, i nie
pomyli si.
- Nadal sprzedajecie naszych obywateli Amerykanom? A moe teraz te Ruskim?
Lisicki nie da wyprowadzi si z rwnowagi. Zachowa cakowicie niewzruszony wyraz
twarzy.
- Masz na myli Agencj Wywiadu, to inna... instytucja.
- Dobrze wiesz, o czym mwi. Mam na myli ciebie i twoich kolesi.
- Skoczya?
- Mogabym tak dugo.
- Prosz bardzo, mamy czas.
Marika nabraa mocno powietrza, rozcigajc wszystkie minie. Napraa je dodatkowo po
kolei, badajc niczym okrt wojenny zdolno bojow poszczeglnych sektorw. Ramiona byy
w kiepskim stanie, ale za to wolne. Nogi lepiej, nie powinny jej zawie. Mogaby teraz
doskoczy do tego siedzcego i zaoy mu trjkta na szyj. Nie, na to by nie pozwoli. No
dobrze, to mogabym zamarkowa duszenie i sprzeda mu krtkiego kick-offa w pier. Nie, lepiej
w szczk. Tak, eby ju nie wsta. Ten drugi pewnie by nawet si ucieszy, nie wygldali na
przyjaci. Cho moe tylko grali przed ni dobrego i zego glin.
- Nawet nie prbuj, bo poaujesz - sykn Lisicki.
Mia racj, po tych kilku dniach w izolatce bya zbyt osabiona. Moga tylko narobi sobie
kopotu. Co prawda nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. W tej sytuacji atak byby jednak
zwyk gupot. A Marika nie bya gupia.
- Dobra, mdralo. Mw, czego chcecie, bo chyba nie chodzi o tamtych dwch typkw?
- Jednego o mao nie zabia, ma skomplikowane uszkodzenie mzgu - powiedzia chodno
Rodzki.
- Gwno mnie obchodzi. Zasuy.
- Co ci zrobili?
Marika spojrzaa zaczepnie.
- Oni wiedz, wystarczy. Sprawa zamknita.
- Nie do koca. Moesz znw stan przed sdem.
- Mam to w dupie.
- To ju cztery lata - oznajmi Lisicki. - Nie tsknisz za wolnoci?
Rodzki uzna, e jeli ma si uda, powinien si wczy, bo Lisicki nie obra dobrej strategii.
Komisarz wyj paczk gitanesw, woy jednego do ust i przypali zapak. Zacign si
mocno, tak jak lubi. Pierwszy dymek zawsze jest najlepszy Nawet w przypadku takiego
wistwa jak gitanesy
Skutecznie odwrci uwag Mariki od Lisickiego.
- Zapalisz? - zapyta.
Nie czekajc na odpowied, podszed do Mariki i poda jej paczk z papierosami. Moe by
gupi, a moe tylko odwany, ale nie zachowa adnych rodkw ostronoci. Moga go teraz
obezwadni, zabra bro i zastrzeli ich obu. Naprawd uwaasz, e nie jestem do tego zdolna?

Naprawd mylisz, e dam si kupi za jednego papierosa?


- Palisz gitanesy? - zapytaa, biorc fajk.
Przypali jej, zanim odpowiedzia.
- Nie. Ale wiem, e ty je lubisz.
Take zacigna si mocno. Tak dawno nie palia czego rwnie dobrego. A potem rzucia
papierosa na ziemi i przydeptaa.
- Najpierw powiedzcie, o co chodzi.
- Jestemy twoj ostatni szans... - zacz Lisicki.
Rodzki umiechn si i przerwa mu bezceremonialnie:
- Potrzebujemy ci, Mariko. Bardzo ci potrzebujemy.

4
Mwi gwnie Rodzki. Lisicki odzywa si tylko wwczas, jeli uzna, e policjant zapomnia
o jakim bardziej istotnym szczegle. Marika suchaa, palc jednego gitanesa za drugim. Po trzecim zebrao jej si na wymioty. Miaa wielk ochot zrobi im niespodziank. Pusty odek
jednak nie da si sprowokowa. Szkoda, twj gajerek niele by wyglda tak naznaczony,
poruczniku Lisicki.
- Moe co zjesz? - zaproponowa Rodzki.
Marika pokrcia gow.
- Zrzygaabym si.
- Musisz uywa... takiego jzyka? - obruszy si Lisicki.
- A ty co? Ze szkki niedzielnej?
- Nie tramy czasu na gupoty - zaproponowa Rodzki.
Marika westchna.
- Dobra, powiedzcie mi teraz, czy dobrze was zrozumiaam. Prowadzicie ledztwo w
sprawie serii zabjstw modych kobiet i chcecie, ebym wzia w nim udzia?
- Tak - potwierdzili obaj zgodnie. - Chcemy ci wczy do zespou, a dokadniej, eby
przenikna do rodowiska ofiar i pomoga nam zapa morderc.
- Mam by wabikiem?
- Bardziej researcherem - doda szybko Rodzki. - Mamy due trudnoci z pozyskaniem
informacji.
- Dlaczego?
Rodzki stumi ziewnicie i spojrza w ziemi. Marika zobaczya przed sob strasznie starego,
zmczonego czowieka. Czyby chcia j okama i dlatego unika jej wzroku?
- Niewiele wiemy o show-biznesie, a ju szczeglnie o agencjach modelek, fotografach czy
biznesmenach dziaajcych w tej brany. Oni nie lubi glin, traktuj nas jak wrogw. To
zamknity wiat, ktry pilnie strzee swoich tajemnic. Namitnoci, wielkie pienidze, antypatie
maj pozosta za zamknitymi drzwiami paacw z kamstw. Morderstwo nie jest w aden sposb
powodem, eby te drzwi dla nas otworzono.
- Nawet seria morderstw?
- Odbijamy si od ciany, Mariko. Nikt nie chce skada zezna, kady myli, e to jaka

ciema, a my szukamy brudw w ich szafach, hakw i schowanych pod poduszkami brylantw,
ktre ukryli przed urzdem skarbowym.
- Moe maj duo na sumieniu.
- Pewnie tak i trudno si dziwi, e nie chc rozmawia o swoich preferencjach seksualnych,
fanaberiach, kaprysach i zabawach dla dorosych. Pewien artysta gej zapytany o to, czy sypia te
z kobietami, zoy przez swojego prawnika skarg i zada przeprosin za molestowanie i
naruszenie godnoci. - Rodzki westchn.
- Nie mia powodu?
Komisarz skrzywi si.
- Nie zrobiem mu nic zego, chciaem tylko pozna prawd. Od tego... incydentu mamy
jednak same problemy. Wszyscy wzywani na przesuchania migaj si albo wysyaj do nas
papugi. Takie drogie papugi w byszczcych lakierkach, garniturach szytych na zamwienie i z
notesami popisanymi markowymi pirami, wystawiajce rachunki od stu dolarw za godzin.
Znaj si na swojej robocie, czyli utrudnianiu glinom ycia. Wiesz, co si stao, gdy chcielimy
przesucha pewnego znanego aktora, ktry spotka si dzie przed morderstwem z jedn z ofiar?
- No?
- Przyszed do nas w towarzystwie ochroniarzy z uprawnieniami, ktrzy chcieli sprawdzi,
czy nie jestemy uzbrojeni.
- ABW te jest taka cienka? - zamiaa si Marika.
Lisicki by niewzruszony. Siedzia bez ruchu, czekajc, a Rodzki wykona swoje zadanie lub
si podda. Ciekawe, jakich ty by uy argumentw, pomylaa Marika. Jednak nie chciaa tego
sprawdza. Rodzkiego zdya polubi. Drugi, liski dra, by jej wrogiem. Czua to.
- Te dziewczyny - zacz Rodzki, ale nie dokoczy, jakby czeka na pozwolenie Lisickiego
na ujawnienie kolejnej partii informacji.
- Powiedz - poprosia.
Lisicki skin gow i Rodzki podj:
- Z tego, co udao nam si ustali, miay wielu partnerw seksualnych, czsto ich zmieniay,
prowadziy si... do lekko.
- Po co te adne swka? Byy dziwkami - dorzuci Lisicki, patrzc wyzywajco Marice w
oczy.
Rodzki stara si by delikatny. Czy to przez jej wczeniejsze dowiadczenia? Ile o nich
wiedzia? A moe zwyczajnie urabia Marik, stara si zagra przyjaciela, eby potem bolenie
zdradzi?
- C, ja wol ubiera prawd w inne sowa...
- Bray za to pienidze - warkn Lisicki. Jak ju si powiedziao a, to trzeba byo doj do
c. - Byy kurwami, prostytutkami, nazywajcie to sobie, jak chcecie, ale taka jest prawda.
Marika nie pozwolia ponie si emocjom.
- Rozwizo to nie prostytucja - zaoponowaa spokojnie.
- Porucznik moe powiedzia o kilka sw za duo - rzek pojednawczo Rodzki. - Nie mamy
pewnoci, e ofiary pobieray pienidze za usugi seksualne.
- Mamy - zaprzeczy Lisicki. Nadal gra tego zego.
- Jedna miaa na koncie prawie trzysta tysicy, a zarobki z sesji czy wybiegw deklarowaa
na poziomie poniej dziesiciu procent tej kwoty. Inne byy mdrzejsze i czasem bray jakie

lewe umowy albo rozkaday pienidze na inne konta czy inwestycje. Ale to byy pienidze za
seks. Jestemy tego pewni. Jak widzisz, nie jestemy tacy ciency.
Czyby...
- W kadym razie - przyzna Rodzki - to wanie moe by gwny problem dla badania tej
sprawy. Prostytucja to temat tabu, a ju szczeglnie jej luksusowa odmiana. Gdyby jedna z drug
miay po prostu kochankw, a nawet uczestniczyy w orgiach, sektach seksualnych, bawiy si
jakimi fetyszami, ludzie nie mieliby takich oporw, by o tym mwi. A pacenie za seks?
Dentelmeni nie rozmawiaj o pienidzach. Nikt si nie chce do tego przyzna, wszyscy dr
przed faszywymi posdzeniami i wyciekiem informacji do tabloidw To byaby dopiero gratka
dla mediw.
- Dlatego dziaamy ostronie i w najwyszej tajemnicy - dorzuci Lisicki. - Dlatego... nie ma
nawet oficjalnego ledztwa, a ty bdziesz dziaa pod przykryciem.
- Jeszcze si nie zgodziam.
- Potrzebujemy ci, Mariko - powtrzy swoj piewk Rodzki.
Marika przez dusz chwil analizowaa informacje. Wiedziaa ju, e si zgodzi, oni te to
wiedzieli. Reszta pozostaje kwesti negocjacji szczegw. Tylko tyle albo a tyle. Zastanawiaa
si, do jakiego stopnia s skonni do ustpstw, eby j pozyska. I czy istotnie jest taka
niezastpiona, czy te po prostu bya najbliej.
- A to - wskazaa na posiniaczone od wizw przeguby - wam nie przeszkadza?
- Nic a nic.
Signa po lece na stoliku szpitalnym zdjcia, ktre Rodzki rozoy w trakcie rozmowy.
Wszystkie przedstawiay modziutkie i pikne kobiety. Fotografie byy jak z urnalu mody. W
istocie mogyby by. Fotki na drugim kocu stou wyglday ju zupenie inaczej. Te same
kobiety w brudzie, krwi, z obitymi, wrcz zmasakrowanymi buziami i ciaami w rozkadzie.
- I za to chcecie mi zaoferowa uwolnienie od wszystkich poprzednich win i moliwo
powrotu do spoeczestwa, a nawet do policji?
- Do policji... nie do koca - sprostowa Rodzki. - Nasza oferta obejmuje wolno i
zatrudnienie ci w charakterze konsultanta. Tylko do czasu zapania mordercy. Potem moesz
robi, co chcesz.
- Czyli do policji nie mam powrotu?
- Niestety.
- To moe ABW si skusi? - rzucia w kierunku Lisickiego.
- Moe.
- Ale tego nie oferujecie?
- Nie.
- No dobra, mdrale, wic w kocu powiedzcie mi, o co tu naprawd chodzi?
Spojrzeli po sobie.
- Co jeszcze macie w worku z tajemnicami? No ju, czekam.
- Tak jak mwiem - Rodzki wyszed przed Lisickiego - potrzebujemy ci, Mariko. Nie
znamy tego rodowiska, wszelkie prby jego spenetrowania i zrozumienia zakoczyy si
porak. Odbijamy si od ciany, bo nikt nam nie ufa, nie chce z nami szcze rze rozmawia.
Mwic wprost: nic nie wiemy, poruszamy si po omacku, nie mamy nawet znikomego punktu
zaczepienia i w aden sposb nie moemy przebi si przez mur niechci.

- I mnie ma si to uda?
- Bez agentki pod przykryciem sobie nie poradzimy, a ty jeste do tego zadania idealna.
Przenikniesz do rodowiska show-biznesu i odegrasz podwjn rol: wabika i researchera. Dziki
tobie zapiemy morderc.
Lisicki umiechn si pod nosem i doda:
- I rozpoznamy rodowisko dziwek i alfonsw.
Marika nie skomentowaa jego sw i gupkowatej miny.
- Dlaczego ja? - zapytaa.
- Spjrz na siebie i sama odpowiedz.
Wzia lustro i zerkna w swoje odbicie. Patrzy na ni wyniszczony wrak kobiety.
Zapadnita blada twarz, nierwno przycite czarne wosy sterczce w nieadzie na wszystkie
strony, wysokie czoo i gboko osadzone, ogromne oczy. Czarne i byszczce jak niezwyke
szlachetne kamienie. Tylko one wci byy pikne. Tylko one wiadczyy o tym, e si nie
pomylili.
Kobieta z takimi oczami moe wszystko.
- Patrz i widz kogo po takich przejciach, e aden rozsdny agent nie wemie tego na
powanie. Poszukajcie kogo w szkoach policyjnych.
- Nawet gdybymy znaleli rwnie atrakcyjn kandydatk, to nie miaaby twojego
dowiadczenia i umiejtnoci. Nie masz konkurencji i dobrze o tym wiemy.
- Nie podlizuj si.
- To prawda. - Rodzki wycign z kieszeni inn fotografi. Przedstawiaa Marik sprzed
czterech lat. Niesamowicie zgrabna, troch zadziorna, drapiena i harda dziewczyna patrzya
kuszco z diablikami w oczach. Miaa na sobie kimono, a obok sta najlepszy ekspert od sambo,
jakiego znaa. Niestety i on trafi na lepszego od siebie. Zgin rok pniej od kuli. Nigdy nie
wygrasz z kul, pamitaj - powtarza, a sam pad jej ofiar, bo myla, e si uda. W tej brany
jeden bd jest zwykle ostatnim.
- To ty, pamitasz? - podpowiedzia komisarz. - Tak wygldaa i tak znowu moesz
wyglda.
Pokrcia gow przeczco.
- Nikt si na to nie nabierze.
- Sprbuj, zobaczysz. Poza tym...
- Tak?
Rodzki spojrza na Lisickiego. Ten skin gow, zezwalajc na ujawnienie ich ostatniego
argumentu.
- Jest jeszcze jeden powd, dla ktrego si do ciebie zwrcilimy.
- Jaki?
Rodzki odetchn gboko, a potem przypali kolejnego gitanesa. Lisicki zakaszla z
protestem.
- Mamy pi trupw modelek, ale sdzimy, e jest jeszcze jedna ofiara.
- No i?
- Ta dziewczyna - Rodzki wyszuka zdjcie trupa, a potem dopasowa do niego twarz
sympatycznej szatynki - zgina jako przedostatnia. Miaa na imi Katia i pochodzia z Wilna.
Pikna, prawda?

- Do rzeczy.
- Katia z Wilna zgina miesic temu. Ciao znaleziono w stanie rozkadu po tygodniu.
ledztwo wykazao, e Katia mieszkaa razem z modelk z Polski.
Kap, kap, kap. Sowo do sowa. Cedzenie prawdy...
...lub kamstw.
- Mw dalej - powiedziaa z westchnieniem.
- Ta modelka... te znikna.
- No i?
- Sdzimy, e jest kolejn ofiar. Tyle e nie znaleziono jeszcze ciaa.
- Wci nie wiem, co chcesz powiedzie - gos Mariki by coraz cichszy. Tak naprawd
wiedziaa. I modlia si ju, eby tym razem nie miaa racji. Bardzo chciaa si pomyli.
- By moe ta dziewczyna yje i jest przetrzymywana przez zabjc. Moe by kluczem do
rozwikania tej sprawy. Kto wie, moe udao jej si uciec, ale ze strachu si ukrywa? Jeli tak...
mylimy, e moesz j dla nas znale, a przez to... znale zabjc.
- Dlaczego wanie ja? - zapytaa resztk si.
- Bo znasz t zaginion dziewczyn.
Marika zamara. Wiedziaa, co chc jej powiedzie. Nie pomylia si. Do diaba, dlaczego si
nie pomylia? Dlaczego wiat zawsze musi mie dla niej takie niespodzianki?
Co w jej gowie pko, zaszumiao, obio si o cianki umysu, zawirowao szaleczo i
krzykno rozdzierajco.
Nie, bagam, nie mwcie tego. Tylko nie to.
Rodzki wsta i spry si. Lisicki udawa, e nic go to nie obchodzi.
- Tak, Mariko, dobrze przeczuwasz. Ta zaginiona dziewczyna to Olga.
Marika wrzasna, a potem rzucia si na niego, starajc si trafi w oczy lub krta. Bya za
saba, by si udao. Jej ciao wpado na komisarza bez impetu i zwiotczao w jego ramionach.
Stracia przytomno, zanim zdy przytuli j mocno i delikatnie zarazem, niczym ojciec
witajcy po latach zagubion, wyrodn crk.
To nic, dziecino. To dopiero pocztek. Musisz by twarda.
Czeka ci jeszcze wiele prb.
Ta bya jedn z atwiejszych.

5
Pi dziewczyn, pi trupw. I Olga. Zaginiona, nieodnaleziona. Prawdopodobnie jednak
martwa.
Marika mocno zacisna powieki.
To nie moe by prawda.
Nie ona.
Nie po tym, co si wydarzyo.
- Jeli chcesz, moesz pali - rzuci do tyu Rodzki.
Jechali drog krajow, ktra przypominaa niemal autostrad. Prowadzi Lisicki, Rodzki
siedzia obok. Ona z tyu. Bez kajdanek, kaftana bezpieczestwa, adnych zabezpiecze. Wolna.

Po czterech latach ogldaa wiat zza nieokratowanej szyby pdzcego auta. Moga rzuci si na
nich i pozabija.
Byli tacy nieostroni.
Przymkna oczy i ponownie wyobrazia sobie Olg. Starsz o te cztery lata, pikn i dojrza.
Kobiet, a nie dziewczynk, ktr znaa. Ona i pi trupw. Olga jako szsty nieodnaleziony.
Chyba e si pomylili.
Ona nie moga umrze.
Marika otworzya teczk z aktami i przeczytaa uwanie ca dokumentacj.
Pierwsza ofiara nazywaa si ucja Krychowiak. Znaleziona martwa w lesie w Woliskim
Parku Narodowym, w niewielkim, zapomnianym orodku wczasowym. Jej chopak, niejaki
Micha Zwara, niewiele potrafi wnie do sprawy. Upi si i pokci z dziewczyn, zostawiajc
j sam na play. Wrci do domu, a rano wraz z przyjacimi zaczli jej szuka. Ciao znaleziono
dopiero pnym popoudniem. Dziewczyna miaa zmasakrowan twarz, jakby kto chcia
zemci si za urod, jak obdarzy j los.
Marika przyjrzaa si zdjciu wspaniaej blondynki o szmaragdowych oczach. Bya
niezwykle, zjawiskowo pikna. Mogaby daleko zaj na wybiegu i na okadkach
wysokonakadowych pism kobiecych. Zapierajca dech, niezwyka, zjawiskowa. Pasujca
zarwno do subtelnych reklam kosmetykw, jak i ostrych kampanii dla prawdziwych facetw.
A jednak musiaa umrze.
Nie wykorzystaa danej od losu szansy, bo kto namwi j na szybsz drog do wielkiej kasy.
ledztwo cigno si przez kolejne miesice bez adnych efektw, a zostao wygrzebane
przez kogo z komendy stoecznej i wczone do sprawy zabjstwa, ktre miao miejsce ponad
p roku pniej, w kwietniu, w Warszawie. Ofiara - Kaja Bartol - zostaa znaleziona w Lasku
Bielaskim, take z cakowicie zmasakrowan twarz. Zgodnie z informacjami z wywiadu
rodowiskowego Kaja uczestniczya w jakim zlocie sekty biznesowej, co pocztkowo uznano za
wany lad, jednak ustalono, e z ca pewnoci opucia imprez caa i zdrowa w towarzystwie
japoskiego dyplomaty. Spdzia z nim dwie godziny w jego subowym domu, co dyplomata
przyzna, nad ranem wysza i lad po niej zagin.
A do odnalezienia ciaa...
Spotkanie sekty biznesowej... Marika przypomniaa sobie sny, w ktrych widziaa Olg na
scenie jakiego sekciarskiego przedstawienia. Olga i czowiek byk uprawiajcy seks. Czyby to
by proroczy sen? Ale skoro policja twierdzia, e sekta nie miaa zwizku z zabjstwem, to
dlaczego miaby by proroczy?
Kaja i ucja. Dlaczego poczono te sprawy?
Obie kobiety byy modelkami, obie zostay dotkliwie pobite, obie brutalnie zgwacone.
Duo punktw wsplnych.
Kolejna dziewczyna zgina na pocztku maja w swoim domu w Milanwku. Pracowaa w
agencji reklamowej, jednak prbowaa si take na wybiegu. Jej nazwisko i zdjcia widniay w
katalogu agencji PromoArt. Anna Starak nie wyrniaa si niczym szczeglnym poza wzrostem.
Myszowata, chuda, zwyczajna. Rude, ogniste wosy. Prawie metr dziewidziesit bez obcasw.
Dziewczyna dla koszykarza.
Podobnie jak w dwch poprzednich przypadkach i tym razem morderca uywa jedynie pici
jako narzdzia zbrodni i zakatowa dziewczyn na mier.

Marika z trudem przejrzaa zdjcia opuchnitej do granic moliwoci twarzy.


Jakim trzeba by potworem, by zrobi co takiego?
Przerzucia kartk, by spojrze w oczy przepiknej szatynce. Maria Maidana. Mulatka o
oliwkowej cerze i wspaniaym, mocnym ciele. Crka Kubaczyka i Polki. Kolejna dziewczyna o
niezwykej urodzie. A baa si przewrci kartk i zobaczy zdjcia policyjne. Tym razem
morderca jednak by odrobin mniej okrutny. Twarz, w przeciwiestwie do poprzednich
przypadkw, mona byo nawet rozpozna. By moe dlatego, e zabjc sposzyli grzybiarze,
ktrzy przed szst rano znaleli ofiar w pobliu Grodziska. ya jeszcze, gdy przewieziono j
do szpitala. Dwie godziny, adnych zezna. Pielgniarki twierdziy, e majaczya, wypowiadajc
niezrozumiae sowa.
adnych ladw, poszlak i innych wiadkw.
Nikt nic nie widzia, nikt nie sysza.
Cicho sza. Zasona milczenia.
Jak to mwi Rodzki: Nic dziwnego. Dentelmeni nie rozmawiaj o pienidzach. A damy o
prostytucji - dodaa Marika. W tym sztucznym wiecie pozornych przyjaci, faszywych umiechw, oszukaczego blichtru i wszechobecnej buty niepopartej adnymi umiejtnociami to
norma.
zy czsto zamieniaj si w pery, a grymasy w umiechy.
Wystarczy odpowiednia suma na koncie.
Mile widziana patno zot kart.
W wiecie pozorw gotwki nie wkada si za kuse majteczki.
Kademu wolno udawa.
Czy przez to zachowuj t resztk godnoci?
Kaja, Anna, Maria.
Wszystkie trzy byy modelkami, wic nic dziwnego, e ich sprawy poczono z zabjstwem
ucji. Wszystkie dotkliwie pobito i zgwacono. Wszystkie sprzedaway si za pienidze.
Cholera, czy to takie pewne?
Czy wystarczy jeden anonimowy sygna, e dziewczyny le si prowadziy i na tym zarabiay,
by uzna to za ledcz hipotez? Pod nazwiskiem nikt tego nie potwierdzi.
Ale to nie wszystko.
Marika otworzya kolejny dokument, tym razem peen cyferek, wykresw i zielonoczerwonych supkw. Analiza przepyww pieninych za pomoc jakiego komputerowego
programu, ktrego nazw widziaa pierwszy raz w yciu, nie pozostawiaa wtpliwoci. Zabitym
dziewczynom nie brakowao pienidzy, kwoty na ich kontach lub wiksze wydatki pojawiay si
zwykle po weekendzie, przepywy nijak si miay do dokumentw wystawianych oficjalnie przez
agencje, a warto rzeczy i rodkw znacznie przekraczaa zadeklarowane podatkowo kwoty.
Wniosek by jasny. Zarabiay na czarno. Duo zarabiay. Wicej ni w fabrykach i na polach
truskawkowych, lepiej ni na wybiegu i podczas przepoconych sesji fotograficznych, wicej
nawet ni za wystpy w programach telewizyjnych.
Byy paniami do towarzystwa.
Luksusowymi prostytutkami.
Escort girls.
Dziewczynami na telefon.

Super call girls.


Do diaba, jakkolwiek to nazwiemy, wiadomo, o co chodzi.
Ten zawd zawsze kwitowano znaczcym umiechem lub psowymi policzkami.
Od wiekw. Od kiedy ludzko wynalaza pienidz, a pewnie i wczeniej te.
A Olga? Czy ona te uprawiaa prostytucj?
W analizie nie byo mowy o jej finansach czy przepywach na koncie. Wic moe nie bya
jedn z nich. Moe si mylili.
Dlaczego zatem znikna?
Czy jej twarz jest dzi rwnie zmasakrowana, tak koszmarnie zbrukana i splugawiona? Ley
gdzie gboko pod ziemi albo w niedostpnych chaszczach? A moe przywizana do cikiego
odwanika znikna w brzuchach podwodnych stworze.
Marika odoya analiz i spojrzaa na niezbyt ostre zdjcie zmaltretowanego oblicza kolejnej
ofiary.
- Co za potwr - szepna. Twarz Katii Husin, Litwinki z Wilna, przypominaa skrzyowanie
plakatu z filmu So z obrazem Muncha. Rozmazana, opuchnita. Trudno byo rozpozna w niej
pikn dziewczyn, ktr bya na kolejnym zdjciu.
- Podczyy ci do prdu? - zapyta Lisicki.
Rodzki odwrci si i patrzy jej w oczy. Jego twarz wydaa jej si wrcz mia mimo
zniszcze, jakie pozostawi na niej czas i pewnie, masa mocnych przey. Tak, on by po jej
stronie. Mona mu zaufa.
- Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego nie przyszlicie wczeniej?
- Nie byo ledztwa - wyjani Rodzki.
- Jak to?
- Mwilimy ci ju, e sprawa jest do draliwa z powodu profesji, ktr si zajmoway.
Pewnie dlatego nie powizano tych... wtkw. Szefostwo uznao, e si ze sob nie cz.
- Przecie... zwizek jest oczywisty.
Wzruszy ramionami.
- Mimo to kada prowadzona bya oddzielne przez innych ledczych, a ich wnioski o
poczenie postpowa zbywano milczeniem.
- Plotki o seryjnych zabjcach le dziaaj na sondae polityczne - doda drwico Lisicki. - A
zwykle okazuj si nieprawdziwe. Ile to ju mielimy takich podejrze, a wyjanienie okazywao si zadziwiajco proste.
- Akurat.
Rodzki spojrza na ni zmczonym wzrokiem. By za stary na t robot. Mia do wiecenia
oczami za nie swoje winy.
- To byy niewygodne ledztwa, z gatunku tych, ktre przydziela si modym policjantom i
niedowiadczonym prokuratorom, a ofiar nikt specjalnie nie szuka. Podobno w sprawie jednej z
tych dziewczyn dzwonia prezydentowa czy crka premiera. Kto prosi o... szczegln
delikatno, bo dotykalimy osb ze wiecznika, wpywowych, czystych, poza podejrzeniem.
Lisicki oywi si gwatownie.
- Nie byo adnych telefonw prezydentowej. To bzdura.
- Morderstwa te nie byo? Kilku morderstw? - zapytaa Marika.
Rodzki unis do pojednawczo.

- Musisz zrozumie takie dmuchanie na zimne. Portale internetowe kipi od plotek w takich
sprawach, szukaj na si sensacji, prowokuj bdy policji i potem si z nich nabijaj. Ich nie
obchodzi prawda, oni szukaj tylko afer. atwo przy tym kogo skrzywdzi, pomwi,
niesusznie oskary. A potem nie przyznawa si do winy, powiela bzdury latami, nie prostujc
niczego, bo przecie tak mona, nikt im nie zabrania. Bo mona kogo obrzuci botem, ktre si
zawsze chtnie przyklei i nawet gdy odpadnie, to cz brudu zostanie. Tu mamy wszystkie
skadniki bardzo delikatnej potrawy: pienidze, seks, i to seks patny, wadz, pikno i...
morderstwo.
- Lepiej zatem schowa j do szafki z brudami?
- Nie, zje po cichu. Naley po prostu ostronie postpowa z informacjami. Tu doszo do
takiego przypadku. Wyobraasz sobie, co by bylo, gdyby w eter poszed news o seryjnym
grasujcym w wyszych sferach show-biznesu? Na dodatek zabijajcym luksusowe prostytutki
udajce aktorki i modelki? Dobry temat na skandal roku, nieprawda?
- Moe nawet na kilka skandali...
- Wanie.
Marika przerzucia wszystkie zdjcia. Wrcia do najbardziej interesujcej j teczki. Olga
Baraska, data urodzenia, imiona rodzicw, trzy krtkie zdania o ich mierci, dwa zdania o
Marice i zaczone ksero artykuw o niej i o tym, co zrobia. Zgoszenie o zaginiciu przyjte w
czerwcu. Zgaszajca: Sylwia Mlecz, przyjacika, ktra potem zeznajc, powiedziaa, e bya
kochank Olgi. Pomieszkiway razem od kilku miesicy. Pewnego dnia Olga nie wrcia na noc,
potem nie odbieraa telefonw i e-maili.
Znikna.
- Mwilicie, e Olga mieszkaa z jedn z zamordowanych, Kati Husin. Tu jest napisane
inaczej.
Spojrzeli po sobie.
- To skomplikowane - powiedzia w kocu Rodzki. - Jeli dobrze zrozumielimy, Olga
normalnie mieszkaa z Kati, ale do czsto nocowaa u Sylwii, by w kocu si do niej
przenie. W momencie mierci Katii wiedzielimy jedynie od ssiadw, e mieszkaa z ni jaka
dziewczyna, ale od dawna jej tam nie widywano. Dopiero potem to skojarzylimy. Sylwia
zgosia zaginicie przyjaciki, ktra okazaa si wsplokatork Katii.
- Nie potraktowalicie powanie zniknicia Olgi - szepna Marika.
- A ty by potraktowaa? - odpar z nieskrywanym sarkazmem Lisicki. - Lesba mwi, e
druga lesba nie wraca na noc.
- Na trzy noce - poprawia go Marika.
- Penoletnia lesba. Takich si nie szuka. To nie jest temat dla glin.
- Poczylimy to zaginicie - wtrci Rodzki - gdy Olga pracowaa w tej samej agencji, co
trzy inne dziewczyny, i znaa pozostae ofiary. Jest niestety due prawdopodobiestwo, e te nie
yje.
- Przesuchano t Sylwi? - Marika nie znalaza nawet zdania na ten temat.
- Lesba jak lesba - mrukn Lisicki.
Rodzki westchn.
- Nic nie wiedziaa. Nie znaa pozostaych ofiar. Dwa przesuchania, adnych informacji.
- Chc z ni pogada.

- Pewnie. Masz tam adres. Moesz si umwi choby jutro.


Lisicki spojrza na niego, jakby chcia zaprotestowa.
- Jak ju zbadasz nasze... wysze sfery - powiedzia tylko.
- Te dziewczyny... to chyba jeszcze nie wysze sfery.
- Miay wpywowych znajomych. - Lisicki zwolni przed ciarwk i rozpocz manewr
gwatownego wyprzedzania, nie zwaajc na trbienie z tyu. - I obracay si w bardzo
wpywowych krgach.
- Dlatego tu jeste? - zgada Marika.
- Mona tak powiedzie. - Rozemia si.
Marika zamierzaa ju powiedzie co niemiego, ale zrezygnowaa. Nie polubimy si z
panem Lisicikim, co nie znaczy, e naley go od razu prowokowa. Lepiej przygotowa grunt i
dopiero potem zaatakowa z ca si. Cika jazda utopi si w bocie, zanim dotrze do dobrze
okopanego przeciwnika. Znacznie rozsdniej zaatakowa z rozpdu na twardej nawierzchni.
Marika nie bya rozsdna. Nie moga wic si oprze, by nie zada tego jednego, istotnego
pytania:
- A jakie ty masz zadanie? Znale zabjc czy uchroni go przed znalezieniem?
Lisicki obejrza si i puci do niej oko.
- To zaley, partnerko.
Rodzki przymkn oczy i postanowi udawa, e utnie sobie drzemk. Sprawa, ktra w cigu
dwch miesicy napsua mu krwi, nabraa nieoczekiwanego przyspieszenia dziki dwm nowym
kartom o nazwach Lisicki i Marika. Kto wie, co z tego wyniknie. Kto okae si dokerem, a
kto blotk.
C, lepsze to ni cige udawanie, e nie maj do czynienia z wampirem. Pozyskanie Mariki
dobrze rokowao. Dziewczyna miaa gow na karku i bya... wyjtkowa. Takie atutowe karty
czsto przesdzaj o wygranej. Przeczucia rzadko go zwodziy. Bdzie dobrze, musi by.
Zapiemy drania.
Marika go zapie.
A potem?
Spojrza na Lisickiego.
Potem przyjdzie czas na dokonanie wyboru.
Cigle go mczyo jeszcze jedno pytanie, ktrego nie chcia zada nawet w mylach.

6
- Wypij si, zaczynasz jutro - powiedzia Rodzki, wrczajc jej kluczyki.
Mansarda na Miodowej bya specyficznym cigiem wskich pokoi i korytarzy, przedzielonych
skosami i schodami, z mas drewnianych wstawek, skrzypic, uginajc si podog, starymi
zapadnitymi kami i nierwnymi cianami, na ktrych powieszono najbrzydsze obrazy, jakie
kiedykolwiek widziaa.
- Poprzedni waciciel by artyst - doda, widzc, jak pociera jeden z obrazw palcem.
Jakby chciaa si upewni, e s rzeczywistoci, a nie omamem umysu.
- Strzeli sobie w eb o tam, w drugim pokoju - doda z sadystycznym umiechem Lisicki. -

Jego mzg eksplodowa jak nagazowany zabrudzi cay pokj, p dnia technicy musieli go
zbiera ze cian i tych przekltych obrazw. Co niektrzy twierdz, e zabi si, bo tu straszyo.
Duchy. Wierzysz w duchy, Mariko?
Rodzki zacisn mocno szczki. Po co to mwisz, kutasie? Ona i tak ma do.
- Nieprawda - powiedzia. - Zabi si z mioci. By nieszczliwie zakochany.
- Wida po obrazach. - Marika obejrzaa je do dokadnie w czasie, gdy tamci otwierali
lodwk, uruchamiali telewizor i robili inne bzdury.
- Tak? - zaciekawi si Lisicki.
- Pocignicia s pene pasji, barwy niezbyt dokadnie zmieszane i intensywne, nieco rwany
rytm, ale taki by musi, jak si chce prawdziwie opowiedzie o mioci. Wcale nie s ze. Moe
nawet dobre. Bardzo dobre.
Rodzki nala sobie szklank wody i rozsiad si w kuchni.
- Porozmawiajmy o sprawie - zaproponowa.
Marika usiada naprzeciwko.
- A jest jeszcze o czym rozmawia? Wszystko wiadomo.
- Wszystko to znaczy nic. Nie mamy nawet cienia podejrzenia, kim moe by zabjca.
- Wiemy, e to facet - ucilia Marika.
- Dlaczego?
- Gwaty.
Rodzki zamyli si.
- No tak - przyzna. - Poza tym okruciestwo, wrcz bestialstwo, z jakim dziaa napastnik,
wyklucza kobiet.
- Jednak si zawahae. Dlaczego?
Rodzki nie odpowiedzia od razu. Marika zauwaya, e to go zdecydowanie odrniao od
Lisickiego, ktry by raczej impulsywny, bezrefleksyjny i skory do zachowa psychopatycznych.
Rodzki w swojej lamazarnoci wyda jej si mdrzejszy i znacznie ciekawszy ni mody pistolet
z ABW Dobrze weszli w swoje role. Rodzki by dobrym glin, Lisicki zym. I tak te byo w
yciu. Chyba e si mylia.
- W czci przypadkw nie znaleziono materiau biologicznego, adnej spermy, liny,
ladw naskrka za paznokciami czy w ranach, nic.
- W czci?
- Tak. Niektre dziewczyny przed mierci uprawiay seks ze swoimi klientami - wyjani. Ten materia musielimy oddzieli, cho oczywicie klienci mog by podejrzani.
- Jak ten Japoczyk?
- Na przykad.
- Co jeszcze?
- Patolog stwierdzi, e rany gowy nie zostay z pewnoci zadane go pici, i obstawia
co w rodzaju twardej rkawicy bokserskiej. Wymyli t rkawic, bo jest fanem boksu. Wzi
mnie do gabinetu i pokaza rkawic, ktr kupi na jakim pchlim targu, bardzo tward i jedynie
w niewielkim stopniu amortyzujc uderzenia. Zrobili te eksperyment i okazao si, e podobne
rany powstaj w wyniku uderzenia stosunkowo mikkim motem gumowym. Takim, ktrym
trenuj na przykad bokserzy. Na pewno widziaa to na policyjnej siowni.
- Tak. - Skina gow, przypominajc sobie, jak kilka lat temu prbowaa wiczy,

uderzajc motem w du opon. Nie lubia tego, wolaa zadania bez obcienia czy
dodatkowych narzdzi. Ciao najlepiej wiczy si, gdy to ono jest jedynym obcieniem.
- Kto relatywnie saby mgby do ich zadania uy takiego motka. Mogaby to by
rwnie kobieta.
- Ale kobieta nie zgwaciaby kobiety.
Oczy Rodzkiego zabysy niczym pery.
- Kobieta mogaby uy wibratora lub sztucznego penisa albo jakiego zwyczajnego
przedmiotu o zblionym ksztacie z zaoon na prezerwatyw. Bierzemy to pod uwag.
- Na powanie?
- Raczej nie. Ale nauczylimy si w tej robocie, eby nie wyklucza hipotez, ktrych nie
eliminuj dowody.
- A wic kobiety te s podejrzane?
Lisicki, ktry przez duszy czas wpatrywa si w co za oknem, oywi si.
- Przesta j zwodzi, partnerze. adna kobieta nie zadaaby takich ran innej kobiecie. To
facet.
- Mwiem tylko o hipotezach.
- No tak, hipotetycznie to dzi nieraz trudno rozpozna, kto jest kobiet, a kto nie.
- Jasne - zakoczya Marika. Przymkna oczy i wyobrazia sobie Olg ze zmasakrowan
twarz. Pikna i oszpecona, taka jak inne. - Sdzicie, e to ma znaczenie?
- Co takiego? - zawoali obaj i dopiero wtedy Marika si zorientowaa, e nie zadaa
waciwie pytania.
- To e byy pikne - wyjania. - Byy pikne, a kto je zmasakrowa. Moe zazdroci im
urody, moe sam jest oszpecony?
Rodzki odetchn gboko.
- To jedna z hipotez - przyzna. - Ale rwnie dobrze moe to by zasona dymna albo
odwrotno tej sytuacji.
- Jak to?
- Morderca moe by na przykad postrzegany jako bardzo atrakcyjny zewntrznie, a
zepsuty w rodku. Tak samo moe postrzega te kobiety i na przykad chce wydoby na zewntrz
ich wewntrzn brzydot. To opinia psychologa.
- Aha.
- Rwnie prawdopodobna jak kada inna.
- Wic tak naprawd nic nie wiecie? Nic nie macie?
- Nic - przyzna Rodzki i doda szybko: - Tylko ciebie.
Marika spojrzaa w podog. Przed oczami zobaczya mroczki, jakby za dugo wpatrywaa si
w telewizor czy jaki emiter wiata.
- To jaki jest plan?
- Postaramy si o anga dla ciebie w jednej z agencji. Syszaa o PromoArcie?
Wzruszya ramionami.
- Nie.
- To nowa firma Iwo Kocjana. Wiesz, kto to?
- Obio mi si o uszy...
- Dawniej stylista gwiazd, fotograf i straszny kobieciarz, ktry nagle zrozumia, e jednak

pocigaj go gwnie faceci. Podobno kady mczyzna jest potencjalnym gejem, ale
wychowanie nie pozwala mu na przyznanie si do tego. Jednak jeli w snach dobie rasz si do
facetw, to masz przechlapane. - Spojrza na Lisickiego. - Dobierasz si... partnerze?
Porucznik nic nie odpowiedzia.
- Kocjan musia mie bardzo intensywne sny. Gustuje w prawdziwych facetach. Takich z
duymi... no wiesz... miniami, wielkim ego, wspania, oliwkow cer. Mscy, mocni, silni
gocie maj u niego due szanse. Mam wraenie, e lubi bywa ofiar przemocy.
- I ja mam go... uwie?
- Wobec kobiet jest raczej oschy, przy tym jednak uczciwy. Modelki go szanuj, oceniaj
pozytywnie i mwi o nim w samych superlatywach. Mam wraenie, e szczerze.
- Dlaczego akurat on was... nas interesuje?
- W PromoArcie byy kiedy zatrudnione trzy z tych zabitych dziewczyn. ucja, Katia i
Anna Starak, a take... zaginiona Olga.
Marika nie okazaa adnych emocji.
- Kiedy? - zapytaa chodno.
- Kocjan twierdzi, e rozwiza z nimi umow na dugo przed tym, zanim zaginy czy pady
ofiar zabjcy.
- Poda powody?
- Nie. Odmwi skadania zezna. Nie lubi policji, z ktr jak dotd mia tylko kopoty, i w
aden sposb nie da si przekona do zmiany zdania. Rwnie przez takich orw jak ten tam. Nadkomisarz wskaza na Lisickiego, ktry zareagowa byskawicznie.
- Pierdol si, Rodzki.
- Tak czy inaczej - Rodzki podj wtek Kocjana - po demonstracji siy podkulilimy ogony.
Mimo to byo za pno, niczego ju nie uzyskalimy. Kocjan zatrudni jednego z najlepszych
prawnikw i porozumiewamy si od tego czasu za jego porednictwem. Ile razy ju mwiem, e
naprawd ci potrzebujemy?
- Ale masz jakie podejrzenia, dlaczego si pozby tych dziewczyn? To nie jest normalna
sytuacja? Czsto przecie pracuj dla rnych agentw?
- Owszem, mam podejrzenia. Kocjan prawdopodobnie dowiedzia si o ich drugim zawodzie
i nie chcia mie z tym nic wsplnego. Bardzo dba o publicity. Tak to si nazywa?
- Mniej wicej.
- Pod warunkiem oczywicie, e nie kamie i nie zrobi takiej specjalnej ustawki. Wiesz,
biznes czysty zostaje w PromoArcie, biznes brudny idzie gdzie indziej.
- Co dalej stao si z dziewczynami?
- Zoyy swoje portfolio w kilku agencjach. Bez praw na wyczno. Najwicej zlece
dostaway ze StarBook. Jednak pienidze, ktre zarabiay w tej agencji, w aden sposb nie
odpowiadaj ich rzeczywistym dochodom w tym czasie. Na zleceniach z prostytucji kosiy
znacznie wicej.
- Czyli zaczynam od Kocjana? - upewnia si.
- Sprbujesz go wybada i pj drog tych dziewczyn. Jeli si uda, bdziemy mieli postp.
- To moe potrwa.
- Trudno. Niektrych mordercw cigano przez trzydzieci lat.
- Wielu nie znaleziono nigdy - odpara cicho. - Nie mam caego ycia na ciganie ducha...

- Nawet jeli zabi Olg?


Nie odpowiedziaa.
Rodzki westchn.
- C. My te bdziemy robi swoje.
Lisicki klasn w donie.
- To jak, my lecimy, prawda, Rodzki?! Bdziemy w kontakcie, Mariko. Powodzenia.
Nie wiedziaa, czy drwi, czy mwi powanie. Skina wic tylko gow.
Rodzki poda jej biay kartonik z adresem.
- Pojed tam jutro, gdy wstaniesz. Julia poprowadzi ci dalej.
- Julia?
- Musimy jako wprowadzi ci do brany. Julia bdzie do tego najlepsza.
- Julia - powtrzya.
- Julia Szamocka. Znasz?
Marika ukrya zmieszanie. Nie, nie znaa jej. Duo jednak syszaa i dlatego miaa obawy
Szamocka do czsto wystpowaa na jedynkach gazet i raczej rzadko prezentowano j w
pozytywnym wietle. Mimo e w gruncie rzeczy robia wicej dobrego ni zego. Kontrowersje
lepiej si sprzedaj. Pytanie tylko, czy to mediom na nich zaleao, czy Szamockiej.
Marika postanowia ukry swoje wtpliwoci.
- Szamocka prowadzi fundacj Mysz - podj Rodzki. - Wsppracujemy z ni w specjalnym
programie publiczno-prywatnym, oddajc tam pod opiek mode dziewczyny, ktre zbdziy.
Narkomanki, zodziejki... prostytutki.
- I ona im pomaga?
Rodzki skin gow.
- Stara si znale dziewczynom dobr prac, wyprowadzi je na prost. Ma duo ofert z
brany kosmetycznej i reklamowej, od fryzjerw, marketingowcw i rnych innych typw. To
praca, w ktrej pachnie wielkim wiatem, dziki czemu pociga dziewczyny, oywia je,
motywuje. Sprawia, e bardziej im si chce wrci do spoeczestwa ni w warsztatach tkackich.
- Taka hipoterapia - zadrwi Lisicki. - Tylko same klacze bez ogierw.
Rodzki zignorowa uwag.
- Mamy wietne wyniki. Dziewidziesit pi procent dziewczyn od Julii nie wraca na
drog przestpstwa. Oczywicie nie wszystkim udaje si zabysn, wikszo dostaje po prostu
dobr prac gdzie w usugach dla wyszych sfer.
- Chcecie, ebym zostaa fryzjerk?
- Julia cile wsppracuje te z agencjami modelek. Najadniejsze dziewczyny dostaj
swoj wielk szans, a agencje staraj si je promowa u znanych projektantw. Wszyscy
chcemy pomc tym dziewczynom.
Marika zamylia si. To byo co najmniej dyskusyjne w kontekcie tego, co robiy ofiary.
Czyby...
- Czy te zamordowane dziewczyny przechodziy przez fundacj Julii?
- Nie - zaprzeczy nieco zbyt szybko Rodzki. - To nie tak. adna z nich nie przesza tej
drogi. Chodzi nam tylko o uwiarygodnienie twojej osoby.
- Kamiesz - powiedziaa spokojnie Marika. Przynajmniej w jednym przypadku Rodzki
skama.

Wiedzia, o czym mwi Marika, ale nie da si zbi z tropu.


- Nie - zaprzeczy. - Nie kami. Olga rzeczywicie bya uczestniczk programu, lecz ty
pytaa o zamordowane dziewczyny. Ciaa Olgi nie znaleziono. Uznajemy j za zaginion. Mariko, ja nie prbuj z tob w aden sposb pogrywa.
- A on? - Wskazaa na Lisickiego, ktry prychn niegrzecznie i spojrza na zegarek, dajc
Rodzkiemu zna, e na nich czas.
- Musisz nam uwierzy, Julia Szamocka nie braa udziau w tym procederze - powiedzia z
naciskiem Rodzki. - Nie prowadzia adnego przesiewu, nie strczya dziewczyn, nie namawiaa
do prostytucji. Dobrze to sprawdzilimy, zanim poprosilimy j o wprowadzenie ci do
PromoArtu.
Marika zrezygnowaa z dalszych sownych gierek.
- Dobra, niech bdzie. Ile wie o mnie Szamocka?
- Nic - wtrci nieoczekiwanie Lisicki, jakby chcia da zna Rodzkiemu, eby trzyma si
tej linii.
Komisarz machn na niego rk i oznajmi:
- Powiedzielimy jej w zasadzie... prawd. To znaczy jej cz. Jeste dziewczyn po
przejciach, ktr niesusznie zamknito na cztery lata w psychiatryku i ktrej staramy si pomc.
Nie powiedzielimy jej tylko, e kiedy bya policjantk.
- Obiecujc policjantk - doda Lisicki - ktra wolaa zej na z drog.
- Jak zareagowaa? - spytaa Marika.
- Obejrzaa twoje zdjcia i... - znw to porozumiewawcze spojrzenie z Lisickim ...pocztkowo bya wrcz zachwycona. Powiedziaa, e moe zrobi z ciebie gwiazd.
Marika umiechna si. Ja i gwiazda. Niedoczekanie.
- I co wy na to?
Rodzki ledwie dostrzegalnie obliza wargi.
- Jak si domylasz, niespecjalnie nam to pasowao. Nie chcemy, eby a tak rzucaa si w
oczy. Musisz by oczywicie na tyle atrakcyjna, by znale si jak najbliej Kocjana, a potem
zainteresowa ludzi od dziewczyn za pienidze, jednak zbytnie wybijanie si z tumu moe nam i
tobie zaszkodzi, sprowokowa zainteresowanie mediw, grozi zwyczajnie zdemaskowaniem.
Powiedzielimy wic Szamockiej o twoich problemach... hm, emocjonalnych, wci
nieposkromionej agresji i doszlimy wsplnie do wniosku, e lepiej nie wyzywa losu i nie
prbowa ci zbytnio promowa. To ma by terapia, nie kariera. Nie chcemy adnej telewizji,
okadek i synnych fotografw.
Rodzki zamilk na sekund, spojrza w okno, chrzkn i zakoczy, podkrelajc:
- Lepiej, eby sza po cichu i troch w cieniu. Julia pocztkowo oponowaa. W kocu
uznaa, e w twoim wieku i tak by nic z tego nie wyszo. Jeste za stara.
- Jasne.
- I za krnbrna. O tym Julia nie wie. Pewnie dowie si wkrtce.
- Pewnie.
- Tak czy inaczej, Szamocka nie ma pojcia o twojej misji. Wie, e jeste bardzo
niegrzeczna, bardzo niesubordynowana, bardzo niebezpieczna i za. Nie zawied nas. Dobra,
spadamy.
Rodzki nie czeka na jej reakcj. Poprawi marynark i wyszed z mieszkania. Lisicki

umiechn si pod nosem. Mierzy wzrokiem Marik. Tak, niewtpliwie kiedy nadejdzie
moment, e zostaniemy sam na sam. Ale nie dzisiaj.
- Baw si dobrze, maa.
- Spierdalaj.
- Lubi takie niegrzeczne kocice.
Marika umiechna si tylko drwico. Jeszcze nie czas. Jeszcze nie.
Zostaa sama.
Jedynie ona, odzyskana nieoczekiwanie wolno, mansarda w okolicach Starego Miasta i caa
masa niepewnoci.
Sprawdzia, czy drzwi s dobrze zamknite, i zaoya acuch na klamk. Stare dobre
zabezpieczenie. Potem uwanie obejrzaa mieszkanie. Nie znalaza adnych kamer czy
podsuchw. Albo byy bardzo dobrze ukryte, albo rzeczywicie jej odpucili. Czy to moliwe?
Nie. Rodzki, draniu, gdzie schowae pluskwy? A moe to Lisicki za nie odpowiada. Moe teraz
produkuj takie, ktre ukrywa si bezporednio w cianach, nie dajc adnych szans ich odkrycia.
Potem pooya si na ku i leaa tak do zmierzchu, wpatrujc si w sufit.
Bya wolna. Sama w pachncym normalnie mieszkaniu. Dotykaa rzeczy, ktre nie miay
faktury szpitalnych cian, barierek, ek i posadzek. Normalnie. I pachniay normalnie. To byo
takie niesamowite. Cztery lata katorgi i nagy ratunek. Nawet jeli okae si puapk. Bya
szczliwa. Dawno nie bya tak szczliwa.
Lecz szybko posmutniaa.
Olga. Gdzie jeste, dziewczynko? Dlaczego znw mnie potrzebujesz? Czy nie moga znale
normalnej pracy, zwyczajnego chopca do kochania, urodzi dzieci, y tak po prostu? Musiao
ci cign do wiata pustych sw i sztucznego blasku? Dlaczego, do cholery, to zrobia? I co
si z tob stao?
Znajd j.
Rodzki mia racj, wybierajc j do tego zadania. Zrobi wszystko, by znale Olg i tego
cholernego morderc. Jeli Olga nie yje, tym bardziej. Znajdzie go i wymierzy sprawiedliwo.
Bez wzgldu na to, co bdzie jej grozi. Nie ogldajc si na Rodzkiego i Lisickiego.
Tego ostatniego zostawi na deser.
Mamy do pogadania, draniu.
Wzia prysznic, a potem wysza na miasto.
Byo koo dwudziestej pierwszej. Za pno, by jecha do byej wsplokatorki Olgi. Jutro,
jutro do niej zajrzy. Spacerowaa godzin, a potem posza do baru. Gdy wrcia do domu, wybia
pnoc.

7
Julia Szamocka czekaa na ni w siedzibie fundacji Mysz. Na drzwiach i przy domofonie
widnia napis:
Fundacja Mysz. Julia Szamocka. Jeli potrzebujesz pomocy, dzwo. Jeli jeste
akwizytorem, dziennikarzem, maklerem albo bankierem, zapraszamy, gdy zban-

krutujesz. No chyba e chcesz nam odda jeden procent:)

Fundacja Mysz. Szamocka nie zdradzia mediom, dlaczego tak dziwacznie nazwaa fundacj.
Podejrzewano, e to przez jej upodobanie do alkoholu. Szamocka nieustajco widzi biae
myszki - artowa jeden z przemiewcw w felietonach drukowanych w znanym tygodniku.
Bya bardzo wysoka i mimo prawie pidziesiciu lat - wci pikna.
- Jeste starsza, ni mylaam. Ile masz lat?
- Dwadziecia pi - odpara Marika, dopowiadajc w duchu: przecie dobrze wiesz.
Sprawdzasz mnie, badasz? A moe po prostu musisz odbbni pozorowan rozmow, w ktrej
bdziesz udawa moj przyjacik?
Patrzyy na siebie badawczo. Julia miaa czekoladowe oczy i opalon twarz, w ktrej
wszystko wydawao si do naturalne. Nos, policzki, brwi, usta - wszystko stworzone przez
natur, a nie technologw i specjalistw od operacji plastycznych i wizerunku najbardziej w
danej chwili odpowiadajcego masowym potrzebom. Bya szczera i emitowaa emocje jak
projektor, dziki czemu Marika od razu si zorientowaa, e Julia nie jest przekonana do pomysu
Rodzkiego.
- Nie nadaj si? - zapytaa.
Ciepy umiech Julii nie by odpowiedzi.
- Tego nie powiedziaam. Nadajesz.
- Ale mylisz, e sobie nie poradz?
- Nie wygldasz najlepiej, jeste przemczona i zaniedbana. Naprawimy to bez trudu. Mam
wtpliwoci... hm, innej natury.
- Jestem za stara?
- Niektrzy mwi, e dwadziecia pi lat w tym zawodzie to czas na emerytur.
- Niektrzy...
- Ja si z nimi nie zgadzam - mrukna Julia. - Brana coraz cz ciej siga po dojrzae
kobiety tak w modelingu, jak reklamie. Syszaa, kto ma reklamowa bielizn Calvina Kleina?
To ju nie jest czas nastolatek, przynajmniej nie wszdzie. Niemniej jednak...
- Powiedz wreszcie. - Marika prbowaa przycign uciekajcy wzrok Julii.
- Chodzi o twj typ urody... hm, bardzo specyficzny, odwany i taki modzieczo
buntowniczy. Jest wspaniay i mogaby zrobi wielk karier, gdyby bya troch modsza.
- Nie chc robi kariery.
- No wanie w tym problem. Przekazano mi, e mam z ciebie zrobi zwyczajn, atrakcyjn
lask, przecitn, jak tylko si da, eby twj... temperament nie eksplodowa. No i jak teraz
patrz, to chyba... si nie da.
- Dlaczego?
- Nie zrobi z ciebie grzecznej dziewczynki, nie uo. Masz diaba pod skr, dziewczyno.
Wyazi bez wzgldu na to, jakie przebranie przybierzesz. Rzeczywicie nie potrafisz nad tym
panowa?
- Nad czym?
- Nad... emocjami. - Julia chyba chciaa powiedzie co innego. - Jeste tak emocjonaln
bomb, jak mwi Rodzki?
Marika przygryza warg z prawej strony i cmokna przez zby.

- Nie miaa tu takich jak ja?


Julia umiechna si.
- Miaam rne, ale takiej jak ty nigdy. Podzieliabym je na dwie grupy. Jedne byy
wyciszone, niby delikatne, starajce si trzyma na uboczu. Drugie wyzywajce i gone.
Wszystkie w gruncie rzeczy takie same. Mocno dostay po dupie i nie wierzyy nikomu. Strach
lub nadmierna, efekciarska egzaltacja byy ich gr, sposobem odreagowania tego, co je spotkao.
I jedne, i drugie w gowach tworzyy swoje wiaty, do ktrych nikt nie mia dostpu.
- Jestem inna?
- One w gruncie rzeczy chciay do tego swojego wiata kogo zaprosi. Prosiy o pomoc,
krzyczay wrcz o ni. Chciay by zrozumiane, chciay si zaprzyjani, zakocha, by inne. A
ty...
- Powiedz.
- Ty nikogo nie zapraszasz, stawiasz znak ostrzegawczy, a zanim kto zdy przeczyta, co
na nim napisano, ju dostaje w dzib.
- No nie...
- Nawet teraz szykujesz si do ataku, mierzysz z broni i czekasz na najlepsz okazj do
strzau.
- Nie zastrzel ci. - Marika zacza lubi Juli. Jej analiza bya trafna.
- Tylko dlatego, e mnie potrzebujesz. Potem...
- Potem te ci nie zastrzel. Zawsze pamitam, jeli kto zrobi co dla mnie.
- Dobre i ze rzeczy - powiedziaa z umiechem Julia. - Pamitasz wszystko, prawda?
- Wanie. - Marika rwnie posaa jej umiech.
Julia klasna w donie.
- C, sprbujmy zatem co popchn do przodu. Zacznijmy... moe od fryzury.
Fryzjer mieci si trzy przecznice dalej, poszy wic na piechot. Za Juli oglda si kady
mczyzna i co druga kobieta. Marika skulia si, zgarbia i rzucaa ostrzegawcze spojrzenia.
Lepiej nie podchod i si nie patrz, dobry czowieku, bo mog od niechcenia wyupi ci gay.
- Jeli chcesz pracowa dla Kocjana, to chyba nie jest dobra strategia.
- A jaka jest waciwa?
- Cycki do przodu, tyek do tyu. Kroki pewne i spryste, gowa do gry, czoo odkryte.
Musisz nabra pewnoci siebie. Pokaza wadz. Bo to ty j masz. Caa jeste wadz, si,
mdroci. Wszystkie najwaniejsze cechy kobiety. Symbole wadzy i pikna...
- Gdy bdzie trzeba, nabior.
Fryzjer umiechn si na ich widok i zacz rozpywa si w zachwytach nad Juli, jej figur,
postaw, fryzur, ubiorem, czenkami i oczkiem w rajstopach.
- To celowe? Och, jakie wspaniae oczko.
Marika nie miaa nic do gejw, ale troch przesadza z autopromocj.
Hola, gociu, tu s same kobiety.
ypn na ni okiem z umiechem szerszym ni wiecznie zamknity tunel na Wisostradzie.
- C my tu mamy, licznotko. Wspaniaa, doskonaa, pikna. Tylko te wosy. No ale ju my
co poradzimy. Siadaj, zotko.
Marika usiada i rzucia w lustro dugo trenowane w szpitalu spojrzenie, ktre miao oznacza:
Lepiej tego nie spieprz, stary, bo ukrc ci jaja i zjem na surowo.

- Ech, chyba mnie nie lubisz, zotko.


- Lubi swoje wosy.
- Ja te je polubi.
- Takie jakie s, bez zmian.
- Ale przecie chcesz, eby byy pikne.
Julia skina mu gow, a Marika zamkna oczy. Lepiej, eby tego nie widziaa. I lepiej, eby
trzymali ostre narzdzia z dala od niej.
Skoczy po prawie dwch godzinach. Zdya wymyli opowiadanie fantastyczne, na
ktrego kocu pojawi si go o rysach i posturze Lisickiego. Gwny bohater mordowa go
finalnie w szczeglnie spektakularny sposb, obcinajc mu wszystkie czonki i na kocu gow.
Rodzki przey. Dla Julii nie wyznaczya jeszcze roli.
Nie byo tam te miejsca dla Olgi.
Do diaba, gdzie jeste, dziewczynko?
- Ju - zawoa fryzjer. - Moesz spojrze. Spjrz, czy nie piknie wyszo?
O dziwo spodobao jej si. Wygadzone, uoone wosy sprawiy, e jej twarz stracia sporo
ostroci i wyzywajcych rysw, ale jednoczenie zachowaa oryginalny charakter.
- Dwa w jednym. Teraz jeste muz kadego piknego Greka, a wystarczy, e uyjesz
lakieru, o tak, i wraca twj stary styl, z ktrym podbijesz serca wszystkich klubw dla gejw w
poudniowym Londynie. - Rozpyli troch lakieru, potarga jej wosy i znw bya sob. - I co? Jak
brzmi wyrok?
- Jeste geniuszem. - Marika umiechna si szczerze i spojrzaa ciepo na Juli. - Dzikuj.
- Mylaa, e naprawd bd prbowaa zrobi z ciebie grzeczn licealistk? Chod,
wypoyczymy co na wieczr. Mamy pokaz.
- Pokaz?
- Nie mwiam ci? Impreza u Paprockiego i Brzozowskiego. Nale do najlepszych. Bardzo
dobrzy, by ci pokaza na pocztek. Na pokazie bd wszyscy wani. Caa mietanka.
- Nie za wczenie?
- Boisz si?
Marika nie odpowiedziaa. Patrzya przez szyb na rosncy ruch na ulicach. Dochodzia
trzecia po poudniu. Dla czci urzdnikw powoli koczy si dzie pracy. Normalni ludzie
wracali do domw, rodzinnego ciepa, dzieci i pachncych przyprawami kuchni. Normalni ludzie
nie gwacili maych dziewczynek, nie przychodzili do nich w nocy po pijaku i nie tumaczyli
zoonoci wiata dorosych, chuchajc poncym od wdy oddechem. Normalnym ludziom nie
odrbywano gw siekierami. Nie znaa zbyt wielu normalnych ludzi.
- Dobrze, ale mam co jeszcze do zaatwienia.

8
Tum urzdnikw wysypa si z biura Ministerstwa Finansw punkt szesnasta. Rzeka ludzi
ruszya do zaparkowanych na dziedzicu samochodw, na przystanki autobusowe i do metra.
Marika wyowia Sylwi bez trudu. Wyranie odstawaa od pozostaych dziewczyn w
garsonkach, biaych koszulach i spdnicach przykrywajcych kolana.

Czarne wosy, twarz o do ostrych, wyzywajcych rysach, surowa uroda bez makijau,
pudru, dugich rzs i odpicowanych brwi.
Maa, chuda i drobna wydawaa si... niemal miniaturow kopi Mariki.
Kopia Mariki, tylko nisza o gow.
Czego innego moga si spodziewa po Oldze? Wyranie odrniay je jednak kolczyki w
brwiach Sylwii, sposb chodzenia i ubir. Dziewczyna miaa na sobie obcise czarne dinsy,
skrzan dopasowan kurtk i przerzucon na skos przez rami szmacian torb licealistki. Sza
ze wzrokiem wbitym w ziemi i pochylon gow, jakby starajc si nie rzuca nikomu w oczy.
Skulona, niewidzialna.
Marika wyzywaa cay wiat, Sylwia bagaa, by da jej spokj.
Ale to byy tylko pozory. Gra. Oszustwo.
Gdy tylko Marika stana przed ni, Sylwia naprya minie i przygotowaa si do ataku.
Marika spostrzega, jak tamta zaciska do na czym, co trzymaa w kieszeni. Gaz albo inna bro.
- Nie zrobi ci krzywdy - powiedziaa.
- Tak? A moe ja ci zrobi? - sykna Sylwia. - Czego chcesz?
- Szukam Olgi.
Na twarzy dziewczyny pojawio si zaciekawienie i szybko zniko. Marika dostrzega w jej
oczach co jeszcze. Jakby nadziej. Chyba musiaa j lubi.
- Jestem jej przyjacik z dawnych lat - dodaa szybko Marika. - Wiem, e zagina i...
wiem co jeszcze. Chc j odnale.
Sylwia wyczua, e Marika jest po dobrej stronie. Pucia to co w kieszeni i wyja rk.
- Jestem Sylwia.
- Marika.
- Nie masz nic przeciwko komunikacji miejskiej?
- Nie.
P godziny pniej wchodziy przez podwrko koo teatru do niewielkiej kamieniczki. Przy
wejciu obok jakie dzieciaki w biaych koszulach i wygniecionych marynarkach paliy
papierosy.
- Obok jest wysza uczelnia - wyjania Sylwia.
- Tutaj? - zdziwia si Marika.
Sylwia wyda wargi.
- To dobry biznes. Dzi wysz uczelni mona zaoy nawet w piwnicy. Zatrudniasz paru
ledwie czajcych baz belfrw, wynajmujesz kawaek kamienicy i ju masz superszko dla gbw, ktrzy uwaaj, e papierek wszystko zaatwi. Ta tu ma ju duo sukcesw. Rektor na
przykad zosta oskarony o molestowanie studentek, ale si nie przejmuje, bo ma znajomoci w
rzdzie i wrd politykw. Jed razem na wakacje.
Nie byo windy. Weszy na drugie pitro i Sylwia wyowia z pku kluczy ten waciwy.
Szczk zamka ponis si echem po klatce.
W mieszkaniu byo bardzo duo kwiatw i unosi si wspaniay zapach.
- Olga lubia kwiaty - wyjania Sylwia. - Napijesz si kawy?
Marika skina gow. Mieszkanie byo malekie, miao zaledwie dwa niewielkie pokoje.
Umieszczone w kadej wolnej przestrzeni donice z kaktusami, paprociami i storczykami
dodatkowo przytaczay je i czyniy optycznie mniejszym. Po cianie wio si jakie zielone

pncze, wpadajc za star kanap oraz stojce obok biurko z komputerem. Na biurku byy dwa
monitory, jeden wikszy, drugi mniejszy. Oba podczono do komputera z otwart obudow.
Marika pierwszy raz widziaa bebechy komputera. Mylaa, e wygldaj inaczej.
- Lubisz komputery? - zapytaa.
- Pracuj w tej dziace - Sylwia odkrzykna z kuchni. - Jestem administratorem i
serwisantem.
- W ministerstwie? Musisz by dobra!
- artujesz? W ministerstwie s same spady i leszcze. - Dziewczyna umiechna si,
wchodzc z kaw.
- Ale ty jeste dobra, prawda?
Sylwia kiwna gow.
- Troch si na tym znam - powiedziaa tajemniczo, uruchamiajc komputer. - Prbowaam
odszuka Olg dziki kontaktom w sieci, ale nic to nie dao. Jej zdjcie trafio na miliony
kompw w caym kraju, szukamy jej przez spoecznociwki i wszystkie moliwe miejsca oraz
organizacje. Na prno.
- Niczego nie znalelicie? - zapytaa Marika, zyskujc na czasie.
- Nic. Pustka. Oczywicie byo sporo faszywek, ale szkoda opowiada. Sprawdziam
wszystkie.
Marika wci zastanawiaa si, jak to rozegra. Jaka strategia bdzie najlepsza, eby czego
nie spieprzy. Ze wzgldu na czcy je zwizek, sprawa bya delikatna. Mimo e rozmawiay
sympatycznie, wyczuwaa postawion przez Sylwi niewidzialn barier.
Podesza do pki z ksikami i przeczytaa w mylach par tytuw. Podrczniki do
matematyki i ksiki historyczne. adnej powieci.
- Nie lubisz beletrystyki?
- Beletrystyka jest nudna.
Marika pokiwaa gow ze zrozumieniem. No dobra, trzeba zaczyna.
- Gliny uwaaj, e Olga nie yje.
- Wiem, nie jestem gupia.
- Myl, e moga pa ofiar seryjnego zabjcy.
Sylwia pokrcia przeczco gow.
- Nie, wtpi.
- Zgino kilka innych dziewczyn - dodaa Marika.
Sylwia otworzya i zamkna usta. Chciaa co powiedzie, lecz zrezygnowaa.
- Masz jakie podejrzenia? - zapytaa Marika.
- Nie - skamaa Sylwia. Marika bya pewna, e kamie.
- Moesz mi zaufa - poprosia.
- Nic nie wiem.
- Kto krci si koo niej, poznaa kogo? Moe czego si baa?
- Nie.
- A jej rzeczy? Mog je zobaczy?
Sylwia wyranie si spia.
- Mamy... nasze rzeczy s wsplne. Pomieszane.
- A ksiki? Lubia beletrystyk. Gdzie s jej ksiki?

- Spakowane.
- Gdzie?
- Nie pamitam.
- Olga pisaa; masz jej notes czy te spakowaa?
Sylwia wstaa i popatrzya na ni chodno.
- Myl, e powiedziaam ci ju wszystko. Nic nie wiem. Zostaw mnie.
Marika zapisaa jej numer telefonu, ktry dostaa od Rodzkiego.
- Zadzwo do mnie, jeli bdziesz chciaa pogada.
- Dobrze. - Sylwia wzia kartk.
Marika spojrzaa bagalnie. Zaufaj mi, dziewczyno, jestem po twojej stronie. Jestem
przyjacik Olgi. Jeli ty te, to powinna zadzwoni. Obu nam powinno zalee na jej
odnalezieniu. Nawet jeli znajdziemy tylko ciao.
- Zadzwo, prosz.
Sylwia ledwie dostrzegalnie skina gow.

9
Morderca szuka kolejnej ofiary.
Stan przed lustrem, poprawi marynark, muszk na biaej koszuli i przygadzi fryzur. W
rzeczywistoci wyawia w odbiciu wchodzce po czerwonym dywanie kobiety. Twarz i rami.
Na to zwraca uwag. Jego ofiara musiaa mie to co w obliczu i czer won nitk na przegubie
doni. Jeszcze adna z wchodzcych kobiet nie spenia obu warunkw.
Wyszed do toalety, poczeka, a bdzie sam, zamkn si w kabinie i kilka razy gono
odetchn.
Nie moesz tak ryzykowa.
Nie wolno ci da im pretekstu, nie pozwl na zwrcenie na ciebie uwagi.
Jeste jak powietrze.
Nikt ci nie widzi. Wszyscy udaj, e ci nie ma.
I dobrze.
Tak musi zosta.
Nie ma strachu, nie ma za.
Jeste tylko czci ciemnoci.
Tylko ona si liczy.
Ona i zadanie.
Tak, mier jest zadaniem.
To nic osobistego.
Wykonujesz tylko rozkazy
Nie jeste chory.
Choroba nie ma tu nic do rzeczy.
Gdy nadchodzi mier, ona si chowa w ciemnoci, umyka.
Wtedy czujesz si tak wspaniale.
Jak bg.

Moesz wszystko.
Jeste wszystkim.
Kosmosem penym spokoju.
Kosmos to spokj.
Zawsze po tym otwiera si brama Drogi Mlecznej.
Trafiasz do pustki i kwitujesz w niej.
Jest wspaniale.
Dlatego warto. Warto, by byo wspaniale.
Wyszed i zakrci si przy stolikach zastawionych wysokimi kieliszkami z biaym i
czerwonym winem. Kelner ukoni si grzecznie i zaprosi gestem, by si poczstowa. Wzi
kieliszek i udajc, e pije, znw patrzy na wchodzcych.
Kobiety w niewielkich grupach, pary, samotne osoby. Ci ostatni w mniejszoci. Gwnie
dziennikarze i krytycy. Paru mniej znanych stylistw. Gwiazdy w otoczeniu fanw, agentw,
przyjaci i zwykych pijawek. Schowa si za plecy kelnera, unikajc wzroku znakomitego
tancerza, zasuenie mianowanego na telewizyjnego celebryt.
Wci nie czu si w tym rodowisku zbyt dobrze, mimo e przyjaciel wprowadzi go i
zapozna z zasadami, przedstawi go niektrym aktorom i sportowcom. Coraz czciej poznawa
teraz znanych ludzi, a czasem udawao mu si zamieni z kim par zda.
Musia wtedy bardzo si pilnowa, eby nie pokaza, kim jest naprawd.
Wyciszy i udawa kogo mao znaczcego.
Upi zabjcz, dominujc cz natury.
By nikim.
Jak wielu tutaj.
Tyle e oni udawali co zupenie innego. Sam fakt, e ich tu wpuszczono, wystarcza, by si
cieszy. Nie potrzebowali prawdziwych sukcesw, nie dyli do nich, bo one... nie miay
znaczenia. Liczyo si tylko bycie dla bycia. Tylko pozory.
Uff, jake on ich nienawidzi.
Wszystkich.
Nawet tych, ktrzy zasugiwali na poklask.
Nie mniej utalentowany stylista stan na ciance, pozujc fotografom do zdj, a potem
przeszed na bok, eby udzieli wywiadu reporterce podrzdnego brukowca. Pijawka.
Kolejna wredna, nic nieumiejca i nieznaczca pijawka.
Znw bysn flesz.
Znana piosenkarka umiechna si szeroko do stoczonych naprzeciwko dziennikarzy.
Plotkarskie media twierdziy, e przy prbie samobjstwa omal nie stracia gosu i przez wiele
miesicy bya skazana na playback, ale on w to nie wierzy.
Wszystkie te sensacyjne newsy zwykle okazyway si kamstwem.
Przy wejciu zakotowao si i na sal wszed znany aktor filmw akcji w towarzystwie nie
mniej znanej, piknej ony. Mimo e to film go wywindowa, on wola teatr. Wypili kiedy razem
kieliszek przy barze w Piekieku podczas festiwalu filmowego i wwczas okazao si, e facet
jest naprawd sympatycznym, fajnym gociem. Zupenie nie da mu odczu, e jest zerem.
Kto wie, moe przez to ocali ycie.
Jego ona, pikna mimo wieku. Wspaniaa. Dzi mocno naburmuszona.

Nic dziwnego; po tym, co moga przeczyta wczoraj w gazetach, a dziw, e w ogle si tu


pojawia. Wiele z tych dziwek na jej miejscu od razu by si zemcio.
- Ciekawe - usysza gos obok. - Czyby nie czytaa gazet? Niesamowite, przyjaciel jej
ma opowiada, jak to nakry go w ku ze swoj on i w ten sposb zakoczya si ich
przyja, a ona wyglda, jakby jej to nie ruszao. Dziwne...
Morderca obejrza si powoli. Gos nalea do niezbyt znanego dziennikarza radiowego. By
ju niele wcity i zapewne nie zamierza na tym poprzesta. Morderca pozna go przez przyjaciela, ktry opowiedzia mu, e w dziennikarz kiedy w Madrycie na duej biznesowej
konferencji tak zapi, e musieli go odstawia specjalnym samolotem. Ale nic mu nie zrobili, bo
to przecie nasza norma. Polscy politycy robili krajowi podobn reklam, walc ostro w gaz w
samolotach i dukajc w nikomu nieznanych jzykach podczas odpraw paszportowych. Trzeci
wiat.
Za aktorem cichcem przemkn znany satyryk, przesympatyczny go, z ktrym mgby si
zaprzyjani. W kocu gustowali w podobnych tematach. Tamten nawet napisa kiedy oficjalnie,
e kupuje sobie mio u prostytutek i zaywa narkotyki.
Morderca spi si. Chtnie zapodaby sobie dziak.
Od kiedy wszed w to rodowisko, coraz czciej jej potrzebowa.
Biaa pani bya przyjazna, kojca, rwnie dobra jak dziwki.
Znw przy wejciu zrobi si szum.
Tym razem znw aktor, cho moe raczej komik. Klaun. Niby sympatyczny, ale w sumie
dra - tak mawia przyjaciel mordercy. Swego czasu gdy mia problem, to mieszka u jednej
znanej modelki chyba przez miesic, a gdy owa modelka potrzebowaa pomocy przy organizacji
imprez charytatywnych, odesa j do swojego menedera.
Taki jest ten wiat.
Liczy si tylko kasa. Jest kontrakt, s umiechy. Nie ma pienikw, nie ma przyjani.
Znana, stara piosenkarka, ktra pojawia si za nim, wzbudzia chyba najwiksze
zainteresowanie mediw i fotoreporterw. Zasuenie. Nie do, e wspaniaa kobieta, to jeszcze
miaa w modoci pod grk. Moe dziki temu odniosa taki sukces. Co, co nie przychodzi
atwo, znacznie lepiej smakuje.
Flesz.
Tym razem fotoreporter wyapa maego, chudego, ysiejcego i nieogolonego mczyzn.
Kultowy piosenkarz, redni aktor, teraz uwaany za postrzelonego z powodu zaangaowania w
polityk.
- Kolejny kurwiarz - powiedzia zapijaczony dziennikarz. - Myli, e wszystkich zmyli, e
rzeczywicie taki wity i zaley mu na kraju i dzieciach, a on zdradza na potg.
Morderca nie odpowiedzia. Lubi piosenkarza i szanowa jego ostatni aktywno. Naprawd
mu zaleao. A e chodzi na boki z dziwkami... Kto nie chodzi.
- Podobno ta aktorka z filmu pobia si kiedy o niego z pewn modelk. Wszystkie to
kurwy.
Morderca odszed na drugi koniec sali, eby nie wysuchiwa duej pijusa, i ukry si troch
w cieniu. Obok stana moda dziewczyna, ktr wypromowano podczas Euro. Umiechna si
tak zachcajco, e pomyla przez chwil, eby zmieni zasad i zrezygnowa z wymogu
czerwonej nitki.

Nie, to byoby wbrew reguom.


Spojrza na wejcie, w ktrym stana prezenterka telewizyjna w towarzystwie piosenkarza i
restauratora. Tabloidy spekuloway, ktry z nich j posuwa, czasem sugerujc, e obydwaj. A ona
przyjmowaa owe spekulacje z wrodzonym wdzikiem.
O tak, ona by si nadawaa na nastpny punkt programu...
Nie miaa czerwonej nitki, nie moga wic sta si jego ofiar.
Upi wina i odprowadzi wzrokiem aktora, ktry ostatnio wicej pi, ni gra, wci za to
utrzymujc si na szczycie zainteresowania mediw.
W kocu pojawia si pierwsza dziewczyna z czerwon nitk na nadgarstku. Przesza koo
cianki, ale wobec braku zainteresowania fotoreporterw szybko znika w gwnym
pomieszczeniu, gdzie mia odby si pokaz. Hol i sala balowa powoli si zapeniay i morderca
zacz odczuwa dyskomfort. Nie lubi tego momentu, gdy wszyscy byli jeszcze do niepewni,
podenerwowani, tkwic w oczekiwaniu na oficjaln cz, podczas ktrej jeszcze powinni by
trzewi. Potem rzuc si na stoy z arciem i alkoholem, nie dbajc o pozory.
Poszed za ni, ale szybko zrezygnowa.
Nie spodobaa mu si. Bya zbyt wulgarna, wyzywajca, nieciekawa. Za prosta.
Odszed w kierunku wejcia.
Dziewczyna, zupenie niewiadoma, e wanie ocalia ycie, wzia do ust oliwk i bawia si
ni jzykiem.

10
Pokaz trwa prawie dwie godziny. Modelki efektownie prezentoway stroje z najnowszej
kolekcji, a Marika staraa si nie ziewa i udawa zainteresowanie. Siedzca obok Julia z trudem
zachowywaa powag.
- Udawanie nie wychodzi ci najlepiej. Postaraj si bardziej - szepna w przerwie.
- A tak to wida?
Umiechna si zamiast powiedzie: jak cholera.
- Skoro moda ci nie interesuje, czemu chcesz to robi? - zapytaa.
- Moe po drugiej stronie - Marika wskazaa na wybieg - jest inaczej.
- Jeszcze gorzej. Trzeba si spieszy, spra, walczy z rnymi niedogodnociami. To
cika, wymagajca wielu wyrzecze praca.
- Aha.
- Wic po co chcesz to robi?
eby zapa pieprzonego zabjc - odpara w mylach, spogldajc ostro na Szamock.
Julia nie pozwolia si zdominowa. Odpowiedziaa rwnie ostrym spojrzeniem.
Mw, do cholery! Czego tu chcesz?
- Dla pienidzy - powiedziaa gono Marika.
- Mylisz, e to takie atwe?
Wzruszya ramionami.
- Nie wiem. Potrzebuj pienidzy.
- Znajd uczciw prac.

- Ta nie jest uczciwa?


- Jest, ale pienidze zarabiaj najlepsi. Ci, ktrzy rzeczywicie si powic, zaangauj. To
praca dla pasjonatw, a nie wyrobnikw.
- To dlaczego promujesz dziewczyny w tej akcji?
- Dlatego e one j maj. Nawet jeli brakuje im pewnoci siebie, umiejtnoci i urody, maj
pasj. Ty masz wszystko, co trzeba, za to chyba nami... pogardzasz. Nie lubisz mody, to co tu
robisz?
- Przepraszam. - Marika wystraszya si, e przesadzia, i rzeczywicie przybraa zupenie
inn poz. Chyba w roli kameleona nie bya taka za, bo Julia troszk spucia z wojowniczego
tonu.
- To za mao.
- A wic mi nie pomoesz?
Julia chyba znw zamierzaa powiedzie co ostrego, ale zrezygnowaa. Moe przypomniay
jej si opowieci Rodzkiego o Marice, o jej kopotach i drodze penej puapek, ktr przesza.
Moe zadziaay jakie wasne dowiadczenia, artykuy z gazet, ksiki, filmy. Moe co
wzruszajcego albo zwyczajnie prawdziwego.
A moe po prostu jeszcze nie wiedziaa, co zrobi.
Nagle Marika poczua dziwn potrzeb, eby jej to powiedzie. Jakby chciaa zwymiotowa
na ten przeklty pokaz prnoci, na te wszystkie wiateka, gwiazdy, wspaniaoci prce si
wkoo.
- Przychodzi zawsze koo drugiej. Pierwszy raz mnie obudzi. Potem ju nie spaam, bo
wiedziaam, e przyjdzie. Cuchn wdk, nigdy nie przyszed na trzewo. Wczeniej mia si i
artowa. Potem usypia mam i w kocu przychodzi. Otwiera drzwi tak cicho, jak tylko umia,
zamyka, odkrywa kodr...
- Przesta, to nie jest dobre miejsce...
- Na co? Na zwierzenia?
- Na takie opowieci. - Julia rozejrzaa si niespokojnie. Nikt nie zwraca na nie uwagi.
Muzyka bya gona. Ludzie ogldali pokaz. Nikt nie wsuchiwa si w ich rozmow.
- Boisz si, e kto usyszy? Ja nie. Ja si nie boj. Nie wstydz si powiedzie, e dyma
mnie wasny ojciec. Moja matka si wstydzia, wic udawaa, e nie syszy. A ja si nie wstydz.
- Przesta.
- No to nie mw mi, e nie mam pasji. Moja pasja zostaa na czwartym pitrze bloku
osiedlowego koo kopalni wgla.
Marika nagle poczua si strasznie saba, a Julia obja j ramieniem.
- Ju dobrze. Pomog ci.
Jestem chor dziwk - pomylaa Marika. - Wszystko musz zepsu. Pieprzona, gupia
dziwka, ktra nie umie wykona prostego zadania, bo zbiera jej si na wspominki.
- Pomog ci - powtrzya Julia.
Na koniec pokazu Paprocki i Brzozowski wyszli na scen i otoczeni modelkami tonli w
oklaskach i byskach fleszy. Julia wstaa i gono klaskaa. Marika rwnie.
- Lubisz ich?
- Bardzo - szepna Julia.
- Przepraszam.

- Ju dobrze.
Na bankiecie stany nieco z boku. Nikt do nich nie podchodzi. Marika rozgldaa si,
rozmylajc, jak moe wyglda morderca i czy jest tu gdzie w pobliu. Policja nie miaa
adnej, nawet najmniejszej wskazwki, nie mwic ju o rysopisach czy nawet niewyranych
zdjciach z monitoringu. Rodzki przekaza jej wprawdzie profil zrobiony przez policyjnego
psychologa, jednak zaznaczy, e jego wnioski mog by cakowicie bdne, wic nie powinna
si sugerowa.
Przypomniaa sobie teraz wyliczone w punktach cechy i szukaa mczyzny w wieku od
dwudziestu piciu do pidziesiciu lat, silnego i wysportowanego, raczej bogatego, jedcego
dobrym samochodem, schludnie ubranego, starannie uczesanego, z wosami raczej krtkimi i
ciemnymi lub te rednio dugimi i blond, jeli za dugimi, to zwizanymi w kucyk, a moe
ysego, ale wwczas z wypielgnowan na ysinie skr.
Do diaba, to mg by kady z nich.
Bekot profilera brzmia jak yczenia z ogoszenia matrymonialnego urzdniczki miejskiej w
okolicach szedziesitki.
Julia wzia ze stolika dwie szklanki soku.
- Wol wino - powiedziaa Marika i zatrzymaa kelnera, pynnym ruchem cigajc mu z
tacy dwa kieliszki.
- Jak chcesz.
- Ty nie pijesz? - Podaa Julii jeden z kieliszkw.
Julia spojrzaa zaskoczona, odsuwajc do towarzyszki.
- Nic nie wiesz? - zapytaa, a wobec zdziwionego wzroku Mariki odpowiedziaa sobie sama:
- No tak, przecie bya w szpitalu. Nie, nie pij. Jestem niepijc alkoholiczk.
- Aha.
- Zrobiam w yciu par gupot i dostaam nauczk. Pewnie jak ty?
Marika spojrzaa ostro. Nie, nie zrobiam adnej gupoty. Naleao si im. Wszystko, co
zrobiam, im si naleao. Oberwali tylko ci, ktrzy zasuyli. A jak byo w twoim przypadku?
Czy na pewno tylko winni ponieli konsekwencje?
- Skoczmy te podjazdy. Zobacz, jest Kocjan.
- Wskazaa na przystojnego mczyzn ze starannie przystrzyonym zarostem, w
towarzystwie dwch atrakcyjnych kobiet. - Jak si od nich uwolni, pjd ci przedstawi.
- Kim one s?
- Te kobiety? Jedna to reporterka z brukowca, druga jest by on znanego prezentera
telewizyjnego. Jej m stoi o tam, zaledwie kilka metrw dalej, z obecn on. Oficjalnie si
unikaj, ale na takich imprezach si nie da. Zabawne, e ta reporterka od Kocjana przyjani si z
by on, wic wymyla teksty szkalujce obecn, a my wszyscy to czytamy albo i nie. Zreszt
bzdury wymylane w mediach to norma wpisana w ten zawd, powinna si od razu
przyzwyczai. Nie oczekuj tutaj rzetelnoci czy sprawiedliwoci. Liczy si tylko to, kto
obsmaruje ci szybciej i bardziej sensacyjnie, wycigajc do tego najgorsze moliwe wnioski.
- Jak to?
- Celebryci s jak terroryci. Bez mediw nie istniej. Media to wykorzystuj i wymylaj
rne gupoty. Dziaa to na wszystkie strony.
- Nie mog pisa po prostu prawdy?

- A kogo interesuje prawda? Jest za mao ciekawa, rzadko kiedy ma smak skandalu i
odpowiedni koloryt. eby news by ciekawy, trzeba go ubarwi, podla ostrym sosem, wyrwa
co z kontekstu, podkrci. Wtedy zainteresuje ludzi, przycignie innych dziennikarzy, bd
mogli w kko to maglowa. Bez wzgldu na to, czy za prezentowan informacj kryj si ludzki
dramat i cierpienie. One s nieistotne. Krew w newsach ma barw drukarskiej farby. Pachnie
tylko atramentem, nie powoduje omdle i wymiotw, a jedynie pusty miech i rado tumu.
Przyciga, prowokuje, ciekawi.
- A co na to gwiazdy?
- Mog i do sdu, ale jeli nawet wygraj, to wskraj niewiele poza odszkodowaniem,
ktre potem ciko wyegzekwowa. Dlatego lepiej przyj reguy gry i udawa przyja, nawet
jeli w rodku gotujesz si od nienawici. O, zobacz, te dwie kobiety tam. Jedna jest reporterk,
ktra notorycznie kamie w gazecie. Druga czsto bywa ofiar tych kamstw. A teraz obie udaj
przyjaciki. Kto wie, moe nawet nie udaj.
- Nie rozumiem. - Marika rozgldaa si po tych wszystkich wieccych szerokimi
umiechami ludziach. - Czyby tu byo wicej dziennikarzy ni... gwiazd?
- Dziennikarze to te gwiazdy. Oni je gwnie kreuj. Posiedzisz w tym duej, to
zrozumiesz. Syszaa o ustawkach?
- Kibicw? - zdziwia si Marika.
- Nie - Julia rozemiaa si szczerze. - Gwiazdy udaj, e oburzaj si na zainteresowanie
mediw, a tymczasem same prokuruj rne zdarzenia i informuj o tym media. W praktyce
wyglda to tak, e gwiazda wychodzi na spacer z dzieckiem albo umawia si na randce czy w
sklepie, a dobrze poinformowany dzwoni lub wysya esemesa do dziennikarzy i paparazzich,
informujc o tym. Potem gwiazda zamieszcza linki na blogu, oburzajc si, e nie ma za grosz
intymnoci i prywatnoci. Jak oni mnie znaleli? Dlaczego nie daj mi spokoju? A tak naprawd
ciesz si z tego.
- Ale po co jest im to potrzebne? - Marika nie moga zrozumie.
- Niektrzy bez mediw nie istniej, inni mog podnie swoj warto, przypomnie o
sobie, a czasem wymusi anga. Bywa tak, e aktorka, ktra nie ma szans na jak rol, puszcza
takiego newsa do gazet, ktre si rozpisuj: Ta i ta zagra wielk noblistk w gonej adaptacji.
Potem reyser czy producent prostuje, e nigdy nie byo takich planw, a aktorka si ali: Przez
media nie dostaam roli. Albo rzuca rkawic rywalce: Mylaam, e jest moj przyjacik, a
zabraa mi rol. Taki to wiatek.
- Okropne.
- Okropne - przyznaa Julia. - Tym bardziej e daje due pole do manipulacji, z ktr ciko
w talom wiecie walczy. Pamitam, jak jedn z celebrytek oskarono, e wysyaa esemesy o
pogrzebie swojego ojca, eby j sfotografowano. Nie robia tego, ale jak miaa udowodni, e
mwi prawd? Innej wmwiono, e nie zapacia za operacj plastyczn, a gdy pokazaa dowd,
reporterzy zaczli si rozpisywa o szczegach umieszczonych na rachunku. Zreszt... kto wie,
moe jednak to one byy winne. Granice pomidzy prawd a faszem w tym wiecie dawno si
zatary. Dobrze si zastanw, czy chcesz wej do tej rzeki.
Chyba nie mam wyjcia - Marika niespecjalnie si przeja opowieciami Julii. Skoro to taki
syf, tym bardziej bdzie moga narozrabia. Nie musi si przejmowa, e kogo urazi. Z drugiej
strony, czy ma prawo do przedmiotowego potraktowania tych ludzi?

- Tu nie ma dobrych i zych - podja Julia. - Wszyscy s siebie warci. W brany kry taka
historyjka. Pewna znana celebrytka wygraa w sdzie z mczyzn, ktry twierdzi w gazetach,
e j uwid i potem porzuci. Gwiazda wytoczya gazecie i temu mczynie proces, ktry
wygraa, bo facet nie by w stanie niczego udowodni, a w kocu odwoa swoje wczeniejsze
tezy. Powiedzia, e musia pomyli kobiety. Wyrok nie pozostawia wtpliwoci. Gazeta i go
mieli zapaci odszkodowanie, a gwiedzie naleay si przeprosiny. Dostaa je. Kiedy natomiast
wysaa do swoich oponentw komornika, eby odzyska pienidze, gazeta napisaa nowego
newsa. Zgadnij, jaki by tytu?
- Synnej gwiedzie brakuje kasy, dlatego nasya na nas komornika? - strzelia Marika.
Julia prychna.
- Te dobry, ale nie, oni napisali: Gwiazda mci si na byym kochanku i chce go puci z
torbami.
- Przecie przegrali ju jeden proces za takie opowieci.
- Co z tego? Tak mona w kko.
- Niesamowite.
Julia umiechna si pod nosem. Skina komu gow, a potem nachylia si do Mariki i
szepna:
- A wiesz, co byo najlepsze w tej historii? Ta gwiazda uknua to wszystko z tym kochasiem.
Wymylili sobie tak akcj, eby podgrza wok siebie atmosfer, a przy okazji zarobi.
Mwiam ci: tu nie ma dobrych i zych. Wszyscy s... jak krysztaki rozbitego szka, ktre kiedy
byo czym wartociowym. Strasznie nam tego szkoda i z alem to sprztamy, a potem
wyrzucamy do mieci. Chod, Kocjan jest ju wolny.
Rzeczywicie, kobiety wanie zostawiy przystojnego mczyzn, ktry rozglda si teraz w
poszukiwaniu nowego towarzystwa. Gdy zobaczy Juli, Marika miaa wraenie, e chce uciec,
ale ostatecznie umiechn si szeroko i ucaowa Szamock w oba policzki.
- Piknie wygldasz, Julio.
- Dzikuj. Chciaabym, eby kogo pozna. To Marika.
- Nowa podopieczna? - Cho Kocjan nie mia chyba niczego zego na myli, Marika si
zaperzya. Nawet mao spostrzegawczy psychologicznie dyletant by to zauway. - Och,
przepraszam, e to tak zabrzmiao.
- Nie jestem pieskiem do pokazywania - mrukna Marika.
- Tak, a kim?
Marika napia minie. Julia obja j na wszelki wypadek.
- Marika do ju przesza - powiedziaa. - Szuka pracy. Nie wziby jej do siebie?
Kocjan wpatrywa si w ni badawczo, po czym odpar, kiwajc wolno gow:
- Czemu nie. Waciwie czemu nie...

11
Mao co si nie porzygaa.
W cigu dwch godzin wypalia p paczki fajek, wypia cztery drinki i piwo. Ju po trzech
miaa dosy. Potem taczya i znw zachciao jej si pi. Wypia to cholerne piwo prawie

duszkiem. Barman patrzy na ni jak na szmat. Ale polewa bez protestu. Wrcia na parkiet i
robia to co, co miao by tacem, ale w aden sposb go nie przypominao.
- Na pewno nie zrobisz mi krzywdy? - zapyta jaki chopak, na ktrego wpada i do ktrego
niemal natychmiast si przytulia.
Tylko eby odpocz. Dwa oddechy i sobie pjd.
Ale jej ciao nie chciao nigdzie i.
Chopak obj j i przytrzyma najpierw troch niechtnie, a potem jak stary, dobry kochanek.
Koysali si zupenie nie do rytmu, podczas gdy caa sala podskakiwaa szaleczo przy ostrym
kawaku Grizzly Bear.
- Czuj si jak niedwied. Przepraszam.
- Chod, postawi ci drinka.
I tak wypia swojego ostatniego, po ktrym musiaa wyj na papierosa, eby jeszcze
cokolwiek czai. Ale jak zapalia, to znw byo jej niedobrze.
Cholera. To bdzie ciki wieczr i ciki poranek.
Pierdolony pierwszy tydzie wolnoci.
- Na pewno wszystko dobrze?
Przyjrzaa mu si. Jak na przypadek, to cakiem niele trafia, cho wyglda nieco zbyt
modo. Dwadziecia pi lat, moe rok wicej albo mniej. Studenciak. Koszula w krat, pod ni
T-shirt, dinsy i trampki. Ale za to adnie pachnia. adnie i odwanie. Kenzo albo Lancme.
Zapach dla odwanego faceta.
Pierdol was wszystkich! - krzycza. Albo wam si podoba, albo spierdala.
- adnie pachniesz.
- Dziki.
- Dziewczyna?
- Co?
- Perfumy kupuje ci dziewczyna?
Zmiesza si.
- Nie jestemy ju razem.
- Spokojnie - rozemiaa si. - Nie szukam faceta do chodzenia...
- Okay. - Take si umiechn.
- ...tylko do pieprzenia. Na jedn noc. Jeste dobry na jedn noc?
Oniemia. Waha si przez chwil, a potem tylko pokiwa gow. Bez sowa ruszyli w kierunku
wyjcia. Na dworze byo chodniej i zrobio si jej lepiej.
Chopak nie kama. By naprawd dobry. Przynajmniej na t jedn noc.
Nie pomylia si te co do drugiej kwestii.
Rano gowa bolaa j jak skurwysyn. Nie znajdowaa na to, jak si czua, lepszego okrelenia.
- Trzeba byo wypi wod!
Mylaa, e to Romeo, ale Romeo spa jak niemowlak. Rodzki poda jej butelk i powtrzy
rad:
- Nastpnym razem wypij ca butelk przed snem.
- Zsikaabym si.
- Za to gowa by nie bolaa. - Spojrza na chopaka. - Ale ty wolaa robi co innego ni pi
wod. Pamitasz cokolwiek? Uya prezerwatywy?

- Zapytaj swojej crki.


- Zawsze j pytam. - Umiechn si.
- Gwno ci to obchodzi.
Wzruszy ramionami.
- Ubierz si. Mamy do pogadania.
Romeo otworzy oczy, gdy wkadaa ju bluzk. Umiechn si promiennie, wystawi w jej
kierunku swj imponujcy poranny wzwd i wtedy zobaczy zakazan gb Rodzkiego.
Krzykn.
- Spokojnie, may, schowaj witaca. - Rodzki zarzuci na koszul.
- Kim jeste?
- To mj m - powiedziaa spokojnie Marika. - Ale nie martw si. Zanim ci zamorduje,
pozwoli nam wypi kaw, prawda, kochanie?
Rodzki podj gr.
- Pewnie. Ale tylko jedn. Potem jeste trupem. - Puci do chopaka oko.
- Nic nie mwia, e jest matk - powiedzia niemiao Romeo.
- A to nie wida?
Rozemiali si. Romeo pokrci gow, co miao oznacza: Nie no, ale daem si wkrci.
- Co najwyej mgby by jej starym, na pewno nie mem.
- I mylisz, e to dla ciebie lepiej? - Rodzki wsta, przecign si, poprawi spodnie i wyj
z kabury walthera P-99. Pooy pistolet na stoliku. Gdyby chopak mia sabsze serce, pewnie
byby jeden trup wicej. - Dobra, may. Zamykam oczy i licz do dziesiciu. Jeli ci nie bdzie,
to przeyjesz.
Romeo znikn przy piciu.
Rodzki rozemia si gono.
- Wisisz mi niadanie. Ten natrt nie bdzie ci ju nachodzi.
Marika wzruszya ramionami i wstawia wod na kaw.
- Nie by natrtem. By cakiem miy.
- Czemu wic mu powiedziaa, e jestem twoim mem?
- Bo na pewno staby si natrtem. Poza tym a tak miy nie by, ebym przedstawia ci
jako brata czy przyjaciela.
- Nie mam na to szans?
- Nie wiem. - Otworzya lodwk. - Masz szans na jajecznic. Jeli jajka s wiee.
- Wszystko, co masz w lodwce, kupilimy przedwczoraj. Ze specjalnego funduszu.
- Okay.
Wyja jajka i wrzucia je na patelni.
- A propos kasy, mam nadziej, e wczoraj nie wydaa za duo. Mamy ograniczony budet.
- Najwyej mi poyczysz. Wkrtce zaczn zarabia sama.
- Tylko nie wczuj si za bardzo. Zaoylimy ci konto w banku, tu masz numer. Jest na nim
niewielka kwota, eby nikt si nie przyczepi. - Wyj karteczk z kieszeni i zostawi na stoliku. A tu masz kart bankomatow. Co z tymi jajkami?
Marika rozoya jajecznic na dwa talerze i nalaa kaw do filianek. Wyja z lodwki
szczypiorek, pokroia drobno i posypaa jajka.
- Pomidor?

- Nienawidz pomidorw.
Wzruszya ramionami i odoya pozostae warzywa.
Rodzki usiad i zacz paaszowa ochoczo. Patrzya na niego i poczua nagy przypyw
sympatii. Nie przypomina jej cholernego ojca ani tego waa wuefisty. By porzdnym facetem.
Rzadko kto taki si zdarza, ale si zdarza. Tak jak Romeo, ktry te nie by zy i z pewnoci nie
zasuy na taki poranek. Ale hartowanie uszlachetnia.
Odbezpieczya pod stoem pistolet, ktry po cichu zwina Rodzkiemu, i zrobia naprawd
gron min.
- No dobra, panie oficerze. Mam na muszce pana najlepszego przyjaciela.
- I co zrobisz? - Rodzki nie przerwa jedzenia.
- Nie boisz si mnie?
- Dlaczego miabym si ba?
- Jestem wariatk, zapomniae? Wycigne mnie z psychiatryka.
- Tylko udawaa - mrukn.
- Racja. - Wyja bro i pooya na stole.
Rodzki wzi pistolet, zabezpieczy i schowa.
- Lepiej nie mierz do nikogo, jeli nie masz zamiaru strzeli.
- Dlaczego?
- Taka zasada. Mdra.
Rodzki zjad, ona dopiero zaczynaa. Wsta i podszed do okna. Pikny widok na wieo
wybrukowan uliczk, rzd kawiarni naprzeciwko, stare kamieniczki pene galerii, kancelarii
prawnych i biur dobrych finansistw. Spojrza w lewo na koci witej Anny i pomyla, e
gdyby tu mieszka, moe nawet by si nawrci. Lubi kocioy, szczeglnie puste po gorczce
naboestw i wice.
- Pikny widok.
Przekna kolejny ks i powiedziaa mu o swoich snach, w ktrych widzi Olg uprawiajc
seks z czowiekiem bykiem na jakich masoskich zlotach.
- To tylko sny - odpar cicho. - Moe niepotrzebnie opowiadaem ci o podejrzeniach
dotyczcych sekt i dziwacznych stowarzysze dziaajcych w tym rodowisku. To tylko sny powtrzy.
Tak, chore, beznadziejnie doujce sny kaskadowe, w ktrych z jednego koszmaru nagle
wpada si w drugi, gdzie nic nie okazuje si prawd, a za kolejn kotar uudy czeka namalowany
na biaym ptnie faszywy drogowskaz do nastpnej puapki. Wszystko byo na niby. Moe i ona
jest na niby. Nie istnieje, nie ma jej.
- Spotkaam si z Kocjanem.
- Szybko - pochwali. - Jakie odniosa wraenie?
- W porzdku, raczej w porzdku, ale zobaczymy. Mam si dzi zgosi do PromoArtu...
- Pierwszy stopie zaliczony. Zobaczymy, czy co da.
- Jakie nowe wieci w sprawie?
- Dziennikarze wsz - powiedzia bardzo powoli.
- Wiedz o seryjnym?
- Wiedz, e co si dzieje. Pytaj, czy to prawda, e mamy jakie zaginicia i ciaa modych
kobiet. Ale na razie nikt nie skada wszystkiego do kupy. Wczeniej czy pniej jednak kto si

wygada. Nie wiem, czego si dowiesz, ale podobno w brany jest cisza. Jakby komu udawao si
skutecznie tumi plotki, bo przecie one musz by. Gdy ginie kilka osb, nie sposb utrzyma
tajemnicy. Wieci szybko si rozchodz.
- Seryjny morderca mgby wywoa panik - szepna.
- To dziwna brana. Morderca mgby sta si cakiem niezym celebryt - zaartowa.
- Musiaby si ujawni.
- Mam wraenie, e oni, eby nie dostrzega problemu, zamykaj oczy. Przechodz obok,
zamykaj, otwieraj dopiero za nastpnym rogiem. W ten sposb udaje im si ochroni. Czego
nie wida, tego nie ma. Bogaci ludzie dla spokoju sumienia oddaj czasem wielkie pienidze na
fundacje i rne akcje charytatywne, ale gdy trzeba spojrze w oczy choremu dziecku, potrafi
si naprawd przerazi. Im si udao, maj wszystko, wic wiadomo, e los moe im to tak
nagle, niesprawiedliwie zabra, pogry ich, upokorzy, byaby dla nich zabjcza. Oszpeciaby
ich gadkie oblicza i puste dusze.
- Chyba nie jeste sprawiedliwy...
- Czyby?
Marika westchna. Tak naprawd mao wiedziaa o wiecie wielkich pienidzy. Co moga
odpowiedzie? Tylko tyle, e impreza, na ktrej bya z Szamock, jej si nie podobaa.
Przynajmniej jeli chodzi o party po pokazie, bo sam pokaz nie by zy i ci dwaj projektanci
chyba rzeczywicie mieli talent. Ale pniej... wszystko wydawao si takie sztuczne i
nieprawdziwe.
- Moe powinnam zapyta o to Kocjana wprost? - zasugerowaa.
- O co?
- O te dziewczyny. Cztery pracoway dla niego, jak sam mwie. Trzy zabite i... Olga. Moe
powinnam powiedzie, e syszaam jakie plotki? Zasugerowa, e co wiem?
- Nie. Stanie si czujny. Udawaj, e nic nie wiesz. Dopiero pniej moesz zacz delikatnie
wypytywa. Ale nic wprost, bo stan si nieufni. Jeli Kocjan zaproponuje ci prac, bdzie wspaniale.
- Oczywicie.
Rodzki zawaha si, a potem powiedzia:
- Kocjan ma kilka subowych mieszka, w ktrych umieszcza swoje dziewczyny. Moe uda
ci si dosta do ktrego. To byby te postp.
- Dopiero co dalicie mi to mieszkanie - powiedziaa zaskoczona.
- Cay czas jest do twojej dyspozycji. Chodzi mi o to, e bdc bliej dziewczyn, bdziesz
moga dowiedzie si wicej. Jedynie tyle. No i... jeli czujesz si na siach. Moe nie by atwo
w takim miejscu.
- Mylisz, e w samotnoci jest atwiej?
- Nie wiem.
Zmienili temat. Rodzki opowiedzia jej o przesuchaniach osb przy ostatnim przypadku Katii
Husin, badaniach laboratoryjnych i wszystkich najnowszych cudach techniki wykorzystanych
przy sprawie.
- I nic. Nic nie mamy. adnych naocznych wiadkw. Dziewczyny nikt nie szuka. Nikt nie
widzia podejrzanej osoby w okolicach miejsca zdarzenia. Kamery monitoringu w pobliu take
nie zarejestroway adnego samotnego podejrzanego. Nic, podobnie jak wczeniej. Wszystkie te

cholerne przypadki s bez sensu. Te dziewczyny... jakby byy niepotrzebne.


- Moe to jest odpowied. Moe dlatego zginy. Byy niepotrzebne. - Marika pomylaa o
Oldze. Te staa si niepotrzebna, dziecino. Zostawiam ci, zawiodam.
- Morderca wybiera je wedug jakiego klucza - powiedzia cicho Rodzki. - Moe takiego.
Ty...
- ...jestem taka jak one. Jestem niepotrzebna. Dobrze postawie.
- To nie ja - mrukn nadkomisarz.
- Ten drugi?
Nic nie odpowiedzia.
- Musz lecie. - Uciek wzrokiem, gdy stana naprzeciwko, i przemkn koo niej.
Usyszaa trzask zamka i drzwi.
Wyszed.
Zostaa sama. Czua si dziwnie. Skacowana, zernita przez przypadkowego Romea,
wymaglowana psychicznie przez starego faceta, z ktrym zadziwiajco dobrze jej si
rozmawiao, i z jajecznic w odku, stanowczo protestujcym teraz argumentami nie do zbicia.
Mwiem przecie, eby nic nie jada.
Ledwie dobiega do azienki.

12
Pi godzin pniej Marika poprawiaa fryzur przed wejciem do PromoArtu. Agencja
miecia si w niewielkim zabytkowym budynku w jednej z uliczek dobiegajcych do Nowego
wiatu. Wntrze przypominao poczenie galerii sztuki z poczekalni nowoczesnej kliniki.
Gadkie ciany i posadzki wypeniay meble i gadety tak bardzo do siebie niepasujce, e to nie
mogo si nie podoba. Kto, kto to projektowa, naprawd mia du odwag i wyobrani.
Dziewczyna siedzca przy biurku sucym za co w rodzaju recepcji oderwaa spojrzenie od
jakiej ksiki i poprosia, by Marika usiada na kanapie, ktra wygldaa na mocno poaman,
jakby kto zrzuci j z kilku piter.
Iwo Kocjan nie da jej dugo czeka. Mia na sobie jaskraworow koszulk, czerwone
spodnie i mas skrzanych ozdobnikw na nadgarstkach i szyi. Wielki tatua kruka otulajcego
kobiet wa wylewa mu si z piersi na szyj i rami. Dziwnie to wygldao, ale jednoczenie
miao klas. Facet potrafi si ubiera i ozdabia swoje ciao. Odwanie i prowokujco, a przy
tym z wyranym wyczuciem. Kto miaby lepiej sobie radzi, jeli nie szef agencji modelek i
znany stylista zarazem?
Poczua zapach podobny do wody koloskiej Romea. Wyzywajcy i intensywny.
- Cze - powiedziaa.
- Siadaj. - Iwo przeglda dwa due zdjcia czarnowosej dziewczyny w skrze. Na jednym
leaa na ziemi z rozrzuconymi wosami i ramionami, jak trup. Na drugim siedziaa na cakowicie
biaej pododze z podkulonymi nogami i spogldaa w obiektyw, jakby kto j wanie zawoa. Ktre lepsze?
Marika przyjrzaa si fotografiom.
- Oba s dobre.

- Tucioch to geniusz.
- Tucioch?
- Robi tak dobre zdjcia, e naprawd nie mog wybra. Oba s doskonae.
- To prawda. Maj by wykorzystane w konkretnym celu?
Iwo opar si na fotelu i przymkn oczy. Przysypia tak dobr minut. W kocu rzek:
- Tak. To zamwienie na okadk nowej ksiki o wampirach. Midzynarodowy przetarg.
Marika zawahaa si. Czyby j sprawdza? Zainscenizowa to specjalnie?
- W takim razie obie s ze. adna si nie nadaje.
- adna? Nie znasz si.
- To tylko moje zdanie.
- A ta? Ta te si nie nadaje?
Podnis z biurka najbardziej klimatyczn fotk, jak w yciu widziaa. Ta sama modelka
zlewaa si z ciemnoci w pozie godnej bogini Kali. Wszystko w jej postaci sprawiao wraenie
liskoci i pezajcego za. Wszystko wygldao jak w. Byo wspaniae. Na okadk ksiki o
wampirach wprost doskonae.
- wietne.
- Pewnie i tak przegramy, ale zdjcie jest w dech. Te ujcia, ktre widziaa na pocztku,
Tucioch robi ju do naszego portfolio. C, masz dobry gust.
- Dziki.
Spojrza na kartk przed sob.
- To list od Julii z twoimi danymi - powiedzia jakby do siebie. - Wydrukowaem z e-maila,
bo nie czytam niczego na monitorze. Musz dba o wzrok.
Chrzkn i przez chwil czyta list, pewnie nie pierwszy raz.
- Nie masz adnych zdj, adnego dowiadczenia. Tylko... - przyku j nagle wzrokiem
- ...urod. Jeste pikna.
- Dzikuj - bkna, nie wiedzc, jak zareagowa na tak pochwa. Jeli to bya pochwaa.
- Naprawd zjawiskowa. Gdyby trafia do mnie dziesi lat temu...
- Dziesi lat temu byam dzieckiem.
- Pitnacie lat to nie dziecko.
- A kto?
Kocjan spojrza wrogo, ale szybko si uspokoi.
- W porzdku. Wiesz, w tej brany rodzice wciskaj nam dzieci.
- A wy je bierzecie.
- Dajemy szans.
- Albo niszczycie ycie.
- Moe. Czego wic u nas szukasz?
- Ja jestem dorosa.
- Tak, z pewnoci. - Opar si wygodnie i taksowa j wzrokiem. Mimo e jego spojrzenie
zdawao si wpeza pod ubranie, ciekawe i nieproszone zaglda w kady intymny zakamarek,
palio wrcz jej skr, nie czua si skrpowana. To nie byo spojrzenie samca, ktry ocenia
zdobycz. Profesjonalna, chodna ocena. - Nie krpuje ci to, e tak patrz?!
- Od tego jeste - mrukna.
Umiechn si szczerze i klasn w donie.

- C, naprawd mi si podobasz. Moesz zacz od jutra?


Wzruszya ramionami.
- Nawet od dzi.
- Wystarczy jutro. Jedziemy na sesj plenerow. Ubierz si wygodnie, ma by upa.
- Dobrze.
Iwo zapisa jej co na kartce.
- Bd jutro rano pod tym adresem. O pitej.
- O pitej rano? - powtrzya z protestem w gosie.
- Wyspana - doda. - I trzewa... bez kaca.
Wsta gwatownie i wyszed bez poegnania.

CZ DRUGA - PRZYNTA
miesic pniej,
sierpie

13
- To si nazywa zapierdol - westchna Fashion. - Masz fajk?
Marika wycigna paczk i podaa jej gitanesa.
- Nie mogaby pali czego sabszego?
- Ty w ogle nie powinna pali.
Fashion miaa szesnacie lat, twierdzia, e jest penoletnia, a mczyni dawali jej
dwudziestk. Chciaa uchodzi za seksualnie wyzwolon i pewnie dlatego wszystko
porwnywaa do seksu. Uwodzia te kadego, od zwykych ochroniarzy na planie, poprzez
modeli, na przypadkowych przechodniach koczc. Nawet do Tuciocha robia malane oczy.
Velvet i Rossie - dwie dziewczyny od dawna pracujce u Kocjana i trzymajce si razem chyba jej nie lubiy i prboway przecign Marik na swoj stron. atwiej byoby doczy do
wikszoci i zostawi Fashion sam. Ale nie dla Mariki.
Tak jest dwa na dwa.
Dwie gupie cipy kontra dwie szurnite.
Praca na planie rzeczywicie nie naleaa do najlejszych. Na ekranie czy zdjciach wida w
kilkusekundowym fragmencie czy ujciu piknie umiechnit laluni i wszyscy myl, e to jest
takie super i przychodzi bez trudu. A tymczasem na ten efekt trzeba czasem godzinami poddawa
si zabiegom lepszych i gorszych fachowcw i setki razy odgrywa zaplanowane akcje.
Czasem byo to wyjtkowo monotonne i zwyczajnie nudne.
Pierdolony zapierdol, jak mwia Fashion. wita racja.
Marika zerkna w kierunku Kocjana.
Umiechn si.
Przez ten niecay miesic wsplnej pracy chyba zdobya jego zaufanie, przekonaa do siebie,
zyskaa sympati i wci nieco chodn przyja.

Bya dojrzalsza od jego dziewczyn, lecz wci wiea i nowa dla wiata mody. Wykonywaa
polecenia bez protestw, a czasem proponowaa rozwizania, ktre okazyway si znacznie
lepsze ni te zapisane w scenariuszach czy skryptach copywriterw
Odesza na bok i przypalia papierosa.
- Psujesz mi dziewczyny. - Kocjan stan za ni. - Dojrzewaj za szybko.
- Fashion palia, zanim si pojawiam - zaprotestowaa.
- Ale nie strzelaa takimi zaczepnymi spojrzeniami.
- To przeze mnie?
- Nie widzisz? To tobie prbuje zaimponowa. Ciebie uwodzi.
Odwrcia gow. Fashion patrzya na ni intensywnie, jakby rzeczywicie w mylach
wypowiadaa jakie modziecze, gupie zaklcia. Marika nie dostrzega tego wczeniej.
- Znam si na tym - szepn Iwo z umiechem.
- No tak.
- Lepsze to, ni eby sypiaa z pomocnikami Tuciocha.
- Albo z samym Tluciochem.
- Wanie. - Kocjan otworzy usta, jakby chcia powiedzie co jeszcze, ale zrezygnowa.
- Chciae co doda?
Westchn. Cholerna baba. Naprawd jest dobra w odgadywaniu intencji.
- C, dobrze nam si pracuje - powiedzia. - Masz niezwykle pozytywny wpyw na
dziewczyny, nawet na te dwie pindy, ktre od dawna dziaaj mi na nerwy. Od kiedy u nas jeste,
wszystko dziaa sprawniej, dziewczyny wydaj si bardziej zmotywowane, wiesze, lepiej
wygldaj i wypadaj na sesjach. A ja mog rozwija firm.
- Dzikuj. Mie sowa.
- No i... jak wiesz, PromoArt jest stosunkowo mod mark.
- Ale ju ma par znaczcych sukcesw - pochwalia.
- Tak. - Kocjan mia wci zamylon min, jakby cigle si waha, czy chce powiedzie to,
co ma na kocu jzyka. - No i coraz wicej dziewczyn si do nas zgasza, mamy ju pokan
baz, ktra wymaga waciwej obsugi. Pomylaem wic... e moe chciaaby bardziej wczy
si w prace firmy.
Marika oniemiaa. On to powiedzia na powanie? Miesic pracy, miesic znajomoci, a szef
proponuje jej... no wanie, co?
- Nie rozumiem.
- Och, nie mam nic zego na myli.
- Nie wtpi. Powiedz, co dokadnie mi proponujesz.
- Prac mojej asystentki - wypali. - Formalnie. W rzeczywistoci kierowaaby agencj
podczas mojej nieobecnoci, ustawiaa sesje, zajmowaa si ca stron produkcyjn i organizacyjn.
- A ty?
- Ja skupibym si na negocjacjach i pozyskiwaniu kontraktw.
Marika oniemiaa. Nie bya pewna, czy to wszystko nie jest jakim kiepskim artem. Miesic,
tylko tyle mnie znasz, i ju taka propozycja? Co tu byo nie tak. Nie, to nie byo moliwe. Z
drugiej strony Kocjan naprawd zyska jej uznanie i sympati. By wspaniaym szefem i
doskonaym organizatorem. Wszystko grao jak trzeba. Zupenie inny wiat ni ten, z ktrym

dotd miaa do czynienia, gdzie nie dziaao dosownie nic. Nawet z pozoru doskonale
zorganizowana policja bya w rzeczywistoci jednym wielkim chaotycznym tworem ukadw i
nieporozumie, gdzie wszystkie te procedury, rozkazy i ustawy miay w rzeczywistoci jedynie
przykry prawdziwy obraz nienadajcy si do cenzuralnego opisania. A jej ycie sprzed...
wypadku? Caa ta rodzinna gehenna - czy ona bya lepsza? Nie, podobnie jak niczego dobrego
nie moga napisa o szpitalu czy swoim pobycie w poprawczaku.
Firma Kocjana funkcjonowaa zupenie inaczej.
- Zaskoczyem ci? - zapyta Iwo. Wida byo, e zeszo z niego powietrze, pozby si
jakiego strasznie cikiego kamienia lecego na sercu.
Marika zagryza warg. Nagle tak bardzo zapragna by zwyczajn dziewczyn bez przej,
ktrej si udao. Zgodzi si, zosta partnerk Kocjana, zaangaowa w co, co zaczo si jej ju
podoba. Nie mwic o tym, e jako jego asystentka miaaby dostp do akt firmy i
zamordowanych dziewczyn. Z pewnoci przybliyoby to j do rozwizania zagadki.
Tylko co na to Kocjan?
- Nie mog przyj twojej propozycji - szepna.
Tego si nie spodziewa. Patrzy, jakby si przesysza.
Przecie nie moga odmwi.
- Mariko... to szansa, ktrej szukaa. Uwierz mi.
Pokrcia gow.
- Przepraszam, Iwo. Naprawd nie mog.
- Dlaczego? - Posmutnia, wida byo, e oberwa porzdny, nokautujcy psychicznie cios.
Spojrzaa odwanie.
- Zawiodabym ci.
- To moje ryzyko i moja decyzja.
- Mimo to, nie.
Opady mu rce, a jej si zrobio tak strasznie przykro. Odwrci si i odszed.
Dugo patrzya na jego znikajc posta.
Wieczorem zadzwonia do Rodzkiego, wzia prysznic, a potem wysza pobiega. Czeka na
awce, w za duej marynarce, w ktrej w ten upa wyglda jak lump.
- Mgby zacz si lepiej ubiera, skoro pracujesz w wiecie mody - upomniaa.
- To ty w nim pracujesz. Po co dzwonia?
Rodzki by zmczony, wyglda na zmczonego, czu si zmczony. Zmczenie wyzierao z
kadego zakamarka jego ciaa. Chyba go zawioda, spodziewa si wicej. Zawioda te siebie.
Nie znalaza niczego, co pomogoby odnale Olg.
- To wszystko bez sensu - szepna.
Wzruszy ramionami.
- No - mrukn.
- Nie zbliylimy si ani troch do rozwizania zagadki, prawda?
- Ani troch - przyzna. - Kurewscy seryjni. To nie pierwsza sprawa, w ktrej nie ma
adnych ladw naprowadzajcych na trop.
- Wci pozostaj wasz jedyn nadziej?
- Pewnie. - Zrobi grymas, ktry chyba oznacza co brzydkiego. - Zrobia, co moga. I
robisz dalej.

Tak, przeledzia drog, ktr przesza Olga, odwiedzia jej kochank, przepytaa innych
znajomych, potem dziewczyny, partnerw, zleceniodawcw, drobnych pomagierw na
dziesitkach planw, ktre odwiedzia, wreszcie scenarzystw, rnych wymylaczy i
cwaniakw. Wszystko na nic. Olga bya w PromoArcie, nastpnie zacza przyjmowa jakie
inne zlecenia. Nikt nie wie, od kogo i jakie. Znikna. Tyle. Niczego wicej nie moga si dowiedzie. Moe powinna porozmawia szczerze z Kocjanem? Moe to by sposb.
- Iwo zaproponowa mi blisz wspprac - szepna.
- Jak to? - zaciekawi si Rodzki.
- Chce, ebym kierowaa firm.
- Co?
- Syszae.
- To wspaniale - ucieszy si. - Bdziesz miaa dostp do dokumentacji firmowej, kont,
innych rzeczy. Po prostu wspaniale. Wiedziaem, e mona na ciebie liczy. Do cholery... to
doprawdy przeom. Niesamowite. Powinnimy to opi.
Marika pokrcia gow.
- Odmwiam - wyrzucia z siebie.
- Co zrobia?
- Odmwiam - powtrzya. - To byoby wistwo.
- Kurwa - przekl Rodzki.
- Chc z tym skoczy. Dzi w nocy pojad do firmy i przejrz dokumentacj. A jutro
odchodz z PromoArtu. Bez wzgldu na to, czy co znajd, czy nie.
Westchn ciko. Co ja si z tob mam, dziewczyno?
- I co dalej?
- Moe Julia co wymyli. Ta uliczka jest lepa.
Rodzki pocztkowo wyglda na zdruzgotanego, a po sekundzie ju jakby byo mu wszystko
jedno. Podobno jego crka znw ucieka z jakim chopakiem. Kilka dni temu do Mariki
przyszed Lisicki i przekaza, e by moe Rodzki nie bdzie ju z ni praco wa. Wtedy
opowiedzia te jej o problemach komisarza, jego puszczalskiej crce, z ktrej mieje si caa
komenda, i innych rzeczach. Nie wygldao, eby mu wspczu. Wrcz... miaa wraenie, e si
cieszy. adny partner. Kolega, kurwa twoja ma.
Rodzki jednak nie znikn z jej ycia, nikt go nie zastpi.
Cieszya si i miaa teraz wielk ochot zapyta o ma. Nie zrobia tego. Nie chciaa
dodatkowo go przytacza, moe bya zbyt wielkim tchrzem, a moe po prostu nic jej to nie
obchodzio.
Bya pieprzonym samolubem.
- Jak chcesz. - Wsta i ruszy w kierunku centrum.
Nie powinna da mu tak odej. To nie fair. Powinna zapyta o ni...
- A co z twoim partnerem? - rzucia, zaskakujc sama siebie. Dlaczego zapytaa o tego fiuta
Lisickiego, zamiast o dziewczynk?
Odwrci si.
- Nie odzywa si.
- To chyba dobrze?
- Gdyby znikn na zawsze, pewnie tak. Ale obawiam si, e to nie takie proste. Cze.

- Cze.
Wahaa si p nocy, w kocu woya lekk kurtk przeciwdeszczow, zaoya na gow
czapk z daszkiem i ruszya do PromoArtu. Bieg noc przez p miasta dla wikszoci kobiet
moe nie byby zbyt rozsdnym pomysem, jednak Marika uwielbiaa wciela si w rol
tajemniczego prowokatora-mciciela. Jeste jak posta z komiksu - mwia sobie i wychodzia
bada noc. Jak zwykle nikt jej nie zaczepi. Warszawa to niebezpieczne miasto? Chyba jednak
nie. Wszyscy dranie mieli dzi szczcie. Klucze podrobia ju dawno. Otworzya drzwi. Nie byo
alarmu. Przesza korytarzem do gabinetu Kocjana, w ktrym skadowano kopie dokumentacji
ksigowej i wszystkie archiwa. W szafie z aktami osobowymi nie znalaza teczek adnej z
dziewczyn, ktrych poszukiwaa. Nie byo tam ani dokumentw Olgi, ani ucji Krychowiak, Ani
Starak czy Katii Husin.
Cholera, znw nic.
Przejrzaa inne szafki i pomylaa, eby zajrze do ostatniej szuflady osobowej. Moe
przeoono je na koniec?
Otworzya szuflad i wtedy kto zapali wiato.
Kocjan sta w wejciu, blady jak ciana. Trzyma co w doni, jaki niewielki pojemniczek,
wygldajcy jak may dezodorant. Gaz?
- To ty? - zdziwi si, a moe wcale nie. Moe jej oczekiwa. Grymas na twarzy wyraa
wszystko. Od nienawici przez rozczarowanie i zwtpienie do zwykej pogardy.
Mwiam, e ci zawiod.
- Przepraszam - szepna.
- Co tu robisz?
- Nie jestem tym, za kogo si podawaam - powiedziaa, powoli cedzc sowa.
- Nie jeste? Wic... kim jeste?
Marika zrezygnowana usiada za biurkiem prezesa, opara okcie o blat, zakrywajc domi
usta.
- Szukam dziewczyn, ktre u ciebie pracoway - szepna.
- Nie moga po prostu zapyta?
- Pewnie mogam. Pomoesz mi?
- O kogo chodzi?
Podszed do ciany i zapali wiato. Zanim usiad naprzeciwko niej, wyj z lodwki col.
- Chcesz?
- Tak.
Poda jej butelk i usiad.
- No wic? O co chodzi?
- Szukam tych dziewczyn. - Podaa mu kartk z wypisanymi czterema nazwiskami. Wszystkie pracoway u ciebie. Trzy z nich dzi ju nie yj, jedna zagina.
Dopisaa dwa nazwiska i dopowiedziaa:
- A to s dziewczyny z innych firm, ktre take nie yj.
Kocjan patrzy badawczo. Przeczyta uwanie kade nazwisko, po czym odda jej kartk.
- Jeste policjantk?
- Nie.
- Wic kim?

- Ta ostatnia dziewczyna - wskazaa na nazwisko Olgi - bya moj... Znaam j bardzo


dobrze. Szukam jej.
- Tylko tyle?
- Olga bya dla mnie kim wicej ni siostr. Musz j znale, j albo tego, kto zrobi jej
krzywd.
- I mylisz, e odgrywajc jak rol, uzyskasz efekt?
Przymkna oczy.
- Tak.
- Czemu po prostu nie przysza i nie powiedziaa?
- Policji nic nie powiedziae.
- Policja chciaa mnie zaszlachtowa. Ty moga przyj i zapyta.
- Nie chciaam ryzykowa. Pomoesz mi?
Iwo wpatrywa si w jej twarz przez dobre p minuty. Dopi col.
- Mj adwokat powie, e to gupota, ale niech bdzie. Co chcesz wiedzie?
- Wszystko. - Wzruszya ramionami. - O co chodzi? Co wiesz? Moe masz jakie
podejrzenia? Pom mi. Poka, gdzie i czego mam szuka.
Pokiwa gow i patrzy w podog, jakby wci si zastanawia albo ukada sobie w mylach
gadkie zdania. Gdy mwisz prawd, nie musisz si zastanawia. Czyby chcia j okama?
- Dlaczego wyje karty osobowe tych dziewczyn z katalogu?
Zdziwi si.
- Jak to dlaczego? Nie pracuj ju dla mnie. Karty dziewczyn, ktre odchodz, wyrzucam.
- Tych nie wyrzucie. Przeniose na koniec.
Wzruszy ramionami.
- No tak.
- Dlaczego? Powiedz mi.
Iwo westchn gono.
- Dobrze, zagrajmy w otwarte karty.
Marika skina gow.
- ucja, Anna, Katia i Olga - westchn gono Iwo - wszystkie byy z grnej pki, naleay
do moich najlepszych dziewczyn. Wszystkim wryem niez karier. Moe nie na topie, moe
nie zrobibym z nich wielkich gwiazd wiatowego formatu, ale spokojnie mogy przepracowa
par lat, a potem zakrci si wok pokazw i sesji, uoy sobie ycie, sporo zarobi i korzysta
z tego.
- Dlaczego odeszy?
- Za mao zarabiay. Banalne - mrukn Iwo. - Tumaczyem im, e z czasem przyjd due
kontrakty, powane zlecenia, klienci na lata, ale one... byy niecierpliwe, chciay szybko, ju,
teraz. Poprosiy mnie o rozwizanie umowy na wyczno, a potem... potem ja poprosiem, eby
zabray w ogle swoje papiery.
- Dlaczego?
- Przecie wiesz.
- Z powodu prostytucji?
- One to nazyway sponsoringiem. Uwaay, e to nic zego. Tyle znanych osb przecie daje
dupy za pienidze.

- Ty bye innego zdania?


- Nie o to chodzi. Ja prowadz porzdn agencj, tradycyjn, a nie wiadczc... inne usugi.
Nie chciaem zmienia profilu, cho w dzisiejszych czasach nie jest atwo. Cay ten pieprzony
show-biznes mona o kant dupy potuc. Piosenkarze zarabiaj grosze i tylko na koncertach, bo z
pyt nie dostaj praktycznie nic, aktorzy bez rl w serialach prawie nie istniej, talk-show
premiuj miernoty, modzie jest zepsuta i chce mie wszystko od razu, a modelkom si wydaje,
e jak maj pikne ciaa, to ju git i nic wicej nie trzeba. Dlatego czuj si zawiedzione, gdy
zamiast na nowe porsche musz szuka kredytu na fiata. To podatny grunt dla tych, ktrych sta
na pacenie za towar z najwyszej pki. Wiesz, ile razy moi partnerzy pytali, ktr z dziewczyn
mog zaprosi na noc i zapaci ekstra?
- Moe to nic zego... sprzedawa si jak towar?
- Naprawd tak mylisz?
- Pytam.
- Wic odpowiem krtko: to zo. Nie adne mae zo. Zwyczajne, pierdolone zo. Dajesz
dupy, to jeste kurw. Nie adn nowoczesn lask, tylko kurw.
- Sam mwisz, e czasy si zmieniy.
- Nie potpiam ich, niech robi, co chc. Mwi, co myl.
- No to w czym ci przeszkadzao, e dorabiay na boku?
- Po prostu... nie lubi takich sytuacji. Baem si o inne dziewczyny, ktre chciay i
normaln drog, poza tym... poza tym nie lubi Brochwicza.
- Kogo?
- Brochwicza. To on je w to wcign.
- Kim jest Brochwicz?
- Nigdy o nim nie syszaa?
- Nie.
Nabra gboko powietrza i wypuci je z sykiem, nadymajc policzki jak trbacz.
- Gdzie ty si uchowaa, dziewczyno? Wpisz go sobie w wyszukiwark i wszystko bdziesz
wiedzie.
- I to tyle?
- A czego chcesz wicej?
Marika patrzya badawczo. Iwo mwi prawd. Tak podpowiadaa jej intuicja. Jego oczy
patrzyy na ni z rozaleniem i zawodem. Nic wicej nie mg dla niej zrobi. I ona dla niego.
- Czy ta rozmowa moe pozosta midzy nami? - zapytaa.
Pokiwa gow.
- Masz telefon do tego Brochwicza?

14
Pierdolony strczyciel, oto kim jest, nikim wicej. Zwyky, pieprzony kurwiarz. Julia nie
przebieraa w sowach, opisujc jej Brochwicza.
- Tylko nie to, nie daj si w to wcign - poprosia.
- W co?

- Dobrze wiesz.
- Powiedz mi, Julio.
Julia obrzucia j szklistym spojrzeniem.
- Mariko, prosz ci, nie rb tego. Nie dzwo do Brochwicza. To bdzie moja osobista
poraka, jeli zadzwonisz. Kolejna poraka. Prosz ci, tylko nie ty.
- Kolejna? - wychwycia Marika.
- Tak, kolejna. Brochwicz to sp, pasoyt erujcy na innych. Ukrywa si w cieniu i atakuje
znienacka, zabiera co najlepsze... kski. Modeling to trudny biznes, ale nie warto i na skrty,
nie warto podczepia si pod kogo takiego jak Brochwicz. To zo, rozumiesz? Zo.
Jakby syszaa Kocjana.
- Daj mi do niego telefon - poprosia.
- Nie, bagam.
- Kocjan mwi, e od ciebie go dostan - warkna Marika.
Szamocka zamara i nagle ucicha. Nie byo jej. Blada twarz ze szklistymi oczami nie bya ju
tym samym arliwym obliczem obroczyni bezbronnych, kalekich istot, ktre same nie daj sobie
w yciu rady.
- Masz jak zapisa?
- Zapamitam. Powiedz. Wystarczy, e powiesz.
Marika wychodzia, wystukujc numer. Zbyt duo czasu stracia na gr pozorw. Moe Olga
w tym czasie cierpiaa? Moe potrzebowaa jej pomocy, a ona zamiast dziaa po swojemu, suchaa idiotw z komendy gwnej i nie wiadomo skd. Lisicki, draniu, kim jeste?
Brochwicz nie odebra.
Odetchna.
Chyba nie bya gotowa na t rozmow. Dzwonek komrki wyrwa j z odrtwienia. Numer
przychodzcy nieznany - owiadcza komunikat na niebieskawym ekraniku.
- Halo?
- Dzwonia pani do mnie? - usyszaa nieco zachrypnity gos.
Serce Mariki zabio goniej.
- Pan Brochwicz? To pan?
- Z kim rozmawiam?
- Mam na imi Marika.
Syszaa, jak przeyka lin.
- No i?
- Chciaabym si z panem spotka.
- Po co?
Kurwa, myl! Co powiedzie, eby go nie sposzy? Jak kart zagra? Mwi wprost czy
moe sili si na jakie zagadkowe ciemy? Myl, myl, myl!
- Halo, jest pani tam?
- Tak, przepraszam, jestem troch zaskoczona. Kto da mi numer do pana, mwic, e moe
mi pan pomc. Nie wiem, jak zacz t rozmow.
- Kto?
Raz kozie mier.
- Julia Szamocka. Jestem... podopieczn jej fundacji.

- I Julia daa pani numer do mnie?


- Nie chciaa, ale daa - powiedziaa Marika zgodnie z prawd.
- I czego pani ode mnie chce?
Dobrze wiesz, draniu. Po co to cigniesz? Albo mnie spaw, albo zapro do tej swojej
cholernej galerii.
- Potrzebuj pomocy - szepna.
Milczenie. Nieco zbyt dugie. W kocu jednak Brochwicz chrzkn i rzek:
- Zna pani galeri ZZ?
- Tak. - Marika o mao nie krzykna z radoci. Udao si. Zapa haczyk, dra. Zapa.
- Prosz tam przyj przed zamkniciem. Przed osiemnast.
- Bd.
- Ale nic nie obiecuj.
- Oczywicie.
Odoya telefon, opara si o cian i zamkna oczy. Udao si. Tylko co dalej?
Brochwicz mia szedziesit pi lat, czerwone plamy na policzkach, przerzedzone wosy i
popielat cer, ale poza tym trzyma si cakiem niele. Szczupe wywiczone ciao, silne ra miona i barki, dobrze dobrane ciuchy, spodnie szyte na miar, podobnie jak sportowa marynarka.
To wszystko w poczeniu z wypielgnowanymi domi, zapachem drogich kosmetykw oraz
wadczymi gestami sprawiao, e roztacza wok aur playboya. Dziesi lat temu bez wtpienia
nim by. Potem wpad pod pantofel ony i troch si uspokoi. Wiek pewnie te robi swoje.
Rodzki przez p wieczoru przekonywa Marik, e wanie dokonali skoku w ledztwie, i z
podnieceniem opowiada o Brochwiczu i tym, co si z nim wizao.
- To cholerny przeom w sprawie - mwi. - Pieprzony przeom. W niektrych krgach od lat
mwiono, e Brochwicz uczestniczy w handlu ywym towarem, ale nie byo na to adnego
potwierdzenia. Dokonaa cudu, dziewczyno.
- Jeszcze nic nie mamy.
- Mamy, mamy. Jestem pewien. Jeli dobrze to poprowadzisz... znajdziemy odpowiedzi.
- Wtpi.
- Nie spieprz tego.
Spojrzaa jeszcze raz na zdjcie Brochwicza i przeczytaa zaczone dossier.
Szedziesit pi lat, wielkie sukcesy w polo i rajdach samochodowych w latach
siedemdziesitych. W przerwach pisa poradniki, a nawet powieci. W Singapurze wydano z nim
wywiad-rzek, ktry rozszed si w jakim kosmicznym nakadzie. Przyjani si z wielkimi,
sawnymi, bogatymi i awanturujcymi si skandalistami. Podobno odstpi jedn z on pisarzowi
Kosiskiemu, a w Paryu sprzeda dla artu niczego niewiadom kochank do burdelu.
Wygrywane wycigi, puchary, sawa i splendor. Komunistyczne wadze pozwoliy mu wyjecha
do Parya i kolaborowa z kapitalizmem. Moe by agentem, ale nie zachoway si na to adne
dowody. Szpieg bez teczki. Tym mg by. Przyjaciel ksicia Yorku i dworu w Monako,
towarzysz arystokratw i artystw. Caa plejada gwiazd w otoczeniu. Nieudane inwestycje w
biochemi i nieco lepsze na polu sztuki. Domy w Cannes, Malibu i Londynie. Mieszkanie w
Nowym Jorku wynajmowane przez jeden z uniwersytetw. Szerokie kontakty, wadza, splendor.
Bardzo wpywowa posta.

- Baaaardzo - podkreli Rodzki.


- Dlaczego nie ma tu Lisickiego? - zapytaa Marika.
- Ma sraczk. - Rodzki rozemia si i zrobi niewinn min. - Przecie nie bd go budzi po
nocy. Jutro si dowie.
- Boj si, e nie bdzie tryska entuzjazmem.
- W takim razie moe dowie si dopiero pojutrze. Zobaczymy, co uzyskasz.
- Okay.
Galeria miecia si w rzdzie kamienic w drogim zaktku Muranowa. Dalej tylko banki,
drogie butiki, agendy marszandw i biur podry, nastpnie park oraz teatr. Wspaniae miejsce na
galeri.
Marika wesza do rodka i przedstawia si recepcjonistce. Moda dziewczyna spojrzaa bez
zainteresowania na jej twarz, wpisaa nazwisko w notesie i kazaa czeka. Gdy zadzwoni tele fon,
suchaa przez dziesi sekund, a potem poprosia, by Marika sama posza na gr.
- Pan Roman czeka.
Sta przed obrazem przedstawiajcym narodziny wszechwiata. Wielki wybuch rodzi kolejne
gwiazdy i planety, a Bg patrzy na zjawisko bez entuzjazmu, z zadum czy wrcz
powtpiewaniem. Jakby chcia powiedzie: i tak ci si nie uda bez mojego maego palca, bez
tchnicia w twoje dzieo duszy, naturo.
- Starowski. Zapamitaj to nazwisko. Kiedy bdzie wart majtek.
- Dobry - szepna Marika. Obraz by rzeczywicie dobry, cho jej si nie podoba.
- Lubisz malarstwo?
- Tylko stare. Nowego nie rozumiem.
- Dlatego mnie potrzebujesz. - Rozemia si i byskawicznie spowania. - Nowa sztuka
wymaga przewodnikw. W innym wypadku mona przeoczy geniusza lub przepaci za bazna.
- A kim pan jest? Geniuszem czy baznem?
Taksowa j wzrokiem z kadej strony. Miaa wraenie, e za chwil poprosi o otwarcie buzi i
obejrzy jej wszystkie zby. Zby to bardzo wana cz twarzy. W zasadzie mwi wszystko o
czowieku. Potrafi przekaza nam jego histori, upodobania, skonnoci, traumy, a nawet kod
genetyczny. Jeli choruj, czowiek te jest chory. Traci warto.
Czytaa pani Hitlera, Mariko?
Nie, moe trzeba byo przeczyta. Warto krytykowa tylko to, co si pozna.
Mnie wystarcz filmy. S czarno-biae i do sugestywne.
Ot, wydumany dialog.
Brochwicz chrzkn.
- Mio mi pani pozna, Mariko - powiedzia.
- Mariko. Mwi mi pan ju po imieniu - zauwaya.
- No tak. W moim wieku... - Rozemia si szelmowsko. - Stara dobra Julia naprawd ma
oko. Dobrze, e mi ci przysaa, dziewczyno.
- Rwnie si ciesz. - Wymuszony umiech mia z niej zrobi zahukan, zagubion
dziewczynk. Wyszo rednio. Brochwicz nie da si nabra.
- Zrobisz karier. Jestem tego pewien. Zjawiskowa. Po prostu zjawiskowa. Wyobra sobie,
jaki zbieg okolicznoci. Akurat dzi dzwoni do mnie przyjaciel z Nowego Jorku i pyta, czy nie
znam kogo odpowiedniego dla niego. Przyjaciki z klas. Ten mj przyjaciel to prawdziwy

artysta. Wielka sawa. Bdziesz zachwycona.


- Przyjedzie tutaj?
- Przyjedzie? Do Polski? Co to to nie! On nie uwaa takich krajw jak Polska, w jego
poczuciu estetyki i wraliwoci nie istniej. Ju lepiej pokaza si w Afryce czy Azji, bo wtedy
gazety napisz. Oto synny artysta jedzie wspomc biedne dzieci i pozowa do zdj w Kenii
albo Zimbabwe. A w Polsce? Co by go czekao w Polsce? Tylko antysemityzm, katolickie stosy i
ksia pedofile. Tak sobie wyobraa nasz kraj, biedak, a moe szczciarz. Powiesz: Polska, a
on ucieka od razu do azienki, skarc si na pcherz. Taki to dra. Ale na pewno chtnie zobaczy
ci w Nowym Jorku. Bya ju w stolicy wiata? Naprawd niesamowite wraenia...
- Nie mog wyjecha.
Brochwicz zrobi uraon min.
- To najwspanialsze miasto na wiecie.
- Wiem, ale nie mog wyjecha z Warszawy.
- Co, do licha? Masz dziecko, rodzin na utrzymaniu? Nie martw si, zaopiekujemy si nimi.
- Po prostu nie mog - ucia. - Moesz mi pomc w inny sposb.
Sign rk do jej twarzy, jakby chcia powiedzie: W sumie, czemu nie. Przysun si.
Poczua jego zapach i nagle zrobio jej si niedobrze.
Cholera, nie przyszam tu pieprzy si z Brochwiczem.
Odtrcia rk mczyzny.
- Nie boisz si, e ona zainstalowaa kamery? - spytaa.
Chrzkn, poprawi marynark.
- Czemu miaaby je instalowa?
- Podobno si rozwodzicie. Tak pisz w gazetach.
- Nie wierz gazetom. Cho tym razem... nie kami.
- Na pewno szuka na ciebie haka, eby wicej wycign z twojego majtku. Ja bym tak
zrobia.
- Co?
- Zainstalowaa kamery. - Rozejrzaa si.
Brochwicz westchn.
- Dobra, czego ty chcesz, dziewczyno?
Zacisna szczki. Wz albo przewz.
- Zarobi - powiedziaa. - Ale nie interesuj mnie stae zwizki i wyjazd za granic.
- Rozumiem.
- Moesz mi pomc?
- Zastanowi si.
Patrzyli na siebie w milczeniu, a Marika zrozumiaa, e powinna ju sobie pj. Audiencja u
starego lubienego satyra zakoczona, musisz czeka na wyrok. Moe bdzie pozytywny, moe
nie. Zreszt, dostaa przecie szans, nie skorzystaa. Moga ju jutro by w Nowym Jorku i
gaska po pomarszczonym brzuchu sawnego artyst, ktry brzydzi si Polsk, ale zupenie nie
brzydzi Polkami. Jeden caus w czonek i tysic dolarw na koncie, linicie za per,
pozorowany orgazm za specjaln premi. A moe tylko wystarczyoby by? Moe wcale nie
chodzio o seks. Tak czy inaczej, par lat i bdzie ci sta na wasny apartament. A jak bdziesz
mdra, moesz zosta nie tylko utrzymank, ale kim wicej. Tylko wtedy musisz znale

dobrego prawnika, eby m artysta nie oszuka ci przy spisaniu intercyzy i testamentu. No i
dobrze jest przepyta doradcw finansowych, czy czasem nie wychodzi si za bankruta.
A ty czego chcesz, dziewczyno?
Marika ruszya przed siebie, targana rnymi mylami. Nie odesza daleko, bo zakrcio si jej
w gowie od tego wszystkiego, od atakujcych j wtpliwoci i pyta. Niedobrze, gdy jest duo
pyta. Wchodz w kady zakamarek, wwiercaj si w szczeliny mzgu i dgaj go nieustannie,
a krew szumi w uszach. A moe Brochwicz po prostu jest uczciwym gociem i wszystko, co o
nim mwi, to nieprawda. Moe tylko stara si by pomocny. Ludzie lubi wyciga proste
wnioski, szkalowa i sdzi po pozorach. atwiej kogo skreli na podstawie plotki ni
przeczyta cay tekst o nim. W wiecie e-maili i krtkich wiadomoci tekstowych licz si tylko
sentencje i podsumowania. Cytat na dwa zdania i mamy yciowe motto. Tak prosto skaza, tak
niewiele kosztuje obelga. Zreszt wiat coraz mniej od nas wymaga, staje si zbiorem prostych
prawd. Nikogo nie interesuj skomplikowane wzory i zalenoci. Nikt nie chce siga do gbi,
zastanawia si nad motywami, poszukiwa odpowiedzi. Wchodzisz na Wikipedi i j masz. A e
nieprawdziw? Kogo obchodzi prawda? Liczy si fakt, nawet jeli to gwno fakt. Sprawa
zamknita, odoona na pk. Jeden hejt wicej, jeden mniej. Jestemy tylko malekimi
pikselami na cyfrowej mapie bezsensu.
- Wszystko w porzdku?
Jaki starszy mczyzna. Miy, sympatyczny dziadek. Tylko tacy zatrzymuj si jeszcze przy
czowieku, jeli wyglda na potrzebujcego pomocy.
- Nic ci nie jest, dziecko?
Inni pdz do przodu. Do swoich kredytw i mrwkowcw, do mieszka o zawyonej
wartoci i le obliczonych rat, ktre rosn nawet, gdy stopy procentowe spadaj. Bankierzy i
maklerzy pdz jeszcze szybciej. Spieszy im si na rauty i do podliczania zyskw z oszukanych
klientw.
- Moe wezwa pogotowie?
Otrzsna si.
- Nie, dzikuj. Miy z pana czowiek.
Staruszek umiechn si anielsko.
- Ciesz si, e nic ci nie jest, dziecino. Taka pikna dziecina.
Nie jestem twoj dziecin - warkno co w jej umyle. Ale Marika na zewntrz musiaa by
mia. Przecie nie moga zawie tego ostatniego yczliwego.
- Dzikuj - szepna.
Staruszek obliza si.
- A powiedz, dziecino, nie masz niepotrzebnej dwjki? Piwo bym sobie kupi...
Pewnie, czemu nie. Signa do torebki, ale portfela nie byo. Musia zosta w mansardzie
albo w biurze agencji. A moe kto ukrad? Maa strata. Nie nosia przecie karty ze sob. Ile
moga mie gotwki? Sto zotych, moe troch wicej.
- Przepraszam, nie mam portfela.
- ...E... a... no tak.
- Naprawd mi przykro.
Staruszek pokiwa gow, ale zaraz co w jego twarzy si zmienio i umiechn si
nieszczerze.

- Dziwka, wyglda na star lodziar, a szkoda jej dwch zotych.


- Nie mam... - zacza i zacisna zby ze zoci.
- Pierdolona zdzira. Pierdolisz si pewnie za kas, dlatego tak ci szkoda, co?
Nie wiedziaa, czy to on powiedzia, czy moe jej chory umys dopiewa sobie to wszystko,
sam mwi zamiast starca, ale ciao zareagowao byskawicznie, jak automat. Rami wystrzelio,
do chwycia wycelowany w ni palec, wykrcia do gry, a potem szybko w d. Co
strzykno, a staruszek zawy przecigle.
- Pierdolona suka! Zamaa mi palec!
- Nic ci nie bdzie, tylko skrciam.
- Suka.
Posza w swoj stron. Przeklinaa tego parszywego, zapitego starca, siebie i Brochwicza. Tak,
wszystko przez jebanego Brochwicza. Gdyby jej nie spawi, nie rozkleiaby si. Moe powinna
go przycisn i zapyta wprost o Olg i inne dziewczyny. Moe to bya waciwa strategia.
Lepsza od tej, ktr wymylili dla niej Rodzki i Lisicki.
Dawanie dupy to adna strategia.

15
Rodzki przyjecha do parku po kwadransie.
- Jak poszo?
- Nijak, chcia mnie przelecie, a potem wysa za ocean. Zrobiabym wam numer, gdybym
si zgodzia, co?
Nie odpowiedzia.
- Co powiedziae Lisickiemu?
- Wszystko.
- I jak zareagowa?
- To biurokrata. Zapisuje informacje, nie komentuje ich. Biurokratw interesuj przepisy i
cyferki. Czowiek si dla nich nie liczy, nie istnieje, waciwie mogoby go nie by. Wtedy jednak
nie byoby sensu stosowa przepisw, paragrafw i cyferek. W zasadzie nawet oni, biurokraci,
nie musieliby istnie. Dochodzc do takiego wniosku, biurokrata potrafi nawet zauway
czowieka.
- I zauway?
- Tak, doceni rwnie informacje...
- Nie powinno tak by, prawda?
- Jak?
- Powinna by dua grupa ledcza, codzienne narady, ekspertyzy, szczegowe analizy
miejsc zbrodni, wakowanie wszystkiego po trzy razy, przeloty helikopterem i szukanie dziury w
caym, kilkanacie, a moe kilkadziesit agentw pod przykryciem, wabikw, prowokacji, akcji.
Tak to powinno wyglda, prawda? Co powinno si dzia, podczas gdy nie dzieje si nic...
Pogmera jzykiem w zbach. Mrukn co pod nosem, jednak nic nie powiedzia. Marika
wic kontynuowaa:
- Dlaczego go nie szukasz? Dlaczego nie masz w pokoju tysica zdj potencjalnych

mordercw, nie chodzisz po mrocznych zakamarkach, do jasnowidzw i psychiatrw? Dlaczego


nie masz brygady profilerw, ktrzy stworz ci twojego morderc, model, do ktrego bdziesz
dy, ktrego wychwycisz w kocu ze stogu siana?
- Stworzyli i co z tego? Pomg ci?
- Taki model to nie model, to ciema...
Rodzki prychn gono.
- Skoczya?
- Mogabym tak dugo.
- Chod, poka ci co.
Zaprowadzi j do samochodu. Jedzi starym rozklekotanym peugeotem z kierownic
oboon jakim materiaem. Pogadzia go.
- Dobrze, e nie jest ze skry wa albo e nie ma frdzelkw
- Takie oddaem do prania - odpar z grymasem przypominajcym umiech.
Wbili si w popoudniowy korek, a Rodzki nie wyj adnego koguta. Wydawa si cakiem
spokojny i pogodzony z tym, e musi poczeka w kolejce do wiate. Jak nie glina.
- Nie spieszy nam si?
- A spieszy?
- Nie.
- No wanie.
- Dokd jedziemy?
- Zobaczysz.
Otworzy schowek po stronie pasaera i wyj z niego napczniay segregator peen kartek z
zeszytu, zdj, mapek, oblicze i innych dziwactw.
- Mylisz, e nic nie robi? I mylisz, e tak atwo wyciga wnioski? Seryjni zdarzaj si
naprawd rzadko, ale jak ju si pojawiaj, to zapa ich niezwykle trudno. Szukamy latami,
prbujemy wszystkiego, a i tak szanse s jak sto do jednego, e zapiemy waciwy trop. Nawet
teraz, gdy technika tak bardzo pomaga. Po prostu moliwoci jest zbyt wiele. Zodiaka w Stanach
szukano trzydzieci lat. Umkn. Pewnie od dawna nie yje i nikt nie wie, kim by. Naszego
najsynniejszego wampira osiem, a mwi, e skazano niewinnego, za prawdziwy zbrodniarz si
uchowa. Bundy, Gacy, Bishop, dziesitki innych... grasowali latami. A ty chciaaby, ebym w
p roku mia efekty i prowadzi zakrojon na ca Polsk akcj z tysicem agentw.
- Ale powinnicie puci przeciek do mediw.
- Na razie je tamujemy. Media zasiayby panik, a panika to zo. Tylko zaszkodzi.
Spojrzaa z wyrzutem.
- Moe komu uratowaaby ycie.
- Albo kogo zabia.
- To znaczy, e naley to ola?
- To znaczy, e naley skupi si na najlepszej opcji. Na tobie, Mariko. Ty moesz go
dorwa, kimkolwiek jest.
- W jaki sposb?
Rodzki zawaha si, po czym szepn z naciskiem:
- Musisz znale Olg. Ona doprowadzi nas do zabjcy.
- A jeli ona take nie yje?

- Musimy wierzy, e yje i nam pomoe.


- Nawet jeli nie bdzie to pasowao Lisickiemu?
P godziny pniej parkowa na podwrku na Pradze. Stare kamienice wyglday, jakby
pochylay gowy ku ziemi, straszyy wybitymi szybami, obacymi murami i niedbaymi graffiti
na mietnikach. Stos starych mebli pitrzy si przed piaskownic, w ktrej may chopiec w
krtkich portkach koczy budow warownej fortecy. Marika umiechna si do niego, na co
pokaza jzyk i uciek. Kilku starszych chopcw na awce przy klatce schodowej buchno
miechem. Jeden z nich chwyci si za krocze i zrobi par wulgarnych gestw.
- Chod. - Rodzki popchn j w drug stron.
Weszli do kamienicy. Cuchno szczynami i star szmat. Krzywe schody zaprowadziy ich do
mieszkania z zadziwiajco dobrze utrzymanymi drzwiami.
- Jaka wyrocznia? - mrukna Marika.
Rodzki przeczesa wosy i zapuka.
Kobieta, ktra otworzya im drzwi, bya bardzo niska. Miaa na oko okoo osiemdziesiciu lat.
Zmczone, stare oczy szukay wok nich czego niewidzialnego. Jasny sweterek i duga szara
spdnica kryy kogo zadziwiajco zgrabnego jak na ten wiek.
- Dzie dobry, pani Sweizzer - powiedzia Rodzki.
- A to pan, komisarzu. Znalaz pan zabjc mojej ucji?
- Nie, pani Sweizzer.
- Szkoda, e mi pan powiedzia, e to bya zbrodnia. Wolaabym usysze o wypadku.
- Ja te bym wola, eby by to wypadek.
Zaprosia ich do rodka. Mieszkanie byo mae i skromnie urzdzone. Dwa pokoiki, oba
zagracone starymi meblami. cznik tak wski, e Rodzki wrcz musia si skuli, by przej bez
ocierania cian ramionami. Instynktownie schyli si te przed wejciem do pokoju. W rodku sta
st z czterema krzesami, pod oknem kanapa ustawiona tak, eby dao si oglda telewizor. By
ustawiony na kana informacyjny.
- Cay czas ogldam - powiedziaa staruszka. - Cay czas licz, e co o niej powiedz.
Dlaczego nic nie mwi?
- Wiele osb ginie - mrukn Rodzki.
- Ale moja ucja... bya sawna.
- Tak, pani Sweizzer.
- Miaa zdjcia na okadkach gazet, poka wam.
- Nie trzeba.
- Dlaczego wic nikogo to nie interesuje? Dlaczego cigle mwi o tej dziewczynie, ktra
zamordowaa dziecko, a nic nie mwi o mojej ucji? Tak, interesuje ich wszystko, tylko nie
moja ucja. Cigle gadaj o tym pijanym pole, ktliwym ksidzu... Albo o ksinej. Co mnie
obchodzi, e ksina znw zasza w ci? Nie yje moje dziecko, moja maa dziewczynka, moja
nadzieja, soce. Zabrali mi j, a teraz nawet nic nie chc powiedzie. Przeklty telewizor.
Signa po pilot i pstrykna wycznik. Nagle w pokoju pociemniao.
Telewizja jest dzi jak soce. Daje wiato i... wypala.
Potrafi wypali cakiem sporo w gowie.
Rodzki odetchn gboko, a babcia wrcia do narzekania. Mwia tak monotonie, e nie
chwytao to za serce. Mimo to Marice zrobio si przykro i nieprzyjemnie. A potem przysza

prawdziwa, wcieka zo, jak tylko pomylaa o Oldze.


- Tak bardzo chciaa trafi do telewizji. artowaa, e jest gotowa da si za to zabi. A
kiedy j zabili, nikogo to nie interesuje. Nie rozumiem. Dzwoniam nawet do nich, do tej
cholernej telewizji, mwiam, przekonywaam, a oni nic. Niezainteresowani. Nie rozumiem.
- To jest Marika. - Rodzki chyba chcia zmieni temat.
- Witaj, dziecko, znaa moj ucj?
- Nie, pani Sweizzer.
- Marika jest policjantk, pracuje razem z nami nad spraw - powiedzia Rodzki, troch
kamic. No ale przecie nie bdzie tumaczy starej babci rnicy pomidzy funkcjonariuszem a
konsultantem, na dodatek dziaajcym pod przykryciem. - Moemy obejrze jeszcze raz jej
pokj?
- Jeli to w czym pomoe... Nic tam nie ruszaam. Wszystko jest po staremu, tak jak pan
prosi, komisarzu.
Babcia powoli przesza do drugiego pokoju, otworzya im drzwi i zapalia wiato, cho byo
wystarczajco jasno.
- Zrobi herbat?
- Nie trzeba. My tylko na chwil. - Rodzki wcign Marik do pokoju i zamkn drzwi.
Pokj mia moe siedem metrw kwadratowych powierzchni. Maleka klitka nastolatki,
wypeniona pytami, plakatami, zeszytami i przeraliwym wrcz baaganem. Pki uginay si od
niedbale uoonych ksiek, papierzysk i notatek. Marika obejrzaa kilka z nich.
- Rysowaa i projektowaa?
Rodzki skin gow.
- Babcia mwia, e chciaa zarobi na wasn firm projektow.
- Nie zdya.
- Wanie.
Marika przymkna oczy i wyobrazia j sobie tak, jak widziaa na zdjciach. Proste blond
wosy, zielone oczy, adna sympatyczna owalna twarz. Pikna dziewczyna. Trup.
- Po co mnie tu przyprowadzie?
Rodzki wycign z kieszeni papierosy i zacz bawi si jednym z nich. Dugo nie
odpowiada.
- Lubi czasem przyj na miejsce zbrodni i sobie pomyle. To zwykle s odludne miejsca i
daj mi odpowiedni adunek samotnoci i blu. W tym przypadku nie mogem tego zrobi, bo
dziewczyna zgina nad morzem.
- Za daleko?
- Nawet nie o to chodzi, Teren, gdzie do tego doszo, jest dzi... niedostpny.
- Nawet dla ciebie?
- Nawet dla mnie.
- Wic przyszede do jej domu, cho nie ma z tym nic wsplnego?
- Pani Sweizzer jest bardzo mia, daje mi spokj. Pewnego dnia zostaem tu na noc, na cz
nocy, spaem na jej ku.
- Czy to jest... zgodne ze sztuk?
- Podrczniki mwi, e w przypadku seryjnych zabjcw naley bardzo uwanie przyjrze
si pierwszej ofierze, bo czsto to w niej kryje si odpowied. Przynajmniej rwnie czsto, jak si

nie kryje. Zawsze poowa szansy na znalezienie tropu to wicej ni adna.


- Morderca mg zna pierwsz ofiar bliej, pozostae mogy by ju przypadkowe?
- Wanie. Tyle podrczniki.
- Na razie na nic si nie przyday?
Pokrci gow.
- Jednak ta ofiara jest rzeczywicie szczeglna.
- Dlaczego?
- Wszystkie pozostae byy, jak by to powiedzie, wyrzutkami. Ukrainka, ta crka
Kubaczyka, Anna Starak... take Olga. Nie miay na wiecie nikogo. Anna bya z domu dziecka,
adnych przyjaci. Kaja Bartol podobno bya wyjtkowym samolubem i strasznie
niesympatyczn osob. Maria Meidana nie utrzymywaa kontaktu z matk, ktra nawet nie
przeja si jej mierci.
- Rozmawialimy ju o tym - przerwaa mu zasmucona Marika.
- Tak - przyzna Rodzki. - A ucja bya inna. Miaa kochajc babci, z ktr rozmawiaa
prawie o wszystkim, obiecywaa jej zote gry, roztaczaa plany i wizje, bya niezwykle ciep,
wspania dziewczyn. Babcia mwi, e tu przed mierci si zakochaa.
- Do czego zmierzasz?
- Babcia, ktr poznaa, jest bardzo sympatyczna. Jak ju mwiem, zawsze pozwala mi
posiedzie troch w tym pokoju. Przyjedaem tu ostatnio do czsto, starajc si zrozumie. I
chyba zrozumiaem. ucja bya potrzebna, nie miaa zgin. W tym bya wyjtkowa.
- A ten chopak ucji, rozmawialicie z nim?
- Tak, jest jego zeznanie w ledztwie.
- Wiedzia, czym si zajmowaa?
- To znaczy?
- Wiedzia, e si prostytuowaa?
Rodzki umiechn si.
- Tak j pozna.
- Jak to?
- Poznali si w klubie studenckim. Koledzy kupili mu j na prezent. A on si w niej
zakocha. Czy to nie romantyczne?
- Jak Pretty Woman.
- Chopak zakocha si i chcia j wyrwa z tego bajzlu. I moe nawet by mu si udao,
gdyby jej nie zabito.
- Dziwne - mrukna Marika.
- Dziwne - przyzna Rodzki.
- Rozmawiae z tym chopakiem?
- Tak. By z ni tej nocy, gdy zostaa zamordowana. Ale niewiele pamita. Napa si i upi.
Twierdzi, e si pokcili, albo mu si wydawao, e si pokcili, i uciek do domu, zostawiajc
j na play Ciao znaleziono po poudniu nastpnego dnia.
- Skd pewno, e tego nie zrobi?
Rodzki zrobi skwaszon min.
- Pewnoci nigdy nie ma. Ale ja mu wierz.
- Dlaczego?

- Bo lepiej wierzy.
- Lepiej?
- Ten chopak to Micha Zwara.
- Co z tego?
- Jego ojciec, Dariusz Zwara, jest specjalnym penomocnikiem rzdu do spraw
bezpieczestwa narodowego.
- Co oznacza penomocnik?
- Taki minister, a nawet waniejszy, bo szepcze do ucha premierowi, co ten ma zrobi.
- Waniak?
- Waniak.

16
Przyjd, ciemna nocy. Przyjd, mj dniu w ciemnoci. Przyjd, mj Romeo.
- Jeszcze jeden.
Trzeci drink, ostatni. Tak sobie obiecywaa.
A Romeo nie przychodzi.
Ech, Romeo, czemu ty jeste Romeo?
Knajpa bya prawie pusta. rodek tygodnia. Pewnie nie przyjdzie. Dlaczego miaby tu
przychodzi w rodku tygodnia?
- Upijasz si?
Marika nie wiedziaa, jakim cudem mu si to udao, ale zaszed j z boku, podpez
niezauwaenie.
- Nie gniewasz si na mnie? - zapytaa.
- Za ma?
- To nie jest mj m.
- Pewnie brat? - Umiechn si zoliwie.
- Tylko przyjaciel.
- Ma duy pistolet.
- Twj te jest cakiem niezy.
Zrobili to na klatce. Pierwsze pocaunki, pospieszne szukanie nagoci i nocnych podniet.
Zejcie na d, do piwnicy. Ciemno... Gorczka... Popiech. W kocu by w niej, wypenia po
brzegi, tak jak chciaa. Ciemno. Ona bya tu najwaniejsza. Oblepiaa ich swoj intymnoci,
tajemnic, wiecznoci. Czas przesta si liczy. Byli tylko oni i kosmos. Przestrze bez adnych
wektorw. Nic. Pustka.
Cudownie.
Byo jej cudownie.
Jak dawniej z Markiem, zanim odszed, zostawiajc j sam ze zem.
Marek? Czy powinna myle o nim w takiej chwili? Czy to fair wobec Romea?
- Nie wejd na gr - powiedzia artobliwie, zbierajc z z jej policzka. - Nie dam si
zastrzeli nawet dla ciebie.
Po policzku spyna druga za. Specjalnie dla niego.

- Zawsze paczesz, kochajc si.


- Tylko gdy jest mi dobrze.
- Ha.
- Albo jak jest wyjtkowo le. eby sobie nie myla...
Uderzya go pici w rami.
- Au.
- Dzi go nie bdzie. I nigdy ju ci nie przestraszy, obieca mi to.
- Nie wierz.
- Ale i tak ze mn pjdziesz, prawda?
Spali na pododze. Prawd mwic, nie spali. Palili i pili. A potem znw si kochali. Dugo,
niespiesznie. witao, gdy wytrzewiaa. Waciwie nie bya pijana. Alkohol powoli rozla si po
wszystkich zakamarkach, usypia, uspokaja. Cichy zabjca, zdrajca i oszust. Tak atwo byo mu
si podda. Romeo patrzy w szyb. Wyglda, jakby spa z otwartymi oczami.
- Co robisz? Czym si zajmujesz?
- A ty?
- Ja pierwsza zapytaam. Jeste studentem?
Umiechn si. Pokrci gow. Czy wygldam a tak modo? - to mwiy jego oczy. A
usta... otworzyy si, zamkny, wysuny jzyk, ktry powoli zwily grn warg. Pikne usta.
W sumie mogyby nawet nie mwi. Wystarczyo, e day jej dzi tyle przyjemnoci.
- Mam firm, serwis internetowy - szepn.
- O czym?
- O grach.
- Lubisz gry?
- Kiedy lubiem. Ale uzaleniem si i dzi ju nie mog gra.
- Tak to jest z uzalenieniami.
- Da si y. Dzi na nich zarabiam.
- Duo?
- Wystarczy. Robisz research szans biznesowych? Zbyt dobr parti to nie jestem. Nie mam
lamborghini i jachtu w Malibu.
- To moe nie zadasz intercyzy.
- A ty?
Chciaa skama, ale nie wyszo. Poczua dziwn potrzeb, by powiedzie mu prawd. Nawet
jeli to nieprofesjonalne i niebezpieczne. Nawet jeli to on jest morderc. Nie, gupoty gada, nie
moe przecie nim by. Serce wyczuwa takie rzeczy. Nie zakocha si w mordercy. Przynajmniej
nie jej serce.
Mdrala...
- Jestem glin.
- Glin?
- Policjantk. Szukam mordercw i bandziorw.
- Std ten pistolet u twojego przyjaciela?
Skina gow.
- Rodzki te jest glin - potwierdzia. - Pracujemy razem.
- Jestecie partnerami? Tak jak na filmach? Jedzicie razem samochodem, poeracie pczki

w barach, pijecie za kierownic lurowat kaw z kubkw, przeklinacie, a gdy robi si nudno, w
kocu wyjmujecie giwery i strzelacie do jakich drani lub kogo cakiem niewinnego?
Zabawny, Romeo j bawi.
Ale nie podja jego gry. Nie miaa nastroju.
- Nie do koca - powiedziaa powanie. - Jestemy zespoem tylko do jednej sprawy.
Szukamy wampira.
- Takiego z kami?
- Seryjnego. Tak si na nich mwi.
Zrozumia, e nie chce artowa, i te spowania.
Morderstwo to chyba kiepski temat do artw.
Prostytucja te nie bardzo.
- A potem? - zapyta. - Jak ju go znajdziecie? Rozstaniecie si?
- Jeli znajdziemy, tak. Wtedy nie bd ju glin.
- Dlaczego?
Westchna.
- Jeste pewny, e chcesz o tym sucha?
- To ciekawe. Nigdy nie spaem z glin. I nigdy nikt nie celowa do mnie z pistoletu.
- Rodzki tylko go wyj, nie mia zych intencji.
- Wiem.
- Ciekawi ci moje ycie?
- Lubi opowieci o yciu. S ciekawsze nawet od seksu.
Wrci jej humor. Fajnie, gdy tak wraca. Gdy czowiek wpada w stan melancholii i refleksji, a
potem nagle szybuje i ma ju ochot na co zupenie innego.
- Seks jest przereklamowany. - Umiechna si.
- No. To co z t opowieci?
Marika usiada i przypalia papierosa.
- Rodzki wycign mnie z psychiatryka, tylko na t jedn akcj.
Uda, e go to nie zaskoczyo.
- Co tam robia? W psychiatryku? Misja specjalna?
- Nie. Leczyam si.
- Na co?
- Hm, waciwie to udawaam, e si lecz.
- Dlaczego? - zapyta, ale zaraz si zorientowa, e to moe jednak kiepski temat do ka. Jeli nie chcesz, nie musisz mwi.
Marika znw si zawahaa. Jeszcze jeden maszek. ar rozwietli ciemno. Romeo wypyn
z mroku w czerwonej powiacie i po chwili znw zla si z czarn zup. Ech, Romeo.
- Mog mwi do ciebie Romeo?
- Jestem Andrzej.
- Romeo brzmi adniej. Tylko w nocy, tylko pomidzy nami.
- Skoro tak, niech bdzie. Co z tym psychiatrykiem?
- Pi lat temu byam mod policjantk, podobno obiecujc. Mieli mnie wysa nawet za
granic na kurs, bo dobrze mwiam po angielsku. Robiam specjalizacj z trudnej modziey,
miaam zaj si resocjalizacj, skoczy studia, zrobi karier. W orodku specjalnym pracowa

z nami jeden wuefista. Z pozoru miy facet, tyle e troch tusty. Pewnego dnia nakryam go z
jedn z dziewczyn. Klczaa przed nim i... sam wiesz, co robia.
Skin gow.
Marika otworzya usta, a potem je zamkna.
- No i tak trafiam do psychiatryka - zakoczya.
Signa po kolejnego papierosa.
- Co mu zrobia?
- Komu?
- Temu wueficie.
ar rozbys mocniej, gdy dugo zacigaa si papierosem, a potem uton w poplamionej
bkitem chmurze dymu.
- Nic - powiedziaa cicho. - Wanie dlatego trafiam do psychiatryka. Zostawiam go tam w
spokoju z t dziewczyn, eby sobie skoczy, a on to zrobi. Daam ciaa. Nie sprawdziam si.
Uciekam, bo byam zbyt przeraona tym widokiem i nie potrafiam zareagowa. Okazaam si
zwyk, sab cip.
Cisza. Romeo czu, e powinien co powiedzie. Ale nie wiedzia zupenie co.
- Mog ci przytuli?
Marika skina gow.
Przytuli j.
- Potem bdziesz musiaa wrci?
- Potem?
- Kiedy ju zapiesz morderc?
- Nie, bd wolna.
- To dobrze.
Spojrzaa na niego z zadum. Romeo, czemu ty jeste Romeo?
- Dobrze by wolnym - powtrzy, jakby chcia wyjani co, czego nie da si wyrazi
sowami.
Rano przy niadaniu udawali, e nie byo tej rozmowy. Marika co chwila podchodzia do
lodwki i wyjmowaa nowe produkty.
- Moemy je do woli, firma stawia.
- To policyjne mieszkanie?
- Operacyjne. - Rozemiaa si. - Tak si mwi. Zakupy dostarcza specjalna firma. Zostawia
tylko faktur, a ja musz j odda Rodzkiemu, ktry przekazuje wistek jeszcze dalej caej tej
pieprzonej biurokracji. Twaroek, sery, szynka, jajka, mleko wcale jednak nie s na papierze.
Wszystko jest za free. Komenda stoeczna stawia z budetu operacji specjalnych.
- Dasz troch twaroku?
- Twaroek jest na jutro.
- Zapac. Sta mnie.
- A wic jednak gry to dobry biznes?
Umiechn si pod nosem.
- Nawet bardzo.
- Zabawne, mody biznesmen. A ja mylaam, e jeste zwykym studenciakiem.
- Nigdy nie studiowaem, szkoda czasu. Biznes jest lepszy.

- No pewnie.
Obliza wargi, napi si mleka i poar twaroek. Odrobina zostaa mu na wardze. Signa i
stara j palcem, po czym woya palec do ust.
- To bardzo seksowny gest.
- No.
- Co oznacza?
- A jak mylisz?
Pniej znw leeli na ziemi, na twardym materacu do wicze. Romeo zrobi kilka
brzuszkw i zmczy si.
- wiczysz?
- Troch.
- Pokaesz?
Zrobia dwie pompki, potem obrcia si i patrzya na niego.
- Mam wraenie, e potrafisz zrobi krzywd goymi rkami - powiedzia.
Skina gow.
- Pokaesz mi?
Byskawicznie bya na nim. Nawet nie wiedzia, jak to si stao, e nie mg si ruszy, a
kade drgnicie ciaa oznaczao potworny bl w barku.
- Lepiej si nie ruszaj.
- Pu.
Pucia.
- Wariatka.
- Sam chciae.
- Znam paru goci, ktrym by si to przydao. Masz jeszcze fajki?
- Przecie nie palisz.
- Jeden nie zaszkodzi.
Pali, bawic si dymem.
- Mwisz, e morderca dziaa w wiatku mody?
Skina gow.
- Zabija mode modelki.
- Poznaem rok temu gocia z tej brany. Dziwak, ale moe bdziesz chciaa go wypyta.
- Kto to?
- Prowadzi klinik medycyny estetycznej. Straszny ciemniacz i kamczuch. Mimo wszystko
ludzie to kupuj. Poznalimy si w telewizji w programie o modych milionerach. Zabawne, tam
nikogo nie interesowao, e wcale nie jestemy milionerami. Potrzebowali do programu modych
ludzi, ktrzy co robi, i im to pasowao. Tumaczyem, e wciskaj ludziom kit, ale ich to nie
obchodzio. Zupenie mieli w dupie prawd. Cay ten wiat taki jest?
- Nie wiem. - Marika wzruszya ramionami.
- Ten kole od kliniki to kameleon. Dostosowuje si do otoczenia.
- Taki wiat. - Spojrzaa na zegarek. - Musz lecie.

17

Kobieta przedstawia si imieniem Sonia. Miaa miy, ciepy gos z lekk chrypk. Powoaa
si na Brochwicza i zaproponowaa lunch w jednej z knajpek na Starwce. Czekaa w ogrdku
restauracji, troch na uboczu, tak eby nikt nie mg ich podsucha. Miaa na sobie dziewczc
sukienk w groszki, letni, przewiewn. Spite wosy blond odsaniay dug szyj, wysokie
czoo i pocig adn twarz o migdaowych oczach. Bya nie tylko pikna, ale te jako
przyjanie magnetyczna. Kobieta ujmujca szczeroci.
Jaka zatem bya jej druga twarz strczycielki?
- Cze. Jestem Marika.
- Cze. - Sonia umiechna si, dokadnie lustrujc j wzrokiem. - Wybierasz si na
wojn?
- Wol unikn nieporozumie. To jest mj styl. Nie jestem... grzeczna.
- Bardzo dobrze. Cho nie wtpi, e poradziaby sobie w przebraniu ksiniczki.
- Moe.
- Na pewno. Zjesz co?
Marika spojrzaa na kart i ceny.
- Ja stawiam - powiedziaa Sonia.
- W takim razie poprosz placki z cukinii z kurkami i deser. I cola do popicia.
- Nie dbasz o lini?
- Jem, co chc. le wygldam?
- Ja te zjem deser - powiedziaa Sonia i umiechna si do niej promiennie. - Dlaczego tu
jeste?
Koniec badania, przechodzimy do interesw - pomylaa Marika. - I dobrze. Mogoby si
zrobi zbyt sodko od tych faszywych umiechw, sodkich gestw i swek. A obie wiemy, e
jestemy sukami. Ty i ja. Dwie wojowniczki. Tylko ja przestaam si ukrywa, a ty wci masz na
sobie przebranie.
- Chc zarobi.
- Za mao zarabiasz u Iwo?
- Potrzebuj pienidzy.
- Na co?
- Jak to na co?
- Masz chor matk? Zbierasz na operacj? Chcesz kupi ojcu prezent na urodziny? Jaka jest
przyczyna, to prawdziwe rdo twoich potrzeb?
- Chodzi o to, ebym wymylia jakie dobre kamstwo?
Sonia spowaniaa. A potem rozemiaa si gono.
- Nie. Powiedz prawd.
- Chc dobrze y, taka jest prawda. Wkurwia mnie wiat, w ktrym ciko harujesz za
grosze i szybko si starzejesz. Chc zarobi i si od niego uniezaleni.
Sonia zanurzya yeczk w bitej mietanie z owocami, ktr wanie jej podano. Kciki jej
ust powdroway do gry. Bya zadowolona. Kupia t wersj.
- Myl, e dojdziemy do porozumienia.
- Co masz do zaoferowania? - zapytaa Marika. Skoro rozmawiamy o konkretach, to zasady
powinny obowizywa obie strony.
Sonia oblizaa yeczk i odstawia deser na bok. Koniec zabawy.

- Ja i... mj partner organizujemy specjalne zlecenia, wymagajce nieco wicej... hm,


odwagi od projektw zwykle zlecanych aktorkom czy modelkom.
- Moesz mwi wprost. - Marika cay czas patrzya Soni w oczy. - Nie jestem ma
dziewczynk, odpowiadam za siebie i wiem, na co si decyduj.
- Dobrze, ale nie wszystko jest takie proste. Nie chodzi tylko o usugi seksualne, ktre
owszem, znajduj si w naszym asortymencie, lecz wcale nie s na szczycie drabinki cenowej.
Czasem zarabiamy znacznie wicej na usugach... szczeglnych.
Marika z trudem opanowaa emocje. Miaa j. Bya tak blisko. Jeszcze chwil.
- Jak szczeglnych?
- Hm, powiedzmy tak: oferujemy usug zintegrowan, czyli wszystko w jednym. Nasze
pracownice podczas wieczoru zamwionego przez klienta musz wykaza si nie tylko frywoln
czy, jak kto woli, uleg seksualnoci, ale te umiejtnociami aktorskimi, sportowymi,
odpornoci fizyczn i psychiczn czy te zwyczajn cierpliwoci. To cika praca, ale najlepiej
patna. Przykadowo, syszaa o klubie sushi, ktry dla specjalnych goci oferuje jedzenie z ciaa
nagiej kobiety?
Marika wzruszya ramionami.
- Nie.
- To lokal tylko dla wtajemniczonych, gdzie nie wchodzi si z ulicy. Jego klientami s
politycy, biznesmeni, ludzie majtni i wpywowi.
- Rozumiem.
- No wic mamy to te w ofercie. Moemy zorganizowa jako st znan aktork czy
piosenkark, ale generalnie gocie raczej wol osoby bardziej anonimowe. Jedzenie z kogo
bardzo znanego moe przyprawi o niestrawno. - Sonia rozemiaa si gono, zadowolona ze
swojego artu.
- A nie mona po prostu umawia si tylko na seks?
- Mona, ale rnica w zarobkach jest do znaczca.
- To znaczy?
- Seks to tylko jaki tysic zotych za dob - nie stosujemy stawek godzinowych - dwa
tysice za weekend, wyjazd zagraniczny patny w euro. Czasem stawki s korygowane w d lub
w gr w zalenoci od ustale. W kadym przypadku negocjujemy, nie trzymamy si sztywno
cennika. Do czsto klienci dodaj co grk. To ludzie... na poziomie. Nie bawi si w
pertraktacje czy spory o drobiazgi.
- To dobre pienidze - powiedziaa wolno Marika. - A co jelibym wolaa korzysta tylko z
takich ofert?
- Przykro mi, wszystko albo nic.
- Nie mog odmwi? Niezbyt dobrze czuj si jako... st do jedzenia.
- Dobrze, moemy wprowadzi jeden, dwa wyjtki. Ale inne usugi specjalne bdziesz
musiaa realizowa bez zastrzee.
- To mi odpowiada. Nie powiedziaa jeszcze o stawkach za te usugi... zintegrowane...
- Rwnie s negocjowane, ale tu przyjmujemy stawk powyej dziesiciu tysicy za noc.
Czasem mona zarobi nawet ponad sto tysicy.
- Sto tysicy? Za noc? Co trzeba zrobi za takie pienidze?
- Nic wielkiego. Na przykad da si zamordowa.

Marika uniosa brwi.


- Na niby oczywicie - dodaa Sonia. - Jedno ze stowarzysze biznesowych korzystajcych z
naszych usug organizuje latem imprezy plenerowe z polowaniem na ofiary. Mona je
wykorzysta i zamordowa. Inna grupa zamawia spektakle, podczas ktrych dochodzi do
publicznej kopulacji i zabjstwa ofiarowanej. Mamy sekt religijn bawic si w rytualne
mordy. Wszyscy bardzo dobrze pac. Zdziwiaby si, kto naley do takich pozornie dziwacznych... organizacji.
- Chcesz mnie wystraszy?
Sonia pokrcia gow.
- Chc, eby wiedziaa, w co si tu bawimy. Taki mamy... charakter. Jak to uja, my te
nie jestemy grzeczni i wolimy unika nieporozumie.
- A zdarzaj si... wypadki?
- Wypadki?
- Nie chciaabym zosta przez przypadek zamordowana naprawd. Nawet za sto tysicy.
- Nie ma takiego zagroenia. Nigdy nikomu nic si nie stao.
- Nigdy? - Marika zapytaa zbyt szybko i zaraz skarcia si w mylach.
- To tylko zabawa, Mariko. Dobrze patna zabawa.
Marika udaa, e analizuje to sobie w gowie, po czym zapytaa:
- No dobrze, a formalnoci?
- Formalnoci? Nie ma adnych formalnoci.
- Umowa, kontrakt?
Sonia umiechna si znaczco. No tak, jak sobie wyobraasz kontrakt? Co wpiszemy w
zakres usug? Caonocne bzykanie z udawan mierci w finale? Pozorowany orgazm na onie
natury po polowaniu z ludzk zwierzyn? Udawanie Alicji z Krainy Czarw z numerkiem w
krliczej norze?
- Bazujemy na zaufaniu, Mariko. Na pocztek dostaniesz kilka drobniejszych zlece,
ebymy wszyscy nabrali do siebie zaufania. Zarobisz troch pienidzy i wtedy sama
zdecydujesz, co dalej.
- W kadej chwili mog si wycofa?
Sonia niemal prychna, jakby chciaa powiedzie: mylisz, e to takie proste? Jak
posmakujesz duej kasy, sama zobaczysz, e to nieatwe, moe niemoliwe. Pienidze. Zawsze
jest ich za mao. Zawsze chce si wicej. Kasa, tylko ona si liczy. Jej zapach, chodny dotyk,
obiecujcy szelest, nieprawdopodobna moc i smak. ara kiedy pienidze, Mariko? Powinna
sprbowa. To specyficzny smak, w ktrym niektrzy koneserzy potrafi si rozkocha. A
wkadaa je sobie w tyek, a potem w usta? Nie? Dziwne. To dopiero przeycie.
Marika wzdrygna si i miaa ochot zwymiotowa.
- W kadej - zapewnia cicho Sonia. - To jak, jestemy umwione?
- Jeszcze jedno - szepna Marika, kiwajc twierdzco gow. - Mwia o partnerze... e
masz partnera w tym biznesie. Chciaabym go pozna.
- Poznasz, ju wkrtce.
- To twj m? - zapytaa, szybko uzupeniajc, eby Sonia nie zorientowaa si, e Marika
co o niej wie. - Partner? Chodzi mi o to, czy jestecie razem?
- Zobaczysz. Tymczasem czekaj na telefon. Dojedz deser, ja zapac.

Marika siedziaa, moczc usta w nagazowanym czarnym pynie i odprowadzaa wzrokiem


Soni, ktra podesza do stou kelnerw, uregulowaa naleno i wysza, kierujc si do
zaparkowanego w pobliu sportowego luksusowego auta.
- A jednak to prawda, e na dawaniu dupy zarabia si najlepiej - mrukna pod nosem. Albo na usugach zintegrowanych.
Dopia col i wtedy rozleg si telefon.
- Potrzebujesz czasu do zastanowienia? - zapytaa Sonia.
- Nie.
- Na pewno? W takim razie bd jutro wieczorem w Victorii, spotkamy si w recepcji.
- Jutro wieczorem?
- Mwia, e nie potrzebujesz wicej czasu?
- Tak. To znaczy nie potrzebuj.
- Wic do zobaczenia jutro. Powiedzmy o dwudziestej.
- Do zobaczenia.
- Nie spnij si za bardzo. Aha, w co mniej... inwazyjnego, pasujcego na imprez
wieczorow.
Czemu nie zaproponowaa tego przy stole? Odpowiedzi moga by caa masa. Moe nagle
otrzymaa zlecenie i od razu postanowia sprawdzi now... pracownic? A moe zlecenie
czekao, ale ona chciaa uzyska zgod tego swojego partnera, o ktrym jej powiedziaa. Moe
w partner obserwowa je, podsuchiwa i dopiero w samochodzie przekaza Soni swoj decyzj.
Tak czy inaczej ledztwo, czy cokolwiek, co teraz robia, nabrao nieoczekiwanego rozpdu.
A moe wcale nie powinna si dziwi?
Rodzki oddzwoni do niej po dwch godzinach od przekazania wiadomoci i bez wstpw
zasypa informacjami.
Sonia Trybacka, dwadziecia osiem lat. Crka Staszka Trybackiego, szerzej znanego pod
pseudonimem Hart Angel. Gitarzysta Dzwonw i Smutkw, straszny babiarz. W jednym z
wywiadw pochwali si, e mia tysic kochanek. Musia uwaa, bo spodzi tylko Soni. Jej
mam bya niezbyt uznana pisarka, ktra potem dobrze wysza za m za biznesmena Wocha.
Crka wychowywaa si w Rzymie i Florencji, a w kocu mama rozwioda si z Wochem
zdrajc i wrcia do Polski.
Hart Angel uzna dziecko i nagle zapaa wielk mioci do nastoletniego podlotka, ktrego
zacz pokazywa na salonach. Plotkarskie media uznay dziewczyn za maoletni kochank
gwiazdora, czego ten wcale nie prostowa. Dopiero w wywiadzie dla pewnego tygodnika
poinformowa, e Sonia jest jego crk, co bynajmniej nie oznacza, e nie ma ochoty si z ni
przespa. Sonia nie chciaa by gorsza w szokowaniu spoeczestwa i w wieku czternastu lat
zasza w ci z koleg ojca z zespou. Urodzia liczne i zdrowe bliniaczki, a potem wzia si
do pracy w show-biznesie.
- Zaoya jedn z pierwszych profesjonalnych wytwrni filmw porno w Polsce, a potem
wysza za m za Hiszpana Pedro, reysera i aktora - zakoczy t dugaw opowie Rodzki.
- Reyser i aktor porno?
- S rne upodobania. Nakrcili film dokumentalny, w ktrym chcieli pokaza, jak bardzo
si kochaj.
- Mona to gdzie obejrze?

- W internecie. Nikt nie chcia wyemitowa tego... dziea ze wzgldu na drastyczne sceny i
jzyk opowieci.
- Drastyczne?
- Zacytowa ci fragment dialogu? W jednej ze scen wchodz do willi i Pedro mwi do
kamery: No dobra, wszystko piknie, ale jak sprawi, eby trzech facetw zaczo posuwa
moj on tak jak trzeba?.
- I to ma by gorszce?
- Inne wyznanie Pedro: Wszedem do tej brany, bo lubiem wali konia przy pornosach.
- Poowa dorosych mczyzn i sto procent maolatw wali konia przy pornosach.
- Albo to... Przedstawia si kolega Pedro: Jestem Aleks i bd ci dzi dyma w dup.
- Dobra, poddaj si. To rzeczywicie film nie dla dzieci.
- Zdecydowanie - potwierdzi Rodzki.
- Dlaczego jej nie sprawdzilimy wczeniej? Dlaczego bya poza podejrzeniem?
Niemal widziaa, jak Rodzki wzrusza ramionami i wzdycha z wyrzutem. Jakby chcia
powiedzie: A skd u licha mam wiedzie? Czy jestem ekspertem od luksusowej prostytucji i
brany porno? Czy to ja odpowiadam za to cae zamieszanie?.
- Nie wiem. Nie mielimy adnych sygnaw o tej agencji. To Brochwicz jest naszym
gwnym podejrzanym.
- Brochwicz to niegrony erotoman - stwierdzia Marika.
- Jedna rozmowa i ju zmienia o nim zdanie?
- Mwi, co myl. On i Julia...
- Nie wiesz wszystkiego o Julii - przerwa.
- Jak to?
- Nie powiedziaem ci caej prawdy.
Czekaa.
- Odezwij si.
- A co mam powiedzie? Teraz te skamiesz?
- Nie.
- No wic? Mw, o co chodzi z Szamock?!
Rodzki przekn lin.
- Miaa racj, gdy o to pytaa. Chcielimy, eby przesza drog tych zamordowanych
dziewczyn. Julia Szamock i jej fundacja... odegray w tym jak rol.
- Ile dziewczyn przeszo przez fundacj? Ile poza Olg?
- Trzy - mrukn Rodzki. - Kaja, Maria i Anna.
Odetchna gboko.
- Nie powiniene by mnie okamywa.
- Przepraszam.
- Mimo to nie uwaam, eby je naganiaa celowo. Zaatwiaa im prac w PromoArcie lub
innych firmach, a dalej... to ju by prawdopodobnie ich wybr.
- Te tak sdz.
- Niemniej jednak Szamock moe zna schemat tej... organizacji.
- Dlaczego jej nie przyciniecie?
Rodzki milcza.

- Dlaczego? - powtrzya.
- Julia te ma pewne... plecy.
- Jak to?
- Byy m Julii jest waniakiem, ktry zna wielu ustosunkowanych ludzi. Dostalimy
polecenie z gry, e nie wolno nam w aden sposb jej w to miesza. Zeznania od Julii zebra
szef i nam przekaza.
- Aha. I co w nich byo?
- Julia twierdzi, e nic nie wie.
- Kamie.
Rodzki westchn. No i co on ma na to odpowiedzie?
- Dobra, co proponujesz? - zmieni temat.
O nie, draniu. Tak nie bdzie. Wy prowadzicie swoje gry, a ja? Mam ci si z wszystkiego
zwierza?
- Powiem ci, jeli zechc. Na razie.
- Marika.
- Cze.
- Marika, do diaba!
Nacisna czerwon suchawk w aparacie, rozczajc rozmow. Do widzenia, komisarzu
Rodzki, cokolwiek pomylisz, lepiej policz do dziesiciu.
Wesza do folderu zdj i odszukaa fotk, ktr cykna z ukrycia w knajpie na Starwce.
adna blondynka w sukience w groszki.
Mia.
Sympatyczna.
Zupenie niewygldajca na burdelmam.
A jednak cakowicie zepsuta i za.
Sonia Trybacka. A wic to ty tym wszystkim krcisz. Ty i twj Pedro albo inny gogu. Nie
jeste na to za adna i za moda? wiat rzeczywicie schodzi na psy. Aktorzy wol gra w
serialach i reklamach, artyci zostaj celebrytami i przestaj y dla sztuki, starzy amanci
umawiaj si z wnuczkami swoich przyjaci, zostawiajc rodziny i dzieci, piosenkarze staj si
politykami, ich crki bzykaj si z gwiazdami porno i organizuj prostytucj na najwyszych
szczeblach za superkas. Po prostu piknie. Wszystkie odcienie czerni, do diaba. I dodatkowo w
tym caym akwarium z rekinami bez zbw pojawia si prawdziwy drapieca. Zabjca bez
skrupuw masakrujcy twarze piknych, niepotrzebnych kobiet.
Niepotrzebnych.
ucja bya potrzebna. Olga te.
One tu nie pasuj.
A ty, Mariko? Czy to aby nie jest miejsce dla ciebie?

18
Iwo powita j w wejciu do PromoArtu z nieszczerym umiechem na ustach.
- Cze. Czekaem na ciebie.

- Cze - bkna. - O co chodzi?


- Spakowaem rzeczy, ktre zostawia na planie i w biurze... - oznajmi, wycigajc przed
siebie niewielki brudnozielony plecak z nadrukiem PISSS OFFFF i wielkimi czerwonymi ustami
caujcymi powietrze.
Zerkna mu przez rami. Kilka dziewczyn siedziao w holu mimo pnej pory. Z tej
odlegoci i perspektywy nie rozpoznaa ich. Fashion, jeste tam? Wyjd, chciaabym si cho
poegna.
Mgby da mi si z nimi poegna, Iwo - pomylaa. Ale on sta twardo i wyranie j
wypycha za drzwi. Nie chcia jej tu. Mocno chwyci j za rami i odprowadzi par krokw.
Odda jej plecak i powiedzia:
- Szkoda.
- Czemu w ten sposb? Dlaczego mnie tak wyrzucasz?
- Skoro pracujesz dla Soni, nie pracujesz dla mnie.
Zdziwia si, e wie. Wieci szybko si rozchodz. W par godzin.
- Nie dziw si - wyjani. - Jak rozwalisz samochd po pijaku, to na komendzie bd czeka
na ciebie fotoreporterzy, a w celi paparazzi, ktry przekupi gliny eby go zamknli. Przepisz si
z kim, on moe zadzwoni i powiedzie spom, eby czekali z aparatami przed wejciem.
Zrobisz kup w publicznej toalecie, przyjd i wezm prbk, eby odda do bada, bo a nu co
si znajdzie. Taki biznes. Znaem kogo, kto w testamencie napisa, e rodzina ma zaprosi media
na pogrzeb. Wieci szybko si rozchodz.
- Wic to koniec z nami... z nasz wspprac.
- W bocznej kieszeni masz ca kwot, na ktr si umwilimy.
- Nie umawialimy si.
- Wyceniem prac i zdjcia. Nie oszukaem ci.
- Moge po prostu powiedzie... Nie musielimy tak tego koczy.
Nagle zobaczya jaki cie na jego twarzy. No tak, zawioda go. Czego oczekiwaa?
- Nie powouj si na mnie - zakoczy. - Jeli wspomnisz, e dla mnie pracowaa, wystawi
ci jak najgorsze referencje.
- Dlaczego? Nic ci nie zrobiam.
Odwrci si i odszed.
Chciaa go zawoa, ale gos uwiz jej w gardle. Nie moga nic mu powiedzie. Nie moga si
zdradzi. Nie teraz, kiedy bya tak blisko. Nie moga.
Nie chciaa wraca do domu. W klubie nie zastaa Romea. W ogle nikogo nie byo. Barman
powiedzia, e zamykaj i eby poszukaa zabawy gdzie indziej.
Noc bya ciepa i po Starwce przechadzaa si masa turystw. Kto gra piknie na gitarze, na
trawniku pod murem wiczyli kuglarze z pochodniami i ogniami na acuchach, obok uliczny
teatr robi mimiczne przedstawienie. Wmieszaa si w tum i ogldaa je przez chwil. Jaki
student poczstowa j piwem, a potem powiedzia na ucho komplement. By modziutki, rwnie
mody jak jej Romeo, ktrego przecie nie moga w to wszystko pakowa.
Romeo, czemu ty jeste Romeo?
Masz swoje ycie, swoje gry, swoj firm. To pomidzy nami nie moe si uda.
Nie ma co prbowa.
Trzeba znale nowego Romea, rozmy to wszystko, przeposzy uczucia. Wtedy znikn.

Bd bez znaczenia. Mio nie istnieje. Jest tylko seks i egoizm.


Chopak mg mie ze dwadziecia, gra dwadziecia jeden lat. Nawet troch przypomina
Romea, by dobry do rozproszenia uczu. Jak w grze komputerowej. Wejd na nastpny level. Z
zakadnikiem, niczego niewiadomym nerdem. adnym, miym i talom niewinnym.
Zupenie nie dla niej.
- Mieszkasz z rodzicami?
- Wygldam na takiego? - obruszy si.
Nie pamitaa, jak wyldowali u niego w akademiku.
Nie pamitaa nocy spdzonej na trzeszczcym ku.
Nie by Romeem. Nie by nawet odrobin do niego podobny.
Chciao jej si paka.
Rano wymkna si, gdy tylko zasn. Nic jej nie zgino. W bocznej kieszeni plecaka miaa
pienidze i dokumenty na nazwisko Marika Soszyska. Kim jeste, Mariko Soszyska? Wzia
prysznic w otwartej dla caego pitra azience na korytarzu i ucieka, nie zostawiajc adnej
wiadomoci. Lepiej, eby ten chopak jak najszybciej o niej zapomnia.
Bya szsta rano. Chd nocy wyganiao wstajce na czystym niebie soce.
Wsiada do pierwszego autobusu do centrum i usiada przy oknie, przyciskajc twarz do
szyby. Jej zmczona po takiej nocy twarz w odbiciu nie wygldaa dobrze. Co jeli wanie
spaskudzia wszystko? Jeli do wieczora nie wydobrzejesz, a Sonia kae ci pj precz, gdy ci
tak zobaczy?
Moe tak byoby lepiej.
Dla niej i potencjalnego klienta.
Co zrobi, gdy bdzie musiaa pj do ka za pienidze?
Co zamie temu kutasowi, ktry myli, e kasa w yciu jest najwaniejsza?
Do diaba z tym wszystkim. Najwyej zabior Soni do jakiego pokoju i tam przesucham.
Wszystko mi powie. Znam wystarczajco duo sposobw, by zmusi j do mwienia.
Wzdrygna si.
Nie, nie moe utopi teraz caej akcji. Nie moe pj na takie ryzyko, nie moe da
Rodzkiemu i innym argumentu do rki. Jeli jest choby cie szansy, e Olga yje, nie wolno jej
tego zaprzepaci. A jeli nie yje? Wtedy to ona musi pierwsza dopa winnego. Nie odda go
systemowi. Nie okae litoci.
Autobus szczliwie skrci w Nowy wiat, przejecha wieo wyremontowan ulic pen
rozwietlonych witryn, drogich butikw, luksusowych kawiarni i restauracji, min rozkopy przy
budowie metra i zatrzyma si przy uniwersytecie, a potem przy Karowej.
A co mi tam - pomylaa Marika i wyskoczya z pojazdu. Nie chciaa wraca do mieszkania,
jakby baa si, e pod drzwiami czeka Romeo. Nie moga dzi go spotka.
Przesza kilkadziesit metrw do przodu, mina opadajc w d uliczk znan z wycigw
na odcinkach specjalnych i przesza obok lekko zdumionego boja w liberii hotelu Bristol.
- Dostan pokj? - zapytaa na recepcji.
Chyba nie chcieli jej go da, ale gdy wyja pienidze i powiedziaa, e paci z gry,
recepcjonista wzruszy ramionami.
- Dzi akurat mamy nawet wolny apartament krlewski - zaartowa.
- To czemu w nim nie siedzisz?

Nie zabrzmiao to zbyt mio, ale recepcjonista uda, e nie usysza.


- Wystarczy zwyky pokj - powiedziaa ju grzeczniej Marika.
- Pokoje w hotelu Bristol s niezwyke.
- Nie wtpi.
Jednak pokj niewiele rni si od innych w hotelach, w ktrych bywaa przed laty, kiedy
jeszcze pracowaa w policji. Jak wszdzie towarzyszyo jej klaustrofobiczne poczucie
przejciowoci tego miejsca i czysto na pokaz skrywajca brudy. Ile ciemnych typw ze swoimi
plugawymi mylami spkowao tu z dziewczynami na godziny? Teraz i ona staje si tak
dziewczyn. Tyle e nie na godziny, lecz na dni. Dziwka liczona w dniach. Ktr na dodatek
mona zamordowa. Na niby, ale kto wie. W kocu Olga znikna wcale nie na niby. Zagina
czy zgina? Mimo wszystko nie miaa wielkich nadziei na jej odnalezienie. A moe zaraz
zadzwoni i wykrzyknie w suchawk: Cze, siostrzyczko, co u ciebie? Przepraszam, e si nie
odzywaam, ale spotkaam prawdziwego ksicia. To byoby do niej podobne. Ale inne dziewczyny?
Sze znikni. Pi trupw.
Tego szukam.
Nie jestem dziwk.
Mam problemy ze sob. Ludzie po mnie jad, gdy to dostrzegaj. Nie lubi mnie. Ale nie
jestem za. W rodku naprawd nie jestem za.
Tak, tumacz sobie. Tumacz innym.
A oni i tak bd wiedzieli lepiej.
Teraz, kiedy pjdziesz do tej Victorii, kiedy wejdziesz gbiej w ukad z Soni, bd ju mieli
do tego pene prawo.
Oto dziwka Marika. Za kobieta. Godna jedynie potpienia.
Ona i cae jej parszywe ycie.
Przyciga nieszczcia, przyciga zo. Zo lepi si do niej, okleja ca. Tylko je wida.
Przewracaa si na ku, nie mogc zasn. Potem wesza pod prysznic i dugo staa pod
lejc si wod. Staraa si zmy cay brud, zetrze go, choby miaa wydrapa razem ze skr.
W tym brudzie by cay wiat. Nawet ten student, ktrego twarzy ju nie pamitaa, i Romeo,
ktrego tak bardzo nie chciaa skrzywdzi, a jednak to zrobia. Gdy poczua zy napywajce do
oczu, wzia si w gar.
Nie dam si. Nie poddam.
Wszystkim jeszcze poka.
Jestem silna. Silniejsza ni inni.
Wzia si w gar i wysza na spacer, eby poszuka w butikach z ciuchami czego
odpowiedniego na dzisiejszy wieczr w hotelu. Dawno nie kupowaa sobie ubra w normalnych
sklepach. Wybrzydzaa albo marudzia. Gdy jedna ze sprzedawczy - zdenerwowana jej fochami
- poprosia, eby ucilia, co dla niej oznacza strj wieczorowy, skoro proponowane suknie
maj nieodpowiedni krj, miaa ochot wypali: Strj dla kurwy, ale eby nie wstydzia si go
woy ona premiera.
Wieczorowy. Czy tak trudno dobra co normalnego?
Zastanawiao j to, e pozujc do zdj, nie miaa takich negatywnych odczu, moga woy
cokolwiek jej kazano lub rozebra do naga i wszystko byo okay. Teraz, wkadajc co, co do niej

nie pasowao, czua si, jakby zdradzaa siebie. Cholera, nie nadaje si do tego. Zdecydowanie
lepiej jej w skrze i rurkach.
Przesta, to tylko przebranie, ciema, nic wielkiego - odpowiadaa ta ugodowa cz jej
natury.
Kupia prost czarn sukienk i szal zasaniajcy ramiona. Do tego nieco zbyt wiecc
czerwon torebk, dobr na prezerwatywy. Lub may pistolet. Zamiast niego woya do
wycieanego sztucznym jedwabiem wntrza niewielk butelk z gazem paraliujco-zawicym,
ktry kupia od straganiarza sprzedajcego take filmy i gry doczane do gazet. Gaz by
przeterminowany, zastanawiaa si wic, czy zadziaa w razie czego.
Byle szczypa w oczy - powiedziaa pod nosem. - Potem sobie poradz.
Tym razem umalowaa si agodniej, rozpucia wosy, poprawia je kilkakrotnie, strojc miny,
i wreszcie zadowolona z efektu westchna gono.
Wygldasz jak cakiem niewinna cipka do wydymania, moesz rusza do Victorii
Sonia czekaa przed wejciem.
- Spnia si - powiedziaa ze zoci.
Marika spojrzaa na zegarek. Byo dwanacie po smej.
- Mwia, e mog spni si kwadrans. Jest dwanacie po smej.
- U mnie kwadrans trwa dziesi minut - sykna Sonia. - A czasem pi. Innym razem
jedynie minut. Nastpnym razem przyjd pitnacie minut wczeniej. Moe si nie spnisz.
Nie bdzie nastpnego razu, suko - pomylaa Marika. - Dzi ci zamorduj.
- Oczywicie - powiedziaa gono.
W rodku byo ju duo ludzi. Dominoway tanie garnitury i garsonki. Od czasu do czasu
bysna gdzie adna suknia z ciuchlandu. Wikszo mczyzn miaa powyej czterdziestki,
cz dwa razy tyle. Przy wejciu do czci konferencyjnej ochroniarz poprosi je o okazanie
zaproszenia. Sonia pogmeraa w torebce i pokazaa mu czarny kartonik formatu A5. Ukoni si, a
Sonia pocigna Marik za rami prosto w objcia trzech pa rozdajcych wdk. Odmwiy i
przeszy dalej do duego holu, otaczajcego sal balow wypenion po brzegi ludmi. Na scenie
konferansjer koczy ju cz oficjaln.
- Co to za impreza? - zapytaa Marika.
- Wrczenie nagrody dla Dziennikarza Roku.
- Mylaam, e odbywa si w grudniu.
- Kiedy tak. Teraz wszystko wyglda inaczej.
- Dziennikarzy sta na twoje usugi?
- Niektrych pewnie tak, ale dzi klientem nie jest dziennikarz. Chod.
Pocigna Marik przez sal i przystany dopiero blisko wejcia, przy ktrym gocie
wyranie rnili si od pozostaej ciby.
- Wejcie dla sponsorw. Tam stoi szef koncernu paliwowego, ktry ufundowa na sp z
innym koncernem jedn z nagrd, limuzyn klasy C. - Pomachaa rk. Wysoki, odrobin
podenerwowany mczyzna w za maym gajerku i le dobranych okularach skin im gow. Masz udawa, e nic nie wiesz. On lubi uwodzi. Twierdzi, e to najbardziej pociga go w seksie.
adnej inicjatywy, rozmw o pienidzach, wyga w sobie ca dominacj. Masz by ulega,
pocztkowo niedostpna, musisz pozwoli si zdobywa.
- By wreszcie ulec?

- Twoja poprzedniczka tak dobrze zagraa, e spuci si, zanim zdy wej do rodka. By
bardzo zadowolony.
- Postaram si go nie zawie.
- Nazywa si Krysz. Hubert Krysz. Tylko nie mw, e to dziwne nazwisko. To ja lec. Sonia cisna jej rami.
- A pienidze?
- Wszystko zaatwione. Jutro na twoim koncie znajdzie si okrga sumka.
- Ile?
- Niespodzianka. Bez obaw, opaci si.
Sonia odpyna.
Marika wzia drinka od kelnera i przystana przy okrgym stoliku. Bya do mocno
stremowana i donie jej dray. W kocu pierwszy raz miaa by dziwk.
Paliwowy Krysz, jak nazwaa sobie klienta, robi kka wok niej niczym afrykaski
drapienik. Podszed przy trzecim i powiedzia co tak kretyskiego, e o mao nie dostaa
czkawki ze miechu.
- Jeste pikna - wyzna w drugim zdaniu. - Bardzo pikna.
- Ty te jeste niczego sobie - odpara, zastanawiajc si, jak wybrn z sytuacji.
Krysz stan tak blisko, e wyranie poczua zapach drogiej wody toaletowej, ktry zupenie
do niego nie pasowa. To nie bdzie atwa noc, pomylaa. Sonia pewnie specjalnie daa jej na
przetarcie szlaku takiego klienta. Na prawdziwych ksit i bambrw przyjdzie czas po
sprawdzianie.
C, mj testerze, chcesz przey przygod ycia?
Moe ci si uda.

19
Morderca obliza usta.
Marika, pikne imi. Smaczne. Ona cakiem nieza. Nie w jego typie. Za ostra, za bardzo
niezalena. Wola potulne, ulege cipki. Mikkie i paczliwe. Ta bdzie walczy do koca.
Wszelkimi sposobami. Nie podda si. Nie ulegnie mu i nie bdzie baga o ycie.
zy smakoway najlepiej.
Poczu narastajce podniecenie.
Tak, to byo podniecajce.
Ryzyko podniecao.
Marika podniecaa.
Okry j jak afrykaski drapienik. Kocia mier. Uwielbia kry wok ofiary. Z daleka,
by nie zwrci jej uwagi, chowajc si za plecami innych goci, stoczonych po rogach grupek
towarzyskich, hostess i kelnerw. Ostronie, czujnie, ale wystarczajco blisko, by poczu zapach,
wyobrazi sobie smak jej krwi, strachu i innych emocji. Nawet obrzydzenie, ktre emanowao z
nich w stosunku do niego, byo podniecajce.
Pocztek.
Zawsze pocztek jest najlepszy.

Potem rozkosz stopniowo sabnie, miesza si z wasnym strachem, poczuciem rozczarowania i


niezrozumienia.
Nawet ona mnie nie zrozumie.
Nikt nie moe zrozumie.
Umys wypeniony pustk. Poza ca kalkulacj, strategi i planem nie ma tam nic. adnych
emocji, pasji, mioci. Nie ma ycia. Jest tylko mier.
Zadam ci j.
Wczeniej czy pniej ci j zadam.
Przyklei si na chwil do grupki dziennikarzy, eby nie wzbudza podejrze. Na takich
imprezach duo jest samotnych osb, ale tacy wanie przycigaj wzrok, a teraz, kiedy ju go
szukaj, kiedy ona jest na jego tropie, lepiej dba o szczegy, wpasowa si w otoczenie,
przybra waciwe barwy ochronne, zmieni ksztat i zapach. Wielu zabjcw zapano, bo nie
dbali o pozory.
Dziennikarze buchnli gonym, nieskrpowanym miechem z artu jednego z nich. Morderca
nie usysza puenty. Mimo to mia si rwnie gono. Dobra zabawa przyciga innych, wic
grono szybko rozszerzao si o kolejne postacie. Niektrzy witali si ze wszystkimi. Podawali
do take jemu. Przedstawiali si, a on odpowiada, cicho szepczc wymylone imi. I tak nie
zapamitywali.
- Och, witaj. Nie poznaem ci. - Kto podszed do jego ssiada, kadc delikatnie do na
ramieniu przyjaciela, a przy okazji potrcajc i jego. - Sorry.
Przeprosiny, umiech, jaki niewyszukany art i ju ma nowego kumpla.
Odsun si odruchowo i powita znaczcym umiechem naczelnego znanego tygodnika,
przewodniczcego jury, ktry zatrzyma si na chwil i zagada co do caej gromadki. Naczelny
go nie zna, ale zna przecie tyle innych znanych osb. Skoro czowiek si umiecha, to pewnie
si znamy. Moe pracowalimy kiedy razem. A moe pilimy nawet wdk. ebym to ja
pamita wszystkich, z ktrymi piem wdk.
- Dobrze si czujesz? Na pewno wszystko w porzdku?
Czyby by zbyt blady?
Pyta kto z boku. Jeden z tych modych pismakw, ktrzy take potrzebuj integracji z grup
na takich imprezach, ktrzy dla poczucia bezpieczestwa udaj przyjaci i dobrych znajomych,
cho praktycznie ich nie znaj, nie wiedz, co dokadnie robi, czym si zajmuj.
- Dla kogo piszesz?
- Jestem jedynie researcherem - odpar.
- Masz przygotowa materia?
- Tylko zebra informacje.
- Wygldasz jak szpieg, gdy tak szybko rzucasz spojrzeniami. Napij si, czowieku. Wino
czy wdka?
Poczu, jak krew napywa mu do naczynek na policzkach.
Znw byo wszystko w porzdku.
O tak, czu si bardzo dobrze. Nawet nie wiecie, jak dobrze.
Odwrci si, eby ukry to narastajce podniecenie, i znw j zobaczy.
Swoj nastpn ofiar. Kobiet, ktr powinien zabi jak najszybciej. Ktra - jeli wierzy
informatorowi - poluje na niego.

Nie wygldaa zbyt gronie, ale pozory czsto myl.


Wiedzia, e nie moe jej lekceway.
Nikogo nie lekceway.
Profesjonalici nikogo nie lekcewa.
Umiechn si na t myl. No co, dzi mg ju si czu profesjonalist.
Pi zaliczonych strzaw. Pi ofiar. Stuprocentowa skuteczno. adnej wpadki.
By zawodowcem.
Nieraz ju nim by.
Kiedy tylko wirtualnie, podczas niekoczcych si sesji w Hitmana czy Assasina, dzi ju w
rzeczywistoci. Dzi nawet nie trzsy mu si donie, cho serce wci walio mocno w piersi. Za
kadym razem tak samo gwatownie, pompujc do y adrenalin.
Tak samo bdzie pompowa dla ciebie, Mariko.
Mariko.
Jakie pikne masz imi. Jakie wspaniae ciao.
I buzi, ktr zniszcz, do ktrej ju wkrtce si dobior.
Smacznie.
Bdzie mi smakowa.
Intrygujco, egzotycznie.
Pierwszy prawdziwy przeciwnik.
Boss na najwyszym levelu.
Cho jeste troch starsza od poprzednich, dasz mi duo rozkoszy.
Mg si zaoy, e wicej, ni oczekiwa. Przeronie jego najmielsze wyobraenia. Jak
kady dobry boss w grze. Trudny do pokonania, a po wszystkim dajcy najwicej satysfakcji.
Tak.
Tym razem nie pozwol, by co nam przeszkodzio, odebrao mi rado i intymno tej jednej
jedynej w swoim rodzaju chwili.
A ty, Michale, zabie kogo? Zamordowae kiedy? - rzuci spojrzenie w kierunku
naczelnego tygodnika, ktry poegna si ju i ruszy do kolejnych znajomych, telewizyjnych
publicystw gono rozprawiajcych o ostatnich roszadach w rzdzie.
Jego nie interesowaa polityka. Nawet jeli dotyczya masowego zabijania.
Zabijanie to czynno intymna.
Zasuguje na odpowiedni atmosfer.
Jeden z dziennikarzy zaproponowa, by poszli po wdk, i wszyscy skierowali si do stou z
przekskami i ustawionymi w ogromnych kwadratach kieliszkami z czyst.
Dla nich to by prawdziwy raj.
Wszyscy pili ponad miar.
Potrci kogo okciem i przeprosi.
Kobiet.
Nisk, zaniedban, cho o sympatycznej buzi.
Wygldaa znajomo. On chyba te wyda jej si znajomy, bo si umiechna. A moe tylko go
prowokowaa. Nagle j rozpozna. Kiedy, dawno temu prowadzia programy filmowe, ktre
lubi oglda. Bya inteligentna, ciekawie opisywaa filmy, aktorw i reyserw, cho dla niego
za szybko, zbyt teledyskowo. Ale szanowa j. A teraz? Opisuje celebrytw i babrze si w

gwnie, silc si na przesadzone, nienaturalne, kliwe uwagi o wiecie penym faszywych


wiecideek. Zamiast histori sztuki, nawet tylko filmowej, zajmuje si ludmi, ktrymi nie warto
si zajmowa.
To twoje marzenia? Takie ycie sobie wynia?
Puste, bezwartociowe, pene jadu i mieci?
Morderca pomyla, e mgby si ni zainteresowa i skoczy te cierpienia. Tylko po co?
Sprawi mu to cho troch satysfakcji? Chyba nie.
Jeste zdecydowanie za stara na ofiar, Karolino.
Moja energia jest zarezerwowana dla modszych i zdecydowanie bardziej zepsutych. Nawet
jeli z zewntrz wygldaj na cakowicie zdrowe, to mocno robaczywych w rodku, poeranych
przez pasoyty duszy.
Przystan koo nastpnej grupki pismakw. Rozmawiali o ostatnich aferach na giedzie.
Dziennikarze ekonomiczni, tylko nie to! Nie mg jednak odej za szybko; nie chcia
zwraca na siebie uwagi.
Rozmawiali o foreksach, sreksach, akcjach i obligacjach. Z tego, co zrozumia, jeden skary
si na niesprawiedliwy wyrok sdu w jakiej sprawie, drugi potakiwa, a potem sam zacz narze ka. Ekonomiczni malkontenci.
- Szkoda, e z tob tak wyszo. Cae dziennikarstwo si koczy - powiedzia jeden z
dziennikarzy. - Nie powinni pozbywa si takich ludzi jak ty.
- Trudno, wszystko si zmienia - odpar drugi. - Moe co nowego wyronie.
- To ju nie to samo. Blogerzy wypisuj w wikszoci gupoty, nie sprawdzaj informacji,
maj w nosie rzetelno, id na atwizn, a dziennikarze podzielili si na obozy bezkrytycznie
wspierajce bliskie im polityczne opcje. To nie jest dziennikarstwo. Gazety umieraj. To ju nie
bdzie to samo.
- Gazety skumay si z wadz i pienidzem. To by ich koniec.
Tamten uda chyba, e nie syszy prowokacji.
- Pewnie tak, lec dalej powieci pyskiem. Cze.
- Mio ci byo spotka.
- Wzajemnie. Wpadnij kiedy, moe porozmawiamy o jakiej staej rubryce.
- Pewnie.
- Na razie.
Dziennikarz, ktry - jeli morderca dobrze zrozumia - zosta wypchnity z tego zawodu,
zosta teraz sam, wic morderca rwnie powoli zacz si ewakuowa. Rozmowa sam na sam
byaby niebezpieczna, podobnie jak przebywanie w pobliu kogo takiego, kto przyciga uwag
innych.
Poszuka wzrokiem Mariki. Wci tam bya, wci czekaa.
Kiedy bdziesz tak czeka na mnie.
Moe nawet dzi.
Marika.
Ale ona bya pikna. Z dala, z tej perspektywy, niesamowicie pocigajca. Ujmujco pikna.
Zadra z rosncego podniecenia, czujc ju niemal zbliajce si spenienie.
Zostao niewiele czasu.
Tak niewiele.

20
Jedna powieka, potem druga. Cholerny bl gowy. Rozmazana przestrze w drobinkach
powoli wirujcych w socu. Pierwsza myl: Romeo. Daam ciaa, Romeo. Zdradziam ci
podwjnie, cho obiecywaam sobie, e do tego nie dojdzie.
Poczucie obrzydzenia, dreszcze i sza niemocy w rodku.
Marika skulia si jak kiedy, przed laty, gdy dotyka jej dorosy mczyzna, tumaczc, e jest
ju kobiet, e jest jego stokrotk, soneczkiem, tcz na niebie. Pikne sowa oszusta.
Czua si dorosa, ale nie dla niego.
A potem zobaczya Olg.
Jej gibkie dziewczce ciao nie byo przeznaczone dla starego oblecha.
Pieprzonego drania.
A jednak prowokowaa go dalej, a znaleli si sami. Sala gimnastyczna pogrona w mroku.
On idcy z przodu, ona za nim. Drzwi ledwie trzymajce si w zawiasach, korytarz z obluzowanymi pytkami, szatnia chopcw. To w niej caowaa si z pryszczatym chopakiem, ktrego
imienia ju nawet nie pamitaa. Chcia si tylko caowa. Jake si zdziwi, gdy jej do
uszczypna go w sutek, a potem zjechaa niej, do bioder, i uchwycia go tam, na dole, tak e
zadra cay i a pisn. Ona te bya zaskoczona jego wielkoci i samym widokiem narzdu,
ktry dotd widziaa tylko na rysunkach podczas lekcji biologii.
To byo wczeniej, cae lata wczeniej i na tym si skoczyo.
Potem on okaza si beznadziejnym dupkiem i wyrzucia go z pamici.
Ca pryszczat twarz i imi bez znaczenia.
Nie byo go.
Ale by dorosy, czterdziestoletni mczyzna. Opasy i brzydki wuefista. Jego tusty brzuch,
przerzedzone wosy i chd jak u kaczki czy jamnika.
Damska szatnia poczona z prysznicem.
W niej szarpaa si za wosy z Klar, ktra uwaaa si za najwa niejsz w klasie do czasu,
kiedy Marika pokazaa jej miejsce w szeregu. Pokonana i upokorzona potem przysza i
wycigna do na zgod. Zaprzyjaniy si i trzymay razem, a tamta skoczya kar i
wyjechaa do Ameryki. Nie przysaa nawet pocztwki, nie zadzwonia. Nie byo jej. Znikna.
Moe nigdy nie istniaa.
Zakrt i krtszy korytarz. Na cianach zdjcia i dyplomy.
Synni sportowcy i nieco mniej synni zwycizcy szkolnych zawodw. Duma wuefistw i
dyrektorw. Narkomani i psychole. Przegrane pokolenie.
Tak jak ona.
Ona i on. I cie Olgi.
Drzwi do kanciapy wuefisty.
Szczk kluczy zawieszonych w pku na szyi. Roztrzsione, spocone rce. Zgrzyt zamka.
Otwarte drzwi.
Jej gos.
Zamknij.
Tak, bdzie lepiej, gdy zamkniesz. Wtedy nie bdziesz mg ju uciec.

miech, gardowy rechot przedzierajcy si przez wyschnite gardo.


Podniecenie, pot, lito.
Nie bd miaa litoci.
Zepsute zby, dziwne, jakby zbyt dugie, za bardzo odsonite przez poczerniae fioletowe
dzisa.
Palce chwytajce pasek, rozpinajce metalow klamr. Wylewajcy si bebech i may czonek.
Mniejszy ni tego chopaka z szatni. Wok czer. Brudna, mierdzca czer. Nasilajcy si,
pulsujcy stukot w jej skroniach.
To diabe odmierza czas, by w kocu wzi j w ramiona.
A jeli raz mu si uda, nie mona ju si uwolni.
- O czym mylisz?
Otrzsna si ze wspomnie. Krysz take nie wyglda najlepiej po nocy. Spojrzaa w jego
podkrone oczy i na zapadnite policzki, pokryte cieniem dwudniowego zarostu.
- Tak ci lepiej.
- Jak?
- Bez garnituru i tej powanej miny prezesa. Cakiem miy z ciebie facet.
Rzeczywicie by miy. Szczupy, wysportowany, cho ju w pewnym wieku. Czterdzieci,
moe czterdzieci pi lat. Skra zniszczona, chropowata, ale pod ni silne minie, wywiczone
podczas biegania, tenisa, innych aktywnoci. Dojrzao w caym tym ciele, blizna na ramieniu.
Podobno po operacji, cho Marice wygldaa jak po nou. Bye kiedy noownikiem, Krysz.
Walczye o kobiet, a moe o pienidze. W dokach starego portu, na zapleczu pubu czy
przydronej knajpy? Te ebra te wygldaj, jakby kiedy zostay pogruchotane. Nagle wpado
jej co do gowy. A co jeli Krysz jest nie tylko jej testerem, ale te partnerem Soni? Moe to on
wszystkim trzsie?
Nie, no nie. Nie w tym gajerku i z min prezesa. Sonia zdecydowanie inaczej by si wobec
niego zachowywaa. Psychologicznie nieprawdopodobna teoria.
A moe tylko dobrze kamuflowana?
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Moe i kiedy walczy na noe, bi si po ebrach i by twardzielem, ale dzi jest zwykym
prezesem. Nie pasuje na herszta bandy strczycieli.
- Zakochaa si? - prychn.
A jednak dupek.
- Pieprzyam ci - westchna i signa w bok po rzeczy.
- Przepraszam. Nie miaem nic zego na myli.
- Ale ja mam ze myli. Lepiej, ebym sobie posza.
- Nie musisz.
- Zapacie tylko za jedn noc - warkna, strcajc jego rami.
Milcza. Syszaa tylko, jak gono przeyka lin.
- W porzdku - powiedzia. - Przepraszam jeszcze raz. Czasem atwo powiedzie co
gupiego, a potem aowa miesicami. Ale to tylko sowa. Nie powinny rani do krwi.
Woya majtki i stanik. Signa po sukienk lec dalej i woya j dwoma szybkimi
ruchami.

- W dupie mam sowa - powiedziaa ju cakiem spokojnie.


- Ciesz si.
- Ale nie mw tak wicej. - Usiada z powrotem na ku. - Jakby sobie mnie kupi. Nie
kupie mnie, rozumiesz!?
- Tak. - Skin gow.
- Przespaam si z tob, bo tego chciaam - skamaa. - Nie dlatego, e zapacie.
Ponownie skin gow. By ju potulny jak baranek. atwo da sobie narzuci jej dominacj.
Marika umiechna si w duchu. Zrobia Soni w balona. Olaa wszystkie polecenia. Wcale nie
bya taka, jak on chcia, a jednak bya pewna, e wygraa. Nie poskary si na jej wadcz
postaw i to, co robia teraz. Uwioda go. Tak atwo byo go uwie.
Z drugiej strony nieociosany prezesik, po zrzuceniu wadczej maski, okularw i kiepskiego
garnituru, okaza si cakiem interesujcym facetem. Mgby by takim Romeem, a zostae
dupkiem od paliw, pomylaa, patrzc mu w oczy. I kupujcym sobie mio. Bo nie o seks w
tym chodzio, tylko o mio. Tego potrzebowa i paci za to, czego si kupi nie da.
Powinnam ci wysa na lekcj do Romea.
- Wic zostaniesz na niadanie? - zapyta.
- A zrobisz co dobrego?
- Co tylko zechcesz.
- Lubi duo, tusto i niezdrowo. Jak bdzie mi smakowa, to... moe dostaniesz co gratis.
Umiechn si. Naprawd niele wyglda. Korporacyjny paw, niemiay prezesik i pieprzony
bogacz poszed do kta. Ponownie popatrzya na niego bez skrpowania. Cakiem fajny
mczyzna, z niezym ciaem, mocno zbudowan klat i uminionymi ramionami. Wydaway si
nawet silne, a nie tylko wywiczone na pokaz. Ciekawe, czy daaby rad zama mu rk za
pomoc prostej dwigni, czy te musiaaby uy jakiego chwytu nogami.
No jak, Krysz, poradziabym sobie z tob?
A moe jednak te twoje blizny co znacz i to ty rozoyby mnie bez problemu?
- Znw patrzysz, jakby chciaa mnie zamordowa - powiedzia z wyrzutem, chwyci
bokserki i wcign je, wstajc jednoczenie z ka. Poprawi uoenie czonka, jakby wci mu
zaleao, eby dobrze wyglda.
Po co? Wiem ju wszystko - pomylaa Marika. - Sonia kamaa, e masz problemy
seksualne, wyszo ci cakiem niele, jeli w ogle mona byo rozpatrywa w takich kategoriach
to, co robilimy w nocy. Do diaba, staraam si.
- Idziemy?
Nie woy szlafroka. Cieszya si. W samych bokserkach by dla niej... bezpieczniejszy. A
moe zrobi to specjalnie, moe potrafi czyta w jej mylach. Jeli tak, to powinien ju ucieka,
bo przecie byy do krwawe.
Potkn si na schodach.
- yczysz mi mierci? - zawoa do tylu.
- Jedynie kalectwa - odpara wesoo i omina schodek, na ktrym si potkn. Chyba by
lekko obluzowany.
Moga teraz dokadnie obejrze dom. Wczoraj wieczorem nie zdya, bo zbyt szybko si do
niej dobra i zacign j na gr. Zreszt wypia do, by nie interesowa si tym i chcie jak
najszybciej wszystko zakoczy.

Prezesik mieszka jak krl. Nie ma co. Hol wykoczono rnymi rodzajami drogiego drewna i
atasami, na cianach obrazy niewygldajce na kopie. Wnka wypeniona od podogi do sufitu
regaami z afrykaskimi i azjatyckimi pamitkami podrniczymi. Drzwi z boku prowadziy do
biblioteki i palarni, zaciemnionej, pachncej przyjemnie resztkami dymu i ton ksiek
zapeniajcych masywne mahoniowe pki. Schody na gr biegy wzdu ciany i przechodziy
agodnie w antresol. Bya na tyle mocna, e nie zamaa si, gdy podczas wczorajszej
szamotaniny wpadli na ni niechccy. Mogo si to le skoczy, a jednak nie byli poamani.
Dwuskrzydowe drzwi pod antresol wiody do salonu poczonego z kuchni. Jej
nowoczesny wystrj odrobin gryz si z cikimi meblami w salonie i duym zabytkowym
kominkiem. O ile hol i sypialnia byy w dech, tak te pomieszczenia jej si kompletnie nie
podobay. Jakby poszczeglne segmenty domu projektoway dwie rne osoby.
- adnie mieszkasz. - Usiada na wysokim stoku przy blacie przypominajcym troch bar w
knajpach. Krysz wczy elektryczny czajnik i otworzy lodwk.
- Lubisz jajka?
- Pewnie.
- Parwki, bekon? Chcesz niadanie angielskie?
- Niezdrowo i tusto, tak lubi.
- Tak bdzie.
Szuka przez chwil patelni, potem prbowa wczy kuchenk.
- To kuchnia indukcyjna - pouczya go, widzc, jak si morduje. Czyby nigdy nie gotowa
i robi dla mnie wyjtek? Powinnam czu si wyrniona? - Musisz wzi odpowiednie naczynie.
Obejrza patelni.
- To nie jest dobre?
- Nie, musi mie taki znaczek jak ta patelnia, ktra suszy si przy zlewie.
Pody za jej wzrokiem i wzi waciwy przedmiot.
- Rzadko gotuj - powiedzia.
- Cedujesz to na on?
Umiechn si.
- Nie mam ony. Po prostu jem na miecie. Czasem gosposia co zrobi.
- Masz gosposi?
- To duy dom. Kto musi sprzta.
- Ukrainka? Lubisz widok kobiety na kolanach?
- Hej, nie jestem obuzem. Dobrze pac, i to na umow, a nie na czarno. Szanuj prac
innych, nawet jeli tylko sprztaj. S czasem bardziej wartociowi ni gwiazdy telewizyjne czy
radiowe.
- Dobrze, ju dobrze.
- Zdarza mi si robi przyjcie, wtedy te potrzebuj pomocy. Nie patrz wic tak, nie jestem
sukinsynem wyzyskiwaczem. Korzystam z pomocy, kiedy musz, a nie dlatego, e mam kas.
- Sam zbudowae ten dom?
- artujesz? Ta chata stoi tu od stu lat, przesza lekki... lifting niedawno, ale wikszo
rzeczy jest stara.
- Kuchnia nie jest.
- Poprzednia si rozlatywaa.

- Wic kupie go od kogo - stwierdzia.


- Poprzedni waciciel by muzykiem, chyba komponowa co do reklam. Tak mwi agent.
Rozejrzaa si jeszcze raz.
- To chyba dobra chata dla muzyka. Dla prezesa te, uwaaj, bo kiebaski si przypal.
W kuchni pachniao ju rozgrzanym tuszczem.
- Musisz teraz wbi jajka, tylko uwaaj, eby nie rozwali tek.
- Postaram si. O, sukces!
Po chwili poda jej dwie kiebaski z jajkiem obok.
- Keczup, musztarda?
- Moe by.
Usiad naprzeciwko i patrzy, jak je, a waciwie pochania kiebaski. Marika widziaa
wyranie, e ma ochot pokrci gow z niedowierzaniem. Zjada wszystko ze swojego talerza i
zanim jeszcze przekna ostatni ks, zapytaa:
- Nie jesz? Mog twoj?
Nie czekajc na odpowied, zwina mu kiebask.
- Jeli chcesz co zje, radz si pospieszy.
- Nie jestem godny. - Patrzy teraz ju zdecydowanie wyzywajco. Widziaa, e mu si
podoba. Robia wszystko jak trzeba, eby spodoba si takiemu typowi. Jeste ju mj, prezesiku.
Wtedy spowania i przez t jedn chwil zobaczya w nim kogo, z kim rzeczywicie
mogaby by blisko.
- Dlaczego to robisz? - zapyta.
- Co?
- No wiesz? Dlaczego pracujesz z Soni?
- Paci mi. - Nie bya do koca tego pewna, ale lepszej odpowiedzi nie potrzebowaa.
- Jest wiele lepszych sposobw na zarobek.
- Dlaczego lepszych? Spdzenie mio czasu w takim towarzystwie jak twoje jest ze? Miy z
ciebie facet, wic praca nie jest cika.
- Wszyscy klienci s tacy mili?
- Nie wiem.
Nala do szklanki wody, eby ukry zmieszanie albo przygotowa nastpne pytania.
- Zrobiam to pierwszy raz - wyprzedzia je. - Pierwszy raz wsppracuj z Soni i jeste
moim pierwszym klientem.
Przez chwil zapragna powiedzie mu wszystko. O Oldze, morderstwach, otaczajcych j
brudnych wspomnieniach, swoim yciu w kamstwie i nocnych koszmarach. O tym i wielu
innych sprawach, zapeniajcych jej serce, sprawiajcych, e staje si kamienne i czarne jak
wgiel. Twardnieje, bo inaczej nie daoby rady, umaroby, pko, rozlao si jak jajko na patelni, a
moe jest ju po pierwszej mierci, w fazie jakiej cholernej reinkarnacji.
A wszystko to w... interesie spoecznym, eby znale zabjc, pierdolonego psychola, ktry
zabija lub wizi mode, niewinne dziewczyny, wystarczajco gupie, by uwierzy, e dajc dupy,
zawojuj wiat. Waa maltretujcego z jakiej brzydkiej, podej pasji pikne twarze kobiet, ktre
na to nie zasuyy.
To ja, Marika, a ty jeste tylko moim nowym dowiadczeniem i pionkiem w grze, pieprzonym
krlikiem dowiadczalnym.

- Pracujesz dla spki paliwowej? - zapytaa raptownie.


Nie wyglda na speszonego.
- Mona tak powiedzie.
- To pastwowa firma?
- Nie, dlaczego miaaby by pastwowa?
- Mylaam, e paliwa i energetyka to domena pastwa.
- Due koncerny tak. - Podszed do lodwki, przy ktrej lea niewielki skrzany portfelik, i
wyj z niego wizytwk. Poda j Marice. - Moja firma wci jest do niewielka, ale mamy
ambicje i - jak to si mwi - stoi za nami powany kapita.
- PetroStar - przeczytaa. - Brzmi dumnie.
- Inwestorami s due koncerny midzynarodowe, ale to specyficzna brana, w ktrej
ukrywa si pewne rzeczy, dopki nie ma sukcesu.
- To zabrzmiao podejrzanie.
- Podejrzanie? Czy wygldam na podejrzanego? - Zrobi gupi min, a potem zagra
Humphreya Bogarta. - Ja bym powiedzia: tajemniczo. Mczyzna musi by troch tajemniczy,
co nie? Kobiety... te lepiej, jeli s nieco skryte. Tak uwodzicielsko.
- Paliwa nie kojarz mi si najlepiej. W mediach peno jest doniesie o jakich przekrtach i
mafii. Jeste gangsterem?
Spowania.
- Hola, jestem finansist. Zajmujemy si energi odnawialn. Tu trudno o przekrty.
- Soce i wiatr? Nie da si oszukiwa na przyrodzie?
- Pewnie mona, jak na wszystkim.
- Ale ty nie oszukujesz?
- Nie.
- Skd wic sta ci na taki dom? - Zamiaa si, eby jasno da do zrozumienia, e to tylko
art, ale Krysz nie odpowiedzia miechem. Patrzy na ni malanym wzrokiem, a potem obszed
bar i zacz jej dotyka.
I podobao jej si to.
Nawet nie musiaa by pijana, eby jej si podobao.
Romeo, biedny Romeo.
Dlaczego tak szybko zapomniaam?

21
Czekaa kilka godzin na info o PetroStarze. Rodzki chrzkn w suchawk i w kocu
wyrecytowa:
- Chyba s czyci. W urzdzie skarbowym adnych postpowa. Nie ma zgosze na policj
ani sygnaw od inspektora finansowego. Brak spraw sdowych, nawet w administracyjnym, co
jest troch dziwne. Powiedziabym, e s a za czyci.
- To dua firma?
- Chyba niespecjalnie. W dziale finansowym powiedzieli mi, e wygldaj na wehiku
inwestycyjny.

- Co to znaczy?
- Firma inwestuje w rne spki, ale sama nie ma rozwinitych struktur, pracownikw i
tego typu rzeczy.
Moe zarzdza powanym kapitaem, nie zatrudniajc nawet jednej osoby.
- Aha. I oni nikogo nie zatrudniaj?
- Tego nie wiem, bo zarejestrowani s na Cyprze. Posaem ju zapytanie do komrki
zajmujcej si praniem brudnych pienidzy. Moe co mi dopowiedz.
- A w Polsce nie maj nic? Nawet ten Krysz nie jest tam zatrudniony?
- Rozlicza si z fiskusem przez dziaalno gospodarcz. To wszystko zgodne z prawem,
Mariko.
Tak, a za zgodne, cholera. Co tu nie gra. Krysz wcale nie by taki wity, na jakiego si
kreuje.
I tak, mj kochanku, awansowae do ligi podejrzanych.
Moe jednak twoje blizny znacz co wicej, ni mwisz. Moe w rodku nosisz jeszcze
szersze, bardziej postrzpione nacicia, ktre wcale nie s takie atwe do ukrycia. Kto przebi ci
kiedy serce osikowym kokiem?
- Jeszcze co? - zapyta Rodzki.
Marika zawahaa si.
- Nie mieszkam ju na Miodowej.
- Jak to?
- Tymczasowo jestem w Bristolu.
- Po co ci hotel?
- Musiaam... zmieni klimat.
- Cholera, przecie tam miaa wszystko, co...
- Przepraszam, mam powody. Jakby co, zostaw wiadomo w hotelu i tam mnie szukaj.
Odoya suchawk. Dopki mona wykorzystywa sytuacj, mieszkanie w Bristolu nie byo
ze. Posza na obiad, a potem przespacerowaa si Chmieln. Kto rozdawa ulotki z prob o
podpisanie petycji, by ulic odda artystom i ksigarzom. Chtnie by co takiego podpisaa.
Starwka i spacerniaki powinny nalee do artystw, a nie bankw i centrw handlowych.
Sonia zadzwonia po poudniu.
- Dobrze si sprawia. Klient jest bardzo zadowolony.
- Poprosi o kolejne spotkanie? - Marika poczua ucisk w gardle. Czyby... a tak jej
zaleao? Nie, to tylko zwyke nerwy. Nie wolno ci myle o nim w ten sposb. Tak jak nie wolno
ci wicej myle o Romeo. Byo, mino. Nie zasugujesz ani na jednego, ani na drugiego. Oni
maj normalne ycie. Nie s pokrceni. Ich umysy nie pieprz si z chorymi napadami. Nie
chcesz ich przecie zniszczy. Byli dla ciebie mili, obaj. Zostaw ich w spokoju. Nawet jeli si
myli, to i tak lepiej nie myle. Bdzie, co bdzie, wrc, jeli maj wrci. Pieprzone ycie z
zagadkami.
Usyszaa, jak Sonia przerzuca kartki w notesie.
- Zapaci za dwie noce - powiedziaa. - Przelaam ci ju poow.
- Dziki. - Ucisk znik. Marika znw bya sob, cho bardzo zmczon sob.
- Jeste wolna dzi w nocy?
Serce zabio jej mocniej. Nie, nie powinna a tak si angaowa. Nie wolno ryzykowa.

Powoli zajdziesz dalej i bdziesz gotowa do walki. Teraz nie jeste.


- Tak - szepna. - Umwisz mnie z Kryszem?
- Z Kryszem? Nie, dlaczego?
- Zapaci za dwie noce - przypomniaa.
- W ramach premii. Nie przejmuj si nim. Mam innego dobrego klienta. Czekaj na mnie
przy Narodowym, zabior ci na przejadk.
- Ale...
- O sidmej. Tym razem si nic spnij.
Sonia zerwaa poczenie i Marika nie moga jej ju nawrzuca. Za to nie aowaa sobie teraz,
wzbudzajc zgorszenie przechodniw. No co, miaa ochot zawoa, jestem tylko zwyk dziwk,
szmat, zdzir.
Pouywajcie sobie. Zmarnowaam ycie, wic wam te wolno mnie dobi, ukamienowa,
odrze z resztek godnoci.
Zapragna usi gdzie w kcie i si zwyczajnie wypaka.
Jak w poprawczaku, przez te dwa cholerne lata, gdy cay jej wiat wywrcono do gry
nogami. Wtedy te szukaa zacienionych samotni, gdzie moga przez chwil wydrapywa skr
na gbie tak, by nikt nie widzia, nie odbiera jej tej odrobiny prywatnej zemsty na swym ciele.
To byo takie trudne.
To teraz jest nie mniej.
Gdyby chocia miaa cie nadziei, e odnajdzie Olg, e ta yje. A tak pozostawao jej
wierzy, e robi to dla siebie. Dla nikogo innego. Tylko dla siebie.
- Wszystko w porzdku?
Zobaczya tego samego staruszka, ktrego omal nie skatowaa kilka dni temu. On te si
przerazi, rozpoznawszy Marik, i chcia odej czym prdzej. Zawoaa go i wyja z torebki
banknot dwudziestozotowy
- Tylko nie przepij wszystkiego od razu.
- Ja nie pij - obruszy si. - Dokarmiam biedne dzieci.
- Pilnuj, eby przeyy po tym twoim dokarmianiu.
- Nie powiem o tobie nic zego - powiedzia z umiechem staruszek. - Nie uda ci si mnie
sprowokowa.
- Chcesz si zaoy?
Wrcia do Bristolu i przygotowaa rzeczy na spotkanie z Soni. Bolaa j gowa i poowa
ciaa. Seks z Kryszem okaza si bardziej wymagajcy, szczeglnie ten dzisiejszy, poranny. Nie
miaa siy. Nie chciaa si z nikim pieprzy, a przecie Sonia nie braa jej do opieki nad
niemowlakami.
Do diaba, powinnam si bya wyga.
Duga kpiel nieco pomoga. Po chwili wahania zaaplikowaa sobie ma dawk narkotyku,
ktry kupia od dilera, jeszcze bdc w PromoArcie, i poczekaa, a zacznie dziaa.
Bl min.
W gowie zaomotao i poczua si wspaniale.
Zbyt czsto sigasz po to wistwo - powiedziao co w prawym pacie mzgu. Pierdol
si - odpowiedzia lewy. Widocznie potrzebuj. Nic ci do moich potrzeb. Trzeba byo wpa na
co lepszego wtedy, kiedy mogam jeszcze zosta normaln dziewczyn, pani domu, prawniczk

czy lekark. Wtedy moge dziaa, ale ty wolae si mci, broni innych, wymyla
potwornoci draniom, ktrzy niby na to zasugiwali. No to teraz musisz cierpie.
A co mi tam, mwisz teraz, bo przegrae.
Niech si dziewczyna wzmocni.
Rozwie spraw, to pjdzie na odwyk.
Znw bdzie gryza ciany. Ale przecie jest twarda, da rad. Poradzi sobie.
Da rad.
Da.
Prawie zasna na fotelu, wic wypia jeszcze napj energetyczny i kaw z automatu. Wysza
p godziny przed czasem i o sidmej zgodnie z umow czekaa pod Narodowym. Sonia podjechaa punktualnie. Spojrzaa krytycznie.
- Nie wygldasz najlepiej. A tak cika noc?
- Wymagajcy klient - przytakna Marika.
- Wiem. - Dziewczyna miaa wraenie, e Sonia ma ochot pogaska j po policzku,
poprawi opadajcy kosmyk wosw i pocaowa w policzek jak siostr. Szybko si spoufalaa. Okamaam ci troch.
Za co naley ci si w pysk. I moesz mi wierzy, e dostaniesz - obiecaa jej Marika w
mylach.
- Dokd jedziemy?
- Na przyjcie.
- Za miasto?
- Niedaleko.
- Nie jestem w najlepszej formie.
- Poradzisz sobie. Pomyl, e jutro dostaniesz kolejn specjaln premi.
Nie odpowiedziaa. Musiaa akceptowa reguy gry. Jeli chciaa dalej si w to bawi, jeli
naprawd pragna rozwiza zagadk morderstw tych dziewczyn, nie moga teraz zrejterowa.
Przymkna oczy i znw je zobaczya. Jedn po drugiej. Zmaltretowane, posiniaczone,
zakrwawione twarze...
Kaja, ucja, Maria, Katia, Anna. I Olga.
Dziewczyna bez twarzy. Zaginiona, nieodnaleziona.
Jej gwny cel, zadanie, sumienie.
Jeste twarda, Mariko.
Jeste prawdziw twardzielk.
Nie poddajesz si, nie odpuszczasz. Walczysz do koca. Nikt ci nie pokona.
Sonia skrcia w wsk drog prowadzc przez las i zwolnia. Asfalt przez kilka kilometrw
by do mocno podziurawiony, a potem miejscami zamienia si w utwardzony trakt najeony
kamiennymi puapkami. Kolejny zakrt i droga staa si ju typow wiejsk ciek. Las
ustpowa miejsca polanom i pagrkowatym fragmentom pl. Pod cian drzew zobaczya jakie
due zwierz niemal zlewajce si z ciemnoci wypezajc z kniei. o? A moe diabe. Czeka
na mnie, przebierajc kopytkami z niecierpliwoci. Ju niedugo, mj panie. Niedugo.
Chyba przysna na chwil, bo ockna si, gdy wjeday ju w szerok kamienn bram,
ozdobion dziwacznymi rzebami. Ochroniarz zatrzyma je i przez kolejne pi minut czekay na
pozwolenie przejazdu. Marika spojrzaa do tyu, dostrzegajc parkujce za nimi w kolejce dwa

kolejne samochody. Pokierowano ich na boczny prowizoryczny parking, utworzony na


przystrzyonym pastwisku. Byo ogrodzone drewnianym potem z zamontowanymi drutami
podczonymi do agregatu. Padok dla koni. Stadnina miecia si za kilkoma wierzbami i placem
zabaw dla dzieci. Sonia miaa na sobie obcise spodnie, przypominajce troch bryczesy do
koskiej jazdy, i bluzk na ramiczka. Wygldaa troch elegancko, a troch sportowo.
Marika spojrzaa na swoj wieczorow sukni.
- Nie martw si. Tak te jest dobrze. Nie bdziesz jedzi konno - uspokoia j Sonia.
Przeszy obok stajennych poerajcych wzrokiem kolejne towary i chichoczcych pod
nosem z niewybrednych artw, jakimi je podsumowywali.
cieka oznaczona cyprysami zaprowadzia je na duy plac przed zabytkowym paacykiem.
Nie wita ich pan domu, pewnie dlatego, e sporo si spniy.
Sonia przytrzymaa Marik za rami i zaoya jej na przegub czerwon nitk.
- Co to?
- Dla niektrych znak kabalistw.
- A dla innych?
- Informacja, e zapacono ci za ten wieczr. - Spojrzaa jej w oczy i dodaa z naciskiem: Za peen pakiet usug, rozumiesz?
- Tak.
- Jeli kto zechce, nie wolno ci odmwi. Potem wracasz na imprez. O pitej rano masz
wolne, ju nic nie musisz.
- Mija czas promocji - Marika zakpia i zauwaya: - Ty te masz czerwon nitk.
Sonia spojrzaa na swoje przedrami, jakby dopiero teraz dostrzega cienk wczk oplecion
na nadgarstku. Umiechna si promiennie.
- Ja jestem kabalistk. Dam ci rad. Lepiej sobie wyszukaj kogo fajnego i go poderwij, bo
inaczej moe ci wypatrzy jaki szedziesicioletni komentator sportowy albo waciciel
narodowego funduszu inwestycyjnego z nadania partii.
- S tacy li?
- S starzy i mierdz. - Sonia nachylia si do Mariki i skrzywia z obrzydzeniem. mierdz mierci. Unikaj ich, szukaj modych.
Marika wzdrygna si. Nie lubia Soni. Bardzo jej nie lubia.
Nawet wiem, kogo bd szuka, pomylaa.
Krysz, czy jeste gdzie tutaj? Sponsorujesz nagrody? A moe przyszede dla rozrywki, nie w
interesach? Dlaczego mi nie powiedziae, e idziesz na imprez?
Sama nie wiedziaa, co gorsze.
Spotkanie z nim w tym miejscu czy jeli go tu nie bdzie?
Sonia zobaczya kogo i ruszya szybkim krokiem w kierunku gromadki ludzi, zostawiajc
Marik sam.
Ta poczua najpierw ulg, e jej towarzyszka ju sobie posza, a potem skrpowanie: staa w
rogu placu, jakby troch z boku tych kilku setek ludzi z rnych rodowisk. Cz bya
elegancka, arystokratyczna, inni wygldali na sportowcw lub artystw.
Sztywni wojskowi nachylali si do zaniedbanych, grubych dziennikarzy, poklepujc po
tykach nadobne damy o starannie uoonych fryzurach. Dumni politycy szukali w cibie swoich
oponentw, poplecznikw i wrogw, rozprawiajc o tym, ktry zaatwi rodzinie lepsz prac, ma

bogatszych przyjaci sponsorujcych ich kampanie lub korzysta dziki znajomociom z lepszych
ofert salonw samochodowych.
Pose prawicy spiera si z jakim modym lewicowym wilczkiem, ktra partia wicej wydaje
na korumpowanie dziennikarzy i lepiej pilnuje, by to swoi, a nie obcy wygrywali przetargi.
Biznesmen, opisywany w gazetach jako krezus z mafijnymi powizaniami, opowiada art
rzeczniczce prasowej ministerstwa. Przysuchujcy si im ukradkiem wicepremier egna wanie
naczelnego znanego tygodnika i gorczkowo kiwa do swojego dwudziestoletniego asystentadoradcy, eby ten zawierka w jego imieniu na Twitterze. Opasy ksidz w cywilu ciekawie
spojrza dzieciakowi przez rami, proszc o instrukcje, a potem zarechota na widok
zataczajcego si wydawcy politycznych ksiek i niepokornego dziennikarza, ktremu
zarzucono niedawno korzystanie z funduszu jednej z partii.
Cay polityczno-finansowo-show-biznesowy syf w jednym miejscu, ale to ja jestem tutaj
kurw. Ja jestem t najgorsz, z ktrej mona si mia i ktr mona upokarza. To ja mam
czerwon nitk na rce. Kady moe to zobaczy i mnie wzi.
- Pani nie taczy?
Jakie czterdzieci lat, wysoki, nawet przystojny. Zaliczy go do zbioru modych byczkw czy
starych mierdzieli? Pomidzy. Wygldem, strojem i wiekiem by gdzie pomidzy. Czarna gustowna marynarka, lekko wiecce grafitowe spodnie, dopasowana koszula tego samego koloru z
jasnymi przeszyciami. Twarz pociga, ogorzaa, ciemna, nawet niada, troch poudniowa, moe
cygaska czy arabska, cho z wyran domieszk genw europejskich, przystojna. Nie w typie
woskim, hiszpaskim czy nawet bakaskim. Lekko moe francuska, i sowiaskie oczy.
Prawdziwie kosmopolityczny playboy.
Mwi po polsku czysto, wic prawdopodobnie wychowa si tutaj. Moe matka Polka, a
ojciec Arab, Turek lub Grek. A moe dalsi przodkowie mieli obce geny. Tak czy inaczej wysoki,
barczysty, silny. Prawdziwy mczyzna. Cholerny tpak.
Jeste bucem, jeli mylisz, e wemiesz mnie na takie teksty.
- Nie jestem tu od taczenia - fukna.
- A od czego?
- Wie pan, co to znaczy? - Pokazaa mu czerwon nitk.
Chcesz, to bierz, potem moe nie by okazji. Albo kto inny skorzysta, albo ja ci ju nie
znajd. Dla nas obojga lepiej spraw postawi jasno od razu.
- Nie. - Chyba rzeczywicie nie wiedzia. A wic czerwona nitka nie dziaa na kadego.
Odwrcia si i zrobia krok w kierunku parkietu, na ktrym taczyo kilka par. Obok stay
stoy zastawione arciem i piciem. Cay tum kelnerw uwija si, przygotowujc drinki,
roznoszc szampana i napenione winem kieliszki.
- Nie powie mi pani?
Stracie okazj. A wystarczyo wzi mnie pod rk i zacign w krzaki.
- Jestem kabalistk - rzucia przez rami.
- Co to znaczy?
- Nie wie pan? Taka religia, a moe bardziej filozofia.
- Jakich bogw kae wyznawa?
- Podobnie jak paska, uznaje tylko jednego Boga. Tylko Stwrc.
- Nie wierz w Boga.

Spojrzaa na niego ostro.


- I myli pan, e to wszystko wok powstao ot tak, bez przyczyny, i w ten sposb zniknie?
Wzruszy ramionami.
- Jest pan biznesmenem?
Zawaha si.
- Nie do koca. Zajmuj si realizacj rnych szczeglnych usug.
O, to tak jak ja.
- W czym tkwi ich szczeglno?
- S bardzo mocno dedykowane konkretnym przypadkom.
No nie, to gdzie masz swoj czerwon nitk?
- Mwi pan jak zawodowy zabjca.
Nie odpowiedzia. Marika spojrzaa uwaniej.
- Jest pan zabjc?
- Chodmy. - Odwrci si na picie. - Zaraz zacznie si koncert.
Podeszli pod scen, na ktrej wesoego wodzireja w osobie zapomnianego ju nieco aktora i
komika zastpia grupa muzykw. Marika nie znaa si na muzyce, ale instynktownie wyczua, e
s popularni, moe nawet bardzo. W plotkarskich mediach, ktre czytaa, przygotowujc si do
akcji, nie byo ich zdj. Za to obok sceny rozpoznaa kilka gwiazd, ktre teraz klaskay i
podskakiway, piszczc jak nastoletnie fanki, co wygldao do komicznie. Przecie one same
byy gwiazdami. Powinny udawa, e to one s tu najwaniejsze. A moe w tym wanie tkwi
wielko gwiazdy? Wiedz, e jest ich cae morze i kada byszczy.
- Ten facet to prawdziwa legenda - szepn jej towarzysz, klaszczc mocno.
Take uniosa wysoko donie i klasna, rozgldajc si jednoczenie. W gstniejcym pod
scen tumie nie byo niczego ciekawego, ale tu za nim rozgrywa si may dramat z dobrze jej
znanymi aktorami w rolach gwnych.
Sonia szarpaa za rami jak wysok rudowos kobiet, a walczce prbowali rozdzieli
Brochwicz i modziutka dziewczyna. Nawet z tej odlegoci Marika zobaczya czerwon nitk na
jej nadgarstku. Bya za daleko, by usysze, o co si kc i co wykrzykuj. W kocu
Brochwiczowi udao si stan pomidzy kobietami i agodnie je rozdzieli. Obj rud kobiet i
odprowadzi kilka krokw od Soni. Ta wyda usta i krzykna na tyle gono, e Marika moga
rozpozna sowa.
- Pierdol si, Julia! Pierdol si, syszysz?
Szamocka. Teraz, gdy poprawia fryzur, Marika rozpoznaa j bez trudu.
Osoby z tumu znajdujce si najbliej ktni obrzuciy Soni ciekawskimi spojrzeniami, a
potem wrciy do suchania koncertu. Szamocka z Brochwiczem odeszli na bok, za Sonia i
moda dziewczyna oddaliy si w kierunku parkingu.
Wychodz?
Dziewczyna sza ze zwieszon gow, chyba niezbyt chtnie. Znikny jej z oczu. Brochwicz
posadzi Szamocka przy stole z alkoholami i take poszed szuka sobie lepszego towarzystwa.
Marika przeprosia wysokiego przystojniaka i powoli podesza do Julii.
- Cze, co sycha?
Szamocka miaa zy w oczach. Zamrugaa, by to ukry, i wrcia do swojej wyniosej pozy
kobiety bez skazy.

- Wszystko wietnie, nie wida?


- Pogadamy?
- Nie ma o czym.
- Myl, e jest. Wrcimy razem do Warszawy? Nie mam samochodu.
Szamocka chciaa odpowiedzie co brzydko, ale w kocu wzruszya ramionami.
- A twoja czerwona nitka? Do niczego nie zobowizuje?
- Ju nie. - Marika zerwaa nitk i wzia pod rk podstarza modelk.
Piosenkarz na scenie chwyci mocno mikrofon i zanuci znany przebj, wywoujc aplauz
publiki.

22
Znw tu bya. Krya, szukajc go.
Morderca wiedzia, e jest na tropie i e to on jest celem. Mnie nie zwiedziesz. Nie uda ci si
mnie oszuka. Jestem na to zbyt przewidujcy, za przebiegy. Prbujesz zastawi puapk, lecz
puapka nie moe si uda, gdy zwierz j wyczuwa lub o niej wie.
A ja wiem.
W kocu musia pojawi si kto taki jak ty. Oczekiwaem mczyzny, ale twoim szefom
zawsze wydaje si, e bd bardziej przebiegli, jeli wystawi do walki kobiet. A przecie to
nigdy si nie udawao. aden z wielkich zbrodniarzy nie zosta zapany w puapk przez kobiet.
Tylko w ksikach mordercw api pikne inspektorki. Po co wic znw ryzykowa? Czemu do
walki ze zbrodniarzem tej klasy wysya kobiet, ktra zawsze bdzie sabsza od mczyzny?
Czy tylko dlatego, e myl, i jest mdrzejsza?
e moe wtopi si w tum, udawa, stosowa puapki i wybiegi?
Nie, Mariko, nie uda ci si, bo masz tam kreta, ktry o wszystkim mi donosi.
Nie uda si i tym razem.
Przechytrz ci i wymkn si z sieci, a moe wczeniej dotkn twojej szyi, wyczuj ttno,
poczuj w niej ycie, a potem je zabior.
Lubi zabiera ycie.
A moe... tak, to jest odpowied.
Co osobistego.
To sprawio, e ci wysali. Znaa jedn z nich? Moe nawet bardzo dobrze. Kim bya dla
ciebie? Kim szczeglnym? Siostr? Crk przyjaciela? Powiedz! I tak powiesz mi wczeniej czy
pniej. Kiedy ju bdziemy ze sob sam na sam, kiedy bd mg ci wcha, liza do woli.
Gdy sprawi, e twoje obrzydzenie stanie si moj rozkosz. Tobie te moe by przyjemnie. Nie
wierzysz? Cierpienie naley do tej samej pki smakw co przyjemno. Le obok siebie,
czasem tak blisko. Umierajc, potrafimy czerpa take z tych przyjemnych dozna. Zobaczysz,
sama si o tym przekonasz.
A ja? Ja te.
Tak wic powiedz od razu, zanim sam zobacz wyjanienie w twoim ciele, zachowaniu,
oczach. Albo je usysz, jeli dostaniesz szans rozmowy.
Co osobistego.

Std ta agresja w oczach. Std pasja i denie do celu za wszelk cen.


Wcieko?
To wanie czujesz?
Szkoda, bo nie masz szans.
Nie uda si.
Wyrachowanie zawsze wygrywa z pasj.
Twoja pasja si zmarnuje i zamieni w niemoc.
Jakie to przykre...
To nie ogrd sztuk, tu nie ma miejsca na finezj i artystyczn improwizacj.
Tylko twarde ycie, strategia i cika katorga skadaj si na kocowy sukces.
Artyzm przegra z moc umysu i ciaa.
Tak, tak si stanie.
Stan moliwie blisko i oglda Marik z jej towarzyszem. Zna go. Ju kilkakrotnie zwrci
na niego uwag. Wyglda gronie, w przeciwiestwie do kobiety. Przez chwil pomyla, e
pasuj do siebie, s podobni. Dwa drapieniki poszukujce zdobyczy.
Razem, moe w zmowie.
Nie nabierze si. Nie wpadnie w puapk. Dzi bdziesz bezpieczna, nie dam si
sprowokowa, nie zaatakuj, jeli nie mam przewagi.
Zesp wkroczy na scen i zacz gra swoje najwiksze przeboje. Byli naprawd wspaniali.
Cudowni, mimo e od lat grali to samo i na jedn nut. Lubimy tylko te piosenki, ktre ju
znamy? A moe po prostu nie chcemy si wysila, bo ciemny lud i tak to kupi, menederowie
podpisz kontrakt, decydenci w radiu wezm wzitki... Czy tak? Tak wystarczy robi w yciu?
Nie trzeba myle o wiecznoci? Wystarczy drobny, nikogo w wiecie nieobchodzcy sukces na
lokalnym polu?
Byle chwyci za serce.
Byle tylko odci kolejny kupon od kartonika prnoci.
A ty jeste lepszy? - zapyta jaki ostatni kadr przyzwoitoci w jego duszy. O co tak naprawd
ci chodzi? Tylko by narzeka. Przecie zbudowali co wielkiego i teraz z tego korzystaj.
Co w tym zego?
Tylko tyle, e ci modzi i zdolni musz przez was duo duej czeka na swoj szans.
Ale tak jest ju uoony wiat.
Ciekawsze rzeczy dziay si pod scen. Niesamowite, e organizatorom prywatnego przyjcia
udao si cign a tyle gwiazd. Zna je wszystkie. Od lat si nimi interesowa. To bya w kocu
jego specjalno - zna gwiazdy, umie je ocenia, pisa o nich, mwi i krytykowa. Kiedy
marzy, eby zrobi prywatny talk-show. Z kamer w mieszkaniu, kameralny i odwany. Naprawd mia takie plany, ale uzna, e to gupie. Atu prosz, ten wysoki go po lewej to wanie
zrobi. I nawet nie mia kamery, tylko telefon z okienkiem i jabuszkiem w logo.
adna z tych gwiazd teraz nie rozpoznaje mnie, myla, za to jego rozpoznaj wszystkie.
Udaj, e nie widz, nie znaj, a nawet gdy kto zmusza je do podania mu rki, robiy to
wyjtkowo oschle i sztucznie, ale w rzeczywistoci wszystkie znay tego dzielnego chopaka,
ktry pokaza, e chcie to mc, i robi najlepsze show w internecie. Bez przytupu i wielkiej kasy.
Nie to co ten kudaty, zdziecinniay typ obok.
Niby persona non grata, a jednak wszdzie oblegany i rozchwytywany.

Wszdzie go zapraszano i nic dziwnego.


Wpywy w telewizji. To one sprawiy, e nie mona byo go lekceway, cho przecie na
szklanym ekranie rzdzili ju inni krlowie. Ale kto wie, co bdzie dalej. Lepiej nie drani,
lepiej dmucha na zimne. Bo co, jeli wrci. Wrci jego city jzyk i bezkompromisowa
skonno do przecinania ostrym noem wszystkich wrzodw.
Morderca westchn gono. Cay ten wiat zasuy na jego zemst.
Powinien pomyle o czym wikszym, bardziej spektakularnym ni motek do wicze
bokserskich.
Moe o bombie.
Tylko co jest przyjemnego w bombie. Zero intymnoci. Jedynie huk i smrd. Wiele ofiar,
adnej radoci, intelektualny pustostan.
Zdecydowanie lepsze jest osobiste, pene poufaoci, szeptw i westchnie tte--tte.
W przerwie koncertu podszed do grupy oblegajcej znan piosenkark. Bya najpikniejsz
kobiet na przyjciu, prawdziw gwiazd, wielkim, utalentowanym motylem. A jednak jej
skrzyda przypalia zbyt dua pewno siebie i niewaciwa cieka kariery. Jej obecny partner,
prawnik, take sprawia dobre wraenie. Moe to oni powinni sta si jego ofiar?
Tyle e co by mu to przynioso?
A co przynosi zabijanie modych dziewczyn?
To nie dziewczyny, to dziwki. Zasuguj na mier.
Tylko z tego powodu? Tylko dlatego, e si stoczyy, e trafiy na z drog?
S winne. Same s sobie winne.
Bo tak atwo je skaza?
Tu obok sta czowiek z cygarem. Niski i ysy. Rozmawia z dwoma lenymi dziadkami ze
starych czasw, wyranie prbujc wpa w oko jakiej gwiedzie.
Nie zna go, chocia... czyby...
...tak, teraz sobie przypomnia zdjcia w internecie i mediach biznesowych. Wielka afera w
policji i jeden z komendantw. Tak, to by on. Zamiast do wizienia trafi na salony, zosta
celebryt.
Jak ten mafioso z gangu, ktry pisa teraz felietony w gazecie. Dzi najwikszymi celebrytami
s postaci kontrowersyjne.
One przycigaj uwag. Komentarze hejterw, kliknicia, zorzeczenia i bluzgi.
Mordercy i gwaciciele.
Dziwki, alfonsi, mafiosi, bandyci, apwkarze.
Oto nasz wiat.
Za zakadanie fundacji nie trafia si na jedynki i czerwony pasek.
Dziaalno dobroczynna nie mieci si na afiszach, nie przyciga fleszy, nie dodaje blasku.
Za to morderstwo... o tak... ono sprawia rozkosz... nam wszystkim...
Nie tylko mnie.
Najwyszy stopie.
To ja byem na najwyszym stopniu.
Wy musicie... bardzo si postara, by mi dorwna.
Skasowa samochd po pijaku lub zagra w zakadach bukmacherskich. Wystawi cycki i
tyek. Uprawia publicznie seks albo chocia o tym opowiedzie. To was bierze i przyciga. Po-

grzeby, goe ciaa i awantury. Nawet mio nikogo nie interesuje, jeli nie ma smaku skandalu.
Wszystko dla sawy.
Ale czy kogo obchodzi druga strona? Czy kogo obchodzi, co jest prawd, a co zwykym
oszustwem? Czy ktokolwiek zadaje sobie pytania o intencje, motywy, cele? Skoro sprzedajemy je
na tym samym straganie?
Prawda i fasz, sacrum i profanum. Wyprzeda trwa, dzi w promocji pidziesit na
pidziesit. wiat naley do handlarzy, kupili go od Boga, oszukali diaba. Teraz licz zyski i
czytaj o sobie w kolorowych pisemkach.
- Syszae, e krla chc wywali z ramwki? - Stan za nim wysoki, mocno ju pijany
go o fryzurze la Christiano Ronaldo. Mwi do jakiego prezentera, ktrego morderca
kojarzy z twarzy, ale za bardzo nie potrafi umiejscowi w telewizyjnym who is who.
Skuli si i nasuchiwa, udajc, e rozglda si za kim znajomym.
- Saba ogldalno? - zapyta prezenter.
- Ogldalno wietna, ale dopado go sumienie - odpar Christiano.
- Jak to?
- Nie chce ju realizowa jedynej susznej linii.
- Kady kiedy si koczy.
- Ale nie kady o tym wie. Zapamitaj t lekcj.
Christiano sobie poszed. Prezenter zosta sam. Przeszed koo niego kudaty, nielubiany przez
nikogo modzieniec. Gdziekolwiek podszed, towarzystwo nagle znajdowao jaki mniej lub
bardziej banalny powd do rozejcia si, poszukania czego do jedzenia czy picia. Niektrzy
chwytali si za nosy i jasno dawali zna, e nie chc mie z nim nic wsplnego.
Jeste jeszcze gorszy ni yd czy Ukrainka.
Gorszy nawet od mordercy.
Przemaluj si na czarno, moe wtedy uda ci si ukry. Mylisz, e po tym, co zrobie, wolno
ci tu przychodzi i udawa, e to si nie stao? Sikasz na nas, a potem obwchujesz. Pomylie
sup z nog swojego pana i teraz dostaniesz kopniaka.
Uciek.
Morderca te mia do.
Nie mg ju tego wysuchiwa.
Nie mg zdziery wasnych myli.
Podniecenie zaczo rozlewa si po podbrzuszu, nakazywao rozpoczcie poszukiwa.
Czerwone nitki. Tego szukaj.
Wtedy znw j zobaczy.
Marika. Tak miaa na imi. Jak ta piosenkarka. Piknie. Bya pikna. I zamiast z tego
korzysta, zamiast co wnie do tego wiata taniego blichtru, zaoya czerwon wstk na
rk.
To twj wkad?
Czy tylko puapka?
Puapka, ktrej atwo unikn.
Tak bardzo si wyrniaa z caej gromady dziewczyn z czerwonymi nitkami na nadgarstkach.
Naliczy ich dzi sze. Byway imprezy, na ktrych byo dziesi albo dwanacie. Jeli paci
jaki bank albo fundusz emerytalny, dochodziy te zwyke dziwki. Jeszcze gorzej byo za

granic. Do Cannes zabierano cae autobusy. W Abu Zabi samoloty. Jest kto jeszcze chtny na
rejs transatlantykiem z pokadem zapenionym kurwami?
Pieprzeni celebryci.
Jake on ich nienawidzi.
Zobaczy dwch aktorw wychodzcych w towarzystwie dziewczyn z czerwonymi nitkami i
zapragn ruszy za nimi, eby uwolni potwora. Ale byo za wczenie. Musia by bardziej
przebiegy.
Musia poczeka na okazj, a potem zaplanowa wszystko tak, by nikt si nie zorientowa, by
nie dostarczy dowodw i poszlak, zmyli wrogw, ktrych tak wielu przecie czekao na jego
potknicie.
Nie dostrzeg z pocztku ktni, ktra odbya si z dala od sceny, za dzielcym ich tumem.
Dopiero kiedy w tamtym kierunku posza Marika, zobaczy Juli Szamock i Soni trzymajc za
rk dziewczyn w czarnej sukni skrojonej tak, e odsaniaa cae plecy i cz pupy. Dziewczyna
szokowaa, bo kady mg zobaczy, e nie ma bielizny.
Szamock odepchna Soni i krzykna par przeklestw.
Ciekawie, ciekawie.
Na salonach zaczynaj si tarcia.
W wowisku mije ksaj ju niemal publicznie, nie przejmujc si widowni.
Dobrze, bardzo dobrze.
Szamock bya wcieka. I dobrze. Nie lubi jej. Bardzo jej nie lubi.
Sonia, nie mniej zdenerwowana, odesza na parking z dziewczyn o goej pupie.
Ich te nie lubi.
Moe nawet bardziej.
Zastanawia si przez chwil, za kim pj, a potem ruszy z udawan nonszalancj, starajc
si nie rzuca w oczy.

23
- O co si pokciycie?
- Niewane.
Szamocka prowadzia, Marika udawaa, e patrzy na drog. May samochodzik jecha do
wolno, gdy wiata reflektorw z trudem przebijay si przez ciemnoci.
- S brudne - szepna Marika.
- Co? - Twarz Szamockiej staa.
- wiata - uzupenia Marika. - Gdyby na moment przystana, mogabym je przetrze.
Bdzie lepiej wida.
Szamocka jechaa jeszcze chwil, a potem zatrzymaa samochd i czekaa, nie wyczajc
silnika. A jeli mnie zostawi, nie poczeka, a moe nawet potrci? - pomylaa Marika. Wysiada
i gbk do zbierania pary z szyb wytara oba reflektory.
Wrciwszy do rodka, westchna z ulg. Nie zostawia jej.
- Teraz lepiej.
Szamocka skina gow. Wci bya rozdraniona i nieskora do rozmowy.

- Mila z ciebie dziewczyna, ale sied ju cicho. Nie chc o tym rozmawia.
- O czym?
- O Soni, Brochwiczu, o tobie. Nic mnie to wszystko nie interesuje. Rbcie, co chcecie. To
wasze ycie.
- A o dziewczynach, ktre zamiast robi karier na wybiegu, posyane s do bogatych
staruszkw, arabskich ksit, biznesmenw i sportowcw? O nich te nie chcesz rozmawia?
- Teraz jeste jedn z nich - ucia Julia. - Sied ju cicho.
- Nie jestem - szepna Marika. - I nigdy nie bd.
- To po co szukaa kontaktu z Brochwiczem, a potem z Soni? Nie kam, miaa nitk na
rce.
- Potrzebuj twojej pomocy, Julio. Bardzo jej potrzebuj.
Szamocka rozemiaa si sztucznie.
- Nie, nie nabierzesz mnie. Podpisaa cyrograf z diabem. Teraz oni ci maj, nie ma
odwrotu.
- Julio...
- Bo ci wysadz.
- Julio...
Szamocka zahamowaa i spojrzaa w oczy Mariki.
- Zamknij si albo wysiadaj - sykna.
- Co oni ci zrobili?
- Moja historia... jest ju zamknita. Nie pytaj o to wicej.
- Dobrze, ale porozmawiaj ze mn.
Szamocka chyba chciaa zakl pod nosem, jednak zrezygnowaa.
- Czemu miaabym to zrobi?
- Bo zo przyczaio si zaraz za rogiem i wypatruje kolejnej okazji - wypalia Marika.
- To cytat z mojej ksiki - westchna Szamocka.
- Przeczytaam - przyznaa Marika. - I zgadzam si z tob. Dziewczyny nie powinny
rozpycha si okciami i i na szczyt po trupach.
- Sama to robisz.
- Nie.
- Wic o co ci chodzi?
Marika przygryza warg. Wz albo przewz. Musiaa odkry karty.
- Dziewczyny znikaj, Julio.
- Znikaj - powtrzya bya modelka.
- Ju sze, co najmniej sze znikni. - Marika nie chciaa do koca odkry kart. - Nikt nie
wie, co si z nimi stao. Szukam ich. Musisz mi pomc, inaczej bd dalej znika.
Szamocka sprawiaa wraenie, jakby nie chciaa dopuci do skaenia wasnych myli, jakby
nie chciaa o tym wszystkim wiedzie.
- To nieprawda.
- Prawda. Mog pokaza ci ich zdjcia. Sze dziewczyn. Trafiy do PromoArtu i innych
agencji, potem do Brochwicza, w kocu do Soni i... lad po nich zagin.
Julia wpatrywaa si przed siebie z kamienn twarz.
- Niektre byy te w twojej fundacji - szepna Marika. - Nie moesz nie wiedzie.

- To nieprawda.
Marika nie moga ju si wycofa. Musiaa j przycisn.
Musiaa odkry karty.
- Kaja - sykna. - Dziewczyna ze lska. Pamitasz? Zgosia si do ciebie prawie dwa lata
temu, pomoga jej, dostaa prac przy promocji bielizny. Trzymaa si jej przez par miesicy, a
miaa do marnych zarobkw i cigych awantur z szefow. Posza wic do Brochwicza i
znikna. Ty ich skontaktowaa, Julio? Powiedz mi.
Szamocka krcia przeczco gow.
- Wyjechaa do Stanw - powiedziaa jakby do siebie. - Nic jej si nie stao. Po prostu
wyjechaa.
- Dlaczego wic si potem nie odzywaa?
- Moe nie miaa potrzeby. Nie rozstaymy si w zgodzie.
- Nieprawda, Julio. Ona nigdy nie opucia Polski.
- Skd wiesz?
- Wiem. - Marika uja rami Szamockiej, delikatnie, a potem, gdy rozmwczyni prbowaa
si uwolni, mocniej, z naciskiem. - Anna. Pamitasz Ann, Julio? Taka maa, sympatyczna
blondyneczka. Osiemnacie lat, trzy lata wczeniej urodzia dziecko, ktre trafio do domu
dziecka. Bya taka pikna. Kady jej powtarza, e moe zrobi karier. Zosta miss, top model,
zarobi fortun. Poszukaa wic swojej szansy, ale jej nie dostaa. Tylko ochapy i grosze za
zdjcia do niemieckich magazynw porno. Przysza do ciebie po pomoc, a ty j wysaa do
Brochwicza.
- Przesta! - Szamocka krzykna gono i wreszcie si wyrwaa. Zasonia domi uszy. Nie chc tego sucha.
- Byy jeszcze Maria i Olga. Julio, nie moesz duej tego kry. Te dziewczyny... moe nic
yj, moe je zamordowali, nie moemy tego tak zostawi.
Szamocka patrzya w szyb szklanym wzrokiem. Wygldaa jak robot z odcitym zasilaniem.
- Julio!
- Nie mam z tym nic wsplnego.
- Wiem. Dlatego prosz ci o pomoc.
- Jeste z policji?
- Czy to wane? Pom mi.
- Nie, nic nie wiem.
Teraz albo nigdy. Marika wyczua, e Szamocka jest na granicy.
- Nie jestem z policji, Julio. Jedna z tych zaginionych dziewczyn - mwia szeptem - bya mi
bardzo bliska, jak siostra, cho nie siostra. Przeya prawdziwe pieko, nie zasuya na wicej
cierpienia. Miaa na imi Olga i tylko osiemnacie lat. Cztery lata temu zgwaci j wychowawca
w orodku. Wczeniej bya wiadkiem morderstwa. Jej rodzina robia bardzo ze rzeczy. Ale ona
bya dobra. Nie zasugiwaa na to, co si stao. Chciaam j adoptowa, zaj si ni, ale
uwaaam, e na to przyjdzie czas. Pomagaam jej wic, robic swoj karier, bo mylaam, e w
orodku jest bezpieczna. Ale nie bya. Powinnam jej bardziej pilnowa, lecz zawiodam.
- Przykro mi.
- Teraz ona znikna. Szukam jej albo tych, ktrzy wiedz, co si z ni stao. I znajd. Z
twoj pomoc lub bez niej.

Szamocka pokrcia gow.


- Ja naprawd nic nie wiem - szepna.
- Wystarczajco, by pomc...
Julia zwiesia gow i kiedy Marika mylaa, e nic nie uzyska, w kocu pka. Ale nie
histeryzowaa, nie pakaa. Mwia bardzo powoli, krtkimi zdaniami, bez emocji. Jej glos
metalicznie pobrzkiwa, odbijajc si od samochodowej szyby, w ktr wpatrywaa si
niewidzcym wzrokiem.
- Te byam taka jak one. Dlatego nazwaam fundacj Mysz. Mysz, zwierz albo kwiat.
Mysie uszko, inaczej Niezapominajka. eby wszyscy wiedzieli, e nie zapomniaam o swojej
przeszoci i o tym, co mnie spotkao. Tak, taka jak one. Moda i gupia. Mylaam, e pierwszy
sukces rodzi tylko nastpne, bez pracy, nauki i dalszych stara, e to ju bdzie z grki, wszyscy
rzuc si na mnie, bd rozchwytywa i wzmacnia mio wasn. Cae moje mae miasto si
zatrzyma i bdzie kania si w pas przed krlow. Oto ta, ktrej si udao. Szybko wyprowadzili
mnie z bdu i uwiadomili, e jestem tylko jedn z setek i mj los zaley od ich kaprysu. Albo
si dostosujesz, albo zginiesz. Prbowaam si stawia i nagle, w jednej chwili nie miaam ju
adnych przyjaci. Zapomnieli w jeden dzie, przeszli obok, nie ogldali si za siebie. Dobrze
znali reguy gry. Jeli si zatrzymasz, pomoesz komu wsta, obie bdziecie daleko za
peletonem. Wycig szczurw nie daje drugiej szansy. Nie ma innej drogi, na skrty Jest tylko ta
jedna. Cho...
Julia zamilka, poprawiajc kosmyk wosw. Marika czekaa, w kocu pomoga:
- Jest doping, prawda, ta druga droga?
- Tak, jest doping. Chcesz si ponownie zaapa? Bdziesz ju grzeczna? Oto twoja szansa.
Wysali mnie do Grecji. Mnie i jeszcze jedn dziewczyn. Bez adnych instrukcji, bez pyta.
Jakby z gry wiedzieli, e to oczywiste, e po prostu mam rozoy nogi i wykonywa polecenia.
Grzeczna dziewczynka. Tym miaam by. Wszystkie grzeczne dziewczynki maj szans na
karier i sukces. Jeden miliarder, drugi, trzeci i kariera stanie przede mn otworem. Tak to si
odbywao. Ten Grek by pierwszy. Potentat alkoholowy. Szepta mi do ucha, e moe uczyni
mnie prawdziw gwiazd. Potem szeptali inni. Biznesmeni, aktorzy, sportowcy, gracze. Wszyscy
wietnie grali dobrych wujkw. Kady obiecywa, a potem zapomina. To takie naturalne.
Wykorzysta maolat i pomia si z kolegami, opisujc jej naiwno i rozkosze ciaa, jakich
potrafia dostarczy. A pojawi si Brochwicz, z gadkimi swkami, palet wiatowych gestw,
znajomociami i caym splendorem. Ja si tob zaopiekuj, uo, naucz wykorzystywa ciao,
sowa, emocje, ludzi, caej tej trudnej sztuki wspinania si po szczebelkach kariery. Wszystkiego
naucz. Poddaam mu si, podpisaam cyrograf. Nie byo ju odwrotu.
- Brochwicz wszystkim steruje?
- Nie. Czasy Brochwicza ju miny.
Nie kamaa.
- Odniosam wraenie, e trzyma si cakiem niele i wszdzie go peno - Marika podpucia
Juli.
- Na uboczu prawdziwego... biznesu. Brochwicz to filantrop, koneser, smakosz. Idziesz do
niego po pomoc i on pomaga, jeli zechce. Oglnie to dobry czowiek, cho dra. Same
sprzecznoci. Tak powinni go nazywa. Cz twarzy umiechnita, druga zrozpaczona. Jedna
strona biaa, druga czarna. Biznes go wykorzystywa, bo by pomocny. Ale od pewnego czasu jest

tylko marginesem.
- Sonia?
- Sonia - przyznaa Julia. - I kto jeszcze.
- Kto? Jej m, Pedro?
Szamocka pokrcia tylko gow, zacisna donie na kierownicy i wrcia na drog.
- Pedro wrci do Hiszpanii. To biznes Soni.
Jechay przez chwil w milczeniu.
- Musisz mi pomc, Julio - powtrzya Marika. - Powiedz mi, co o nim wiesz. Pom mi to
zrozumie.
- Tu nie ma co rozumie. Sonia jest tylko porednikiem. I na pewno nie jest morderczyni.
- Kto jest wyej?
- O tym... lepiej nie wiedzie.
- Julio, zaufaj mi. Daj mi szans.
- Nie mog. Przykro mi. Nie mog.
- A jeli to on... zabija? - Marika postanowia uderzy mocniej.
Julia nie poprawia jej. Spojrzaa bez wyrazu. Miaa do.
- artujesz? Dlaczego miaby... krzywdzi te dziewczyny? To jego biznes. Przez lata robi go
bez przeszkd, a teraz miaby wszystko rozwali, porywajc dziewczyny, robic im krzywd?!
Bez sensu. Jeli masz racj, e te dziewczyny zaginy lub zostay zamordowane, to morderca jest
te wrogiem... tego czowieka.
- A jeli uzna, e zarabia za mao? e wicej mona zarobi, oddajc dziewczyny jakim
zbokom i na tym zarabiajc?
- A tak wiele ich nie ma, a zarabia wietnie. le szukasz.
- Mamy wic wsplnego wroga. Pom mi.
- Nic wicej nie wiem.
Julia zatrzymaa samochd.
- Wysid, prosz. Nie szukaj mnie wicej.
- Jak chcesz. Znasz numer mojego telefonu. Zadzwo, jeli zmienisz zdanie.

24
To tylko barter, nic zego.
On pozwoli ci dobrze y, ty zrobisz co trzeba. Nie bez przyjemnoci. Jest przystojny, czysty,
lubi kobiety, szanuje je. adnie pachnie i nosi dobre ubrania. Chodzi na manicure, dba o ciao,
stosuje dobre olejki i kremy. Jedna z twoich poprzedniczek uwielbiaa wcha jego buty. Gdy
zasn oczywicie. Nie bdziesz miaa poczucia, e robisz co zego. Kada chciaaby mie
takiego mczyzn.
- Ma on.
I co z tego? W czym przeszkadza ci jego ona? Jest tak samo zepsuta jak on. Mylisz, e nie
bierze sobie modych kochankw? Paci im wicej ni on swoim... zdobyczom. Bdziesz
wyjtkowym trofeum w jego dorobku.
Tak tumaczya Hani agentka. Miaa na imi Sonia i bya crk kogo znanego. Hania nie bya

pewna, czy kto znany by aktorem, czy piosenkarzem. A moe tylko gra na gitarze. Agentka
nie wystpowaa w filmach, nie piewaa. Miaa za to zmys organizacyjny. Potrafia zapamita
co trzeba i ustawi dziewczynom dzie od rana do wieczora. A potem przychodzia noc i miaa
ju tylko jedn ofert.
Bez seksu piset zotych za noc. Z seksem tysic, a czasem ptora. Jak dobrze pjdzie,
usuga moe przecign si na cay weekend. Wtedy jest stawka specjalna. Trzy tysice, moe
nawet pi. Zaley, kto paci. Wyjazdy zagraniczne liczone w euro. To samo, tylko mnoysz
przez cztery i p. Jak bdziesz miaa szczcie, zarobisz na dom albo znajdziesz ma. To chyba
nawet lepiej, znale takiego ma, ktrego sta na dymanie po tysic euro za noc. To jak,
wchodzisz w to? Robimy barter?
Jak dotd nie znalaza ma. Nawet nikogo na stay... barter.
Moe z nim si uda.
Przydaby si kto na stae, skoro ju i tak musiaa to robi. Musiaa? A moe po prostu
chciaa? Mimo e wygodnie byo myle o sobie jak o ofierze, to przecie nikt jej nie zmusza,
nikt nie wywiera presji. Ciao to towar. Chcesz, korzystasz. Nie chcesz, skorzysta inna.
Sprzedajesz ciao przed kamer, czemu nie masz go da komu na wyczno? Lepsze to ni
robi za hostess czy sprzedawa bluzki w butiku. Praca bywa cika i zawsze jest mao patna.
Za mao na luksusy. Za mao nawet na zwyczajne porzdne ycie. Wic lepiej si sprzeda?
Wystawi tyek na publiczny widok i rozpocz licytacj? Tak, to ja jestem jedn z tych lasek od
Soni. Moesz mnie wzi choby zaraz. Mam badania lekarskie, jestem wiea i nikt mnie nie
mia przed tob. Spdzimy razem ca noc. Bdziemy robi, co tylko zechcesz.
To wanie oznacza czerwona nitka.
Co zatem zechcesz?
- Tylko nie oczekuj zbyt wiele. W gruncie rzeczy to prosty chopak. Jest tylko byym
pikarzem. Zarobi duuuo pienidzy i teraz straaasznie lubi je wydawa. Zapewnij mu miy
wieczr, a moe zaprosi ci do siebie, czy na rejs na jachcie. Kto wie, moe to bdzie barter na
stae...
Przed wyjciem, pod prysznicem, miaa mdoci. Chciao jej si wymiotowa i pomylaa, e
to ostatni raz. Wcale ju nie chce staego barteru. Nawet gdyby miaa by biedna. Odoya troch
pienidzy, moe otworzy jak firm. Choby zakad fryzjerski. Zanim trafi si ten fotograf,
ktry zapiera si, e zrobi z niej gwiazd, wanie o tym mylaa. Zakad fryzjerski i
kosmetyczny. Ona obcinaaby wosy, jej siostra robiaby manicure.
Siostra.
Siostra nie chce jej zna.
Uwaa j za zwyk kurw.
A jak to si twoim zdaniem nazywa? Dajesz dupy za pienidze. Jeste kurw - krzyczaa na
ni ostatnim razem, gdy si widziay przy okazji odwiedzin ojca.
- Mylisz, e trafia do wielkiego wiata? e jeste kim? e co osigna, bo zwiedzia
p wiata, rozkadajc nogi? Nie. Jeste nikim, a ja nie chc ci zna.
Gupia cipa.
Z pocztku bya na ni za. Obrazia si na mier. Zarzekaa, e jeszcze jej pokae. Bdziesz
baga o moliwo audiencji, jak zostan krlow. Krlow wiata.
Ale to siostra miaa racj.

Od pewnego czasu dzwonia do niej z telefonu na kart, eby tylko usysze jej gos. Nie
odzywaa si. Milczay tak czasem dusz chwil i obie wiedziay, kto jest po drugiej stronie. W
kocu siostra powiedziaa, eby si nie wygupiaa. Powiedziaa te, e jej wybacza, i eby ona
wybaczya.
Zostaw t Warszaw i przyjedaj do domu. Przesta to robi. Wr.
Wrc.
Ten ostatni raz i wrc.
Mocne postanowienie.
W Sheratonie bya p godziny przed czasem. Miaa na sobie czerwon sukni wieczorow i
perowy szal. Dziwne zestawienie prosto od D&G. Osiem tysicy piset za zestaw. Jak na
Polsk drogo, ale w porwnaniu z cenami w Mediolanie, taniocha. Kupi jej j jeden z
poprzednich klientw, te pikarz i te cakiem miy. Tyle e Polak.
Nasser spni si niecay kwadrans, bezbdnie rozpozna j dziki czerwonej nitce na
przegubie, przywita si i obejrza j sobie uwanie.
- Pikna - pochwali. - Jeste pikna.
- Dzikuj.
Zjedli lekk kolacj i poszli do samochodu Nassera. Prowadzi jego ochroniarz. Nasser si nie
odzywa. Nie bya pewna, czy powinna go zagadywa, wic bkna co pod nosem, na co
odpowiedzia jedynie olniewajcym umiechem biaych jak nieg zbw.
Nie musisz nic mwi, maa. Jeste tu tylko w jednym celu. Towarzyszysz mi, a potem
rozoysz nogi. Tyle. Nie musisz nic mwi. Nie musisz udawa, e jeste kim innym, ni jeste.
Czasem klienci zabierali j na spotkania biznesowe, kolacje i imprezy, nie zdziwia si wic,
e Nasser nie poszed z ni od razu do ka. Mia ca noc dla siebie. A moe jeszcze wicej.
Wedle yczenia. Moemy wsi do samolotu i polecie na drugi koniec wiata, by kocha si w
lazurowej wodzie.
Skoro to ostatni raz, fajnie byoby, gdyby by z przytupem.
Samochd wyjecha z miasta i wtedy po raz pierwszy si zaniepokoia.
- Dokd jedziemy?
Znw ten olniewajcy umiech i zero sw.
Wtedy po raz pierwszy poczua strach.
wiata miasta powoli gasy, a szyby odbijay ju tylko jej twarz i promienny umiech
Nassera. Gdy wjechali w lasy na zachd od Warszawy, mczyzna wyj niewielkie pozacane
pudeko i gestem zapyta, czy ma ochot.
Pokrcia gow.
Wysypa na do odrobin biaego proszku i pocign nosem.
Znw si umiechn.
Przestraszya si, e zaraz kae jej pochyli si i wzi go do ust, albo zatrzyma samochd w
lesie i poprosi o usug na onie natury. Przymkna oczy i zacza si modli.
Ostatni raz, siostrzyczko.
To jest mj ostatni raz.
Nigdy wicej tego nie zrobi.
Zacza liczy w mylach i gdy otworzya oczy przy stu, zobaczya pierwsze wiata.
Wjedali na teren jakiej zagubionej w lesie posesji. Drog owietlay latarnie stylizowane na

zabytkowe. Podjazd wyoony kostk mia wymalowane bia farb miejsca parkingowe.
Wikszo bya ju zajta przez inne luksusowe auta. Same bentleye, maybachy jaguary i rne
sportowe cudeka, przy ktrych limuzyny audi i mercedesa wyglday jak biedniejsi bracia.
Nasser zatar rce, wysiad z samochodu, otworzy jej drzwi i pomg wysi. Kierowca
opar si na masce i przypali papierosa.
Przed drzwiami czeka ochroniarz. Ukoni si do Nassera, zdajc si nie zauwaa Hani.
Przeszli przez hol, w ktrym rozmawiao luno kilka par. Mczyni mieli na sobie drogie
garnitury, kobiety suknie. Hania poszukiwaa w ich oczach jakiego porozumiewawczego bysku.
Nie byo go. To byy normalne kobiety.
Kolejne twarze w duej sali wypenionej stoami z jedzeniem i alkoholem. Wymuskane,
wypielgnowane, zadbane i... zwyczajne. Raczej redniej urody. Nie brzydkie, ale te takie
zwyczajne. Te kobiety nie byy prostytutkami. ony i kochanki. Ale czy to czynio je lepszymi,
czy bya rnica?
Jeste pieprzon dziwk - usyszaa w gowie gos siostry. - Nie tumacz si. Nie porwnuj z
nimi. One nie sprzeday swojego ciaa. Nie sprzeday swoich serc i dusz.
Ostatni raz. Obiecuj, siostrzyczko, to ju ostatni raz.
Drzwi do gwnej sali paacu byy ogromne i szeroko otwarte. Za nimi prawdziwy tum
bogaczy szumia od plotek.
Boe, co ja tu robi.
Nasser przywita si z kilkoma osobami, po czym wda w dyskusj z jakim starszym
mczyzn, ktrego imi Hania natychmiast zapomniaa. Towarzyszca mu kobieta cigle
patrzya ponad ramieniem Hani, jakby jej nie dostrzegaa.
Wtedy zobaczya co dziwnego.
W klapie marynarki starszego mczyzny widnia znaczek wa owinitego wok trjzbu.
Identyczny mia w klapie Nasser. Spogldaa po kolejnych mczyznach i wszyscy mieli ten sam
znaczek.
Strach, chwilowo podtopiony, znw wypyn na powierzchni.
Tak bardzo chciaa wrci do domu.
Ale nie moga.
Ostatni raz. To ju ostatni raz.
Starszy mczyzna nagle klepn Nassera po ramieniu, obj go i obaj oddalili si w kierunku
bocznych drzwi. Hania zamara, miaa wraenie, e serce jej stano jak na stopklatce. Nie wie dziaa, co robi. Towarzyszka starszego zobaczya kogo i z umiechem take znikna jej z
oczu. Dziewczyna zostaa sama. Nikogo nie znaa. Nikt nie wydawa si ni zainteresowany.
Wszyscy... jakby jej nie widzieli.
Moe naprawd nie widzieli.
Prbowaa kogo zaczepi, ale ci ludzie zwyczajnie j ignorowali.
Spokj, poczekaj, przecie jeste wrd ludzi. Nic ci nie grozi.
Uff. Pewnie.
Nawet jeli Nasser wrci, nic nie musisz. Moesz mu powiedzie, e le si czujesz. Moesz
teatralnie zemdle i poprosi o wezwanie karetki. Wszystko moesz.
Ostatni raz.
Wtedy dostrzega jaki ruch w kocu sali i zobaczya Soni. Jej twarz migna tylko na

chwil, ale Hania bya pewna, e si nie pomylia. Sonia. Musz j znale. Ruszya pomidzy
grupkami rozmawiajcych, przedzierajc si przez tum. W miejscu, gdzie zobaczya Soni, ju
jej nie byo. Staa tam za to pikna kobieta w czarnej sukni z niezwykle gbokim wyciciem z
tyu. Byo tak due, e odsaniao poladki, na ktrych nie byo bielizny. Kady mczyzna
przechodzcy za kobiet zerka, umiechajc si ukradkiem.
Hania zatrzymaa si w p kroku.
Nie powinna z ni rozmawia. Nieraz spotykaa inne dziewczyny od Soni na przyjciach i
imprezach. Zawsze je rozpoznawaa dziki czerwonej nitce i zawsze trzymaa si tej zasady.
Rozmowy z innymi dziewczynami byy zabronione.
Jestecie w pracy, a nie na zabawie.
Dziewczyna umiechna si szeroko i utona w objciach jakiego wysokiego mczyzny.
Znaa go z telewizji, ale nie bardzo potrafia sobie przypomnie dokadnie skd. Moe prezenter,
a moe aktor. Nie, chyba jednak sportowiec. Biegacz. Tak, chyba biegacz.
Odwrcia si i omal nie krzykna.
Przed ni sta mczyzna w biaej masce na twarzy. On take mia w klapie marynarki
znaczek. Krwistoczerwona muszka kontrastowaa z czarnymi, szerokimi klapami fraka i biel
koszuli. Usta byy pokryte jakim byszczcym kremem podkrelajcym ich czerwie. A moe
bya to delikatna farba.
- Witaj, krlowo nocy - szepn teatralnym gosem.
Boe, tylko nie to.
- Jestem z kim - powiedziaa, prbujc omin natrta.
- Wiem, kim jeste. - Chwyci j za rami. - Teraz jeste ze mn.
- Przyjechaam z Nasserem - odpara w panice.
- O, jest tam!
Pody za jej wzrokiem, nie puci jej jednak.
- Takie s zasady. Teraz jeste ze mn.
Ostatni raz.
Westchna.
- Co chcesz robi?
- To, co wszyscy. Ale najpierw... napijmy si.
Poda jej kieliszek biaego wina.
Ostatni raz.
Zagryza warg, cmokna, a potem wychylia kieliszek do dna.
Bardzo dziwnie smakowao to wino.
A potem ju nic nie czua. Wszystko stao si obojtne, rozlaze, rozcignite w przestrzeni i
czasie. Twarze, postaci, sowa. Bleeeeeueelleee. Tyle z nich rozumiaa. Potrcia kogo, jedn
osob, drug, w kocu sama upada. Chyba. Nie czua blu ani strachu. W ogle nic nie czua.
Bya pozbawionym jakichkolwiek emocji kbkiem energii. Pyna pomidzy tymi ludmi jak
okrt pod penymi aglami. Jak w tej cholernie gupiej piosence. Przynajmniej nie stracia resztki
gustu. Ale co gust ma do przyzwoitoci? Tyle co zabawa do snu.
Spa.
Chce mi si spa.
Gowa opada, oczy umkny pod powieki.

Ciemno. Ale nie upadaa.


Sza dalej.
A to ciekawe.
Cigle id.
pi, nie ma mnie, nie istniej, a jednak id.
Kto mnie prowadzi.
Kto na tyle silny, e nie upadam.
Do.
Postawi si, nie pjd dalej.
STOP.
Gwno nie stop, idziemy. Cigle idziemy.
Jake trudno unie do gry te powieki. Jak mask w samochodzie terenowym u Kazika.
Kazik, ratuj mnie, kto mnie otru. Kazik. Jeste tu?
Kazik?
A kim jest Kazik?
Nie, do diaba. Nigdzie nie id.
Zachwiaa si, odbia od drzewa, przykleia plecami do drugiego.
Powieki w kocu posuchay.
Ale nie zobaczya nic. Byo za ciemno.
Gosy gdzie w oddali. Po prawej stronie. Stamtd odeszli. W las. Po co prowadzisz mnie w
las, czowieku?
Ale czowieka nie byo nigdzie w zasigu wzroku.
Omiota spojrzeniem przestrze.
Przecie czuam, e kto mnie prowadzi.
Sama nie daabym rady.
Kto tu by.
Kto?
- Kto tu jest?
Naprawd to powiedziaa? Wic moe nie jest tak le. Moe to co, co jej podano, nie dziaa
dugo. Usidzie na chwil, przeczeka, przejdzie jej.
Moe to halucynacje.
Moe nikogo nie ma.
Biel.
Biel w ciemnoci.
Daleko i nagle cakiem blisko.
Biel skaczca jak krlik. Ale to nie krlik. To maska.
Czarne oczodoy.
He, he.
Nie przestraszysz mnie.
Wiesz, ile takich masek byo na mojej studniwce?
A kada chciaa, eby jej obcign.
Tylko o to ci chodzi?
Jeli tak, to nie ma sprawy. Mog ci obcign.

Dzi kada maolata robi lask, wic co mi tam. Lepsze to, ni da si wydyma niewiadomo-komu, nie-wiadomo-gdzie, nie-wiadomo-za-co. Sama to wymyliam. Taki kurwa
wierszyk.
Niezabawny
No, powiedz co?
Nie powiedzia.
Zbliy si do niej, oddali, a potem nagle wzi zamach.
I wtedy wszystko przyspieszyo. Wszystko, kurwa, stao si dzikie jak Dziki Zachd.
Go w masce rusza si jak jebana kuka poruszana sznurkami.
Pierdolona pacynka.
Odchyla si i uderza. Odchyla i uderza.
A mot rba j prosto w ryj. Rozkwasza usta. Rozpierdala gow.
A jej, kurwa, nic nie bolao.
Nic a nic.

25
Siedzia na schodach, przed wejciem. Trzyma wino i paczk papierosw. Mimo otwartego
okna mocno cuchno spalonym tytoniem.
- Cze, Romeo. Dugo tak siedzisz?
Spojrza na przegub doni. Nie mia zegarka.
- Wci za krtko, by zrezygnowa.
Usiada obok i pooya gow na jego ramieniu.
- Dasz papierosa?
- Pewnie.
Zapalili.
Gitanesy takie jak najbardziej lubia i ktrych ju od dawna nie mona byo nigdzie dosta.
cign je specjalnie dla niej.
Znalaz w sieci i sprowadzi.
Kochany Romeo.
Romeo palcy papierosy. Ale mam na ciebie zy wpyw. Czego zego ci jeszcze nauczyam i
czego naucz? Moe powiniene trzyma si z dala od takich zych kobiet jak ja. Wiem, wiem.
Zaraz powiesz, e to wanie ci przyciga i pociga. Nie ma fajnej mioci, gdy nie woymy
cierni pod przecierado. Jeli wszystko dzieje si jak trzeba, z jednego punktu do drugiego, bez
przeszkd i prb, za atwo i za prosto, a do dnia, gdy mwimy sobie co, czego raczej nie
rozumiemy, wtedy nie ma tego czego, co naprawd rwie i szarpie dusz, przebija serce, potrzsa
nami z ca swoj demoniczn moc.
Mio, najpikniejszy i najbardziej przeraajcy z demonw.
- Nikt ci std nie pogoni? - Wskazaa na zakaz palenia wiszcy na cianie.
- Dzisiaj? Jeszcze nie.
- Bye tu wczoraj?
Kiwn gow.

- I nie pytasz, gdzie byam ja? Dlaczego nie wrciam na noc?


- A czy to wane? Wane, e teraz jeste.
- Lubi, gdy tak mwisz. - Umiechna si.
- Lepiej by zabrzmiao, gdyby powiedziaa: lubi ci. Po prostu.
- Chciaby, ebym tak powiedziaa?
- Tak.
- To moe sam sobie to powiedz.
Palili do koca w milczeniu.
- Dobrze mi u ciebie - rzek Romeo.
- Nie jestemy u mnie.
- Dobrze mi z tob.
Przylgna do niego, wtulia si w to sabe, modziecze ciao dzieciaka-nie-mczyzny i
poczua si nagle zupenie inn osob, normaln dziewczyn na wakacjach, ze swoim facetem, z
plecakami, z seksem pod namiotem i w plenerze, ze lisk ciek w grach, lenistwem na play,
ukradzion butelk mleka w wiejskim sklepie, zagubionymi pomidzy ciuchami
prezerwatywami, tanim winem, piwem w kuflu, tacem na kamiennym tarasie przydronego
baru, porozumiewawczymi umiechami i spojrzeniami, ktrych w aden sposb nie trzeba
tumaczy.
Tego wszystkiego nie bdzie.
Nigdy
To nie byo jej przeznaczone.
Stracone, zgubione, nie-ma i nie-istnieje.
Nieprawda.
Po trzykro nieprawda.
- Ja te ci lubi.
Ranek nadszed za szybko. Romeo by nagi i spa. Ona nie spaa. Patrzya na nagie ciao
mczyzny i mylaa, e powinna by szczliwa. Rzadko spotyka si takiego faceta jak on.
Warto ceni takich mczyzn-chopcw, nawet jeli s za modzi, eby myle powanie. Czy
zawsze jednak trzeba by rozsdnym? Czy rozsdek nie zabija spontanicznoci i pozytywnego
szalestwa? Tak, Romeo, bd, jaki jeste. Taki mi jeste potrzebny. Posza do kuchni, w czya
ekspres. Czekajc, a zielona lampka przestanie miga, patrzya przez okno na gobie siadajce
na dachu. Jeden, dwa, trzy, a po chwili ju pitnacie. Jak w tym filmie, w ktrym Rod Taylor
prbuje ratowa Tippi Hedren i nie chce jej przelecie. To nie te czasy. Ptaki mogy dzioba w
oczy, ale bohaterowie megaprodukcji nie mogli si pieprzy.
Nie to co dzi.
A wy co, zwiastujecie, e zaraz stanie si co zego?
Komrka leaa na blacie. Bateria dawno si rozadowaa. Poszukaa adowarki, podpia j do
prdu i przytrzymaa zielony guzik. Ekran zawieci na niebiesko i zaadowa sie bez dania
PIN-u. Niemal rwnoczenie komrka oszalaa od przychodzcych wiadomoci.
Rodzki, naprawd si stsknie.
Zamiast czyta esemesy, wybraa numer.
- Co si stao?
Rodzki odetchn z ulg.

- Gdzie si podziewaa?
- Nie twoja sprawa. Co jest?
- Zgina kolejna dziewczyna.
- Cholera.
- Szef chce odwoa akcj.
- Co na to Lisicki?
- Chyba si z nim zgadza, bo to on przekaza mi jego decyzj.
- Nie moecie tego zrobi.
- Kto straci ycie, Mariko - przypomnia. - Nie bawimy si w adn gr.
Milczaa.
- To ju sidma, razem z Olg. Sidma, o ktrej wiemy, a kto wie, ile zagini nie zostao
zgoszonych, a zabjstw nieodkrytych. Musisz zrozumie, Mariko... Kiedy bya taka sprawa
gocia, ktrego zatrzymano z podejrzeniem dwch zbrodni, a okazao si, e ma na koncie ponad
trzydzieci zabjstw, przyznawa si za do prawie stu. Co jeli i tu tak jest? Jeli gin jakie
Ukrainki, Rumunki i inne... niepotrzebne, a nam si wydaje, e to nie a tak duo? Nie wiemy, co
to za dra, moe naprawd wielki dra... Musimy wszcz oficjalne ledztwo, rozpocz
wszystko od pocztku, po boemu... Zacz robi tak, jak chciaa, jak trzeba...
- Zepsujecie wszystko, co osignlimy dotd. Jestem ju bardzo blisko...
- Obawiam si, e decyzja ju zapada.
- Nie pozwl na to, jestem ju blisko, tak blisko - powtrzya. - Wiemy bardzo duo. Jeszcze
chwila i znajd tego, kto krci tym caym biznesem. Kto jest na samej grze. W moim ulubionym
filmie bohater powtarza cigle: Na grze jest jeden facet. Zaraz bd go miaa.
- Przykro mi.
- Rodzki.
- Tak?
- Porozmawiaj z nim. Porozmawiaj z szefem i wytumacz mu.
- Wtpi, eby to co dao. Chce nagoni spraw, puci przeciek do mediw, a potem
rozpocz aresztowania i odtrbi sukces. Oto media odkryy afer, nad ktr suby specjalne
pracoway ju po cichu od miesicy. I prosz, s efekty. Siatka strczycieli zapana na gorcym
uczynku. Siatka dowodzona przez znanego byego sportowca, wietnego wycigowca, synnego
salonowego wirtuoza Brochwicza. Bdzie gono, wszyscy bd o tym mwi.
- A nikt nie skupi si na tych dziewczynach, co?
- Efekt uboczny sprawy Brochwicza.
- A jeli on nie ma nic wsplnego z morderstwami? - Marika zawahaa si, czy powiedzie
Rodzkiemu o rozmowie z Szamock. Nie, na razie nie.
- Kogo to obchodzi? Wane, e bdzie winny strczycielstwa.
- Nie ma dowodw, e czerpie z tego korzyci.
- Wystarczy, e jest znany. Gwno si do niego przyklei. Mamy dowody, o jakich mona
tylko pomarzy. Z pierwszej rki. Nagrania, zdjcia, rejestry, pamitniki, zeznania. Te bdziesz
bohaterk.
- A te zabite dziewczyny?
- W cieniu sukcesu prokuratura rozbroi bomb. Siatka zapanych strczycieli jest zamieszana
w seri zabjstw modych kobiet. Pracujemy nad spraw i wkrtce powinnimy mie efekty. No

ale tu przecie trzeba troch poczeka, bo to sprawa innego kalibru. wietne wyjcie z sytuacji,
nie sdzisz? Nikt nie zarzuci nam niemocy, a bdziemy mogli oficjalnie zacz ich szuka.
- Nie moecie tego zrobi - powtrzya, mylc intensywnie nad rozwizaniem.
- Postanowione, ju ci mwiem.
- Dajcie mi par dni. Chocia tydzie.
- Nie. Jutro bdzie konferencja.
Cholera, niedobrze. Marika zacisna mocniej do na telefonie i raptem wpada na pomys.
Wiedziaa ju, co musi zrobi.
- Nie bdzie adnej konferencji - powiedziaa z naciskiem.
- Tak? Od kiedy to ustalasz harmonogram? Zostaa generaem? Nie wiedziaem...
- Id do tego swojego szefa i powiedz mu, eby wszystko odwoa, bo inaczej...
- Co inaczej?
- Sama zrobi konferencj - wypalia.
Rodzki nie odpowiedzia. Pewnie nie wiedzia, czy Marika blefuje, i musia to
przeanalizowa.
- Rozkaz jest wyrany... - zacz.
- Gwno moesz mi rozkazywa. Nie pracuj dla was. Pracuj dla siebie.
- Ale...
- Jeli zakoczycie operacj, pjd do mediw i opowiem im wszystko. Od pocztku do
koca. Dowiedz si, jak to pozwolilicie gin dziewczynom, eby zebra dowody, dowiedz si
wszystkiego. O mnie, o... Oldze i tym twoim ministrze, ktrego syn jest w to zamieszany. A take
o waszej pierdolonej hipokryzji i gierkach z mediami.
- Do diaba, Mariko...
- Powstrzymaj Lisickiego, a bd grzeczna, obiecuj.
Rozczya si. Wiedziaa, e wygraa. Lisicki nie zaryzykuje takiej wpadki. Tym bardziej ten
jego szef, chuj minister. Kady minister to chuj. Pieprzona wadza. Nienawidz wadzy. Musicie
uwaa i nastpnym razem wymyli co lepszego, albo postawi mnie przed faktem
dokonanym. Tyle e wtedy dopiero mog by nieobliczalna.
Do diaba z wami wszystkimi.
Cae przedpoudnie ogldaa wiadomoci, najpierw w telewizji, a potem na laptopie. adnej
informacji o nagej konferencji ministerstwa spraw wewntrznych czy prokuratury Wygraa. Nie
odwoali akcji i nie spalili jej medialnie. Moga robi swoje. Czy jednak to bdzie lepsze? Co
wewntrz niej zaczo si gotowa. Zawsze musi tak by, zawsze jak co wymyli, pojawia si ta
niepewno. Lepiej nie myle, tylko dziaa.
atwo powiedzie.
Pewnie, e atwo.
Do czego bdziesz zdolna, eby dokona swojej zemsty?
Nie o zemst tu chodzi.
A o co?
Najlepsze s dyskusje z wasnym sumieniem. Nie mona go po prostu zdzieli w pysk i
zamkn. Chobymy nie wiadomo jak si starali. Cholerne sumienie.
Romeo poszed przed obiadem. Zapyta, czy moe wrci na nastpn noc, pojutrze, a ona
powiedziaa, e oczywicie.

- Co nie znaczy, e mnie zastaniesz.


- Klatka schodowa te jest nieza. Ssiedzi przyzwyczaili si chyba do palenia.
Daa mu klucze.
- Tylko sobie nie myl. To nic nie znaczy.
- Nie myl sobie.
Posza spa wczeniej tego dnia i wstaa dopiero nad ranem. Bya czwarta, tu przed witem.
Biegaa godzin, a znalaza swoj ulubion malek oaz w parku nad rzek. Upewnia si, e
nikt jej nie widzi, i po krtkiej rozgrzewce oraz rozciganiu walczya przez chwil z cieniem,
skupiajc si na kombinacjach i nieczystych ciosach, jakich nauczya si kiedy w poprawczaku,
a potem na kursach prowadzonych przez najwiksze zabijaki.
Stanuch. On by chyba najlepszy ze wszystkich w te klocki.
Niski, niepozorny, krpy i ruchliwy. Mocna szczka i jeszcze twardsze jaja. Oczy wpatrzone w
punkt, hipnotyzujce. Po tym spojrzeniu przeciwnicy rezygnowali.
Jeli nie, szybko ich wykacza.
Zawsze zadajesz cios pierwsza.
Jeli to moliwe, w czue miejsce.
Krta, skro, jaja, kolano.
Z czuba, w rzepk. Mocno. Z caej siy.
Chro koci, szukaj sabych punktw, a nie siy.
Sia kosztuje, wyczerpuje, le wykorzystana jest pocztkiem poraki. Nieprzypadkowo
Japoce wpadli na pomys, by wykorzystywa si przeciwnika. Bach, bach i kole ley
powalony wasn krzep. Dla takich kruchych dziewczyn, ale nie tylko, sia to
niebezpieczestwo. Moesz zama ko. Moe zaatwi ci wasny bl.
Szukaj sprytu.
Jeste tylko bab. Pamitaj.
Prawy lewy, kopniak. Kant doni wymierzony w grdyk. Odskok. Kopnicie. Mocne, wysokie
i niskie.
Nie daj si sprowadzi do parteru. A jeli ju, szukaj oczu. Nie ma oczu? S za wysoko?
Dobrze je chroni? S inne sabe punkty. Dobrze je znasz. Gardo, pachwina, skro. Kolano.
Pozorowany saby atak i sia na kolano lub w jaja.
Nie miej litoci.
Ty albo on.
Pomidzy wami nie ma miejsca na lito.
On jej nie okae, ty przegrasz, jeli sprbujesz.
Stary dobry Stanuch.
Przymkna oczy i zobaczya jego okolon gst brod twarz ze starych zdj. Czowiek mi.
Wspaniay kompan. Bestia w boju. Rok po ich wsplnym obozie mina urwaa mu nog. Powinien
si cieszy, e przey.
Chciaa go odwiedzi, ale odmwi. Nie wpuci jej do domu. Krzycza, e nie chce nikogo
widzie.
Nie potrzebuje litoci.
Nie ma przyjani.
Ten wiat jest zy. Przyjaciele to oszuci.

Nieprawda.
Tak bardzo chciaa go przekona, e to nieprawda.
Stanuch znik i zastpia go rozemiana buzia Olgi.
Zawioda mnie, siostrzyczko.
Bardzo mnie zawioda.
Nie jeste moj siostr - odpowiedziaa buzia Olgi, powaniejc. - Nic ci do mnie. To moje
ycie. Sama decyduj. Sama, rozumiesz!
Tak, sama.
Cholerny wiat.
Wrcia do domu, wzia prysznic i bez niadania wysza na miasto. Kupia w sklepie such
buk i butelk kefiru. Usiada na awce pod starymi murami zamkowymi. Zjada niadanie i
poaowaa, e nie wzia kawy w puszce. Miaa ochot na kaw.
Rodzki nie dzwoni. Moe wanie stracia partnera. Znw zostaa sama. Cholera. Wcale nie
bya blisko rozwizania sprawy. Wcale nie wiedziaa za wiele. Nagle co j napado i nie moga
tego odgoni. Nie moga duej tak czeka. Podbiega do przystanku autobusowego i wsiada do
pierwszego lepszego pojazdu. Wszystkie jechay tam, gdzie potrzebowaa. Przy ministerstwie
wci byy rozkopy. Wielkie gry piachu i kamieni wyrastay przy pachncych glin rozkopach.
Dwigi, wierta, rury i huk maszyn pracujcych pod ziemi. Draa, gdy co tam na dole
wwiercao si w ni, wydzierao kolejn danin dla przemysu zego czowieka, ktry nie docenia
adnej dobroci. Tylko bierze, zabiera, hejtuje. Ma w dupie tworzenie i pasj, mio i soce,
ziele lici i zapach rosy o poranku. On musi wzi swoje, nare si, nawpierdala.
Tak jak pieprzeni finansici.
W gajerkach i biaych koszulach.
Ze zotymi zegarkami na przegubach.
Z laptopami wypenionymi dziecic pornografi w torbach.
Nienawidzia ich.
A jednak dziaaa dla systemu, ktry broni t ca gromad mieci.
Jaki mody mczyzna umiechn si do niej i zapyta, czy moe w czym pomc.
- Nie - warkna.
Odszed bez urazy. Podszed do jakiej dziewczyny i powiedzia co miesznego, bo zaczli
si mia oboje. Tak adnie wygldali. Jak para, ktra zasuguje na mio. Moe wic jeste
niesprawiedliwa? Dlaczego zarzucasz wszystkim rzeczy, o ktrych nic nie wiesz? Dlaczego
stosujesz odpowiedzialno zbiorow?
To jednostki s ze, a nie pokolenia.
Zboczecy, a nie ich rodowisko.
Bandziory, a nie nauczyciele, ktrym si nie udao.
System jest zy, ale w systemie jest sporo dobra.
Jak tych dwoje.
Oni byli dobrem.
Zarejestrowaa si w recepcji i powiedziaa, e jest umwiona z Sylwi Mlecz. Czekaa. Jeli
Sylwia nie jest suk, zejdzie do niej, zgodzi si porozmawia. Tym bardziej tu, w ministerstwie,
gdzie jest bezpieczna.
Po chwili wysza z windy. Ale nie zaprosia jej do pokoju.

- Chodmy na zewntrz.
Dopiero gdy usiady w kawiarni naprzeciwko, spojrzaa jej w oczy.
- Zwariowaa? Dlaczego przysza do mnie do pracy?
- Nie powiedziaa mi wszystkiego.
- Nic wicej nie wiem.
- Nieprawda, kamiesz.
- Co ty... wiesz...
- Olga... kochaa j. Ja te j kochaam. Musz j znale.
- Nic nie wiem.
- Co ukrywasz?
Nie baa si. Patrzya odwanie i z rosnc zoci. Cho... to chyba nie bya zo, raczej
pewno siebie, jakby przekonanie, e robi dobrze. Nic nie moesz mi uczyni, bo to ja jestem
gr, to ja mam racj, to ja jestem po jasnej stronie. A kogo, kto wierzy w takie rzeczy, nieatwo
wystraszy, nacisn, przekona do czego innego. To jak w polityce. Albo w policji, a nawet w
poprawczaku. Ludzie tam znajduj sobie swoje fiku-miku i nie ma e boli. Oni s jdrem atomu,
wok ktrego wszystko ma si krci. Marika zrozumiaa, e nic nie uzyska. Wtedy raptem
Sylwia nachylia si do niej i szepna, powoli cedzc sowa:
- Przesta dry ten temat.
- Dlaczego?
- Jeli chcesz pomc Oldze, przesta go dry.
Marika zapaa jej do, jednak w oczach Sylwii dostrzega ponownie t nieprzejednan moc,
ktra dodawaa jej si i ktrej nikt nie mg pokona. Bya rwnie siln kobiet, co Marika. Jej
mniejsz kopi. Upart i nieprzejednan.

CZ TRZECIA - POLITYKA
sierpie-wrzesie,
teraz

26
Dawno nie bya na komisariacie. Sza za Rodzkim ze spuszczon gow i wzrokiem wbitym w
ziemi. Jedne drzwi, drugie, kolejny korytarz, w ktrym ich kroki dugo dudniy, odbijajc si od
falujcych cian. Korytarz dobry do horroru. W pokoju czeka ju Lisicki i dwch innych
gliniarzy albo agentw, ktrych nie znaa. Nie przywitali si. Waciwie chyba nawet nie
zauwayli, e wesza.
Na stole leay porozrzucane zdjcia wszystkich dziewczyn i rne dokumenty. Tablica na
cianie zostaa zapisana czarnym mazakiem. Pokraczne, krzywe litery opisyway okolicznoci,
zakrelay wyliczenia i minimapki, wyrniay hipotezy, ktre rwnie dobrze mona byo
skreli.
Jedna ze cian bya niemal cakowicie wypeniona ogromn szyb. Za ni Sonia Trybacka z

lekcewaeniem ua gum. Nie miaa na sobie ani bryczesw, ani sukienki w groszki. Kremowy
akiet kontrastowa z czerwon bluzk.
Stukaa o blat stou paznokciami ozdobionymi wszystkimi kolorami tczy.
Nie widziaa ich, bo z drugiej strony ciana wygldaa na cian. Lustro weneckie.
- Konsekwentnie odmawia zezna - mrukn Rodzki.
Marika wzruszya ramionami.
- Nie posuchalicie mojej... rady - odpara. - Byam naprawd blisko.
- Wci... nie jeste spalona. - Rodzki zachowa spokj. - Musielimy j zatrzyma, bo to
ona przywioza na przyjcie ofiar. Moe j widziaa.
Pokaza Marice zdjcie dziewczyny w sukni odkrywajcej pup. Skina gow.
- Widziaam - przyznaa. - Wysza z Soni.
- Wiemy. Ty posza z Szamock. - Lisicki umiechn si kliwie. - Masz alibi.
Marika usiada przy stole i poszukaa wzrokiem zdj nowej ofiary. Nie byo ich tu.
- Zmasakrowa jej twarz?
Rodzki podszed do szafki obok i wzi z niej teczk wygldajc na cakiem now. Otworzy
j, wycign kilka zdj i rzuci przed Marik.
Ofiara miaa tak skatowan, znieksztacon twarz, jakby przejecha po niej walec drogowy.
- Pknicie czaszki w szesnastu miejscach, pogruchotana szczka, nos, mocno stuczone
koci policzkowe, zmiadona grdyka... Ten potwr musia bi j z godzin. To bya setka uderze, moe wicej. Paskudnie to wyglda.
Marika zerkna w stron szyby.
- No i co z niej wycisnlicie?
- Ju mwiem, e nic - zacz Rodzki, jednak Lisicki przerwa mu gestem.
Usiad naprzeciwko Mariki.
- Przekazano mi twoje... ultimatum.
- No i?
- Przyjem je. Pucimy Soni i nie bdziemy o niczym informowa mediw. Ale tym razem
nie moemy ju udawa, e nic si nie stao.
- Dotd wychodzio wam to cakiem niele - zakpia.
Lisicki zachowa kamienne oblicze.
- Machina czasu ruszya - mrukn. - Miej tego wiadomo.
Skina gow.
Lisicki patrzy na ni jak na zjawisko.
- Ty nic nie rozumiesz, prawda?
- Co mam rozumie?
- Nie wiesz, gdzie wczoraj bya?
Spojrzaa na niego, a potem na Rodzkiego. Uciek wzrokiem, podstawi sobie krzeso i usiad,
bawic si dugopisem.
- Nie - przyznaa.
- Nie interesujesz si polityk, prawda? - Lisicki umiechn si drwico.
Wzruszya ramionami.
- Powiedz wreszcie, o co chodzi.
- Przyjcie, na ktrym bya, organizowa sam premier. Dokadniej, jego kancelaria. Bya

tam masa politykw i szych wszelkiej maci. Morderstwo niezbyt dobrze robi sondaom.
- Powtarzasz si. Ale przecie do morderstwa doszo na innym przyjciu.
- To drugie te organizowa nie byle kto, bo... prezydent - oznajmi Lisicki. - Jego te
obchodz sondae.
Prezydent, premier, cae morze notabli, wielkie pienidze. I co z tego? mier jest mierci,
mord mordem. Tego nic nie zmieni.
- Dobra, no i co w zwizku z tym?
- Tylko tyle, e mamy naprawd niewiele czasu, zanim rozpocznie si prawdziwe polowanie
na czarownice. A wtedy ju nie bdzie adnej taryfy ulgowej. Do tej laski i caego tego brudnego
biznesu dobior si wszystkie moliwe spy, media, suby, inne. My wolimy kameralne obrazy,
a nie takie epickie superprodukcje, ale nic na to nie poradzimy.
- W superprodukcjach musi zgin jaki wany dla fabuy bohater, a tego nie chcemy - doda
jeden z nieznajomych.
- W takich filmach ginie te wicej policjantw. - Rodzki wzi Marik pod rami i wyszli.
- Buce - warkna do niego Marika, gdy odeszli ju wystarczajco daleko. Korytarz jakby
si skurczy, zwzi, niczym ywa materia. Punktowe wiateka z trudem przedzieray si przez
mrok.
- Buce, ale przynajmniej jasno si wyraaj. Od przyszego tygodnia bdzie tu
megaledztwo, media, prywatni detektywi, caa ta karuzela, ktra nie pozwala na spokojne
badanie sprawy. Jeli nie znajdziemy do tego czasu Olgi, moe by naprawd le...
Marika zawahaa si.
- Nie wiem, czy wci chc jej szuka.
- Dlaczego?
Moe powinna mu powiedzie? Rodzki by przyjacielem. Przynajmniej wydawao si, e nim
jest. Musi na kim polega. Sama nie da rady. Nie bdzie w stanie uratowa Olgi. Musi znale
sojusznikw. Rodzki by sojusznikiem, Lisicki wrogiem. Zaufaj mu, do cholery.
- Przeczucie - burkna.
- Nie rozumiem.
Zatrzymaa si i wskazaa za siebie, na pokj, z ktrego wyszli.
- Nie ufam im.
Rodzki milcza.
- Co tu nie gra - dopowiedziaa. - W caej tej sprawie co nie gra. A jak czego nie
rozumiem, wol odsun si na bok i poczeka.
Odniosa wraenie, e Rodzki ma ochot j przytuli i pogaska po gowie.
- Chod, pjdziemy na piwo.
Przeskoczyli przez ulic i ruszyli w d, w kierunku parku. Stanowili dziwn par. On stary,
wielki, nieforemny, sterany yciem i dowiadczeniami. Ona pikna, powabna, moda. Tylko oczy
mieli podobne. Odwane, mdre, silne. Oczy ofiar, ktre przezwyciyy przeciwnoci. Pokonay
oprawcw, puapki, okrutne arty i wyzwania losu. Mimo rnicy wieku oboje byli ju
zahartowani, mieli stalowe serca i wewntrzn si, ktra pokonywaa strach, zanim ten zdy
wychyn zza rogu.
Rodzki pchn drzwi niewielkiego pubu, ktry otwarto w podziemiach po jakim budynku
uytecznoci publicznej, i przepuci Marik. W rodku nikogo nie byo. Barman czyci szklanki

i sprawdza butelki, przygotowujc si na wieczr. Skin gow Rodzkiemu. Znali si.


Wygldao na to, e komisarz zaglda do czsto do kieliszka czy kufla. Kady ma swoje
problemy...
Zamwili duy dzban jasnego pszenicznego piwa i usiedli w rogu.
Rodzki nic nie mwi. Co go gryzo. To byo wida jak na doni.
Jednak porzdny z niego facet, pomylaa Marika. Nie winia.
- No powiedz wreszcie - szepna.
Najpierw przypali jej papierosa, potem sam sign do paczki. Zacign si dymem i
przerzuca zapalniczk w palcach.
- Nie wszystko jest takie, na jakie wyglda - zacz wreszcie.
- Domyliam si.
- Zanim ci... zaangaowalimy, Olga miaa status poszukiwanej.
Spojrzaa, nie bardzo rozumiejc. Wci przecie jest... poszukiwana.
- Wydano za ni list goczy - doda.
- Nie rozumiem.
Rodzki skrzywi si, odetchn dwukrotnie i dopiero wtedy powiedzia:
- Prokurator chcia postawi jej zarzut morderstwa i zamkn j na trzy miesice.
W sumie nie zaskoczyo jej to. Czua, e co jest nie tak. Nie ponaglaa Rodzkiego. Skoro
zacz mwi, niech dokoczy. Tylko dlaczego, do kurwy ndzy, j w to wpltano? Dlaczego
przyszlicie i wcisnlicie mi kit, ktry teraz smakuje bardzo gorzko? Czy naprawd mylisz, e
ujdzie ci to bezkarnie?
- Mariko, sprawa Olgi zacza si nieco inaczej, ni ci j przedstawilimy. Jak pamitasz,
Olga przez duszy czas bya wsplokatork jednej z ofiar naszego... seryjnego, Katii Husin.
Wedug zezna ssiadw dziewczyny zachowyway si prowokacyjnie. Chodziy objte,
trzymay si za rce publicznie, caoway na awce, wyglday jak kochanki. Nieraz Olga
pokazaa palec jakiej staruszce, gdy ta popatrzya na owo ostentacyjne wyraanie uczu zbyt,
hm, krytycznie... Gdy Katia zostaa zamordowana, prokurator uzna, e Olga moe by nie tylko
wanym wiadkiem.
- Nie chcesz mi chyba powiedzie... - zacza Marika, ale Rodzki jej przerwa i dokoczy
to, czego si i tak spodziewaa.
- Skoro znikna, naleao uzna j za gwn podejrzan.
- Olga nie jest morderczyni.
- Ucieka z miejsca zbrodni.
- Skd wiesz, e ucieka?
- A widzisz j gdzie tutaj? Takie zaoenie nie byo bdem w sztuce. Zawsze mordercy
szuka si w krgu bliskich, z prostym motywem, a nie z jak amigwk. Ponadto prokurator
nie mia pojcia o innych podobnych sprawach, bo te byy kryte, hm, nie bez przyczyny.
Marika spojrzaa czujnie.
- Pierwsza ofiara, prawda? Ten nieszczsny syn polityka?
Rodzki skin gow.
- Micha, syn Dariusza Zwary, by chopakiem pierwszej ofiary, std obecno w naszym
ledztwie ABW i Lisickiego. Std te troch... przekama.
- Jakich?

- Pierwsza ofiara, ucja, bya luksusow prostytutk i jednoczenie dziewczyn Michaa


Zwary. On nie wiedzia o tym, e jego pikna modelka tak sobie dorabia. Pozna j w jakim
klubie, zakocha si. Jednak nie przesta korzysta z usug Soni, cho twierdzi, e to mia by
ostatni raz. Nie zlicz, jak czsto widywaem te ostatnie razy.
Rodzki odetchn, przypali kolejnego papierosa i wypi niemal ca szklank piwa na raz.
- Wybrali si z przyjacimi do zapomnianego rzdowego kurortu, gdzie zamwili sobie
dziewczyny - podj. - Micha na swoje nieszczcie opisa w oczekiwaniach pikn ucj i j
dosta. Nie kopi, tylko prawdziw ucj, w ktrej tak bardzo si zakocha. Wierzy czy nie,
chopak sprawia wraenie do rozsdnego i... miego, w przeciwiestwie do ojca. Sdz, e nie
kama.
- Co si naprawd stao?
- Micha twierdzi, e gdy zobaczy ucj, troch mu si wszystko zawalio. Bra narkotyki i
pi wd. Urwa mu si film, gdy by na play, i nic nie pamita. Obudzi si w domu.
- W raporcie nie ma mowy o narkotykach i alkoholu - szepna Marika.
- Ani o tym wszystkim, o czym mwi. Tatu i Lisicki zadbali, eby nie byo, by pozostawi
wiatu jedynie prost opowie. Zeznanie grzecznego chopca nie do podwaenia. Jest wic
gadka historia o tym, jak tajemniczy seryjny zabjca morduje mod dziewczyn, modelk, a
biedny chopak w tym czasie jest w domu i nic nie widzi. Wszystkie zeznania s odpowiednio
spreparowane, a sprawa zamknita. Zoliwi mog dopowiedzie, e do tej teorii nagle zaczto
dopasowywa kolejne przypadki...
- Morderc moe by wic syn Zwary...
Rodzki umiechn si.
- Nie ma tak prosto. Rozmawiaem z tym chopakiem, jest szczerze przybity, zdruzgotany.
Wci, po niemal roku, ciko mu si pogodzi z tym, co si stao. Cakowicie mi si rozklei i
wypaka. Mwi, e kocha t dziewczyn i e wybaczyby jej to, co robia. Ma do siebie wielki
al...
- Czyby?
- Mariko, pracowaem kiedy w obyczajwce. To wcale nie jest rzadki przypadek, e
porzdny go eni si z dziwk, wybacza jej wszystkie winy, a na koniec wybiela, ile si da. No
i zostaj szczliw par. Chcesz przykadw? Jest ich naprawd sporo.
- Mio to dobry powd, by zabi.
- Nie sdz.
- To nie on zgin. Powinien mie proces.
- Mariko, uwierz mi, zbadaem to na tyle, na ile mogem, i uwaam, e on jest rzeczywicie
niewinny, e mwi prawd. Wbrew temu, co nakaza mu ojciec, nie prosi o adwokata, nie
ukrywa niczego. Powiedzia wszystko, jak byo, i to brzmi wiarygodnie. Zostawi t dziewczyn
sam w nocy na play i to jedyna jego wina. Za to si nikogo nie skazuje.
- A za mataczenie w ledztwie?
- I tu dochodzimy do sedna. O ile Micha jest moim zdaniem niewinny, o tyle mam ju
powane wtpliwoci co do jego ojca.
- Ojciec zabi dziewczyn syna?
- Nie. - Rodzkiego ten pomys najwyraniej rozbawi. - Ale nie mam pewnoci co do
dalszego cigu.

- Jak to?
- Zwara to... grony czowiek.
- Do tego stopnia, by zabi?
- Naprawd strasznie liski typ. Taki w wpezajcy w kady zakamarek, na tyle grony,
eby wszyscy chcieli si z nim przyjani zamiast kci, nawet jeli tylko udaj. Uwaa si za
bezpartyjnego fachowca od bezpieczestwa i sub specjalnych. Romansuje i z prawic, i z
lewic. W kadym rzdzie daj mu jak funkcj. A to doradcy sejmowej komisji, a to szefa
ekspertw przy premierze, a to gwnego analityka rzdowego studium strategicznego. By te
strategiem w Biurze Bezpieczestwa Narodowego i doradc ministra obrony. Ten czowiek
potrafi si znale, zakrci, ustawi. Mwi piknie, kwiecicie, uwielbia popisywa si penymi
ozdobnikw przemowami, ale gdy zamilknie, naprawd masz wtpliwoci, czy to gangster, czy
wity.
- Jak masz wic teori?
- adn, tylko niemiae podejrzenia. - Dopi piwo i nala sobie kolejn szklank.
- Jednak mi o nich opowiesz, prawda?
- Naley ci si. No wic caa ta teoria o seryjnym zacza mi mocno mierdzie przy
czwartym zabjstwie. Ofiary byy ze sob powizane, znay si, miay punkty wsplne. Zbyt
duo zbiegw okolicznoci. Zabjca seryjny nigdy a tak nie ryzykuje, nawet jeli chce by
zapany, a ten jest, hm, zbyt skrupulatny i bardzo dba, eby myli tropy. Zostawia mao ladw,
dba o pozory, nie robi adnych bdw. Typowy seryjny tak nie dziaa. Ale jest jeden typ
zabjcw, ktry dokadnie odpowiada temu profilowi.
- Zawodowiec.
Skin gow.
- Kto wynajty, eby upozorowa seri morderstw, jakby to robi jaki psychopata,
zboczeniec, sadysta. A w sadyzm jest wybitnie upozorowany. C, dlatego sdz, e pan Zwara
mg macza w tym palce. Ma wiedz i znajomoci, ktre z pewnoci pomogy mu znale
waciwego do tego celu cyngla.
- Grony przeciwnik. Jednak on wkroczy pniej. Kto zatem zabi ucj?
- Skd mam wiedzie? Trzeba by przeprowadzi porzdne ledztwo od nowa, a nie czyta
retuszowane raporty, z ktrych wynika tylko jedno: sprawca nieznany.
- A jaka w tym wszystkim jest rola mojej Olgi?
Rodzki dugo zbiera si do tej wypowiedzi. Wypi troch piwa, wyj papierosa z paczki, ale
chyba uzna, e za duo ju wypali, bo schowa go z powrotem.
- Z tego, co zezna mi nieoficjalnie syn Zwary, zamwili u Soni trzy dziewczyny: ucj,
Mari Maidan oraz Kati Husin. Wszystkie trzy nie yj. Maria Maidana mieszkaa z Kaj
Bartol, ktra zgina wkrtce po nich, a Katia z twoj Olg. - Chwyci kartk, na ktrej zrobi
schemat. Kade z imion zakreli okrgiem i poczy z innymi. - Oto siatka zalenoci. - Rodzki
chrzkn. - Te dziewczyny moe znay prawd o zbrodni w Grodnie, moe groziy zarzutami
Zwarze lub synowi.
- Jeli nie zabi ucji, to nie byy przecie dla niego grone.
- Nawet nie wiesz, do jakiego stopnia tacy ludzie jak Zwara potrafi by ostroni i
bezwzgldni. Wystarczy, e stanowiy hipotetyczne zagroenie, e mogy zezna o tych
narkotykach czy prostytucji, a ju Zwara mg je uzna za miertelne zagroenie.

- Dla syna?
- Nie. Dla swojej politycznej kariery. Micha chciaby, eby ta sprawa zakoczya si
inaczej.
- Tak mwi, co nie oznacza, e to prawda.
Rodzki zaduma si.
- Moe. Tak czy inaczej, ofiary naszego seryjnego s blisko powizane i tu jest klucz do
rozwizania zagadki. Wszystkie dziewczyny pracoway w brany, przyjaniy si i
prawdopodobnie wszystkie sprzedaway si za pienidze.
- I wszystkie nie yj.
- Z wyjtkiem Olgi. Myl, e twoja przyjacika yje i si ukrywa. Jako e mieszkaa z
Kati, morderca sdzi, e moe by zagroeniem. Olga prawdopodobnie si zorientowaa, e tak
jest, i dlatego znikna.
Marika spowaniaa.
- Lepiej by byo, ebymy jej nie znaleli - powiedziaa wolno. - Dlaczego pozwolie mnie
w to wplta? Dlaczego podawae faszywe tropy? Po co? Co chciae osign?
Rodzki wytrzyma jej wzrok.
- Oni jej szukaj, Mariko, i wczeniej czy pniej j znajd. Dlatego sdz, e lepiej,
ebymy to my j znaleli szybciej. Jestem po twojej... po waszej stronie. Razem moemy z nimi
wygra. Sam jestem skazany na porak. Wy te...
Moe mwi prawd. A moe nie.
- Jednego nie rozumiem... - Marika si zawahaa. - Skoro Zwara... likwiduje osoby, ktre
mog by dla niego politycznie grone, to dlaczego nie zleci zabjstwa Sylwii Mlecz? Przecie
Olga bardziej ostatnio ya z ni ni z Kati. Sylwia te moe o wszystkim wiedzie.
- Nie wiem, ale odpowied prawdopodobnie jest prosta. Moe wierz, e Sylwia jest na tyle
mdra, eby nie podkada gowy pod topr, a moe licz na to, e wczeniej czy pniej
doprowadzi ich do Olgi i wtedy bd mogli zaatwi obie. Moe ju nie bdzie to seryjny, tylko
zdarzy si zwyky wypadek? W samochodzie pknie opona albo wpadn w dziur w ziemi.
- Do spiskowa teoria.
- Masz lepsz?
Nie miaa, do diaba. Poza tym wszystko, co powiedzia Rodzki, miao sens.
A jednak czua, e to jeszcze nie koniec.

27
Jechali na pnoc. Rodzki prowadzi ostronie, podobnie jak wczeniej. Nie przekracza
prdkoci i wyprzedza, tylko kiedy musia. Teren powoli z paskiego i typowo rolniczego robi
si pagrkowaty, zdziczay, znacznie mniej zaludniony. Szerokie, dobrze wyprofilowane ulice
pomalowane biaymi pasami staway si coraz bardziej brudne i zniszczone. Pogoda te si psua.
Chmury rozlay si po niebie, zakryy ostatnie promienie soca. Zacz sipi niemiay ciepy
deszczyk.
- Boisz si jedzi?
- Nie. Lubi myle za kierownic.

- I o czym mylisz?
- e nie powinna wicej wraca ani do mieszkania na Miodowej, ani do Bristolu.
Marika nic nie odpowiedziaa. Posmutniaa. Wiedziaa, e ma racj.
- Sprbuj jako zawiadomi tego twojego Romea, eby tam nie przychodzi.
Zatrzymali si po drodze w wiejskim sklepie wielobranowym, gdzie Marika kupia przybory
toaletowe i troch rzeczy.
- Nie pa kart. - Rodzki wyj gotwk.
- Troch to mieszne. Nie gramy w filmie szpiegowskim.
- W filmie bohaterom zawsze udaje si przey. Tu nie moesz by tego pewna.
- Jaki mamy plan?
Rodzki chcia od razu skupi si na poszukiwaniach Olgi, przekonywa Marik, e trzeba j
znale jak najszybciej, ale wymoga na nim dwie rzeczy.
- Musz mie dowd, e mwisz prawd - ucia protesty.
Na odwiedzenie Zwary Rodzki si nie zgodzi. Uwaa, e to zbyt niebezpieczne. Twierdzi
ponadto, e chopak przebywa teraz prawdopodobnie w Hiszpanii. Zaproponowa co innego.
- Porozmawiamy z jego przyjacimi. Sama wycigniesz wnioski.
Artur i Pawe, dawniej wraz z Michaem trzej muszkieterowie, podobno do niedawna
nierozczni, dzi mocno skceni. Zbrodnia potrafi porni najlepszych przyjaci. Z notatek
Rodzkiego, ktre da jej do przeczytania, wynikao, e pierwszy z klubu wypad Micha, ktrego
ojciec zwyczajnie odseparowa od przyjaci. Artur i Pawe pocztkowo trzymali si razem, ale
bez Michaa nie mogli znale wsplnego jzyka. W kocu pobili si w pubie i od tego czasu nie
rozmawiali ze sob.
- Skd wiesz o bjce? - zapytaa Marika.
- Byo zgoszenie waciciela baru. Zdemolowali mu lokal. Obaj wyldowali w areszcie.
- Kto zacz?
- Nie wiadomo, odmwili zezna. Wiesz, co jest ciekawe?
- No?
- Kto zapaci za szkody i waciciel baru wycofa skarg, proszc, eby chopakw
wypuci. Domylasz si pewnie kto?
- Twj ulubieniec, Zwara?
- Wanie. Tak czy inaczej, od tego czasu chopcy s zaciekymi wrogami.
Stanli w korku przed wjazdem na autostrad i Rodzki zacz rozglda si niespokojnie.
- Szukasz towarzystwa?
- Nie zdziwibym si, gdybymy je mieli.
- Dokd dokadnie jedziemy?
- Artur jest na wakacjach, wynaj leniczwk za Chojnicami.
- Po czym takim?
- Te chopaki, Artur i Pawe, to do nieprzyjemne typy - westchn Rodzki.
- Zaprzyjanie si z nimi, e wiesz, gdzie ich szuka?
- Powiedzmy, e dyskretnie staram si ich kontrolowa i obserwowa. Podpiem si pod
komputer jednego z nich.
- Podpie? Znasz si na tym?
- Znajomy si zna. Mam dostp do laptopa gagatka, jego e-maili, dokumentw. Wynaj

leniczwk, korzystajc z internetowej promocji. Dziki temu komputerowi duo si o nim


dowiedziaem. Wiem, na jakie strony wchodzi, co go... hm, pociga.
- Pewnie pornosy.
- Dziewidziesit procent czasu spdza na Redtube. Przez pozostae dziesi wyszukuje
sobie rne laski. Niestety, nie sta go ju na to, co kiedy, wic zamawia towar, hm,
wybrakowany.
Marika spojrzaa ostro.
- Przepraszam - powiedzia szczerze skruszony
- Ktry to?
- Artur. - Pokaza jej zdjcie.
Patrzy na ni czarnowosy dzieciak o okrgej buzi i szerokich barach. Wyglda na niskiego i
do... ograniczonego. Moe tylko wyglda.
- A to Pawe. - Poda jej drugie zdjcie.
Chyba ciekawszy, mdrzejszy. Szczupy i wysoki blondyn.
- O tym te co wiesz?
- Co tam wiem... Jeden z najlepszych studentw w historii SGH, ogromny potencja. I
niewykorzystany. Gdyby nie trafi na towarzystwo tych dwch pijusw, to pewnie zrobiby
szybk karier. Proponowano mu zostanie na uczelni, rne programy naukowe, a on... nagle
obniy loty do przecitnych. Tak jakby nie chcia si ju wyrnia.
Marika chciaa zada jakie pytanie, lecz zrezygnowaa.
- Ciekawe - powiedziaa tylko.
- Wiem, co mylisz. To dobry typ na zabjc, tyle e ma elazne alibi, przynajmniej na cz
zdarze.
- Wierzysz w elazne alibi?
- No tak, zawsze kto moe kama.
- Na mj nos on nie ma z tym nic wsplnego, ale nie przesdzam sprawy.
- A Artur?
- Chyba... jest za gupi.
- Ale w pornosach si rozsmakowuje.
- C, on te ma elazne alibi.
Marika spojrzaa na wyprzedzajcego ich land rovera. Dwaj przystojniacy wpatrywali si w
ni ponad gow Rodzkiego. Pokazaa im palec, a oni si umiechnli. Wtedy Rodzki wyj
walthera. S przyjaciele, ktrzy niezwykle skutecznie odstraszaj natrtw.
- Czym si zajmuj teraz? Robi co poza studiowaniem?
- Maj wakacje i pewnie pij na umr i korzystaj... sama wiesz, z czego. Pawe w czasie
roku szkolnego wsppracuje z agencj fotograficzn, robi zdjcia.
- Nie chcesz chyba powiedzie, e fotografuje modelki?
- Nie, robi fotografi artystyczn i eksperymentaln rnymi dziwnymi aparatami. No ale ta
agencja jest do znana i na pewno dostaje zaproszenia na rne imprezy. Podejrzewam, e to tak
natrafili pierwszy raz na Soni. Chyba e to Zwara im da ten kontakt.
- Dobry tatu. - Marika si umiechna.
- Dba o potrzeby alkoholowo-uywkowe syna. Stara si by dobrym kumplem, z tego, co
ustaliem...

Poszuka chwil w papierach i powiedzia:


- Tu masz wszystkich trzech. - Wskaza na fotk zrobion gdzie w grach.
Trzej przyjaciele z boiska. Micha zdecydowanie wyrnia si urod i postaw. Rzdzi. To
on tutaj gra pierwsze skrzypce. Zabrako go i druyna si rozpada. Tak bywa, szczeglnie gdy
pojawia si problem. A morderstwo to problem rwnie dla takich dupkw.
- Ukrade zdjcia z laptopa Artura?
Rodzki umiechn si znaczco i z dum. To ja, pierwszy haker III RP. Oczywicie pod
warunkiem, e kto mnie dokadnie poinstruuje, co i jak.
- Moe to ktry z nich zabi ucj? - Susznie zaoya, e najatwiej byoby rozpracowa to
morderstwo. - Skoro nie masz o nich dobrego zdania...
- Nie. - Pokrci zdecydowanie gow. - To takie mode, bezmylne dupki, pazerne na kas,
kompletnie nieczue, pozbawione empatii i jakichkolwiek granic. Modzie na mod
amerykask.
- I nie pasuje ci to do profilu mordercy?
- Obaj maj niepodwaalne alibi. W trakcie zabjstwa byli ze swoimi paniami. Pamitasz:
byy trzy dziewczyny. Artur by w tym czasie z Kati, Pawe z Mari, Micha z ucj. ucja
zgina. Katia i Maria daj alibi pozostaym chopcom.
- Wic tylko Micha moe by podejrzanym?
- Ju ci mwiem, e moim zdaniem to nie on, ale rzeczywicie podejrzanym by powinien.
- Wobec tego kto jest morderc? Zakadajc, e alibi nie byo sfaszowane, bo teraz przecie
nie moesz go potwierdzi?
- Moe ty si okaesz lepsz ledcz i go znajdziesz. A propos, mam dla ciebie
niespodziank.
- Jak?
- Bdzie na ciebie czeka pod t leniczwk.
- Kto?
- Gdybym powiedzia, nie byaby to niespodzianka.
Niespodzianki jednak nie byo. Gdy trzy godziny pniej parkowali na lenej polanie przed
podjazdem do leniczwki, Rodzki poszarza na twarzy, potem zerkn na zegarek, popatrzy
dookoa, jakby obawiajc si, e pad ofiar jakiego artu, w kocu wyj telefon i zakl.
- No tak, nie ma zasigu.
- Kto tu mia by?
Marice nie udao si jednak uzyska adnej odpowiedzi. Rodzki by nieprzejednany
Niespodzianka to niespodzianka, nawet jeli si nie zjawia. Moe przyjedzie pniej.
- Chodmy, nie ma na co czeka.
Marika pomylaa o Romeo i nagle wpada na durny pomys. A co, jeli to agent? Jeli
specjalnie zosta jej podstawiony, a ona... a ona si w nim zakochaa. Cholera, nie przyzna si do
tego, nie bdzie wstydu. W kocu pieprzya si te z Kryszem, a wczeniej z tym studentem,
ktrego tak szybko zapomniaa. Zawsze moe powiedzie, e to specjalnie, e tylko udawaa. Ale
czy na pewno to wytrzyma? Czy nie da po sobie pozna, e jest inaczej? e byo jej fajnie, e
przyszo jej do gowy co, o czym moe nigdy w yciu nie mylaa? Zycie moe by fajne,
mona obudzi si z umiechem i myle, e kady kolejny dzie bdzie soneczny i radosny, do
licha, to naprawd moliwe.

Rodzki ukry si za drzewem, cignc j za sob.


- Poczekajmy, zobaczymy, co si bdzie dziao - zaproponowa.
Ale nie dziao si nic.
Leniczwka nie bya zbyt okazaa. Zwyky drewniany domek troch w stylu gralskim, ale
nie tak solidny. Duy strych, spadzisty dach, przeduony tak, by zakrywa wicej tarasu. Pod
tarasem betonowy st do ping-ponga, kilka krzese i rozstawiony grill, wygaszony i brudny.
Obok butelki po piwie i wdce. Dwie po czystej, ze trzydzieci po browarze. Jakie zwoki na
leaku, przykryte kocem. Nic wicej. Poza cisz i szumem drzew. Wspaniae okolicznoci do
sjesty.
- A jeli odnajd Olg? Jaki bdziesz mia pomys na zakoczenie caej sprawy?
Rodzki mrugn do niej okiem.
- Co wymyl.
- Lepiej, eby mi si ten pomys spodoba.
- Spodoba ci si. Jeli gracz ma w rku same atuty, moe wybiera w moliwociach.
- A ty sdzisz, e je masz?
- Bd mia. Z Olg bd mia potne atuty. Nie do pobicia.
- Zobacz, co si dzieje.
Zwoki z leaka wstay, chwiejnie przeszy przez taras, potkny si o bel drewna i
przewrciy na traw.
Zamiay si gono. Potem opary si o drzewo i prboway wysika. Zamiast tego puciy
gonego pawia.
- Boe, co za winia.
- O tym wanie mwiem, taka modzie. Chodmy.
Zanim jednak wyszli, drzwi tarasu otworzyy si i wychyna z nich druga posta. Chudy
mczyzna w samych majtkach mia butelk mocnego alkoholu w doni. mia si gono z
przyjaciela.
Marika bez trudu rozpoznaa dwch z trzech muszkieterw ze zdjcia. Artur i Pawe.
Ciekawie by si zrobio, gdyby jeszcze w pobliu drzema Micha.
- A mieli by wrogami - mrukna.

28
Pierwszy w pysk dosta Artur. Marika okazaa si mao cierpliw lask i po prostu zdzielia
szczyla w nos, gdy ten cigle upiera si, e jest najpikniejsz cizi, jak w yciu widzia.
- O kurwa, mj nos - zawoa, trzymajc si za rozkwaszony kinol.
Pawe chcia rzuci si przyjacielowi na pomoc, ale Rodzki pchn go z powrotem na fotel.
- Lepiej sied, dzieciaku. Widziaem, co potrafi zrobi ta dziewczyna z natrtami, ktrzy nie
rozumiej wyranych ostrzee.
- Mj nos - powtrzy Artur.
- Uspokjcie si na chwil, bo inaczej zabierzemy wam cay zapas alkoholu przed
wyjazdem.
To ostrzeenie podziaao i dalsza rozmowa przebiega w miar spokojnie.

Artur boczy si jeszcze jaki czas, ale odpowiada na pytania.


Obaj potwierdzili wersj Michaa i wszystkie notki Rodzkiego. Byli ze swoimi dziewczynami,
gdy usyszeli wracajcego z play Michaa. Micha poszed spa, oni bawili si dalej. Dopiero
nad ranem zorientowali si, e ucji nie ma. Michaowi urwa si film, nie wiedzia, co si stao.
Poszukiwania i nawoywania nie przyniosy rezultatu, wic zadzwonili do Soni. Kazaa im
poczeka do rana i wtedy ponownie poszuka. Przeszli drog na pla, raz, drugi, potem zeszli z
traktu i szukali w jego okolicach. W kocu, dopiero po poudniu, ktremu z nich co si rzucio
w oczy w pobliskich chaszczach.
- Ktremu z was? - zapytaa Marika, uwanie ich obserwujc. - Kto pierwszy zauway
ucj?
- Nie wiem - odpar Pawe. - Moe to byem ja, a moe ktra z dziewczyn. Nie pamitam.
Ruszyli w tamtym kierunku i po chwili znaleli ucj. Miaa rozerwane ubranie i miazg
zamiast twarzy. Wygldaa na zgwacon. Nie oddychaa.
- Prbowalicie j reanimowa?
- Nie artuj, wida byo, e nie yje. Nie chcielimy niczego dotyka.
- Micha zadzwoni do Soni, a zaraz potem do ojca.
- Co byo dalej?
- Zaroio si od glin. Nam kazano czeka w domu.
- Gliny byy w mundurach?
- Bo ja wiem. - Pawe spojrza na Artura, ktry by cigle obraony, wic prawie nic nie
mwi. Tym razem jednak doda:
- Nie, mundurowi przyjechali pniej, ale ich nie wpucili. Ci bez mundurw byli waniejsi.
Rodzki i Marika spojrzeli po sobie. Policjant wzruszy ramionami, jakby chcia powiedzie:
Przecie to wszystko ci mwiem. To ledztwo byo ciem. Zatuszowano spraw, a teraz kto
tuszuje dalej, mordujc dziewczyny od Soni.
- Przesuchano was?
- No... tak.
- Oddzielnie? Kadego z osobna?
Pawe poszuka wzrokiem Artura. O co, kurwa, chodzi tej cizi?
- Tak - odpar Artur. - Zoylimy zeznania, wszystko powiedzielimy dokadnie tak, jak
byo.
- Micha j zamordowa? - zapytaa wprost Marika.
- Co? Micha? - zawoa Pawe. - Niby jak?
- A skd wiesz, e nie on?
- No... wiem. Przecie... Micha by tego nie zrobi.
- Wiecie, e kocha t dziewczyn, a okazao si, e jest dziwk.
- To powd, by rn, a nie zabija. - Artur si zamia i po chwili spowania. - Tylko mnie
nie bij.
- Gwniarz jeste - mrukna Marika. - Skd wiecie, e Micha tego nie zrobi?
- Powiedzia nam.
- Przecie nie pamita.
- By po takiej dawce alko i koki, e nie daby rady nikogo skrzywdzi - westchn Artur. Po czym takim ma si jazd na przyjemnoci, a nie zabijanie.

- O, widz, e jeste ekspertem.


- Wiem, co wiem.
- Dobra, glinom mwilicie o narkotykach?
Znw spojrzenie.
- To nie miao zwizku.
- Pewnie zabjstwo te nie miao zwizku ze mierci. Kto zgin, a wy po paru miesicach
znw oicie i pacie w lesie.
Artur wykrzywi gb w przemiewczym grymasie.
- Co mamy robi, paka? Nosi aob?
Rodzki westchn i zapyta:
- Chcesz wiedzie co jeszcze?
- Nie.
Wychodzc, Marika kopna butelk z wdk tak, eby si rozbia, i nie przejmowaa si
dochodzcymi do niej z tyu przeklestwami.
- Co za mendy.
- Ale mwi prawd.
- Co nic nie znaczy.
- Tylko tyle, e musimy znale twoj Olg.
To prawda. Rodzki mia racj. Musieli j znale. Wsiadali do samochodu, gdy poczua, e
co jest nie tak. Przeczucie, ktre ostrzegao j ju tyle razy i nigdy nie zawiodo. Co, czego nie
lekcewaya i nie ignorowaa. Chwycia Rodzkiego za rami i wtedy go zobaczyli.
Czarna posta staa na szczycie lenego wzniesienia, czciowo schowana za drzewem. Miaa
na gowie bia mask z nierwnymi okrgami na oczach i ustach, troch przypominajc
przebrania odrzuconej modziey buntujcej si przeciw wadzy pienidza i korporacji oraz
niesprawiedliwociom spoecznym. Patrzy bez ruchu, jakby nie by pewien, czy go dostrzegli.
Dopiero gdy Marika otworzya drzwi, rzuci si do ucieczki.
Rodzki wyskoczy z pojazdu i krzykn, jednoczenie wycigajc bro.
Posta przyspieszya i znikna w gszczu.
Marika zawahaa si, czy nie zabra Rodzkiemu pistoletu, po czym ruszya w pocig.
Biega, gboko oddychajc, staraa si rwno odmierza kroki, wprawi organizm w stan
jednostajnie dziaajcej maszyny. Czas na przyspieszenie bdzie pniej. Dugodystansowcy
wiedz, e trzeba odpowiednio rozoy siy, by nie wysi na finiszu.
cigany mia nad ni przewag. Kilkadziesit metrw terenu, zapewne wiksz wiedz o nim.
No i prawdopodobnie by mczyzn. Sylwetka zdecydowanie wydawaa si mska. Kroki
rwnie. Cho zdawaa si do drobna jak na mczyzn, to mg by to efekt czarnego
obcisego stroju. Nie kry kobiecych krgoci, tylko ciao mczyzny. Wysportowanego
mczyzny.
Przewaga szybko si powikszya, a Marika stracia go z oczu, ale nie zwolnia, nie
zrezygnowaa.
Nie pozwoli mu tak szybko uciec.
Syszaa za placami charkot Rodzkiego i jego nawoywania.
- Marika. Marika! Stj! Zatrzymaj si. Nie go go. Ju nie mog.

Znw zobaczya morderc.


To musia by on. Nie mogo by w tym przypadku.
Dwiecie, moe dwiecie pidziesit metrw w bok, w prawo. Zatrzyma si i czeka. A
potem znw ruszy i szybko znikn jej z oczu.
Sytuacja powtrzya si po piciu minutach. P godziny pniej znowu. Marika cay czas
utrzymywaa rytm, lecz wiedziaa ju, e go nie zapie. Bya za saba.
- Cholera - zakla i zatrzymaa si.
Rodzki doczy do niej dopiero po dwudziestu minutach. Podbiega, jak si dao, ale by na
wykoczeniu.
- We to ode mnie, bo si zastrzel. - Odda jej pistolet.
- Oddychaj gboko.
- atwo powiedzie. Dla palacza...
- Te pal.
- Ja mam dwadziecia lat wicej dowiadczenia.
- Moesz i?
Skin gow.
Wtedy znw go zobaczyli. Na samym skraju lasu, przed bagnist polan, ledwie widocznego.
Zaraz, pomylaa Marika, nie powinno ci tu by. Czyby... nie, to niemoliwe.
- Pogrywa z nami?
- Moe chce si da zapa.
Cay czas kuca przy drzewie. Te dysza, ale znacznie lej. Nie dopadniemy go, pomylaa
znw. Wtedy raptownie uniosa bro i prawie nie celujc, strzelia.
Huk wystraszy Rodzkiego, ktry gwatownie przysiad na ziemi. Marika staa ju pewnie na
nogach w lekkim rozkroku i raz za razem naciskaa spust. Dwa, trzy, cztery... Przy omiu bro w
kocu szczkna.
- Tylko osiem naboi?
- Dziewi. Czemu to zrobia? Nie miaa szans trafi.
- Liczyam na fart.
- adny fart, teraz zdechn na zawa od pisania raportw o uyciu broni.
- Poradzisz sobie.
Przeszli w miejsce, gdzie by wczeniej czowiek w czerni. Kule nie zostawiy adnych
ladw. Nie byo te plam krwi ani niczego, co by wskazywao na skuteczno jej strzaw.
- Mwiem - mrukn Rodzki.
- Pewnie zaadowali ci giwer lepakami. Zobacz.
Botnista polana przechodzia w dwa gsto poronite wysokimi trawami pagrki ssiadujce
z wyrw w ziemi, ktra dalej koczya si skarp nad utwardzon drog. Na jej kocu wyrastaa
jaka posiado sprawiajca do okazae wraenie. Dwa biae domy, jeden wikszy, drugi
mniejszy, czerwona dachwka na strzelistych dachach, masa drewnianych gadetw wok, od
starego wozu ozdobionego kwiatami poczwszy, przez dwukki, taczki i rowery, a na wiadrach i
baliach skoczywszy. Wszdzie mnstwo kwiatw, rzdy drzewek, niewielki ogrd zakoczony
szklanym domkiem take wypenionym kwiatami.
Tak dobrze utrzymany i piknie ozdobiony dom robi wraenie w tej guszy.
- Co to kurwa jest?

- Letnia rezydencja.
- Rezydencja?
- Tak, nawet ci mog powiedzie, do kogo naley.
- Ojciec Zwary?
- Te si zdziwiem, e chopcy wynajli leniczwk tak blisko niego.
- Chyba zaczynam mie wtpliwoci co do twojej hipotezy o niewinnoci modego Zwary.
- Ja te.
Dom nie by zamknity, ale w rodku nikogo nie zastali. Rodzki wyranie niechtnie szed za
Marik, w kocu powiedzia:
- Lepiej, ebymy dalej nie szli.
- Dlaczego?
- To wamanie.
- Szukamy zaginionej dziewczyny, zapomniae? - Pucia do niego oko.
- Tu jej nie ma.
- Kto to wie?
Czarnego uciekiniera nigdzie nie byo. Obeszli wszystkie pokoje, zajrzeli do domku obok, ale
ten by zamknity. Moe siedzia w rodku. Rodzki zdecydowanie zaoponowa, gdy prbowaa
otworzy zamek kawakiem drutu.
- Zostaw to, naprawd.
Zostawia. Rozejrzaa si wok, majc ochot zakrzykn gono. Na kocu weszli do garau,
nieco dziwacznie umieszczonego, poczonego wskim przejciem z gwnym budynkiem.
Wewntrz nie byo samochodu. Pomieszczenie nie wygldao te jak wikszo tego typu miejsc.
ciany wyoono mikkim materiaem, a na pododze rozcignito maty do wicze. Przy cianie
sta atlas i kilka wieszakw na sprzt, hantle, odwaniki, pasy do wicze.
- To siownia. - Marika podesza do podwieszonego na haku worka bokserskiego. - Zwara
trenuje boks?
Rodzki nie odpowiedzia. Pochyli si i podnis z ziemi gumowy mot, ktrym mona byo
wiczy cios, uderzajc w lec obok opon, i ktry rwnie dobrze nadawa si do
zmasakrowania komu twarzy.

29
Ciko oddycha. Patrzy na nich z ukrycia i cieszy si, e to ju koniec na dzi. Nie planowa
konfrontacji tutaj. Bya zbyt ryzykowna. Starcie mogo zakoczy si ich zwycistwem. Czeka
spokojnie, a przeszukaj dom, a potem w bezpiecznej odlegoci towarzyszy im w drodze
powrotnej.
Potrafi porusza si w lesie. W modoci uczono go tego na specjalnych kursach. Ojciec by
fanatykiem wojskowoci, kursw przetrwania i innych mundurowych pierdo.
Niby taki porzdny czowiek. Wszystko dopite na ostatni guzik. Dyscyplina, karno,
porzdek. Musztra, nagroda i kara. Bg, honor, ojczyzna. Tak go uczono. Nawet w czasach
komuny dla ojca nie zmienia si hierarchia, a w III RP byo ju tylko atwiej. W odpowiednich
proporcjach. Idealne wychowanie.

A jednak spodzi potwora.


Albo stworzy go.
By jego produktem. Wynikiem wszystkich tych eksperymentw i pasji, ktre w nim
zaszczepi. Geny i wychowanie. Troch tego, troch tego.
Czy jednak dlatego sta si zabjc?
Nie.
To siedziao w nim od zawsze.
Ojciec nie zrobi z niego zabjcy.
Uksztatoway go wiat i przeycia.
Do o tym.
Patrzy na t dwjk poruszajcych si jak we mgle postaci i myla o przyczynach, a
tymczasem powinien planowa co zupenie innego. Fina caej tej historii. Co, co wstrznie
tym podym, maym wiatkiem penym kamstw i zawici.
Mia ju pomys.
Bardzo dobry pomys.

30
Rodzki zapakowa mot do reklamwki i obieca, e wyle go do analizy jak najszybciej, cho
zdawa sobie spraw, e to niewiele da. Jeli Zwara jest morderc, wybroni si. Dowd zdobyty
nielegalnie, wymierzony w polityka, ktry przecie moe wszystko zrzuci na karb prowokacji,
niechci oponentw, przeciwnikw i innych takich. Zabrany z domu, co najwyej da im
ostateczne potwierdzenie, kim jest zabjca. Pozostanie tylko jedno pytanie: mody czy stary?
Ktry Zwara jest naprawd winny? A moe obaj? Jaki by podzia rl w tym wszystkim?
Co dalej?
Co wymylimy.
- Twoja kolej - podkreli Rodzki. - Ja powiedziaem ci wszystko, co wiem. Teraz caa
nadzieja w Oldze. Ona jest naszym dokerem. Decyduj wic, co robimy? Wracamy do
Warszawy?
Marika zawahaa si po raz ostatni.
- Olgi nie ma w Warszawie.
- A gdzie moe by?
- Jeli rzeczywicie si ukrywa, myl, e j znajdziemy.
- A jeli nie?
- To nie yje, a wtedy i tak do niczego nam si nie przyda.
- Dobrze. Dokd jedziemy?
- Daj GPS. - Marika wzia urzdzenie i wpisaa adres i miejsce docelowe. - Std mamy
trzysta kilometrw.
- Co to jest Michawek?
- Niespodzianka, partnerze.
- Ale...
- Gdybym ci powiedziaa, to ju nie byaby niespodzianka.

No dobra, mylaa Marika podczas drogi, jeli nawet Rodzki ma racj z tymi swoimi teoriami,
to jak wytumaczy kolejne zabjstwo, ju bez zwizku ze spraw ucji? Dziewczyna z go
pup wydawaa si nie mie nic wsplnego z poprzednimi zabitymi. Tylko tyle, e te bya
dziwk. Ale prawdopodobnie si nie znay, bo wedug Rodzkiego ona od niedawna pracowaa u
Soni, a wczeniej bya zwyk mod aktoreczk. Chodzia po castingach, starajc si
bezskutecznie zwrci na siebie uwag. No i udao si, dziki odwanym kreacjom. Tyle e nie
zaproponowano jej roli ycia, tylko pieprzenie, kto wie, moe te ycia.
Za dobr kas.
I za mier.
Nagrod bya mier.
- Powiesz mi w kocu, dokd jedziemy?
Umiechna si.
- Do szpitala. Lubisz szpitale?
- artujesz?
- Ten jest inny. Nawet przyjemny. Znacznie przyjemniejszy ni mj.
Nie rozmawiali w zasadzie o tajemniczej postaci w czerni, ktra doprowadzia ich do domu
Zwary. Pocztkowo Marika przyja, e to zabjca, ale co w tym wszystkim nie grao. Jakby
chcia ich zaprowadzi po sznurku do rozwizania. Jakby... to bya puapka.
Nie prbuj rozwiza zagadki, jeli masz zbyt wiele niewiadomych.
Wtedy logika staje si przypadkiem.
Liczy si tylko szczcie, nie rozum.
Czyje to sowa?
Rodzki przymkn oczy. Wyglda jak zasypiajcy niedwied.
Przez chwil miaa skojarzenie z ojcem i wzdrygna si, natychmiast wprawiajc ciao w
drenie i doprowadzajc do czujnoci.
Noc. Ile to czujnych nocy spdzia, nasuchujc krokw wasnego ojca. Szurania w kuchni,
spuszczanej wody w azience, kapicego kranu, oddechw przy lustrze, gdy poprawia fryzur,
szykujc si do schadzki, odkrcanej zakrtki wody koloskiej, uderzenia doni o policzek, gdy
wsmarowywa obrzydliwy zapach w drapic skr, innych mikroladw napdzajcych strach.
Pierdolony dra.
Dosta za swoje.
A jednak ona nigdy go nie zapomni.
Nigdy nie przestanie nienawidzi i... kocha.
Jakie to straszne, kocha swojego oprawc.
Do Michawka dojechali w nocy. Marika nie wiedziaa, gdzie mog si przespa, wic
Rodzki znalaz motel, uywajc GPS-u. Nowy budynek bez charakteru sta zaraz koo stacji
benzynowej. Poow pokoi zajmoway jagodzianki, ktre rosyjscy kierowcy rozwozili po
okolicznych lasach.
Rodzki zapaci podwjn stawk, eby pani nie pytaa o dokumenty.
Pastwo Rodzcy - pomylaa Marika. Dla recepcjonistki tylko pastwo X.
W pokoju byo jedno ko. Rodzki chcia spa na pododze, ale Marika poklepaa miejsce
obok i powiedziaa:
- Nie krpuj si, partnerze.

Spojrza na ni dziwnie, jakby to przywoanie sposobu mwienia Lisickiego miao jakie


znaczenie. Nie miao, partnerze. Znw si umiechna.
Zerkaa potem co chwila na niego, nie mogc zasn.
On te nie spa. Cho kto wie. Milczco wpatrywa si w jaki punkt na suficie. Jego pier
unosia si rwnomiernie do gry i opadaa powoli.
Przyjaciel - pomylaa Marika - nigdy nie miaam prawdziwego przyjaciela, a Rodzki chyba
zasuy na to miano.
Przyjaciel, jak to piknie brzmi.
Przymkna oczy i chyba od razu zasna, jakby to jedno sowo byo lekarstwem duszy,
najlepszym rodkiem usypiajcym.
Rano kolejno wzili prysznic, kupili na stacji benzynowej gotowe kanapki i kaw z automatu,
po czym Rodzki wymusi na niej cz wyjanie. Powiedziaa mu tyle, ile musia wiedzie.
- Czemu wczeniej tego nie sprawdzia? - zapyta zaskoczony. - To rzeczywicie moe by
dobry strza.
- Szukaam trupa Olgi, a nie jej ywej - skamaa. - Poza tym... musiaam si upewni, o co
w tym wszystkim chodzi. Uczono mnie, ebym nie dziaaa pochopnie i impulsywnie.
- Uczono?
Spojrzaa na niego badawczo. Ile o niej wiedzia? Prawdopodobnie wszystko. Pozna kady
skrawek jej przeszoci. Sprawy z ojcem, przekltym Wiechockim, wuefist, dziesitkiem innych
osb, ktrym zdya nagrabi. Zna cae akta osobowe, papiery ze szpitala, oceny ze szkoy,
dokumentacj personaln, wszystkie te wistki, ktre maj niby pomc zrozumie czowieka, a
tak naprawd nie znacz nic.
Ale on to rozumia.
Miaa takie wraenie.
- Bender by dobrym nauczycielem - powiedziaa.
Stary dobry Bender, pierwszy czowiek, ktry w ni uwierzy, stara si wycign z
marazmu, z doka i popchn w gr. Porzdny czowiek, ale jeszcze nie przyjaciel. Nie miaaby
go tak nazwa. Mimo e znali si kilka lat, to z Rodzkim teraz bya bliej.
- Tak - przyzna. - Bender by bardzo dobrym glin.
- Zawiodam go.
- Czy ja wiem - mrukn w odpowiedzi, chyba chcc uci dyskusj.
- Poznae Bendera?
- Kiedy, dawno temu. Ale... nie byo nam po drodze.
- Bylicie wrogami?
- Nie, po prostu dziaalimy obok siebie. Ale doceniam to, co zrobi dla innych...
- Popapracw? To chciae powiedzie?
Skin gow.
- Popapracw.
- Jestem popapracem. - Marika si umiechna. - Nie ma co ukrywa. Nie wstydz si
tego.
- Jeste...
Na miejsce dojechali przed dziesit. Soce stao ju wysoko na niebie, przebijajc si przez
wysoki starodrzew okalajcy kompleks budynkw ogrodzonych wysokim murem, ktrego

strzega wartownia taka jak w budynkach wojskowych. Umundurowany stranik wypi brzuch i
patrzy na nich ciekawie, oddychajc ciko. Zapowiada si pikny, soneczny dzie, co dla
niego oznaczao mczarni w tym upale. Nie da si ukry, wola chodniejsze popoudnia. Rodzki
zaparkowa tu obok strwki.
- Teraz jeste pewna?
- Nie, ale nie mam wyjcia. Musz ci zaufa.
- A jeli to bd?
Nie odpowiedziaa od razu.
- Jeli co si stanie Oldze przez ciebie, zabij ci.
Zabrzmiao to nieco melodramatycznie, ale Rodzki si nie rozemia. Wiedzia, e podobne
groby z ust kobiet takich jak Marika naley bra na powanie.
- Chodmy.
Z tego, co wyczytaa kilka lat temu, orodek psychiatrii eksperymentalnej w Michawku by
pooony na terenie dawnego dworku szlacheckiego. Komunici zabrali prawowitym
wacicielom ich dom, bo by za duy na mieszkanie, i urzdzili w nim szpital dla obkanych. Z
czasem obok wybudowano betonowy budynek z pyty, przypominajcy szko, dodano
kotowni, kilka gospodarczych barakw i stworzono kompleks, w ktrym wykaczano
szurnitych pacjentw za pomoc terapii elektrowstrzsami i psychotropami o niezbadanych i
nieprzewidywalnych do koca skutkach. Po obaleniu komuny orodek przeja fundacja zdrowia
psychicznego, ktra z jednej strony przyjmowaa do najgorsze przypadki, z drugiej staraa si
rzeczywicie leczy tych, ktrzy dawali jakie nadzieje na wyleczenie. Niewielki oddzia
zamknity przyjmowa te pedofilw i zboczecw seksualnych, ktrzy nie mogli by sdzeni w
normalnym trybie.
Na recepcji podali cel wizyty, a niezbyt uprzejma kobieta odpara, e w niedziel s tylko
odwiedziny rodzin.
Ju niedziela? - zdziwia si Marika.
- Jednak dla nas pani zrobi wyjtek, prawda? - Rodzki pokaza jej policyjn odznak.
Obejrzaa uwanie dokumenty, a potem wzruszya ramionami.
- Tu pana wadza nie siga. Prosz poczeka, zapytam ordynatora.
Zdyli usi w poczekalni, gdy kobieta ich zawoaa.
- W porzdku, szef si zgodzi.
Zesza po nich pielgniarka. Moda, sympatyczna, umiechnita, przyjanie nastawiona.
Marika przymkna oczy. Ona przez cztery lata nie spotkaa ani jednej takiej osoby. Moe szkoda,
e nie umieszczono jej w tym przybytku.
- Staramy si stworzy tutaj domow atmosfer - opowiadaa pielgniarka, przechodzc
przez kolejne pomieszczenia wypenione normalnymi meblami, dywanami, obrazami i sprztem
wideo. wietlice rzeczywicie przypominay salony przecitnych domw. - Prosz za mn.
Kobieta, do ktrej przyszli, nie wygldaa na swoje osiemdziesit lat. Wci bya zadziwiajco
pikna i dostojna. Blada twarz mimo zmarszczek sprawiaa wraenie zdrowej i modszej ni w
rzeczywistoci bya.
Starannie uoone wosy, doskonay profil, pikna linia - to wszystko nadawao jej
arystokratyczny wygld. Siedziaa na kanapie, wpatrujc si w wyczony telewizor.
- Och, Mariko - poznaa przyby bez trudu - jak mio, e znw mnie odwiedzia. Wczoraj

bya zdecydowanie za krtko.


Marika nie sprostowaa, e to byo pi lat temu. Kto wie, moe wirtualne wcielenie Mariki
rzeczywicie byo tu wczoraj.
- Ciesz si, e widz ci w dobrym zdrowiu, Lidio.
- Kim jest twj przyjaciel?
- Komisarz Rodzki.
- Komisarz? Czy moja Olga znw co zmajstrowaa?
- Nie, ale musimy z ni porozmawia.
- Oczywicie, oczywicie. Wiem, e tobie mona zaufa. Skoro mwisz, e musicie, to
musicie. A co si stao? - Rozmazane spojrzenie wyostrzyo si na chwil i Rodzki przestraszy
si, e starsza kobieta nagle wyzdrowiaa i niczego si ju od niej nie dowiedz.
- cigamy gronego morderc - powiedziaa zgodnie z prawd Marika. - On te szuka Olgi.
- Ojej - wystraszya si nieco teatralnie Lidia.
- Musimy znale Olg pierwsi.
- Oczywicie, oczywicie.
- Musisz nam pomc, Lidio. I to szybko. Czas jest naszym wrogiem.
- Tak, czas jest wrogiem. - Chyba zastanawiaa si, co zrobi. - Olga mwia mi, e moesz
przyj.
- Ach tak-westchna Marika. - I co jeszcze mwia?
- e jeli przyjdziesz, mam ci nic nie mwi - odpara z umiechem staruszka. - e
przyjdziesz razem ze zymi ludmi i dlatego nie wolno mi niczego powiedzie. Jest pan jednym z
tych zych, komisarzu?
- Naprawd chcemy pomc...
- No pewnie, po co bycie jej szukali, gdybycie nie chcieli pomc, prawda, Mariko?!
Marika wiedziaa ju chyba, e nic nie uzyska.
- Wiesz, e chc pomc, Lidio.
- Tak, wiem, wtedy te chciaa jej pomc - sykna kobieta. - Bardzo jej pomoga. I sobie
te.
- Powiedz mi, gdzie jest Olga!
Stara wyda wargi i nagle z miej, sympatycznej, przyjanie nastawionej kobieciny wysza
wiedma.
- Nic - sykna. - Nic ci nie powiem.
- Musz j ostrzec, porozmawia - prbowaa jeszcze Marika. - Podaj cho numer telefonu
do niej.
Stara zamiaa si gono.
- Naprawd mylisz, e jestem taka gupia?
Krzyczaa za nimi, gdy wychodzili. Wyzywaa Marik od kurew. Mia staruszka.
Rodzki zatrzyma si jeszcze w recepcji.
- Mam pomys.
Poprosi kobiet w biaym fartuchu o sprawdzenie, kto odwiedza star Lidi Barask w
ostatnich latach. Recepcjonistka znw zadzwonia do ordynatora. Tym razem nie odebra
telefonu, wic sama zdecydowaa, mwic:
- Co mi tam, to chyba nie tajemnica.

- Wic? Kto ostatnio j odwiedzi i kiedy?


- Nikt. Nikt jej nie odwiedzi. - Sprawdzia jeszcze raz w komputerze. - Przynajmniej tak
wynika z ksigi.
- A byy jakie telefony do jej pokoju?
Kobieta westchna i sprawdzia.
- Co tam byo?
Rodzki nie pyta dalej, gdy zerkn przez rami i zobaczy, e codziennie kto dzwoni.
Zawsze w poudnie.
To powinno wystarczy.
Zadzwoni zaraz po wyjciu z budynku. Szli obsadzon drzewami alejk. Potne wierzby
przemawiay delikatnym szumem lici i skrzypieniem gazi. Wysoko, na biegncej tu pod
potem linii elektrycznej siedzia myszow. Marika przymkna oczy, odetchna gboko
wspaniaym powietrzem nasyconym zapachami wsi i poczua si jak dziewczynka zagubiona w
baniowo piknym, starym parku.
- Cze - powiedzia Rodzki do suchawki. - Zrobisz co dla mnie...? Tak, wiem, e jest
niedziela. Pilnie. To wane. Dobra, dyktuj.
Poda wszystkie moliwe dane orodka, numer telefonu z wizytwki, ktr zabra z recepcji,
oraz informacje dotyczce linii wewntrznej.
- Wiem, e to pewnie niepotrzebne. Telefony byy na gwn lini, codziennie o dwunastej,
to powinno pomc. Aha, jeszcze jedno. Nie mw o tym nikomu.
Rozczy si i wyjani, e ma przyjaciela w wydziale komunikacji, ktry zajmuje si
nasuchem elektronicznym.
- Podsuchuje niewinnych obywateli i wysya dane do dobrych wujkw ze Stanw?
Rodzki tylko si umiechn.
- To ten sam od zhakowania komputera tamtych dzieciakw? - zapytaa.
- Ten sam - przyzna Rodzki. - Nie powinien mie kopotw z namierzeniem numeru.
- A jeli to komrka?
- Filip... ten przyjaciel... wie, po co tam siedzi. Sprawdzi logowania telefonu i powinien
namierzy dzwonicego. Za chwil wszystko bdziemy wiedzie.
Mia racj. Zdyli wyjecha za teren orodka, gdy Filip oddzwoni.
- Kotlin, Zajazd Rycerski Zagoba - powtarza Rodzki, zapisujc w notesie. Marika
jednoczenie wbijaa adres do GPS-u.
- Sto dwadziecia kilometrw - szepna.
- Akurat dotrzemy na pny obiad.

31
Zajazd Rycerski Zagoba by najbrzydszym budynkiem hotelowym, jaki w yciu widzieli.
Rowa brya pobrudzona rnymi zielonymi i brzowymi ozdobnikami, wstrtnymi okiennicami i jak tragiczn rzeb niby-rycerza, ktry przypomina bardziej kosmonaut, moga z
powodzeniem wystartowa w konkursie na najwiksze paskudztwo. Po drugiej stronie ulicy
mieci si sklep elazny z gwodziami, rubkami, uszczelkami i innym szajsem, a zaraz obok

zwyczajny z pozoru dom o przyprawiajcych o mdoci landrynkowych cianach zachca do


wejcia napisem SEX SHOP.
- Czy wszystkie motele musz by tak okropne?
- To hotel, nie motel. Dwie gwiazdki. Dostosowujesz si do oczekiwa albo znikasz z rynku.
Nie przesadzaj, tancbuda wynajmowana na wesela i dyskoteki nie musi mie wygldu Sheratona.
- Hucpa - mrukna, gdy przeczytaa wywieszk o zjedzie przedstawicieli partii politycznej,
ktry mia si tu odby w kolejny weekend.
Zaparkowali koo trzech bmw oraz nieco poobijanego smarta stojcych naprzeciwko wejcia i
ruszyli do rodka.
- Daj mi z ni spokojnie porozmawia - poprosia Marika. - Nie wystrasz jej.
- Oczywicie. Od czego zaczynamy?
- Na pewno nie od pokazania blachy. Chodmy na ten spniony obiad.
Dochodzio wp do czwartej.
- To wci dobra pora na obiad - odpar.
Na recepcji adna modziutka dziewczyna umiechna si do nich wesoo i pokierowaa do
restauracji.
Marika od niechcenia zapytaa, o ktrej koczy, artujc, e boi si o ma, ktrego z
atwoci mona zapa na tak sodki umiech.
- Ma pani bardzo miego ma - odpara recepcjonistka. - O sidmej przychodzi pani Maria.
Jej nie musi si pani obawia.
- Nie lubi si umiecha?
- Uwielbia, ale ma siedemdziesit lat.
- Mj m gustuje rwnie w staruszkach.
- W takim razie radz go pilnowa.
Marika by moe bdnie zaoya, e Olga musi pracowa w hotelu, skoro dzwonia z niego
przez tak dugi czas i zawsze o podobnej godzinie. Ale raczej nie w recepcji, chyba e na trzeci
zmian. Od rana do wczesnego popoudnia. Tak, to nawet by pasowao.
Restauracja bya niemal pusta. Na kocu sali rozmawiao dwch podejrzanie wygldajcych
lokalnych biznesmenw. Zachowywali si bardzo gono, mona byo wic bez trudu ustali, e
jeden prowadzi salon samochodowy, a drugi jest urzdnikiem kupujcym auta dla miasta. Gdy
Marika i Rodzki usiedli przy oknie, tamci nieco ciszyli gosy, ale tylko na chwil, do momentu
podania kolejnej butelki. Tacy jak oni nie dbaj o pozory.
Kelnerka nie przypominaa Olgi. Bya lekko otya i niezbyt przyjemna.
Zamwili zup i jakie kurpiowskie specjay na obiad, czekali na dania prawie p godziny, a
potem jedli przez kolejne trzy kwadranse; jedzenie byo cakiem smaczne. Przez cay ten czas nic
nowego si nie wydarzyo. Nie podjecha aden samochd. Do rodka nie wszed aden go.
Cisza, spokj, lenistwo i potworna nuda.
Marika zapaa si na myli, e o ile uwielbiaa niegdy nud gdzie w wakacyjnych, grskich
czy morskich plenerach, o tyle na zadupiu, przy trasie szybkiego ruchu, z widokiem na paski
teren zaniedbanych pl, to wcale nie jest fajna towarzyszka.
Mieszkanie tu na stae musiao by okropne.
Olga dugo by nie wytrzymaa.
Gdy pacili, kelnerka nie dawaa si wcign do rozmowy

adnej szansy na przeszpiegi z tej strony.


Ju mieli pozwoli jej odej, gdy z zaplecza wyszed wysoki kelner, przeszed znudzonym
krokiem do sceny i odsoni zabezpieczajc j kotar. Na scenie sta spory czarny fortepian oraz
stojak z mikrofonami ustawionymi tak, by pianista mg take piewa.
- Macie tu jakiego Dooleya Wilsona? - zawoaa za kelnerk Marika.
- Kogo?
- Pianist - wyjania.
Kelnerka umiechna si.
- Pianisty nie, lecz mamy pianistk. Cakiem niele piewa, ale tylko w soboty i niedziele.
Marika spojrzaa na Rodzkiego, ktry chyba nie od razu poj, o co jej chodzi.
- Wyglda na to, e zostaniemy tu na noc - powiedziaa.
- Pewnie tak. - Wzruszy ramionami i nagle zrozumia. - Zaraz, czy twoja Olga nie chodzia
do szkoy muzycznej?
- Chodzia - przyznaa Marika - i cakiem niele piewaa.
Recepcjonistka bya zachwycona, e moe sprzeda kolejny apartament. Rodzki zapaci z
gry i wrci po bagae. Nakry torb paszczem, eby wygldaa na obszerniejsz.
- Skd masz paszcz?
- Zawsze wo w baganiku, bo kto wie, jaka bdzie pogoda.
Zgodnie z informacjami zamieszczonymi na plakacie koncert mia zacz si o dziewitnastej.
Artystka o pseudonimie scenicznym Marika obiecywaa powali suchaczy niesamowitym gosem i o dziwo na sali w restauracji zebrao si cakiem sporo goci.
- Pidziesit trzy osoby - szepn Rodzki do ucha Mariki. - Jak na takie zadupie to Olga
chyba jest gwiazd.
- O ile to ona.
Olga wygldaa skromnie i piknie.
Tyle lat jej nie widziaa, a jednak rozpoznaa bez trudu.
Wspaniaa, zjawiskowa.
Jej maa Olga. Kwiatuszek, ktry rozkwit w peni. Moga prowadzi normalne, spokojne
ycie u boku jakiego przystojniaka, z gromadk szczliwych, rozemianych dzieciaczkw. Na
to zasuya, a nie na jedenie po tancbudach, nie na ukrywanie si przed jakim zboczonym
waem o politycznych koneksjach.
Dlaczego daa si wpuci w t afer?
piewaa znane standardy, akompaniujc sobie oszczdnie na pianinie, z przymknitymi
oczami, bez wysiku, lecz rwnie bez pasji. W jej piewie brakuje namitnoci, pomylaa
Marika, brakuje prawdziwego ycia. Mimo to poczua ciarki na ramionach. Kade powolne, niby
od niechcenia rzucane uderzenie palca w klawisze rozdzierao jej serce.
Zauwaya Marik przy czwartej piosence. Nie przestaa piewa. Kocwka kawaka wysza
jej troch gorzej, ale ju kolejny utwr nabra charakteru i smaku. piewaa dla niej, a widownia
klaskaa, doceniajc coraz lepszy wystp.
Rodzki zastanawia si, czy nie powinien przypilnowa Olgi, ale Marika go uspokoia:
- Przyjdzie do nas, zobaczysz.
Po chwili rzeczywicie stana przed nimi, dugo wpatrujc si w Marik.

- Czego tu chcesz? - zapytaa w kocu.


- Policja szuka ci po caym kraju - odpara Marika spokojnie.
- Nic im do mnie.
- Sylwia zgosia zaginicie.
- I co z tego?
- Sze dziewczyn nie yje.
Olga cigna brwi, moe zastanawiajc si, skd ta kolejna mier, o ktrej nie wiedziaa.
- Chciaaby, ebym bya nastpna?
- Dobrze wiesz, e nie.
- No wic zostaw mnie w spokoju. Zapomnij o mnie, do diaba.
Ostatnie zdanie niemal wykrzyczaa. Wikszo goci spojrzaa w ich kierunku. Przy wejciu
koo baru zrobio si nagle zamieszanie i przez grupk kelnerw przebi si kudaty facet, szerszy
ni wyszy i w czerwonej koszuli w kwiatki. W rku trzyma kij bejsbolowy.
- Wszystko dobrze, maa?
Olga uspokajajco podniosa rk do gry.
- Poradz sobie, Dony.
- Bo jakby co, to wiesz...
Dony odszed na bok i usiad przy barze, mierzc Marik i Rodzkiego zowrogim
spojrzeniem.
- Usid - poprosia Olg Marika.
Dziewczyna odsuna krzeso i przysiada na nim tak, jakby poduszka siedziska bya nabita
gwodziami.
- Co z Sylwi?
- Nic jej nie jest. Dlaczego ucieka?
- A ty? Dlaczego ty ucieka? I tak lepiej trafiam, nie sdzisz? - Rozejrzaa si po lokalu. Lepsze to ni wariatkowo, prawda?
- Nie miaam wyjcia - westchna Marika. - Wsadziliby mnie do wizienia.
- Nie, gdyby pozwolia mi mwi. Wygraaby proces i mogaby... Nie zostawiaby mnie.
Ale ty wolaa uciec. Tak byo lepiej, prawda? Uciec, zostawi wszystko w choler. No wic ja
te uciekam. Wziam przykad z ciebie i po prostu spierdoliam. Tutaj, z dala od wszystkiego,
mi dobrze. Nikt nie zadaje pyta i nawet jak prbuje mnie wypierdoli za friko, to z wdzikiem.
- Musimy si z tym zmierzy. Ty i ja - szepna Marika.
- Zmierzy? Nagle chcesz naprawia wiat? Zbawi wszystkich, zrobi im dobrze swoimi
gadkimi swkami i szerokim umiechem? Beze mnie, siostrzyczko. Ach nie, przecie ty nie
jeste moj siostr. Tylko chciaa si pod ni podszy, ale w kocu pokazaa prawdziwe oblicze.
Uciekajc.
Marika udaa, e sowa Olgi jej nie zabolay.
- Zgino sze dziewczyn - wrcia do sedna.
- Moe zgin kolejne...
- I ty masz na to sposb? Jaki? Te da si zamordowa?
Rodzki chrzkn.
- A ty co? - zaatakowaa go Olga. - Kim jest ten fiut?
- Nie mw tak, to do ciebie nie pasuje.

- Gwno wiesz, co do mnie pasuje.


- Olgo!
- Co? - Skrya nagle twarz w doniach, wywoujc gwatown reakcj Donego przy barze, a
potem rzucia si Marice na szyj i rozbeczaa w gos. Dony stan jak wryty, cofn si i usiad.
- Kurwa, cholera jasna - przeklinaa poprzez szloch Olga. - Dlaczego mnie zostawia?
Dlaczego, Mariko? Tak bardzo ci kochaam, do cholery...
- Przykro mi, maa. - Marika gaskaa j po plecach. - Chodmy std. I tak chyba zrobilimy
przedstawienie, o ktrym bd kry legendy przez nastpne sto lat.
- To fajni ludzie. - Olga wytara nos chusteczk.
- Nie mw i nie myl o nich le. Siedz sobie na zadupiu i w nosie maj wszystkie gierki
wadz, ludzi ze wiecznika, polityk, media, wybiegi i wszystkie te oszustki, ktre myl, e
wypielgnowanym sztucznym piknem przykryj wewntrzn brzydot. Tutaj taki morderca z
Warszawy nie miaby szans. Znaleliby go w cigu jednego dnia i zakatowali pakami.
- A moe wczeniej zakatowaliby kilku niewinnych? - mrukn Rodzki.
- Wal si, nic nie wiesz.
Podnis rce w gecie kapitulacji. Moe i racja - mwiy jego stare, mdre oczy. Po co
pokazywa ci prawdziw natur ludzi, ty wolisz si sama o niej przekona. I dopiero kiedy
porzdnie dostajesz w dup, wiesz ju, e po raz kolejny ci oszukano. Niech bdzie, co mi tam.
Twoja strata.
Olga wytara gono nos, a potem policzki z ez.
- Nie martwcie si o mnie - krzykna w kierunku baru. - Wrc za jaki czas, Dony,
dzikuj za wszystko.
Uniosa rk i pozdrowia zebranych, zginajc i prostujc po kolei palec za palcem.
Gest rozczuli Marik, ktra pomylaa, e jednak Dony to cakiem miy go.
- Mieszkasz w hotelu? - zapyta Rodzki.
- Nie. - Olga pokrcia gow. - Tylko tutaj dorabiam, pomagam przy organizacji imprez
oraz od czasu do czasu piewam. Mieszkanie tu byoby zbyt niebezpieczne.
- Dlaczego?
- Dony pracuje dla mafii, wszystkie dane hotelowe s dla nich do wgldu. Czasem
przyjeda jaki urzd kontroli i te weryfikuje dane, sprawdza, kto mieszka, czy wszystkie
osoby s spisane, dowody zeskanowane. Gliny bywaj tu rednio dwa razy w tygodniu.
Podjedaj radiowozem i bior sobie jedn czy dwie dziewczyny na ruszt. Gratis, oczywicie.
Nie wiesz, jak to jest?
- Wiem - przyzna Rodzki.
- Pniej taki jeden z drugim zostaj komendantami i przymykaj oko na innych.
- Znam takiego jednego. Nazywa si Kutasiski.
- Dobre nazwisko. Tak czy inaczej nie mogabym naraa Donego, bo wczeniej czy
pniej kto by si mn zainteresowa. Wynaj mi letni domek kilka kilometrw std.
- Mona w nim mieszka zim?
- Chyba nie.
- To co zrobisz, gdy lato si skoczy?
- Nie wiem. - Wzruszya ramionami. - Noce ju bywaj zimne, ale wytrzymuj. Na razie
chciaam przeczeka. Potem by si zobaczyo. Pewnie wrciabym do Sylwii. Moe daliby nam

spokj.
- Wiesz, komu zalaza za skr? - Rodzki patrzy jej uwanie w oczy.
- Wiem, kim by ten chopak ucji i jak zatuszowano to morderstwo - przyznaa. - Gdy
potem zaczy gin dziewczyny... C, czego si od ciebie nauczyam, siostrzyczko. Pamitasz,
co mi mwia: jak robi si gorco, bierz nogi za pas, a dopiero potem myl. Myl. No to
mylaam i wymyliam to, co wymyliam.
Marika pokiwaa gow. Kto wie, czy w ten sposb Olga nie uratowaa ycia? Kto wie, czy
znajdujc j, Marika nie narazi jej niepotrzebnie?
- Zuch dziewczyna - szepna.
- Po co przyjechalicie?
- Mamy plan. Prowad do tej swojej kryjwki.
Marika spojrzaa na Rodzkiego z zadum. Czy rzeczywicie mieli jaki plan?

32
- Uwaajcie na komary - ostrzega ich Olga.
Domek sta na skarpie, z ktrej rozciga si wspaniay widok na rzek, pagrkowat polan,
przez ktr biega polna droga, i nieco przerzedzony wysoki sosnowy las. Soczysta ziele
atakowaa ze wszystkich stron, wydzielajc intensywny zapach i gono cykajc nocnymi
rytmami. Zejcie wsk ciek tono w ciemnoci i szuwarach. Nad wod unosia si lekka
mgieka.
Posesja bya jedyn sadyb w okolicy. Przyroda i do niej rocia sobie prawa. Zarola i krzaki
wdzieray si w kamienne fundamenty, pezy po cianach, wgryzay w tani dachwk. I te komary. Gdy przebiegali z samochodu do domku, przez moment a zrobio si od nich ciemniej.
Noc bya jasna. Gwiazdy i ksiyc w peni obleway okolic bkitnym blaskiem.
Olga szybko woya klucz do zamka i otworzya drzwi.
Rodzki z Marik opdzali si od komarw jeszcze przez chwil.
- Jak sobie z nimi dajesz rad?
Olga umiechna si.
- Nie wiem. Na pocztku gryzy jak diabli, a teraz wydaje mi si, e ju mi odpuszczaj.
Moe uznay, e jestem czci krajobrazu, i day mi y.
- Boe, tu jest zarazem piknie - Marika rozejrzaa si - i strasznie. Nie baa si?
- Jak cholera, ale chyba lepsze to ni skoczy jak dziewczyny. Pierwsza noc bya okropna,
a potem zaprzyjaniam si i z abami, i ze szczurami, a nawet z szerszeniami, ktre zbudoway
sobie gniazdo o tam, przy tym drzewie. - Wskazaa za siebie. - Dziewczyny nie miay tyle
szczcia...
- Kto powiedzia ci, co si z nimi stao?
- Nikt. Wiedziaam o zabjstwie ucji, a potem po kolei znikay Maria, Kaja, Anna i
wreszcie Katia. Nie trzeba by Sherlockiem, siostrzyczko...
Rodzki zmarszczy brwi.
- Powiedziaa, e lepiej wyglda tak ni tak jak dziewczyny.
Olga chyba chciaa zaprzeczy, ale w kocu zrezygnowaa.

- Katia zrobia jej zdjcia.


- Komu?
- ucji. Zrobia trzy zdjcia komrk. Nie po to, eby wrzuci je na fejsa, tylko eby mie
dowd. U nich, w Rosji czy na Ukrainie, zawsze robi si zdjcia w takim wypadku. Kto kogo
pobije, cyk - fotka, kto kogo zabije - to samo. Tak lepiej. Wszystko musisz mie
udokumentowane. Tyle e tam to niewiele pomaga.
- U nas chyba ju te...
- Wanie. Zrobiymy wiele, eby ciao nie znikno, eby nie dao si tego zatuszowa...
- A jednak si dao.
- No. Wychodzi na to, e jest gorzej ni w Rosji. Chodmy do rodka.
Olga otworzya drzwi do pokoju, zapalia gwne wiato i stana jak wryta.
W rodku na fotelu ustawionym naprzeciwko drzwi siedzia facet w garniturze. Na pierwszy
rzut oka wyglda jak trup. Woskowa twarz ani drgna. Pistolet trzymany w prawej doni take
si nie poruszy. Dopiero gdy mu si dokadnie przyjrzeli, Lisicki umiechn si szeroko.
- Prosz, prosz. Wchodcie dalej. - Wymierzy pistolet w Rodzkiego, a potem w Marik. Tylko bez niespodzianek. Nie chc wam zrobi krzywdy.
- Dra - mrukna Marika.
Olga spojrzaa na ni z wyrzutem. No i co, siostrzyczko, jednak sprowadzia na mnie
kopoty? Moesz mi wyjani, co na moim fotelu robi jaki fiut z giwer? Nie mwiam, eby
zostawia mnie w spokoju?
Marika spucia gow, cho miaa ochot odpowiedzie: Znalazby ci wczeniej czy pniej.
Lepiej pniej, nieprawda?
- Ustawcie si przy cianie, jedno przy drugim. - Pokaza im kierunek. - A wic to jest ta
synna Olga? No, no. Spisae si, partnerze.
Marika spojrzaa na Rodzkiego.
- Ty rwnie, partnerko. Naprawd dobra robota - powtrzy pochwa Lisicki.
- Nie wierz mu - powiedzia Rodzki do Mariki.
Olga przekrzywia gow.
- To wasz kumpel?
Lisicki wsta, odsun si o krok. Bro zataczya w powietrzu i znieruchomiaa na wysokoci
ich twarzy, trzymana w obu doniach. Potem agent nagle opuci pistolet.
- Dobra, do straszenia, przecie was nie zastrzel, jestemy partnerami, ale wy chyba o
tym zapomnielicie? Nieadnie tak zostawia przyjaciela na pastw jego myli. Miewam
skonnoci samobjcze. W innych chwilach mam ochot kogo zabi. Teraz taka chwila nadesza,
jak si domylacie.
- Czego chcesz?
- Najpierw oddajcie bro. W razie gdyby wam co odbio. Nie bj si, partnerko, nic ci nie
zrobi. Ty te wykonaa zadanie. Szkoda tylko, e mnie w nic nie wtajemniczylicie.
- Pracujesz dla Zwary - westchn Rodzki.
Lisicki spojrza ostro.
- Dla Zwary? Nie, partnerze. Pracuj dla kontrwywiadu, a nie dla adnego Zwary.
- A e Zwara przypadkiem kontroluje suby bezpieczestwa, to... - doda Rodzki, ale nie
dokoczy.

Lisicki umiechn si chodno.


- Moja rola to zakoczy fars i doprowadzi do przesuchania tej dziwki.
- Fiut - warkna Olga.
- Milcz, dziwko. Zoysz zeznania, powiesz wszystko, jak byo, i zakoczymy spraw.
- Zrobisz z niej morderczyni - Rodzki raczej stwierdzi ni spyta.
- Morderczyni? Ucieka z miejsca zbrodni, ukrywaa si - czy nie zasuguje na rol
podejrzanej? Zabia swoje koleanki? Byy adniejsze od ciebie? Bray wicej za lask? Co ci
tak wkurwio, e musiaa je zmasakrowa? Czego uya? Motka czy moe innego narzdzia?
Znajdziemy je.
- Go si, gnoju.
Marika zastanawiaa si, jak strategi obra.
- Ona nie doyje procesu - szepna. - Tego chcesz?
Lisicki popatrzy jej w oczy. Mia zimne, cakowicie pozbawione wspczucia spojrzenie.
- Na razie jest gwn podejrzan, nie widziaa wszystkich materiaw.
- O czym ty mwisz?
- Dowiesz si. Twoja przyjacika jest pieprzon wariatk i miaa motyw, eby je zabi.
Trenowaa boks, mwia ci o tym? Mwia, e ukrada z klubu redni motek treningowy i
prawdopodobnie jego uya do zmasakrowania im twarzy? Narzdzia zbrodni nie znaleziono, ale
wcale bym si nie zdziwi, gdyby ta suka podrzucia je gdzie do domu Zwary czy w inne
miejsce.
Marika spojrzaa znaczco na Rodzkiego, ktry pozosta niewzruszony.
- A znalezione w mieszkaniu Katii przedmioty i jej zestawy z sex shopu? Wibrator z DNA
ofiar? Wszystkie dowody wskazuj na t chor dziwk. Zamordowaa je z zazdroci czy miaa
jeszcze jaki inny motyw? Moe kasa? No, powiedz...
- Wyprali ci mzg - szepn Rodzki.
- Ty lepiej nic nie mw, partnerze, to moe si uratujesz.
- Chronisz bandziora, poruczniku.
- Zwara to najlepszy koordynator sub w historii tego kraju - warkn Lisicki. - Dam sobie
za niego rk uci. Wszyscy moi partnerzy skocz za nim w ogie. A ty... jeste po prostu
zwyk esbeck mend. Nie dam ci go ruszy, draniu, rozumiesz?
Rodzki nie odpowiedzia.
- Mamy podejrzan, sprawa zamknita.
- Lepiej j zabij, bo powie wszystko o twoim przyjacielu - mrukn Rodzki.
- Zabij? Chciaby. Te by to wykorzysta, co?
Rodzki nie ustpowa.
- Zeznania Olgi pogr Zwar, dobrze o tym wiesz. Dlatego nie dadz jej zeznawa. Zginie,
zanim zoy pierwszy podpis w protokole. Dlatego... musisz j zabi.
Marika nie wierzya wasnym uszom. Rodzki... prowokowa drania. To nie bya dobra
strategia. Chyba e... tak to sobie wymyli. Nic ju nie rozumiaa. Kto by dobry, a kto zy?
Spojrzaa na Olg, ktra o dziwo nie histeryzowaa, zamiast tego spogldajc wok w
skupieniu, jakby przygotowywaa lini obrony.
- Nikogo nie zamierzam zabija. - Lisicki nagle poprawi chwyt na broni i wymierzy do
Rodzkiego. - Dobra, wyjmuj giwer i kajdanki. Odwr si i rce na cian. To samo ty, Mariko.

A ty stj, dziwko, i si nie ruszaj.


Sku Rodzkiego, a potem Marik. Przez chwil miaa wraenie, e chce j sprowokowa, eby
zrobia co gupiego. Nie, Marika nie zrobi tego. Gdyby chcia ich zabi, zrobiby to od razu.
- Dobra, wychodzimy - powiedzia Lisicki. - Samochd zostawiem w lesie, podjedziemy
waszym.
- Dlaczego przyjechae sam? - zapytaa Marika.
- Lubi dziaa w pojedynk.
- Wygldasz na takiego - mrukna Olga.
Odwrci si i uderzy j w twarz. Niezbyt mocno, ale wystarczajco, eby runa na cian.
Marika wrzasna i kopna z caej siy. Uskoczy, dziki czemu cios zamiast w jdra trafi w
brzuch. Kolejny furiacki atak nog wyapa ju na gard, chwyci j za ydk i pchn na Olg,
uderzajc jednoczenie w twarz pici. Marika poczua krew na wardze i nage osabienie. Nie
bya w stanie si ruszy.
Lisicki stan naprzeciwko Rodzkiego.
- Ty nie sprbujesz, partnerze?
- Nie mw tak do mnie.
- To jak? Chcesz si zmierzy?
- Rozkuj mnie, to zobaczymy.
- Nie. - Usta Lisickiego zrobiy si nagle wskie i liskie. Jakby jednoczenie si umiecha i
wykrzywia w grymasie obrzydzenia. - Takie s zasady. Mczyzna walczy, a nie dopomina si o
rwne szanse. Nie jeste mczyzn. Ju one... s lepsze. Przynajmniej prboway.
Rodzki sta, milczc.
- No prosz ci, ubeku, sprbuj!
Nie sprbowa.
- Dobra, dzieci, koniec zabawy. Idziemy.
Otworzy drzwi i w tym samym momencie dosta fang w nos.
Nadesza niespodzianka.

33
Krysz by ostatni osob, jak Marika spodziewaa si spotka w tym miejscu. Nie oczekiwaa
te po nim tak dobrego prawego prostego. Nie da Lisickiemu szansy, tak jak i tamten nie da
szansy Marice czy Rodzkiemu. Skoczy na agenta ABW i bi krtkimi ciosami, a ten straci
przytomno.
- Peda - warkn. - Jebany peda.
Potem odszuka kluczyki i ich rozku. Rodzki wyglda, jakby mia ochot podej do
Lisickiego i dooy co od siebie, ale rozmasowa tylko nadgarstki. Skuli porucznika, mocujc
jednoczenie kajdanki do porczy metalowego stolika. Nadkomisarz zmierzy mebel wzrokiem i
zapyta Krysza:
- Chyba nie bdzie w stanie z nim wyj?
Krysz umiechn si.
- Kto wie. Ta dzisiejsza modzie wiele potrafi. - Spojrza na Marik, ktra wci nie moga

zrozumie.
- To moja niespodzianka - wyjani Rodzki. - Miaem was pozna ju u chopakw, ale
Krysz nie dotar na czas.
- Przepraszam, korki. - Krysz umiechn si zawadiacko. - Poza tym uznaem, e mog
przyda si pniej, no i jestem. Oto ja, Hubert Krysz we wasnej osobie.
- To twoje prawdziwe nazwisko? - Marika ucieka wzrokiem.
- Tak - powiedzia Krysz, ktry take wyglda na lekko strapionego. - Posuchaj, tamto...
- Nie ma o czym mwi - przerwaa.
W drodze do Warszawy Rodzki wszystko wyjani w krtkich onierskich sowach. Krysz,
znany jej rzekomy przedsibiorca paliwowy, by w rzeczywistoci jednym z najlepszych
policyjnych agentw dziaajcych pod przykryciem w wiecie biznesu. Tak zwany
przykrywkowiec wprowadzony do tego rodowiska ju pi lat temu w supertajnej akcji, w ktrej
policja postanowia spenetrowa przestpczo gospodarcz.
- Wyudzenia podatkowe, kreatywna ksigowo, oszustwa bankowe i inwestycyjne,
przestpczo giedowa. Nuuuuuda.
- Penetrowanie rodowisk luksusowych prostytutek to mia odmiana, co? - Marika
zauwaya kliwie.
- Penetrowanie zawsze jest do mile.
Olga wykrzywia usta z obrzydzeniem.
- Jeste taki agent Tomek?
Krysz umiechn si tylko.
- Te robisz sobie sit focie z walizk pen kasy? A moe wolisz pornofilmy? Nagrywasz...
swoje ofiary?
Nie odpowiedzia. Rodzki odczeka chwil, a potem zakoczy opowie o przyjacielu:
- Z czasem Krysz mocno wsik w rodowisko i skutecznie si z nim zwiza. Mao kto
wiedzia o agencie o kryptonimie Wezyr. Nawet Lisicki nie by niczego wiadom. Prowadzi
jednoczenie kilka akcji, a sprawa seryjnych zabjstw w wiecie mody bya chwilowym skokiem
w bok.
- Musiaem si uwiarygodni w tym rodowisku i korzystanie z usug luksusowych
prostytutek byo jak najbardziej... hm, w temacie - wyjani.
- W temacie? - westchna Marika. - Czsto korzystae z takich usug?
- Zdarzao si. - Krysz wzruszy ramionami. - Taka praca.
- Aha. A nie moglicie mnie jako uprzedzi?
Rodzki mocniej zacisn donie na kierownicy.
- Spaliaby ca akcj. Na tamtym etapie... to byo niemoliwe.
- Czyli ten pikny dom nie jest twj? - Marika przypomniaa sobie will w Konstancinie.
Jako od pocztku nie pasowaa jej do Krysza.
- Niestety, nalea do jednego przemytnika odstrzelonego przez chopakw z gangu
mokotowskiego. Biedakowi si wydawao, e jest niemiertelny. Finansista, kiedy pracowa dla
funduszy emerytalnych, zrobi kilka przewaw, za ktre oczywicie nie poszed siedzie, a
potem si rozzuchwali i zacz inwestowa pienidze mafii. Ju pierwsza strata go owiecia.
- Kule magnum ze spiowanym czubkiem owiecaj jak adne - doda Rodzki z umiechem.
- Chyba niespecjalnie wam go al - zauwaya Marika.

- Gdyby mniej nakrad, moe bardziej bymy aowali...


- ...o tak, gdyby mieszka w ruderze i nie zostawi kont numerycznych, al byby
uzasadniony.
Mieli niezy ubaw.
- Nie zostawi testamentu, co?
- Tak si zoyo. Jego dom super sprawdza si jako lokal operacyjny.
- A fundusze zasilaj operacje specjalne.
Olga przysuchiwaa si w milczeniu dyskusji, spogldajc na jej bohaterw tu po tym, jak
koczyli swoje kwestie. W kocu wbia wzrok w szyb i pozostawaa tak przez dugi czas, jakby
si wyczya. Ciemnoci za oknem byy nieprzeniknione. Marika obja dziewczyn i ucisna
mocno.
- Ciesz si - szepna do jej ucha. - To ju koniec. Teraz nic ci ju nie grozi.
Pogaskaa j po policzku i wosach, a potem pozwolia jej oprze gow na swoim ramieniu.
Po chwili Olga zasna. Chyba. Marika baa si poruszy. Jej maleka przyjacika znw bya
pod jej opiek. Nie pozwoli, by j skrzywdzono. Tym razem zareaguje w por. Zanim cokolwiek
Oldze zagrozi.
witao, gdy dojedali do Warszawy.
- Dokd jedziemy?
Krysz umiechn si.
- Spodoba ci si dom przemytnika, prawda?
- Lisicki go nie znajdzie?
- Za cienki jest. - Krysz umiechn si porozumiewawczo. - To wietna meta. Nawet
komendant gwny do niej nie trafi. Pewne rzeczy suby takie jak nasza zachowuj tylko dla
siebie...
- I co dalej? - Marika spojrzaa na Rodzkiego.
Podnis do gry rce, jakby chcia si podda. Ale to nie by gest rezygnacji. Mam plan,
mwiem ci przecie, e mam plan. Nie pytaj wic, tylko wykonuj polecenia, a wszystko bdzie
dobrze.
Marika nie daa Kryszowi adnych szans na powtrzenie tamtej nocy. Zamkny si z Olg w
sypialni gocinnej na grze i niemal od razu zasny Gdy wstay, Rodzkiego ju nie byo.
- Kto robi jajecznic? - zapyta Krysz.
Olga spojrzaa krytycznie na Marik.
I ty bya z takim bucem?
Zjedli skromne niadanie i zdyli wypi kaw, gdy wrci Rodzki. Komisarz stan w
drzwiach, zawaha si, po czym szybko podszed do stou i opar si na krawdzi blatu.
- Wszystko zaatwione - powiedzia. - Za dwie godziny mamy konferencj prasow w
siedzibie telewizji. Po niej nic ju nie bdzie wam grozi.
Marika nie bya przekonana.
- Zaraz, nie uzgodnilimy tego.
- Musimy zaprezentowa wyniki ledztwa i zeznania Olgi - wyjani. - Bez sensu zabija
kogo, kto nie ma niczego wicej do powiedzenia.
- Jeli zakadamy, e o to chodzi zabjcy.
- A nie zakadamy?

- Nie wiem.
- Musimy to zrobi - naciska. - Pki jeszcze moemy.
- Bd si mci. - Marika wci nie bya przekonana.
- Nie tym razem, uwierz mi. To zakoczy spraw. Zwara zoy dymisj, sejm powoa
komisj ledcz, a my... wci bdziemy was chroni, a zyskamy pewno co do wszystkich
kwestii.
Marika patrzya na niego i w tej chwili stracia wiar.
Rodzkiemu chodzio tylko o to.
Nie chcia znale zabjcy.
Gwno go obchodzio, czy jest nim Zwara, czy moe jednak to kto inny.
- Chyba e si mylimy. Wci nie mamy zabjcy...
- Znajd go - zaoponowa Rodzki. - Potem go znajd. Jestem blisko, czuj to. Wszystko
wskazuje na Zwar lub jego syna i nie powinno by niespodzianki. Jeli jednak to kto inny, take
go zapi. Ale dziki usuniciu wpyww Zwary nie bd mia zwizanych rk.
Olga nie oponowaa.
- Jeli to pomoe, wszystko powiem - oznajmia. - Opisz cay schemat, chocia
wszystkiego te nie wiem.
- Wystarczy to, co masz do powiedzenia.
- Nie wiem, kto by na grze.
- Wane, eby powiedziaa wszystko o Zwarze i tuszowaniu ledztwa - przypomnia
Rodzki. - Nie daj si zapdzi w kozi rg, mw tylko to, czego jeste pewna, i to, co widziaa.
Nie kam, to wane, eby nie kamaa. Prawda si obroni, kamstwo ci pogry. To wystarczy.
- Wystarczy?
Rodzki westchn gono, usiad i popatrzy tym swoim znudzonym, miertelnie zmczonym
wzrokiem.
- To bdzie najwiksza afera ostatnich lat. Moe nawet zainteresuje media anglojzyczne.
Ubezpieczy ci. Nikt ju nie odway si zrobi ci krzywdy.
- Jeste pewien?
- Tak, do cholery.
Rodzki wyszed do azienki, zamkn si w niej i obmy kilkakrotnie twarz lodowat wod.
Bolay go oczy.
Wszystko go bolao. By cholernie starym, nikomu niepotrzebnym detektywem, ktry musia
od tygodni robi co zupenie inaczej, ni go nauczono. Czu, e jeszcze chwil i co trzanie mu
w piersi. Nie bdzie ju odwrotu. Ale by tak blisko. Musia wytrzyma.
Marika przytulia Olg.
- Jeste pewna?
- Tak. Musz to zrobi, nie mog wiecznie ucieka.
- Boj si - szepna Marika. - Ludzie potrafi by okrutni, przyszywaj atk i wycigaj
najprostsze wnioski. Potem ciko si z tego oczyci.
- Poradz sobie.
- Jeste silna, twarda, ale media... nie bd pobaliwe. Musisz by przygotowana na
wszystko. Potraktuj ci okrutnie. Bd szuka dziury w caym, pilnowa, prowokowa, nci.
Staniesz si zwierzyn own, na ktr sezon polowa nigdy si nie koczy, bez adnego okresu

ochronnego. A jeli spodoba si to tumowi, wszyscy zaczn grzeba, szuka i kama, eby tylko
zyska zainteresowanie i poklask.
- W kocu o to mi chodzio, prawda? - Olga si umiechna.
- O co?
- eby by w centrum uwagi. Chciaam by celebrytk, no to jestem...
Olga stana mocno na ziemi i spojrzaa odwanym wzrokiem.
- Bdzie dobrze - zakoczya.
Uciskay si, a potem pozwoliy Rodzkiemu przedstawi cay plan dziaa.
- Po nagraniu bdzie po wszystkim. Bdziecie wolne. Obie - zakoczy.
Marika ucisna do Olgi. Przyjacika odwzajemnia ucisk.
- Zatem do dziea - zawoa Krysz.

34
Siedziba telewizji miecia si tu przy trzypasmowej wylotwce. Budynek o nowoczesnej
bryle z dziesitkami anten satelitarnych i urzdze nadawczych na dachu wyglda troch jak
centrum bada kosmicznych.
Wjechali na parking, Rodzki i Krysz wysiedli pierwsi, rozgldajc si wok niespokojnie.
Obaj mieli na sobie czarne garnitury. W przeciwsonecznych lustrzankach wygldali jak agenci
ochrony. Przeprowadzili Marik i Olg do drzwi, Rodzki przedstawi si w recepcji, wci
rzucajc naokoo niespokojne spojrzenia. Chyba cigle si ba, e w ostatniej chwili wpadnie tu
jaka brygada agentw czy antyterrorystw i odetnie prd. Koniec zabawy. Dziewczyny id z
nami. A wy do paki.
Zachciao wam si zadziera ze Zwar.
A przecie mwiono wam: lepiej nie szukaj Zwary co znaczyo ni mniej, ni wicej, co
niegdy: kto nie z Mieciem, tego zmieciem.
Telewizor zawieszony nad recepcj nadawa dwudziestoczterogodzinny program
informacyjny. Prywatna telewizja wprowadzia w Polsce taki kana mimo wtpliwoci analitykw
i odniosa wielki sukces. Zreszt dawniej stacja bya znana z odwanego podejcia i
wprowadzania rnych nowinek, ktre szybko docenili widzowie. Potem wszystko utono w
komercji. Mimo to Marika cieszya si, e Rodzki wybra wanie tego nadawc. Prezenterka na
ekranie skoczya czyta serwis informacyjny, a nastpnie, jakby dostrzega przybyszy,
przeczytaa z promptera:
Informacja z ostatniej chwili: za p godziny nadamy relacj ze specjalnej
konferencji o szokujcej megaaferze na najwyszych szczeblach wadzy. Informacje
s tak sensacyjne, e a trudno w nie uwierzy. Zostacie pastwo z nami.
Na ekranie pojawia si czerwona belka z napisem:
TYLKO U NAS: MEGAAFERA NA SZCZYTACH WADZY; WKRTCE
SZCZEGY

Marika patrzya zdumiona, jak eksperci od dozowania napicia podaj kolejne strzpki
informacji majce zachci widzw do skupienia uwagi na telewizorze.
POLITYCY, AKTORZY, CELEBRYCI ZAMIESZANI W SEKSSKANDAL!
WICEJ: ZA CHWIL NA ANTENIE...
- Dzie dobry - usyszeli za plecami gos sympatycznej kobiety koo pidziesitki.
Powiedziaa, e jest producentem, i poprosia, by poszli za ni.
Przeszli do pomieszcze charakteryzatorw, ktrzy delikatnie upudrowali im twarze.
Technicy, korzystajc z okazji, podczepili do ich ciuchw mikroporty i mikrofony. Tu rwnie
ekrany wywietlay program informacyjny. Wiadomoci na czerwonym pasku nie pozostawiay
wtpliwoci, e s ju bohaterami tego dnia.
SERYJNY MORDERCA GRASUJE W RODOWISKU POLSKIEGO SHOWBIZNESU! SENSACYJNE ZEZNANIA LUKSUSOWEJ PROSTYTUTKI!!!
OGLDAJ TYLKO NA NASZEJ ANTENIE...
- Zostaam gwiazd - mrukna Olga.
- Megagwiazd - usyszaa za plecami gos Szamockiej. - Wybraa najlepszy sposb.
Robienie dobrych rzeczy nikogo nie interesuje. eby przyku uwag mediw, najlepiej
spowodowa wypadek po pijaku, uprawia publicznie seks lub kogo zamordowa.
- To ona jest ofiar - upomnia j Rodzki.
- Czyby?
Szamocka odwrcia si i odesza. Dugo patrzyy na jej plecy.
Rodzki chrzkn i wyjawi im, e Szamocka ma powody do traktowania sprawy osobicie, bo
bya kochank ojca Soni i prawdopodobnie dlatego krya j na tyle, na ile moga.
- Skd wiesz?
- Kryszowi prawie udao si zapa gwnego machera. Twierdzi, e to nie jest Polak, tylko
przyjaciel ojca Soni, tego muzyka. Szamocka wci go podobno kocha. Krysz usysza na jakim
przyjciu anegdot, e podczas krcenia jednego hitu kinowego pewna aktorka pobia si z
Szamock o tego muzyka. Obie byy jego kochankami.
Marika zastanowia si nad tym, co usyszaa.
Czyby rola Szamockiej bya w tym wszystkim jeszcze wiksza, ni si spodziewaa? A moe
to ona tym krci? Zaoya fundacj, eby ciga dziewczyny do prostytucji? Nie, to
niemoliwe.
- Chodmy, sala konferencyjna jest ju gotowa - powiedziaa producentka.
Poprowadzia ich korytarzem, z ktrego odchodziy wejcia do poszczeglnych sal
studyjnych, by w kocu zatrzyma si przed ostatnimi drzwiami. Na sali przed niewielkim
podestem ze stolikiem i miejscami siedzcymi dla bohaterw spektaklu rozstawiono kilkadziesit
krzeseek.
- Panie komisarzu, pan usidzie z boku, z prawej strony. Pani Olga w rodku. A po lewej
bdzie miejsce dla naszego reportera ledczego, ktry poprowadzi konferencj. Zaraz si
poznacie.
- Znamy si. - Rodzki skin gow.

- Dobrze, zatem ustalone.


Odesza.
- Na pewno nie chcesz, ebym siedziaa obok ciebie? - zapytaa Marika.
Olga pokrcia gow.
- To nie twoja sprawa. Ty... ju raz mi pomoga.
- Zawiodam ci.
- Nieprawda. Zrobia, co moga. To ja daam ciaa.
Uciskay si i Olga z Rodzkim podeszli do podestu, pozwolili przypi sobie mikrofony i
usiedli za stoem. Sala powoli zacza zapenia si fotoreporterami i dziennikarzami innych
mediw. Rodzki wytumaczy wczeniej Marice, e naciska na konferencj oraz program na
ywo, gdy ba si, e telewizja moe co zmanipulowa lub wyci zbyt draliwe fragmenty.
Dla telewizji konferencja te bya wygodniejsza, gdy w wypadku pomwie nie bdzie musiaa
za nie odpowiada przed sdem. Ca odpowiedzialno bior na siebie mwcy. Rodzki, a raczej
Olga. Tak, to ona bdzie w centrum uwagi.
To ona musi uwaa na sowa.
Zacisna pici.
Nie, nie musi uwaa. Do tego, nie mona duej si ba, strach jest zy, strach to akceptacja
za. Powie prawd. Skoczy z tym cholernym seksbiznesem uprawianym pod paszczykiem niby
uczciwych agentw, fotografw, biznesmenw i cholernych politykw. Koniec z wami. Raz na
zawsze.
Krysz zostawi j i usiad nieco z boku w pierwszym rzdzie.
Marika wysza na korytarz i spojrzaa na ekran telewizora. Teraz cay kipia ju od informacji
dotyczcych najwikszej afery roku ujawnionej przez telewizj. No tak. Ujawnili afer, a co z
Olg? Zostawi j na pastw wszystkich wrogw, sami moe zaczn ciga. Nikt si ni nie
bdzie przejmowa.
Tylko ona. Musi by silna. Musi wytrwa przy niej.
JU ZA CHWIL KONFERENCJA NA YWO, KTRA WSTRZNIE
POLSKIM SHOW-BIZNESEM I KLAS POLITYCZN. LUKSUSOWA CALL
GIRL UJAWNIA SZOKUJCE SZCZEGY PATNEJ MIOCI W WIELKIM
WIECIE.
I kolejny news:
CZY ZNANY POLITYK ZLECA ZABJSTWA PROSTYTUTEK?
Gdy prowadzcy konferencj dziennikarz rozpocz prezentacj siedzcych za stoem osb,
sala pkaa w szwach. Marika wcisna si w drzwi, stajc tak, by Olga jej nie widziaa.
To musiao by i tak wystarczajco trudne.
Wtedy usyszaa jak awantur na kocu korytarza i zobaczya pokancerowanego Lisickiego
w towarzystwie trzech innych agentw oraz piciu ochroniarzy telewizji w czarnych koszulkach i
spodniach. Ochroniarze starali si przyblokowa i powstrzyma agentw, ktrzy wymachiwali
subow broni i legitymacjami.
Lisicki gono przeklina i nawoywa:

- Prosz to natychmiast przerwa. Nie bdzie adnej konferencji. Kurwa, powystrzelam was,
dupki, przepucie mnie.
Marika oderwaa si od ciany i stana na rodku korytarza.
Lisicki zatrzyma si. By w opakanym stanie po laniu, jakie dosta od Krysza. Jego policzki i
oczodoy miay przedziwnie tczow barw, a na czole wykwit mu wielki guz, z rozdrapan ran
na rodku. Najlepszy jednak by nos, niemal przestawiony na bok.
Jeli bdzie trzeba, przestawi ci t faj na drug stron - pomylaa. - Tym razem nie mam
kajdanek, wic zobaczymy, kto jest lepszy.
Za plecami Marika usyszaa chrzknicie i pierwsze sowa Olgi.
Lisicki zrozumia, e nic ju nie zrobi. Nie moe wej na sal i wszystkich zastrzeli.
Przegra.
- Zatrzymaj to, Mariko - szepn. - Ty jedna moesz jeszcze powstrzyma to szalestwo.

35
- Dlaczego miaabym to zrobi?
Lisicki mwi bardzo nieskadnie i pocztkowo w ogle go nie rozumiaa. Dopiero po chwili
powoli zacz dochodzi do niej sens jego sw.
- Do diaba, Mariko - zacz od pocztku - to oszustwo, rozumiesz? Rodzki oszuka nas
wszystkich. To... jego plan.
- Mw - warkna Marika.
- Nie ma czasu. Wejd tam i krzyknij, eby Olga nie mwia nic wicej.
- Nie mog.
- Wanie e moesz, ty jedna moesz.
- Nie.
- Jeli tego nie zrobisz, zniszczysz ycie niewinnego czowieka.
- Nikt nie jest niewinny. Mw, o co chodzi, albo... pieprz si. Nie mam powodw, by ci ufa.
- Wiem, jestem kutasem - przyzna Lisicki i nagle, na t jedn krtk sekund, zyska u niej
wiarygodno. W tym, e jeste kutasem, si zgadzamy. I tylko w tym. - Ale to ja stoj po jasnej
stronie mocy, a Rodzki jest zem. Czystym zem.
Marika milczaa. Czekaa. Lisicki zda sobie chyba spraw z poraki, opuci rce z
rezygnacj i pozwoli si wyprowadzi ochroniarzom do holu, gdzie ju czeka jeden z szefw
telewizji i zastp prawnikw. Marika sza za caym tym korowodem. Wysuchaa krtkiej
wymiany zda, podczas ktrej agenci ABW wyrazili skruch i poprosili o moliwo obejrzenia
konferencji na jednym z odbiornikw przy barze. Szef telewizji si zmy, ochroniarze za to
zostali, zaoyli ramiona za plecy, wypili wyzywajco klaty i zowrogo ypali na Lisickiego.
Olga wanie dochodzia do opowieci o pierwszym zabjstwie.
Marika przystawia krzeseko i usiada przy Lisickim.
- O co tu chodzi? - zapytaa.
- I tak jest za pno - westchn agent. - Wykorzysta was, uoy, jak chcia.
- Powiedz mi.
- Co to zmieni? - zapyta jakby sam siebie, ale po chwili zacz mwi: - Rodzki to stary

esbek.
- Syszaam, co mwie nad rzek - oznajmia niewzruszona.
- Zwara powanie zalaz mu za skr, spili si ju dawno temu, gdy Zwara by w komisji
weryfikacyjnej i... testowa Rodzkiego. By przeciw.
- Jednak Rodzki zosta w policji.
- Tak, ale Zwara korzysta z kadej okazji, by mu dokopa, bo wiedzia, jaki to sukinsyn.
- A co takiego zrobi?
- Tego nie wiem, nie widziaem jego teczki. Wiem jednak, e to by kutafon. Wierzysz
esbekowi? Moe te jeste po prostu gupia. - Chyba ju mu nie zaleao na Marice, wiedzia, e
nic nie wskra, wic mwi, co myli naprawd: - Gupia cipa.
- Przesta - warkna.
- Zrobi was, cholera jasna, naprawd was zrobi. - Pokrci gow z niedowierzaniem. - I z
wasz pomoc rozwali niesamowitego faceta.
- Zwara sam sobie zasuy. Mg nie kry syna.
- Kry syna?
- To moe siebie. Pewnie nie wiesz, e w jego domu letniskowym znalelimy potencjalne
narzdzie zbrodni. - Opowiedziaa mu o zdarzeniach z lasu i przeszukaniu w domu Zwary
- To jaka bzdura albo kolejna intryga Rodzkiego. Skd wiesz, e sam tego tam nie
podoy?
- Widzielimy zabjc. Ucieka przed nami.
- Tak, a moe to ten cholerny Krysz si przebra i was tam zaprowadzi? Skd wiesz, e tak
nie byo, e to nie byo ukartowane? Ucieka, a potem wraca, eby tylko sama odnalaza dom
Zwary. Niezy przypadek. Mariko, tacy ludzie jak Rodzki czy jego kumpel Krysz nie maj
skrupuw. To bandyci w mundurach. Prawdziwa mafia. Zwara nie kry syna ani siebie.
Nastpnego dnia po zabjstwie ucji Krychowiak zgosi spraw premierowi i odda si do jego
dyspozycji. Naciska, by go nie informowa i by ledztwo powierzy najlepszym ledczym.
Nikogo nie chcia kry. Zrobi wszystko wzorowo.
- Wzorowo? - prychna. - Zgino pi dziewczyn.
- Teraz ju sze - przypomnia.
- Wanie.
- Co nie znaczy, e winny temu jest Zwara. Zrobilimy wszystko, by znale morderc,
nawet zaakceptowalimy w ledztwie takiego esbeka jak Rodzki. Dalimy si podej, bo on
zamiast szuka mordercy szuka tylko hakw na Zwar.
Marika zawahaa si. Nie, nie moesz da mu si omami.
- Ale zabjcy nie znaleziono - szepna.
- To prawda - przyzna Lisicki. - Nie znaleziono. Jednak nie przez Zwar. Po prostu by od
nas lepszy. Nie wiemy, kim jest, i cigle go szukamy, ale to, co zrobilicie z Rodzkim, na pewno
nie pomoe. Zniszczy takiego czowieka jak Zwara... Cholera by was...
- Widziaam spreparowane raporty ze ledztwa...
- Widziaa to, co chcia ci pokaza Rodzki.
W oczach Mariki pojawi si delikatny cie zwtpienia. Naprawd odlegy. Wysannik ledwie
widoczny na horyzoncie, ktry w kadej chwili mg zawrci i odjecha. A co, jeli Lisicki
mwi prawd i Rodzki to wszystko zaplanowa? Nie, to niemoliwe.

- Pomyl - podsyci ogie Lisicki. - Dlaczego Rodzki przyszed do tej telewizji? Nie wiesz
pewnie, e maj na pieku ze Zwar, bo wytyka im niejasne pochodzenie kapitau zaoycielskiego oraz powizania akcjonariuszy ze wiatkiem przestpczym. Teraz te si mog zemci...
Maj wsplnego wroga...
- Jeli Zwara jest taki wity, dlaczego nie naciska na szukanie seryjnego? Dlaczego sam
nie wyszed do mediw? No powiedz, dlaczego, cwaniaku?!
- Bo nie wiedzia, z czym tak naprawd mamy do czynienia.
- Chrzanisz.
- Byo zabjstwo ucji przed kilkoma miesicami i nic wicej, dopiero wiosn zaczy gin
kolejne dziewczyny i Zwara zareagowa od razu, gdy si o tym dowiedzia. Znw poprosi ABW
o objcie nadzorem sprawy, cho zapanie zabjcy to robota dla glin. Zwara zrobi wszystko jak
trzeba, a wy i media zrobicie i tak z niego drania. To jest wkurwiajce.
- Bye przecie z Rodzkim od pocztku - westchna. - Nie dam ci si oszuka.
- To nie daj, ju i tak za pno. Ja nie wiedziaem, w co gra Rodzki. Dopiero niedawno
odkryem powizania Rodzkiego ze Zwar i zrozumiaem, co zamierza ten brudny gliniarz, jak
dosta szans na zemst od pokrconego losu. Zgodziem si na zaangaowanie w spraw ciebie,
bo istnia cie nadziei, e w ten sposb znajdziemy Olg. Ona moe by kluczem do sprawy. Ale
nie w ten sposb. Nie poprzez zmieszanie z botem Zwary
- Nie wierz ci. Chciae wrobi Olg, a Olga jest niewinna.
- Skd wiesz? Taka jeste jej pewna?
- Tak - odpara szybko i zaraz ponownie zadaa sobie to pytanie. Nie, nie chciaa na nie
odpowiada. Cokolwiek by si stao, bya po stronie Olgi. Nawet jeli zabia te dziewczyny?
Widocznie miaa powd.
Lisicki chcia jeszcze co powiedzie, ale machn rk i wlepi wzrok w telewizor. Marika
posza za jego przykadem. Olga wanie dochodzia do kwestii cennikw obowizujcych za
wynajmowanie na noc modelek i aktorek.
- Znane nazwiska byy premiowane, dziewczyny bez statusu gwiazd musiay pogodzi si z
nieco niszymi stawkami. Ale za granic to si wszystko mieszao. Jeden czy drugi szejk,
biznesmen z Romy, hiszpaski finansista, francuski restaurator czy woski kierowca wycigowy
nie mieli pojcia, e pierdol znan aktork czy modelk.
- Ukhm - upomnia j prowadzcy dziennikarz. - Jestemy w pamie popoudniowym,
gdyby moga wyraa si bardziej...
Wzruszya ramionami.
- Nie ma sprawy. Tak wic, jak mwiam, w zasadzie byo to bez znaczenia, czy kto jest
gwiazd, czy dopiero zaczyna. Liczyo si, e jest chtny i ma... warunki. Tyle tylko, e w
reklamach szeptanych to dziaao. Nasi naganiacze chodzili i rozpowiadali: mamy znan
piosenkark, ktr mona wydyma... przepraszam, mie za tysic euro. No to czemu nie? Tysic
euro w t czy w tamt, a zawsze to zaliczona potencjalna gwiazda. Nawet jeli dzi nic nie
znaczy, to moe kiedy jej si uda. Co z tego, e nasze dziewczyny raczej nie maj wielkich szans
na midzynarodowy sukces. Bya moda na Niemki, bya na Szwedki i Rosjanki, to moe bdzie
na Bugarki, Polki czy Ukrainki. Kwito to na tyle dobrze, e Soni zaczo brakowa dziewczyn i
musiaa czasem odmawia nawet staym klientom.
Dziennikarz prowadzcy westchn gono.

- Chcesz powiedzie, e luksusowa prostytucja ma a tak skal?


- A w telewizorze to nie dziaa na tych samych zasadach?
Prowadzcy zakrztusi si kaw.
Przez ekran przelecia wielki baner:
SZOKUJCE WYZNANIA LUKSUSOWEJ PROSTYTUTKI. NA YWO!!!!
- W jaki sposb dokonywano patnoci? - zapyta po tej krtkiej przerwie reporter.
- Gwnie gotwk, ale niektre dziewczyny chciay przelew na konto. Potem Sonia ju
chyba tak wolaa. Czasem podpisywaa te umowy, eby nie wszystko szo na lewo.
- Czsto wymieniasz imi Sonia...
- Tak.
- Kto to? Znasz jej nazwisko?
- To adna tajemnica. Sonia Trybacka jest prawie osob publiczn.
- Trybacka - udanie zdziwi si reporter, bo przecie wczeniej zosta o tym poinformowany.
Nie ma to jak dobra ciema. - Crka Hart Angela, Staszka Trybackiego?
- Ta sama.
Kamera pokazaa zszokowane oblicze prowadzcego.
Przez ekran ponownie przeleciaa autoreklama z banerem o megaaferze, a za nim wielki na
cay ekran napis:
PROSTYTUTKA OSKARA SYNNEGO MUZYKA O STRCZYCIELSTWO!
- Nie powiedziaa tego - westchna Marika. - Mwia tylko o jego crce.
- Co to ma za znaczenie - mrukn Lisicki i chcia chyba jeszcze co powiedzie, ale Marika
uciszya go gestem doni i szepniciem: ciii.
- No dobrze - dziennikarz zerkn do kajetu. - To co mwisz, jest doprawdy szokujce, ale
mamy te porozmawia o czym jeszcze gorszym.
- Tak? - Olga skina gow.
- Czy to prawda, e przez ostatnie tygodnie ukrywaa si?
- Tak.
- Dlaczego?
- Baam si.
- Czego?
- e zostan zamordowana... Gdy dziewczyny z naszego otoczenia zaczy znika, ja po
prostu...
- Suchamy... Powiedz wszystko od pocztku.
- Rok temu trzy nasze dziewczyny miay specjalne zlecenie na noc do syna pewnego
polityka i jego kolegw. Doszo do... tragedii. Jedna z dziewczyn zostaa zamordowana. Potem
zaczy gin inne.
- Gin?
- Znikay.
- Ile byo tych znikni?
- Sze.

- Sze? - upewni si dziennikarz. - Duo. I policja nic nie robia? - Zerkn na Rodzkiego,
ktry zachowa kamienne oblicze.
- Nie wiem, uznaam, e lepiej si ewakuowa.
- Dlaczego?
- Ju mwiam, baam si.
- Nie lepiej byo si zgosi na policj?
- Baam si te policji.
- Z jakiego powodu?
- Ten polityk, ktrego syn by zamieszany w zabjstwo, zajmuje si... subami specjalnymi.
- Och, subami specjalnymi - powtrzy prowadzcy.
- Tak.
- Jak si nazywa?
- Dariusz Zwara.
Prowadzcy uda ogromne zaskoczenie i przesadnie si przerazi.
Niezy aktor - pomylaa Marika. - Powiniene wystpowa w telewizji. Zaraz, przecie
wystpujesz... arty wasnego pokrconego umysu nie byy w stanie jej rozbawi. Spojrzaa na
Lisickiego, ktrego twarz nie wyraaa ju adnych emocji.
Stao si, co si miao sta.
- Dariusz Zwara? - kontynuowa tymczasem swoj gr reporter prowadzcy konferencj. To szef zespou do spraw bezpieczestwa narodowego! Zdaje pani sobie spraw, kogo... oskara?
Olga skina gow.
- Wanie dlatego si baam. Powiedziano mi, e Zwara nadzoruje policj, ABW i inne
suby i jeli bdzie chcia, to moe wszystko. Dziewczyny giny, nikt si tym nie interesowa,
zaczam si powanie ba i postanowiam uciec, eby przeczeka.
- Co pan na to, komisarzu? - dziennikarz zwrci si do Rodzkiego.
Pod jego postaci pojawi si podpis na biaym tle, a po sekundzie czerwona tablica z
napisem:
LUKSUSOWA PROSTYTUTKA OSKARA DARIUSZA ZWAR! CZY ZNANY
POLITYK MATACZY W LEDZTWIE W SPRAWIE SERII MORDERSTW?
SENSACJA GONI SENSACJ.
Lisicki waln pici w st i wsta gwatownie.
- Dopilicie swego. Za chwil Zwara zoy dymisj. Cholera by was... Cholera...
Wyszed, a za nim wyszli jego przyjaciele.
Marika zostaa sama. Patrzya na ekran, na ktrym Rodzki spokojnym, wywaonym tonem
potwierdza sowa Olgi i pogra Zwar. Mwi bardzo precyzyjnie, ze szczegami, jakby
dokadnie to sobie przygotowa. Opisywa brak koordynacji w ledztwie, podejrzane dziaania
sub specjalnych, niezwyky nadzr nad ledztwem narzucony policji przez ABW. Doda par
pikantnych opisw dotyczcych przenikania si wiata podejrzanego biznesu, finansjery i
polityki, przypomnia o prostytutkach zamawianych na imprezy dyplomatyczne oraz skandale
towarzyszce party organizowanym przez koa rzdowe i prezydenckie.
- Tajemnicze przedstawienia, sekretne stowarzyszenia, religijne sekty przenikajce do wiata

wadzy zawsze przycigaj wynaturzenia, seks i zbrodni - zakoczy. - Szczeglnie jeli jest ona
pod ochron wpywowych notabli.
Cholera, Lisicki mia racj. Rodzki chcia wykoczy Zwar i doskonale wiedzia, jak to
zrobi. Wszystko sobie przemyla.
A media mu w tym niewiadomie bd wiadomie pomogy.

36
To by do koca szalony dzie. Dymisj Zwary premier przyj niespena godzin po
zakoczeniu konferencji Olgi i Rodzkiego. Dwadziecia minut pniej wydano owiadczenie, a
wieczorem szef rzdu poinformowa, e spraw morderstw zajmie si specjalny zesp zoony z
najlepszych funkcjonariuszy, ktrych osobicie dobierze nadkomisarz Rodzki.
- To powinno zabezpieczy postpowanie przed ewentualnymi wpywami w subach
specjalnych pana Zwary.
Poza Kryszem do zespou wczono trzech policjantw z Komendy Stoecznej oraz po dwch
ledczych z jednostek w Krakowie i Gdasku. Wszyscy byli przyjacimi Rodzkiego. Caa ta
gwardia dziwnym trafem czekaa ju w Warszawie i pojawia si w nocy w domu w
Konstancinie.
Wygldali jak gromada odpadw z dawnych lat.
Komuno, wr.
Wystarczyo im p godziny, by salon zamieni w obskurny pokj w komisariacie rodem z
jakiego filmu z lat osiemdziesitych. Zadymiona, cuchnca oparami wdy przestrze, zepsuta i
skaona, pena opasych brzuchw, potu, rozpitych mundurw i wyzierajcych spod nich biaych
podkoszulkw na ramiczka.
Niele.
Kto da im szans znw wypyn.
Olga i ona.
Obie zrobiono w konia.
Marika zastanawiaa si, jak to rozegra.
Konfrontacja z Rodzkim nie miaa sensu, nic by nie daa. Jednoczenie paradoksalnie Olga
moga si czu naprawd bezpieczna. Gdyby teraz zgina, Rodzki zostaby skompromitowany.
Bd wic pilnowa jej jak oka w gowie. A moe nawet znajd prawdziwego zabjc. Pod
warunkiem, e sami nie zabijali tych dziewczyn, eby zaatwi Zwar. No ale to nie zmienia w
aden sposb sprawy bezpieczestwa Olgi. Nic jej ju nie grozio.
A oni?
Byliby do tego zdolni? Byliby zdolni do zabjstwa, do serii zabjstw, eby tylko zniszczy
jakiego polityka? Czy to naprawd a tak gruba gra?
Nie, chyba nie...
Przypomniaa sobie Krysza bijcego mocno, z pasj i bez litoci Lisickiego. Pomylaa, e to
wcale niewykluczone.
Mg by zabjc.
Z pewnoci by psychopat. Kto, kto bije w ten sposb, jest psychopat.

Nawet ona miaa wicej litoci dla swoich ofiar.


Rodzki? Raczej nie, cho kto wie.
Pozostali? Byli dla niej zbyt obcy, nieznani, by moga rzuca takie oskarenia.
Ale Krysz mgby by zabjc.
Przypomniaa sobie jego dziko i energi, z jak uprawia seks. Donie na jej biodrach, silne
ciao domagajce si spenienia. Tak, to by typ dominujcy, typ pana i wadcy. Typ zabjcy.
Czarna posta z lasu? Czy to mg by te on?
Nie, tamten wydawa si znacznie mniejszy, szczuplejszy. Tyle e czarny strj przecie
wyszczupla, optycznie moe pomniejszy posta. A bieganie? Z artw, ktrymi si wzajemnie
teraz zasypywali, zrozumiaa, e Krysz jest niemal zawodowym maratoczykiem i biega po kolei
wszystkie wycigi uliczne. To by wyjaniao, dlaczego nie moga go dopa.
Cholera, ale si wpierdoliymy.
Nie, Olga nie. Tylko ona.
Ale si wpierdoliam...
- Co ci gryzie? - Rodzki podszed do niej po raz pierwszy tej nocy. Wyczua wo alkoholu i
odwrcia gow. Wczeniej jej to nie przeszkadzao, teraz tak.
- Jaki jest dalszy plan?
- Znajdziemy drania - obieca Rodzki. - Zrobimy teraz wszystko, jak trzeba. Daj ci sowo,
e w cigu miesica bdziemy go mie. Jeli to nie jest Zwara lub jego syn, i tak bdziemy go
mieli.
- Aha.
- Do tego czasu Olga bdzie pod nasz opiek, nic jej nie grozi. Bdzie pod cig
obserwacj, obiecuj ci.
- Okay.
- Mariko!
- Tak?
- Co ci ugryzo? Powiedz mi!
- Nic, po prostu... dziwnie si czuj.
- Teraz jest ju z grki. Najwaniejszy wrg zosta pokonany. Wykonawca rozkazw to
potka. Zobaczysz, poradzimy sobie.
A moe jednak i Rodzki byby do tego zdolny?
Wszystko, co jej pokazywa, byo pozorowane. Zakada mask. Co by zobaczya, gdyby j
zerwaa? Rekina, lamparta, lwa, pum, a moe zwykego pierwotniaka? Bardziej zabjczego ni
jakikolwiek z naczelnych czy innych drapienych istot?
Marika udaa pic i posza do swojego pokoju. Krysz przyszed do niej w nocy By pijany i
nachalny. Odczepi si dopiero, gdy przystawia mu n do krocza.
- Nie jestem ju dziwk, pojmujesz?
- No dobrze, dobrze, uspokj si. Mylaem, e byo nam fajnie.
- Jeste pijany, a ja nie mam ochoty.
- Ale mam jeszcze szanse u ciebie?
Nie odezwaa si.
Rankiem dugo wahaa si, co powinna powiedzie Oldze. W kocu podja decyzj i
nafaszerowaa j caym stekiem kamstw. To nie by dobry ruch. Olga j znaa, wiedziaa, e e.

- Znw chcesz mnie zostawi?


- Skd...
- Nie przejmuj si, siostro, przyzwyczaiam si.
- Musz co zaatwi - warkna Marika.
- Pjd z tob.
- Nie moesz. Nie dam rady z takim ogonem. - Wskazaa na ca gromadk detektyww.
- Pieprzy ich. Damy sobie rad, siostrzyczko.
- Tylko jeden dzie. Tylko tyle. Wytrzymaj! Wrc na noc.
- Nie wierz ci.
- Wieczorem bd z powrotem, obiecuj.
- Wtedy te obiecaa.
Wysza. Sza spacerem uliczkami otoczonymi wysokim lasem i mylaa intensywnie.
Zadzwoni do Lisickiego, do mediw, do komendy gwnej? Co powinna zrobi? adne
rozwizanie nie byo dobre. Nikt jej ju nie zaufa, nie pomoe. Ech, ile bym daa, eby mc si
kogo poradzi. eby by tu ktry z jej nauczycieli z poprawczaka i szkoy policyjnej albo z
dawnych przyjaci. Wszystkich zawioda, wszystkim pokazaa palec, bo mylaa, e jest
najwaniejsza. A dzi nie ma do kogo si zwrci. Nie ma ani jednej zaufanej osoby.
Tylko usi i si poci.
Albo paka.
Nawet jeli nie umie si paka.
Wtedy nagle co jej zawitao, pojawi si pomys.
Wycigna karteczk, na ktrej miaa zapisane numery do Rodzkiego i Lisickiego, podesza
do budki telefonicznej i wybraa ten drugi. Odebra po trzecim sygnale. Chyba by pijany. Nie
chcia rozmawia, jednak w kocu podyktowa jej rzd dziewiciu cyfr. Podzikowaa ju po
tym, jak si rozczy. Wybraa poow drugiego numeru, po czym rzucia suchawk.
Nie, nie poradzi sobie!
Co ma powiedzie czowiekowi, ktremu wanie zniszczya ycie?
Prawd.
Prawda was wyzwoli...
Znw wybraa numer. Gos starego Zwary by dwiczny i dostojny. Nie zdradza
nerwowoci, upokorzenia, zawodu, ktrych jego waciciel zapewne wczoraj dozna. Moe noc
ukoia nerwy. Moe po prostu by przyzwyczajony do takich akcji. Albo to pierw szy raz kto
prbuje mnie zniszczy? Oczernia, atakuje, podkada winie... Norma. Polityka to nie zabawa dla
grzecznych dzieci. Tu jest masa podchodw i rozgrywek, gdzie przyjaciele nagle okazuj si
wrogami, a sojusznicy pierwsi wywieszaj bia flag.
Marika przedstawia si krtko i zapytaa, czy Zwara wie, kim jest.
- Tak - odpar cicho. - Po co pani dzwoni?
- Chc to odkrci.
- Chyba si nie da. Za pno.
- Jednak sprbuj.
- Jaki ma pani pomys?
- Mog opowiedzie o wszystkim dziennikarzom.
- I myli pani, e to wystarczy?

- Nie wiem.
Milczeli przez chwil. Zwara odetchn gono i powiedzia:
- Ale dobrze, jeli chce pani sprbowa... spotkajmy si.
- Gdzie?
Waha si przez moment, a potem powiedzia:
- Pamita pani mieszkanie operacyjne na Miodowej?
- Tak.
- Prosz tam przyjecha. Powiedzmy o smej. Porozmawiamy, cho prosz sobie nie robi
nadziei. Ta sprawa dla mnie jest ju zamknita.
- Dobrze.
Pojechaa autobusem do centrum, a potem przesiada si do linii jadcej w d, w kierunku
Wisy. Przesza cay Nowy wiat, odrestaurowane Krakowskie Przedmiecie i stana przy
kamienicy na Miodowej. Do smej pozostao jeszcze par godzin, ale moe poczeka w rodku.
A moe... pojawia si jaka odlega nadzieja... moe on tam jest. Nie, to chyba jednak nie by
dobry pomys. Romeo pewnie dawno ju zrezygnowa z czekania na ni w tym miejscu. Ma inn
dziewczyn albo powici si biznesowi. Za par lat, wyjedajc do Cannes, te bdzie chcia
zabra ze sob dam do towarzystwa. Moe o to w tym wszystkim chodzi? Moe wiat nie
potrzebuje ju uczciwoci, mioci, sprawiedliwoci szczcia. Moe wszystko da si kupi i
oszuka.
Nagle pomylaa, e cokolwiek si wydarzyo w jej yciu przez ostatnie miesice, miao
drugie dno i zupenie inne oblicze, gdy spogldao si pod soce. Wszystko okazao si
oszustwem.
Moe Romeo te nim jest.
Czyby by kolejnym podstawionym agentem?
A co jeli ma jeszcze gorsz rol w tym chorym spektaklu?
Czy zdolny byby do zabjstwa, Romeo?
Zrobiby to dla mioci? Dla mnie albo dla innej?
Gotw byby powici wasne ycie dla ukochanej istoty?
Umiechna si pod nosem.
Romeo i zabjca, te co.
Wchodzia na gr powolnym krokiem. Mina j zaskoczona ssiadka, za, e Marika nie
powiedziaa jej dzie dobry. Potem schodami zbiego jakie dziecko. Trzecie pitro.
Przystana, zawahaa si po raz ostatni i ruszya jeszcze wyej do drzwi prowadzcych do
mieszkania na strychu. Mieszkania, ktre przygotowali dla niej Lisicki z Rodzkim.
Drzwi nie byy zamknite, a z salonu dobiegaa gona muzyka.
Marika rozpoznaa nuty ulubionego zespou Romea i przyspieszya kroku. Tak, potrzebowaa
wsparcia i Romeo byby do tego najlepszy.
Ale Romeo prawie nie y.
Lea przy cianie w nienaturalnej pozie, przypominajc zombie z gier komputerowych i
filmw. Gowa na skrzywionej szyi podrygiwaa w drgawkach, podobnie jak prawa noga
wykrcona do granic moliwoci. Niedobrze, pomylaa Marika, to krgosup. Widoczna cz
twarzy miaa niemal zielony kolor, z wyjtkiem miejsc pokrytych zakrzep krwi. Wyglda
przeraajco.

Zrobia krok do przodu i wtedy zobaczya siedzc na dywanie po turecku posta. Nie znaa
tego mczyzny, a moe raczej chopca. Rozpoznaa go tylko dziki zdjciom pokazanym jej kiedy przez Rodzkiego. Micha Zwara, syn polityka, ktrego skompromitowali i z ktrym umwia
si tu na sm, wydawa si pogrony w zadumie. Nie widzia jej. Marika naprya minie,
spia si do skoku i wtedy zrozumiaa, e wpada w puapk.
Odwrcia si o dwie sekundy za pno i nie zdya zasoni gowy ramionami. Ciki mot
treningowy uderzy j w twarz z potworn si.
wiato zgaso.

37
Bl. Potworny bl rozchodzi si od oczu, przez nos i szczk a do szyi. Potem ogarnia te
ramiona, piersi i brzuch. Nawet nogi, ktre ucierpiay najmniej, zastay si i paliy teraz przy
kadym ruchu. Ruchu? Ledwie bya w stanie zgi palce u ng. Gdy prbowaa unie rk cho
odrobin, jkna poraona najbardziej potwornym cierpieniem, jakiego doznaa w yciu.
- yje? Kurwa, ona yje!
- Niesamowite. Wytrzyma co takiego...
Dwa gosy. Mga przed oczami ustpujca bardzo powoli. Cikie, zaropiae, sklejone od potu
i innych wydzielin powieki. Wstrtny smak i zapach. Czyby...
- Jak tam, dziwko? Smakuje ci moja sperma?
W kocu rozmazana posta nabraa ludzkich ksztatw. Twarz z falujcej plamy przeobrazia
si w grubo ciosane rysy smagego modzieca.
- Dobrze byo. Naprawd dobrze.
Artur? Tak, chyba tak mia na imi. Jeden z przyjaci modego Zwary, ktrego przesuchiwali
z Rodzkim w lesie. Jak moga si nie zorientowa, e co z nim jest nie tak?
- Ha, naprawd jest silna. Wytrzymaa wicej ni inne.
Drugi gos te by znajomy. Widziaa ju normalnie. Druga nachylajca si nad ni twarz
naleaa do Pawa.
A gdzie Zwara? Okazao si, e wci siedzi w tym samym miejscu i si nie odzywa.
Wic to oni. I mody Zwara. Jak rol odegra jego ojciec? A Lisicki?
Cholera, Rodzki mia racj. A ona zwtpia w niego, mimo e powinna zaufa swoim
wczeniejszym przeczuciom. Daa si zmanipulowa. Zrobili z niej kretynk.
- No gdzie ten twj tatu, przyjacielu?
Wtedy zrozumiaa.
Micha Zwara nie odzywa si, bo te by zwizany.
Rce mia zaoone do tyu i przymocowane sznurem eglarskim do stp. Jego twarz nie
wyraaa adnych emocji. By blady ponury i pogodzony z losem. A wic on te by ofiar.
- Powiedzia, e przyjedzie koo drugiej - odpar Micha na pytanie zadane przez tego, ktry
kiedy by jego przyjacielem.
- Lepiej, eby nie kama, bo wiesz, co moemy z tob zrobi?
Pawe rozsiad si na fotelu, mot pooy na kolanach. Jego noga podrygiwaa nerwowo.
- Moe jeszcze raz si zabawimy? - zaproponowa Artur. - Co ty na to, dziwko? No co, nic

nie powiesz?
- Wszys... cy... trzej...
- Co tam charkoczesz?
- Wszys... cy... trzej... -powtrzya.
Artur nachyli si, eby lepiej sysze. Odetchna gbiej, zebraa lin i szepna:
- Zapacicie za to... - A potem spluna mu w twarz.
Odskoczy jak oparzony, poszuka wzrokiem narzdzia tortur, ale nie odebra go Pawowi.
Wzi zamach i kopn j w bok.
Jkna.
- To ty zapacisz, kurwo. Ty i ta dziwka, Olga. A potem ten jebany gliniarz...
Pawe wsta i opar si na mocie.
- Pieprzone dziwki, wszystkie jestecie takie same. Ty, Olga, cholerna ucja. Inne dziwki
pieprzonej Soni. To jak? Mog ju rozjeba jej eb?
- Jeszcze nie - zaoponowa Artur. - Poczekamy na starego.
- Co za rnica...
- Poczekamy - rozkaza.
Pawe wzruszy ramionami i usiad z powrotem. Marika znw prbowaa poruszy rk. Tym
razem wyszo nieco lepiej. Bl wci by koszmarny, ale chyba nie miaa adnych zama. Wie dziaa, co robi. Szkolono j, jak postpowa w takich wypadkach. Graj na zwok. Zaatakuj, gdy
bdzie najlepszy moment. Teraz nie jest. Musisz gra.
- Pewnie jestecie z siebie dumni - szepna. - Nikt si nie zorientowa. Wszystkich
zrobilicie na szaro.
- Zamknij si, dziwko - warkn Pawe.
Artur jednak wyranie chcia sobie uly.
- Realizujemy spoeczn misj, pozbywajc si kurew takich jak ty, ha - zarechota. - Te
pieprzya si za kas? Dla ciebie rwnie to bya taka gra? No to dla nas te. Jestemy
pieprzonymi punisherami, ktrzy naprawiaj wiat.
miali si jeden przez drugiego.
- Misja Poeracz dziwek.
- Ponury niwiarz w akcji.
- Jestemy twoim najczarniejszym koszmarem, kurwo.
Marika przymkna oczy. Znw prbowaa poruszy rkami i palcami u ng. Bardzo
delikatnie. Nogi byy w porzdku, rce te moe sobie poradz. Trzeba tylko poczeka na okazj.
Kiedy przyjdzie Zwara. Zadzwoni. Jeden z nich pjdzie otworzy. Drugi zostanie, by ich
przypilnowa. Wtedy Marika zaatakuje.
Jedyna szansa.
Musi j wykorzysta.
Na dwik dzwonka wzdrygna si tak, e przez cae ciao przeszed bolesny impuls.
- No nareszcie. - Artur ruszy do drzwi.
Pawe wsta ociale i z motem w gotowoci stan pomidzy nimi. Usyszeli szczk zamka,
a zaraz potem gony krzyk i omot wiadczcy o tym, e doszo do bjki. Pawe niepewnie
zerkn na ni, nastpnie na Michaa, chcc rzuci si przyjacielowi na pomoc, ale w tym samym
momencie Marika zaatakowaa.

Jedyna szansa.
Jej ciao zerwao si najpierw na czworaki, potem stano jednym sprystym ruchem, a
nastpnie skoczyo, nie zwaajc na przenikliwy protest wszystkich zakocze nerwowych.
Marika zamarkowaa cios rk i kopna z caej siy.
Trafiony w podbrzusze mczyzna zgi si, a nastpnie upad na podog, cignity w d
oplatajcymi jego szyj nogami Mariki. Zacisna je najmocniej, jak moga, jednoczenie
zagryzajc zby na fragmencie koszuli i zaciskajc powieki. Nie chciaa patrze.
Jeli przybysz przegra walk z drugim dzieciakiem, i tak zginie.
Sekundy duyy si w nieskoczono, a poczua, e kto j obejmuje i naciska na jej nogi,
by rozlunia chwyt.
- Ju dobrze, wygraa. Ju.
Znajomy zapach.
I gos.
Ciepy, wci przyjazny, mimo e naduya jego zaufania.
Rodzki.
Przyjaciel, nie zdrajca.
- Przyjaciel... - szepna pod nosem, a potem wiato znw zgaso.

38
Koniec, to ju koniec. Ale oszukaem was wszystkich. Wci nie wiecie, kim jestem. Kim
naprawd jest zabjca. Macie co prawda zawone pole poszukiwa. Wszak wydaje wam si, e
tylko jeden z nas dwch moe by mzgiem, prawda?
Cho...
Skoro to taki doskonay manipulator...
To jak moecie by pewni...?
Moecie by pewni, e ci dwaj biedni, sabi chopcy nie s jedynie wykonawcami jego woli?
Moecie wierzy, e byli zdolni wszystko tak dobrze zaplanowa, uknu i zwiza, by okazao
si to, co si okazao? Moecie?
Pewnie, e moecie.
Tylko czy to prawda?
A czy prawda ma znaczenie?
Przecie jest tylko odbiciem kamstwa.
Drug stron tej samej karty.
Jedno albo drugie.
Czer albo biel.
Krew lub wino.
Cha, cha, cha, cha...
Zrobi wszystkich na szaro...
Tego drugiego rwnie...
Podobnie jak Michaa, starego Zwar, dziennikarzy i przyszych sdziw...
Tak, ich te oszuka...

Oszuka wszystkich...
Nikt nie bdzie w stanie go skaza...
Przynajmniej nie do koca...
Do zobaczenia zatem w przyszoci...
To jeszcze nie koniec...
Na pewno si spotkamy...
Zegnajcie...
Do jutra...
Do rana...

Epilog
Dariusz Zwara, zasuony polityk i wysoki funkcjonariusz sub specjalnych, popeni
honorowe samobjstwo dzie po synnej konferencji, gdy luksusowa prostytutka ujawnia
seksafer, w ktr by zamieszany jego syn. Wedug spekulacji prasy Zwar znale ziono w
mundurze oficerskim ze subow broni w doni, z ktrej pad miertelny strza. Kula zostaa
wystrzelona w usta, przebia mzg i spowodowaa mier na miejscu. Ciao generaa znalaz
jeden z jego przyjaci.
adna z gazet nie ujawnia, e w dniu samobjstwa Zwara by szantaowany przez dwch
modych zabjcw prostytutek, ktrzy prbowali wymusi na nim dalsz pomoc w tuszowaniu
ich czynw. Nikt te nie pisa o roli w sprawie byej policjantki i pacjentki zakadu dla
psychicznie chorych, ktra z cikimi obraeniami ciaa przez prawie miesic przebywaa na
oddziale intensywnej terapii szpitala Ministerstwa Spraw Wewntrznych.
Nikt te nie zakca specjalnie spokoju komisarzowi Rodzkiemu, ktry ow pacjentk
odwiedza niemal codziennie.
W pierwszych dniach pobytu Mariki w szpitalu komisarz mg jedynie siedzie przy jej ku
i trzyma za do, gdy pacjentka bya w utrzymywanej farmakologicznie piczce. Mimo
wszystko wyglda na zadowolonego, a czasem mwi do niej szeptem i mia si do siebie.
- Wol nawet, e nie mwisz, bo to chyba jedyna okazja, by ci zdominowa, partnerko powiedzia jej kiedy.
Kilka razy zosta te z ni w nocy. Przysiada przy ku z ksik i czyta jej na gos.
Moe i komunistyczna winia, moe i esbek, ale porzdny facet.
To ju wiedziaa. Bya pewna.
- Niektrzy twierdz, e pacjenci w piczce sysz wszystko wok cakiem niele i rwnie
dobrze zapamituj. Ciekawe, czy bdziemy mogli pogada o ksikach.
Gdy j wybudzono, prosi, by nie zmuszaa si do mwienia, ale ona nie moga wytrzyma
zbyt dugo. Dokadnie zapamita te jej pierwsze sowa:
- Co z Romeem?
O dziwo z Romeem byo znacznie lepiej. Pobicie nie byo tak dotkliwe, a rany, poza do
mocnym wstrznieniem mzgu, raczej powierzchowne. Nijak si to miao do siedemnastu
zama, ktrych sama doznaa.
- Cholera, a siedemnacie? A ja mylaam, e koci mam cae.

- Organizm, jeli tego potrzebujemy, czasem da si oszuka lub sam kantuje. W twoim
przypadku zupenie nie wiem, co jest prawd.
- A co z tymi dzieciakami?
- Proces ruszy dopiero w przyszym roku, na razie trwaj przesuchania.
- Zeznaj?
- Zwara tak, pozostali milcz. Cigle powtarzaj, e to wszystko to taka gra. Nic nie dzieje
si naprawd.
- Wierzysz im?
- Nie.
- Do czego zatem doszlicie?
- ucj prawdopodobnie zamordowa Artur, ktry chcia win zepchn na Michaa Zwar.
- Nie byli przyjacimi?
- Dziwna to bya relacja. Z jednej strony wspierali si i cigle trzymali razem, z drugiej
rywalizowali nie zawsze na zdrowych zasadach. Kiedy podobno o mao jeden si przez to nie
udusi, gdy prbowa najduej wytrzyma pod wod.
- Ktry?
- Nie wiem. Wedug naszej hipotezy Artur, ktry zazdroci Michaowi, podsun
przyjacielowi prostytutk ucj, a potem nie mg cierpie, e ten si w niej zakocha, a moe
wanie do tego chcia doprowadzi, po czym odebra mu t mio, zakpi, pokazujc jej
prawdziwe oblicze, pokaza, czym si zajmuje, a w kocu zamordowa, zrzucajc win na niego.
Do diaba, pokrcony czowiek, nie ka mi wyjania jego motyww.
- Mwie, e ma alibi...
- Dobrze zna si na narkotykach. Poda odpowiedni mieszank dziewczynie, ktra z nim
bya, i ta nie pamitaa praktycznie niczego z tamtej nocy. W pierwszych zeznaniach powtrzya
wic wersj Artura, lecz gdyby j przycisn, pewnie by powiedziaa wszystko zgodnie z prawd,
czyli e w rzeczywistoci nic nie wie. Pewnie dlatego chcia j usun, eby nie moga zmieni
swojej wersji. Cho ja bym obstawia, e zabijanie mu si spodobao. Jest ostrony ale ten drugi,
Pawe, znacznie mniej. Powiedzia naszemu agentowi, ktrego podstawilimy do celi, e Artur
jest demonem zbrodni, uwaa si za jak nadprzyrodzon istot, ktra gra w gr. Namawia go
rzekomo do kolejnych zabjstw, przekonywa, e to tylko taka gra...
- A Zwara?
- Stary? C, pocztkowo chcia tylko chroni syna. By przekonany, e jest niewinny, a ba
si, e jego polityczni przeciwnicy to wykorzystaj. Myl, e rzeczywicie by czowiekiem
honoru. Wierzy w niewinno syna i dlatego mu pomaga. Gdy nagle si okazao, e jest inaczej,
postanowi to zakoczy. Wybra honorowe rozwizanie.
- A ty?
- Ja?
- Wiesz... to, co mwi Lisicki.
- Kady ma swoje tajemnice - szepn Rodzki.
- Nie powiesz mi wic?
- Kady ma, niektrzy o nich klepi, inni zachowuj dla siebie. Moe kiedy ci opowiem...
- Ale nie dzi?
- ...dzi wol porozmawia... o czym innym.

Wsta z krzeseka, podszed do pozostawionej przy wieszaku na ubrania skrzanej torby i


wyj z niej jaki dokument. Wrci na miejsce, po czym przekaza kartk Marice.
- Co to?
- Sama przeczytaj.
Przeczytaa. Na jej twarzy pojawi si grymas rozczarowania pomieszanego z rozdranieniem
i gniewem.
- To art?
- Nie.
- Przecie mwilicie...
- S rzeczy, ktre mona przeskoczy, i s takie, ktrych przeskoczy si nie da.
- Dzi mwisz jak encyklopedia cholernych cytatw.
- Sam czuj si jak cholerny cytat. Mam jeszcze jedno pytanie.
Zada je, jednak Marika nie odpowiedziaa.
- Jestem pica - rzucia i zamkna oczy
Mimo e mu nie pozwolia, nastpnego popoudnia poszed pod adres, ktry wycign z
rejestru spek. Byo to zwyke kilkupokojowe mieszkanie w bloku. Z tego, co ustali, Andrzej
mieszka sam. Gdy zobaczy policjanta, wpatrywa si w niego przez dobre p minuty, a potem
bez sowa wpuci do rodka.
- Napijesz si czego?
Rodzki poprosi o kaw i rozglda si po mieszkaniu, ktre przypominao jak hurtowni.
- Naprawd na tym zarabiasz?
- Na czym? Na grach? Cakiem niele.
- Suchaj, Romeo, mam do ciebie prob...
Rozmawiali krtko, potem Romeo ubra si i wyszli razem. W samochodzie milczeli, a
Rodzki wpakowa si w korek i jecha powoli prawym pasem.
- Nie moesz...? - Romeo zrobi jaki niewyrany gest. - No wiesz...
- Uy koguta?
- No.
- Nie ma potrzeby. Nie spieszy si nam.
- Aha.
Milczeli przez dusz chwil, a Romeo poczu si niezrcznie.
- Jak ona si czuje?
- Dochodzi do siebie.
- Przykro mi, e to si stao.
- Nie ma potrzeby, to nie przez ciebie.
- Gdybym tam nie polaz, moe nic by si nie wydarzyo.
- Wydarzyoby si.
Romeo chcia jeszcze co doda, ale w kocu machn rk.
- No powiedz.
- Co?
- To, co chciae powiedzie.
- Wiesz, tak sobie myl, e nic dobrego z tego nie wyniknie... Chodzi mi o moj wizyt.
- Dlaczego? Ona chce ci zobaczy.

- No nie wiem.
- Ale ja wiem.
- Co o niej wiesz, komisarzu?
- A co ci interesuje?
- Dlaczego trafia do psychiatryka? Czy to prawda, e nie pomoga tej dziewczynie
gwaconej przez jakiego zboczonego wuefist?
Rodzki przymkn oczy i zobaczy zdjcia z tej sprawy. Nie yczy nikomu takich widokw.
adnemu wueficie nie yczy spotkania z Marik.
- Miaa na imi Olga. Ta gwacona dziewczynka.
- Aha - Romeo nie by pewien, czy chce dalej pyta.
Rodzki jednak sam dopowiedzia:
- Wiesz, Romeo, nie wszystko wyglda dokadnie tak, jak to widzimy czy kto nam
opowiada. Kady ma swoje tajemnice. Ty, ja i Marika. Ale mog powiedzie ci jedno. Gdyby
Marika nie robia tego, co naley robi, nigdy nie zostaaby glin.
- Podobno nie moe ju wrci do suby.
- eby si nie zdziwi, Romeo.
Na tym skoczyli i dalej jechali ju w milczeniu.
Rodzki nie wszed z nim na gr. Romeo kroczy coraz wolniej, a w kocu dotar do
wskazanych drzwi. Przed nimi nie byo nikogo. Myla, e bdzie tak jak na filmach, e kto
pilnuje tak wanego wiadka. Myla te, e w rodku bdzie wicej osb. Ale bya tam tylko
Marika. Umiechna si do niego, a on do niej. Potem przysiad przy jej ku i patrzy w oczy.
Wtedy ona oblizaa wargi i powiedziaa:
- Pieprzyam si z innym, kiedy z tob byam.
- Wiem.
- Nie przeszkadza ci to?
- Jeli tobie nie przeszkadza, e wiem...
Siedzieli, trzymajc si za rce, a soce zaszo i w pokoju zrobio si cakiem ciemno.
Wtedy Romeo chcia wsta, by zapali wiato, ale powstrzymaa go.
- Tak jest dobrze.
W ciemnoci byli tylko oni, ich przyspieszone oddechy, bijce serca i rosnce podniecenie.

Anda mungkin juga menyukai